Dzieli ich wojna, łączy nienawiść

Agnieszka Sikora
Tysiące kilometrów od Strefy Gazy, z dala od strzałów, bomb i rakiet, Izraelczyk i Palestyńczyk nie wierzą, że huk ucichnie, a na ich ziemi zapanuje pokój. Przywykli do strachu, widoku krwi i cierpienia. Czy ta wojna jest potrzebna? Każdy z nich mógłby wziąć do ręki karabin.

Można się bać. Żyć ze świadomością, że wyjście do sklepu po bułki może okazać się ostatnim albo że bomba będzie w tym autobusie, którym codziennie syn jeździ do szkoły. Można też wyjechać. Poszukać bezpiecznego miejsca z dala od śmiertelnej Strefy Gazy. Ale czy oddaleni od niej o tysiące kilometrów, kiedy na ich ziemi trwa regularna wojna, czują się bezpieczni w Polsce? A może też chcieliby chwycić za broń, by walczyć o to, co cenne dla ich narodów? Izraelczyk i Palestyńczyk opowiadają, jak narastający od lat konflikt między dwoma narodami zmienia ich życie. Dzwonię do Khalila Nazzala. Pytam, czy chciałby porozmawiać o tym, jak odbiera sytuację na Bliskim Wschodzie.

Mówię, że w tekście chcę przedstawić pogląd obu stron konfliktu. - Ale napisze pani, że to my, Palestyńczycy, mamy rację? - Khalil Nazzal natychmiast pyta przekornie. Zgadza się ze mną spotkać, chociaż nie odpowiedziałam mu na to pytanie. Doktor Dawid, który przyjechał do Polski z Izraela, nie chce ujawniać swojego nazwiska. Nie chce też pokazywać twarzy. Mówi, że się boi. Może on sam nie tak bardzo, ale żona. Mają dwoje dzieci, które chodzą do żydowskiej szkoły. Jest co prawda strzeżona, ale przecież nigdy nic nie wiadomo. Taki czas. Obydwaj są lekarzami.

Każdego dnia na dyżurze walczą o czyjeś zdrowie, czasem życie. Zdarza się, że pacjent umiera. Śmierć znają zresztą od najmłodszych lat. - Tam może być tak, że rano kogoś zabijają, a wieczorem jest wesele - opowiada Khalil Nazzal. Kiedyś w środku nocy żołnierze izraelscy przyszli po jego brata. Nagle hałas. Trzaski. Stukot ciężkich butów. Wywlekli go przed dom i bili na oczach matki. Potem wsadzili do wojskowego jeepa - i na półtora roku do więzienia. - To był najgorszy okres mojego dzieciństwa - wspomina Khalil. - Nic nie miało w domu smaku ani sensu.

Mama zrezygnowała ze wszystkiego. Doskonale pamięta również odwiedziny w więzieniu. Podczas widzeń mogli siedzieć z bratem obok siebie, ale potem pojawiła się podwójna szyba i słuchawka, przez którą odbywała się krótka rozmowa. Matka nie mogła przytulić swojego syna. - Człowiek jest już od urodzenia gotowy na wszystko - mówi doktor Dawid. - Co chwilę słyszy się w wiadomościach, że zginęli żołnierze izraelscy, że gdzieś wybuchła bomba. W Europie nie podaje się wszystkich informacji o atakach Palestyńczyków. Zdominowałyby większość serwisów. U nas prawie w każdej rodzinie są ofiary konfliktu. Ludzie żyją w ciągłym stresie, dlatego bardzo rygorysty- cznie dbają o bezpieczeństwo.
Dawid wspomina wycieczki klasowe pod eskortą żołnierzy. Pamięta, jak w Jerozolimie jego kolega skręcił nogę i jechali do szpitala w asyście dwóch wojskowych jeepów. I jak w arabskiej dzielnicy zamiatacze ulic ustawiali przy drodze góry kamieni. Do tego ciągłe korki na ulicach, bo coś podejrzanego leży na środku jezdni. Kiedyś sąsiadka Dawida zostawiła torebkę na dachu samochodu: od razu zabezpieczono teren. Potem opowiadała, że po rozbrojeniu torebki przez saperskiego robota udało się jej odzyskać jedynie pierścionek po prababci. Dawid i Khalil wyjechali do Polski na studia medyczne. Zakładali, że wrócą do swoich domów, ale ciągle są tutaj. Cały czas śledzą wiadomości nadchodzące ze Strefy Gazy. Podchodzą do nich niezwykle racjonalnie. Nie rwą włosów z głów. To, co się dzieje na ich ziemi, nie zaskakuje.

To rzeczywistość, do której przywykli, choć jej nie akceptują. Każdy z innego powodu. Dawid denerwuje się, gdy widzi, że niektórzy są zdziwieni działaniami wojsk izraelskich. - Niech zabiorą głos wtedy, gdy rakiety będą padać na Rzym czy Londyn. Czy powinniśmy czekać, aż Hamas wystrzeli wszystkie rakiety, aż skończy się im amunicja?! Ludzie mają dość życia w strachu, a niestety wszystko wskazuje na to, że bez działań zbrojnych nie da się niczego zmienić. - Palestyńczyków boli, że świat kupuje wersję Izraela - przedstawia swój pogląd Khalil. - Załóżmy, że to Hamas rozpoczął akcję, wystrzeliwując rakiety, ale kto i co daje prawo Izraelowi do dokonania masakry? Europa wie na przykład, że Gruzja rozpoczęła wojnę z Rosją, ale to nie dało usprawiedliwienia Rosjanom. A co Hamas zrobił? Wystrzeliwał rakiety?! Słowo "rakieta" jest bardzo odległe od tego, czym mogą dysponować palestyńscy bojownicy.

W nocy Khalil oglądał CNN. Zobaczył, jak Izrael zrzucał bomby kasetowe. Chciałby, żeby ten materiał posłużył kiedyś do postawienia winnych przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości. Dawid usłyszał w telewizji, że rakiety Hamasu spadły na Aszdod, miasteczko, w którym jako dzieciak łowił ryby. Rakieta spadła też na przedszkole. - I teraz ktoś powie, że to nic, bo nikomu się nic nie stało? Ale tam ludzie ciągle siedzą w schronach! W zasięgu pocisków jest milion Izrealczyków - burzy się Dawid. - Albo się Izrael wyprowadzi, albo będzie się bronić. Dla Dawida wybór jest oczywisty. Czy chciałby teraz być w Izraelu? - No... chciałbym - odpowiada z rozrzewnieniem w głosie. - Bo to mój kraj. Zrozumiałem to, kiedy byłem w liceum. Trafił wtedy do mnie do klasy chłopak, którego rodzice wyemigrowali do Ameryki Południowej. On wrócił do Izraela, żeby zostać żołnierzem. Miał 16 lat. Khalil od lat marzył o wyjeździe na Zachodni Brzeg. Mieszka tam jego rodzina. Przez 30 lat jego pobytu w Polsce Izrael nie dawał mu pozwolenia na wjazd. W ubiegłym roku się udało . Szczęśliwy traf. Został tam zaproszony na międzynarodową konferencję, której patronował Tony Blair. Izrael nie mógł go nie wpuścić. Zobaczył tych, którzy - kiedy opuszczał swój dom - mieli po kilka lat: dziś mają już swoje rodziny. Spotkał się z matką. - Na własne oczy widziałem Palestynę pod okupacją - opowiada Khalil. - Widziałem mur, który zżera ziemię palestyńską. Rozdziela rodziny. Oddziela Betlejem od Jerozolimy. Mury otaczają miasta.
Izraelczycy mówią, że to mury bezpieczeństwa. Widziałem straszliwy, surowy beton. Mur wysoki na osiem metrów. Na nim palestyńskie graffiti. Piękne malowidła albo hasła, gra słów - "know hope", dwuznacznie brzmiące, jak "no hope", czyli znać nadzieję i bez nadziei. A gdzie się wyraża nadzieję? Właśnie na ścianach więzień. - Mury - zamyśla się Dawid. - Nie byłoby murów, żołnierzy, gdyby nie było rzucania kamieniami, bomb, rakiet. Izrael chce pokoju. Te myśli o pokoju zabijane są przez obrazy, które często stają przez oczami Khalilowi i Dawidowi. Khalil słyszy izraelskie samoloty, które sieją śmierć i nienawiść. Widzi izraelskie buldożery, niszczące ziemię jego braci. Dla jego rodaków drzewo oliwne jest jak dziecko. Potrzeba wiele trudu i cierpliwości, żeby rodziło święte owoce. - Dla nas największym problemem jest osadnictwo żydowskie - stwierdza Khalil. - Przyjeżdżają wtedy wielkie spychacze i niszczą wszystko. Wyrywają z korzeniami drzewa oliwne, a te drzewa są starsze od państwa. I nic. Ludzie stoją. Patrzą. Płaczą. Dawid pamięta, jak Żydzi opuszczali półwysep Synaj. Zanim tam trafili, zdobywając go w wojnie sześciodniowej, był pustynią.

Dawid zapewnia,że gdy opuszczali to miejsce, było piękne i zielone. - Nie ma innego takiego kraju, który wygrałby wojnę, a potem oddawał swoje ziemie. Dawid oglądał kiedyś film dokumentalny o konflikcie. W autobusie wysadził się palestyński terrorysta. Reporter dotarł do rodzin ofiar. Płakali po stracie swoich bliskich, ale mówili też o pokoju, że muszą współżyć z Palestyńczykami, bo są przecież na tej samej ziemi. Dotarł też do rodziny mężczyzny, który miał na sobie bombę. Ten mężczyzna zostawił trójkę dzieci. Reporter usłyszał, że one zrobią to samo, co ich ojciec. Dawida poruszyła też historia młodego palestyńskiego chłopaka, którego izraelscy żołnierze zatrzymali na granicy, bo miał ukryty ładunek wybuchowy. Twierdził, że jak się wysadzi, trafi do raju i tam będzie na niego czekało siedemdziesiąt dziewic. - Czy ktoś słyszał coś podobnego w XXI wieku? - rozkłada ręce lekarz. - Palestyńczycy od małego są uczeni zabijać. Izrael musi się bronić. - Atak Izraela jest formą obrony? - dziwi się Khalil. - Mój naród mógłby uczestniczyć w karawanie cywilizacji, która idzie do przodu, a my musimy umierać po to, żeby nie umierać. Co złego mój naród uczynił, żeby świat był taki ślepy? Nasza krew nie różni się od krwi ofiar na Bałkanach czy krwi Gruzinów. Czy świat naprawdę nie potrafi zrozumieć, w jakiej sytuacji są palestyńskie dzieci? To dzieci ataków izraelskich. Proszę przez chwilę pomyśleć, jak może zmieniać się mentalność dziecka, gdy nie może w nocy spać, bo trwają bombardowania, albo gdy widzi rodziców w kałuży krwi.
Dawid jest gotów walczyć o swój kraj. Z bronią, jak żołnierz, bo to honor być w wojsku. Jego rodzina mieszka 10 km od granicy. Tam wszyscy mają już dość ciągłego strachu. Chwyciłby za broń i nie zawahał się strzelać. Mówi, że to dobrze, że Izrael pokazał Hamasowi swoją siłę. - W Izraelu nikt nie pyta, czy wojna będzie wygrana. Bo jeśli miałoby być inaczej, oznaczałoby to, że nie będzie Izraela - dodaje. Dla Khalila to zaszczyt być Palestyńczykiem. - Gdy zastanawiam się nad losem mojego narodu, czuję dumę, bo jaki naród mógłby wytrzymać w takich warunkach? Pytam, czy tu, w Polsce, zdarza im się ze sobą rozmawiać. Czy Izraelczycy podają rękę Palestyńczykom? Bo może właśnie tu, z dala od karabinów i bomb, mogliby zacząć budować porozumienie. Może to powinno być zadanie dla tych, którzy żyją poza ziemią nasączoną nienawiścią i krwią. W szpitalu, w którym pracuje doktor Dawid, jest kilku palestyńskich lekarzy. Mijają się na korytarzu. Nie rozmawia z nimi o polityce. Jeśli trzeba, owszem, zamienią kilka słów o pacjencie, wynikach badań, wykonanym zabiegu, ale to, co dzieje się w Strefie, jest tematem tabu.

- Rozmowa pewnie nic by nie wniosła - stwierdza z rezygnacją. Khalil jakiś czas temu zaproponował, żeby na festiwalu filmów żydowskich pokazać również obrazy palestyńskie. Udało się. Czy dziś by to powtórzył? - Teraz jest wojna - pada chłodna ocena. - Nie czas dla róż. Teraz płoną lasy. Syn Dawida uczy się sztuk walki. Tata cieszy się, że chłopczyk dobrze sobie radzi. I nie chodzi tylko o same ćwiczenia, ale o całą filozofię. Usłyszał ostatnio na zajęciach od trenera, że siła bez sprawiedliwości to przemoc. Dawid dodaje: - Sprawiedliwość bez siły to nieudolność.

Dzieci Khalila nigdy nie były na Zachodnim Brzegu. Kilka razy starały się o zezwolenie na wyjazd. - Nie ma wolnego państwa palestyńskiego. Proszę o tym pamiętać. Khalil nie wie, czy syn i córka kiedykolwiek tam pojadą. - Ja już przez ostatnie kilkadziesiąt lat pogodziłem się z tym, że nigdy nie odwiedzę domu, że nie zobaczę rodziców. Zobaczyłem. Traktuję to jak dar. To było jak sen.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dzieli ich wojna, łączy nienawiść - Portal i.pl

Wróć na i.pl Portal i.pl