Monika Hojnisz na podium mistrzostw świata to potwierdzenie siły polskich biatlonistek [ZDJĘCIA]

- Pokazaliśmy, że nasza grupa pnie się do góry i potrafimy się dobrze przygotować, choć warunki do tych przygotowań mamy dużo trudniejsze niż wiele innych reprezentacji - podkreśliła Krystyna Pałka - w niedzielę siódma, ale też wracająca do Polski z medalem - srebrnym - za bieg na dochodzenie.

Dwa krążki w indywidualnych biegach na jednych mistrzostwach polska ekipa wywalczyła po raz pierwszy w historii. Nasze zawodniczki, abstrahując od rozczarowania piątkową sztafetą, tworzą naprawdę mocną ekipę. Dowodem na to była lista uczestniczek niedzielnego biegu. Wśród 30 najlepszych biatlonistek, które się do niego zakwalifikowały, były cztery Polki. Równie liczną reprezentację miała jeszcze tylko Rosja.

Sukces zbiegł się z okrajaniem ministerialnych wydatków na biatlon. - Po otrzymaniu dotacji na ten rok pierwsza myśl była taka, że w ogóle nie pojedziemy na trzy ostatnie zawody Pucharu Świata. Bo albo będziemy startować, albo szkolić - mówił Adam Kołodziejczyk, szef wyszkolenia PZBiath i trener kadry kobiet.

Promieniał w w niedzielę z radości, bo Hojnisz to jego wychowanka. Wszechstronnie uzdolnioną sportowo chorzowiankę zaczął trenować, gdy miała 12 lat.

- W pewnym momencie lepiej pływała, niż biegała na nartach, startowała w zawodach lekkoatletycznych. Był czas, gdy na treningi jeździła rowerem, sześć kilometrów w jedną stronę - opowiada Kołodziejczyk o zawodniczce UKS Lider Katowice, która jest studentką katowickiej AWF.

Monika Hojnisz pobiegła szybko jak nigdy dotąd (7. czas na 12,5 km), a z 20 strzałów trafiła 19. Przegrała tylko z Białorusinką Darią Domraczewą i Norweżką Torą Berger. To gwiazdy biatlonu.

- Monika bardzo ceni sobie spokój i rodzinę, najbardziej lubi przebywać w domu. Mam świadomość, że te wszystkie zgrupowania są dla niej męczące, ale widać, że się opłaciły - komentował Adam Kołodziejczyk. - Piątkowy bieg w sztafecie bardzo ją wyczerpał, na sobotnim treningu przebiegła tylko pięć, sześć kilometrów, widać było, że jest słaba. Masaż, odżywki, suplementy jakoś postawiły ją na nogi. Ale już nieraz tak było, że gdy mówiła, iż się gorzej czuje, to biegła nieźle.

Krystyna Pałka prowadziła po pierwszym i drugim strzelaniu; pierwsze i zarazem ostatnie "pudło" miała w ostatnim. Na trasie była jednak wolniejsza od innych zawodniczek z czołówki i stąd siódme miejsce.

- Widziałam, że ciężko będzie mi walczyć na tych nartach. Chyba wybrałam złą parę. Nie były może najgorsze, ale do tego doszło zmęczenie startami. Dziewczyny mi odjeżdżały, starałam się bardzo dobrze strzelać, by nie tracić dodatkowo - mówiła medalistka sprzed tygodnia, która korzysta z usług serwismenów kadry austriackiej. - Mimo wszystko jestem bardzo zadowolona. Siódme miejsce to świetny wynik.

Adam Kołodziejczyk, trener medalistki: W pewnym momencie Monika lepiej pływała, niż biegała na nartach

Szczęśliwa może być też Weronika Nowakowska-Ziemniak. W sobotę wieczorem miała gorączkę, w niedzielę zajęła 12. miejsce. Czwarta z Polek - Magdalena Gwizdoń - znów zawaliła występ na strzelnicy (6 pomyłek), dlatego była dopiero 27.

Nasi biatloniści udział w mistrzostwach zakończyli w sobotę. Obronili miejsce w 20 olimpijskiej klasyfikacji punktowej, dzięki czemu za rok do Soczi będziemy mogli wysłać czterech zawodników (a nie jednego). Ale prawdą jest też, że 28., przedostatnie miejsce w tym biegu to kompromitacja.