Sprawa jest porażająca. Oskarżony Tomasz Z. przez kilka lat znęcał się nad swoim ojcem Lechem Z: bił go i kopał, obrzucał obelgami i odmawiał mu jedzenia. Aż wreszcie podczas kolejnej awantury zadał mu siedem ciosów nożem, które okazały się śmiertelne.
Skąd ta zajadłość i zapiekłość oskarżonego? Dopiero podczas śledztwa wyszło na jaw, że w dużej mierze była to reakcja syna na to, jaką gehennę w dzieciństwie zgotował mu ojciec, który maltretował Tomasza, a raz nawet wbił mu nożyczki w plecy.
- Jednak trudne dzieciństwo nie może być usprawiedliwieniem dla tego zabójstwa. To był rachunek krzywd, tylko co z tego? Lech Z. nie zasługiwał na śmierć nawet za to co dawniej zrobił synowi - mówił sędzia Ryszard Lebioda uzasadniając wyrok.
Zanim go ogłosił doszło do zmiany kwalifikacji czynu. Otóż prokuratura uznała, że Tomasz Z. dopuścił się pobicia ojca ze skutkiem śmiertelnym i domagała się dla niego 10 lat więzienia. Jednak sąd stwierdził, ze doszło do zabójstwa, stąd surowsza kara - 13 lat więzienia.
- Kara jest surowa, ale oskarżony musi odpłacić za potworne zło, które wyrządził. Złamał elementarne zasady moralne: czcij ojca swego i matkę swoją oraz nie zabijaj. Zabił starego ojca, którego nienawidził. Oskarżony jest młody, do tego z relacji rodziny wynika, że był przyzwoitym człowiekiem. Kara daje szanse na powrót do społeczeństwa - podsumował sędzia Lebioda.
Oskarżony z zawodu jest ślusarzem. Ostatnio pracował w pizzerii. Według prokuratury, w latach 2012 - 2014 znęcał się nad swoim ojcem Lechem Z. i wszczynał awantury, podczas których bił go po twarzy, kopał po całym ciele, obrzucał wulgarnymi i obelżywymi wyzwiskami, a także odmawiał mu jedzenia.
Tragicznej nocy z 28 na 29 lipca 2014 roku w mieszkaniu przy ul. Mielczarskiego w Łodzi pobił go i zadał mu siedem ciosów nożem. Lech Z. wkrótce zmarł. W sądzie podczas procesu Tomasz Z. przyznał się do bicia ojca, ale zaprzeczył, aby znęcał się nad nim.
Męka ojca trwała dwa lata. W tym czasie wyrodny syn katował ojca, co potwierdzili w śledztwie świadkowie, którzy widywali Lecha Z. z siniakami na twarzy i innymi obrażeniami. Ustalenia te potwierdzono podczas rozmowy z dzielnicowym i wywiadu środowiskowego kuratora sądowego. Okazało się, że sąsiedzi słyszeli odgłosy bicia, awantur i przewracanych mebli.
Tomasz Z. obiecywał poprawę, ale słowa nie dotrzymywał. Co znamienne, wobec sąsiadów oskarżony zachowywał się całkiem poprawnie. Swoją postawę usprawiedliwiał m.in. pretensjami wobec ojca, który nie pracował i często zaglądał do kieliszka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?