Ring rodzinny: Ewa Błaszczyk i Marianna Janczarska

Wysłuchała: Sonia Ross
Mama - aktorka. Właśnie odbyła się premiera jej monodramu "Rok magicznego myślenia", na podstawie tekstu Joan Didion. Od 8 lat walczy o zdrowie córki Oli, która zapadła w śpiączkę. Marianna - córka, uczennica drugiej klasy gimnazjum. Razem z mamą jeździ z koncertami. Oswoiła się ze sceną i nie czuje już tremy. Ma przyjaciółkę Agatę i trzy psy: Blondi, Tosię i Lulkę.

Ewa Błaszczyk

Mania dużo od siebie wymaga. Stara się wiele zrozumieć, jest po dorosłemu wnikliwa i analityczna, a jednocześnie chce zachować w sobie dziecko i nie tracić dzieciństwa. I chociaż to się ze sobą kłóci, jakoś się jej to udaje. Widzę, jak przygląda się różnym ludziom, sytuacjom. Nie jest gapą. Inteligentna i wrażliwa, zawsze wie, jak trzeba zareagować. Kogo przytulić, kiedy rozśmieszyć. Jesteśmy ze sobą blisko, mam z nią prawie telepatyczny kontakt. Zwłaszcza że w naszym związku słowa nie są ważne. Dajemy sobie wsparcie, ale nie ma między nami takich rozmów jak u psychologa. I ona, i ja nie lubimy za bardzo rozmawiać o naprawdę ważnych sprawach, a wszystko to, co jest między nami, dzieje się bez słów lub między nimi.

Teraz na szczęście ma przyjaciółkę, nie trzyma się już mnie tak kurczowo. Widzę, że między dziewczynami jest głębokie porozumienie, obie są bystre, inspirują się wzajemnie. Cieszę się, bo Mani potrzebne jest zwyczajne życie, wygłupy z przyjaciółką, gra w tenisa. I pilnuję, żeby to miała. Ma sporo zajęć, chodzi trzy razy w tygodniu na angielski, w sobotę próbujemy się wyrwać na basen, a kiedy tylko możemy, wyjeżdżamy razem.

W tamtym roku mogłyśmy sobie pozwolić na dłuższą wycieczkę, bo Ola była w dobrej formie. Pojechałyśmy więc w czasie ferii na Kubę, a później do pracy, do Ameryki. Mania koncertuje razem ze mną i obie lubimy to robić. Bo koncert wiąże się też z przyjemnościami: jedziemy razem pociągiem, samolotem, poznajemy nowych ludzi, spacerujemy po obcym mieście, łazimy po sklepach. To są chwile tylko dla nas. Dziś na przykład idziemy kupić nowe kalendarze, bo mamy taką ilość spraw na głowie, że zaraz się w tym wszystkim pogubimy. A jak już je kupimy, to pewnie pójdziemy też na kolację. A może wyskoczymy do kina? Często robimy coś spontanicznego, to, na co akurat mamy ochotę, nie planujemy precyzyjnie: w czwartek zrobimy to, w sobotę tamto. Nie ma między nami konfliktów o ważne rzeczy, ale trochę się boję trudnego czasu dojrzewania. Tego, że Mania mogłaby się zrobić arogancka. Nie jest taka, a jeśli nawet czasami powie coś, czego nie powinna, to ja ostro na to reaguję. Bardzo mnie to boli. Ona się szybko orientuje, że popełniła błąd i zawsze dogoni mnie telefonem, gdy już wyszłam z domu. Powie coś, co świadczy o tym, że przemyślała, zdała sobie sprawę z tego, że coś było nie tak.

Z drobnych rzeczy czasem przeszkadza mi fakt, że jest bałaganiarą. Jako mała dziewczynka była porządniejsza, miała wszystko poukładane. Teraz, kiedy wchodzę do jej pokoju, nie mogę się opanować, żeby nie powiedzieć: "Mania, masz tu straszny bajzel!". I jak ma lepszy nastrój, to sobie sprząta, a potem mnie woła: "Patrz, jak sobie wylizałam". Dobrze, że umie się zmobilizować, ale rozumiem ją, że superporządek nie jest już dla niej priorytetem. Ja u siebie też mam bałagan i nie mam kiedy tego ogarnąć.

Mamy między sobą taki układ, że ja się nie wtrącam w jej sprawy szkolne, dopóki ona nad tym panuje. Nie sprawdzam, nie ingeruję, a ona uczy się najlepiej jak może, nie zaniedbuje obowiązków. Ja też miałam taką umowę ze swoimi rodzicami i wiem, że to się sprawdza. Nie opłacało mi się schodzić poniżej czwórek, bo wtedy nie mogłabym prosić o wyjścia, zajęcia dodatkowe, większą wolność. Taki system dobrze działa i u nas. Mania wie, że kiedy wyjeżdżamy na koncerty, gdy jedziemy kilka dni pobyć razem, to później będzie musiała to nadrobić. Że skoro teraz jest czas na rozrywkę, to później będzie już tylko praca. I radzi sobie z tym. Dyrekcja, wychowawczyni, podchodzą do tego z wyrozumiałością.

To jest świetna szkoła. Z inicjatywy i uczniów, i ich rodziców zorganizowano zbiórkę pieniędzy na fundację. Czuję życzliwość ludzi, ich wsparcie. To pomaga przetrwać. Bo ja już ledwo wszystko wytrzymuję. Właśnie wróciłyśmy z Olą z Moskwy, gdzie miała kolejny zabieg. A najtrudniejsze jest podejmowanie decyzji, czy się na niego decydować, czy jej nie męczyć. Nikt za mnie tego nie zrobi, a ja przecież nie jestem Panem Bogiem, nie wiem, co będzie lepsze. Gryzę się, od myślenia puchnie mi głowa. Siłą rzeczy i Mania przejmuje część mojej zgryzoty, bo jesteśmy jak naczynia połączone. Ale ja nie chcę, żeby ona się tym przejmowała, nie chcę składać na jej barki kolejnego wielkiego obciążenia. I tak dojrzała za szybko. Tylko że jest to trudne, bo to, co ja czuję, przechodzi i na nią, ona wyczuwa moje nastroje.Czy Mania często siedzi przy Oli. Różnie. Jest tak często, jak chce, tyle ile wytrzymuje. Niekiedy posiedzi dłużej, a są dni, że tylko wpadnie się przywitać i biegnie do swoich zajęć. Nie mówię jej, co ma robić, niczego nie nakazuję. Jest blisko swojej siostry, i to jest najważniejsze.

Marianna Janczarska

Podziwiam w mamie jej bezinteresowność w pomaganiu innym. Bywa zmęczona, niewyspana, bo przecież musi pracować, żeby utrzymać mnie i Olę, ale nie narzeka i prawie się nie skarży, że nie ma już siły. A przecież mogłaby, bo znosi więcej niż przeciętny człowiek. Jest wytrzymała, silna, mądra. Lubię, kiedy jesteśmy tylko we dwie, a to wcale nie jest rzadko, bo kiedy mama jest w domu, ja też przeważnie jestem, gdy siedzi przy Oli, i ja staram się tam być. A kiedy pracuje, zabiera mnie ze sobą. Nie śpiewam podczas koncertów tyle co mama, tylko trochę, dzięki czemu nie stresuję się aż tak bardzo. Lubię, gdy podróżujemy, poznajemy nowych ludzi, nowe miejsca. To jest fajne. Gdy byłyśmy, np. na Kubie, cały czas moczyłam się w wodzie. Mama wolała leżak, bo kiedyś trenowała pływanie, i już jej się trochę przejadło. Lubimy takie leniwe wakacje: ciepła woda, piasek, piękne widoki. Nie wspinamy się wtedy po górach, bo adrenaliny i stresu mamy na co dzień pod dostatkiem. Chcemy odpocząć. Kiedy jeździmy i opuszczam lekcje, mam z mamą taką umowę, że później muszę wszystko nadrobić, posiedzieć nad książkami dłużej. I robię to, więc mama daje mi dużo wolności, nie sprawdza mi lekcji, nie kontroluje. Nie ma zresztą takiej potrzeby, bo nigdy nie zawiodłam jej zaufania.

Lubię z mamą rozmawiać. O różnych rzeczach. Drobiazgach. Gadamy stale i wszędzie. Jak jedziemy samochodem, przy świątecznych porządkach, przy śniadaniu. Ale lubimy też wspólnie pomilczeć. Zwłaszcza gdy trudno się mówi o rzeczach ważnych.

Kiedyś byłam prawie ciągle tylko z mamą. Teraz mam paczkę fajnych przyjaciół, z którymi dobrze się czuję. I wyjątkową przyjaciółkę Agatę. Drażni mnie w mamie tylko to, że kiedy coś jej nie wyjdzie w pracy czy w ogóle w życiu, staje się nerwowa, wścieka się. I wtedy się kłócimy. Przeszkadza jej byle drobiazg. Ale to nie dzieje się często. Przeważnie stara się uśmiechać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl