18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nina Andrycz o swojej wielkiej miłości: Różnica wieku pracowała tylko na większą czułość między nami

not. Gabriela Pewińska
Spotkanie z Niną Andrycz odbyło się w Muzeum Sopotu
Spotkanie z Niną Andrycz odbyło się w Muzeum Sopotu Karolina Misztal/Archiwum
Legenda polskiej sceny Nina Andrycz, która w tym roku skończy 98 lat, przyjechała do Sopotu promować swoją nową książkę "Patrzę i wspominam". Najpiękniejsze fragmenty mówią o jej wielkiej miłości, aktorze Aleksandrze Węgierce. Aktorka spotkała się z fanami w Muzeum Sopotu. Przybyli stali się świadkami długiej, wzruszającej opowieści o młodzieńczej miłości artystki, o jej pasji życia, życia, które wypełnił teatr.

- Nie jestem kobietą, która się w życiu nudzi. Kiedy zaczęłam grać w teatrze telewizji, panie pisały do mnie listy. Pisały o swoich kłopotach z mężczyznami: "że zdradza", "że świnia", "że drań". Ja im udzielałam zawsze rad bardzo delikatnych: "Jak chcesz mieć spokój, jeśli chcesz mieć dobre życie, polegaj na sobie. Nie na tatusiu, który kupi ci sukieneczkę, nie na mężulku, który kupi ci futerko, pamiętaj, kiedyś przyjdzie ci za to futerko zapłacić. Ja rozumiem, że - pisałam o tym kobietom - nie będziesz drugą Curie ani Eleonorą Duse, ale jeśli nauczysz się na przykład dobrze robić dożylne zastrzyki, masz szansę stać się niezależną"...

Czy to pomogło wtedy? Dziś kobiety oglądają seriale w telewizji - szczyt głupoty! - więc nie wiem, czy im takie wzniosłe rady do czegoś się przydadzą. W każdym razie moim dawnym korespondentkom pomogły. Jedna z nich pisała: "Przestał mówić: Milcz głupia!". Postawiła się parę razy, obraziła, obiadu nawet nie zrobiła i jakoś awantury nie było...

- Tomikiem wierszy "To teatr" zaczęła się moja druga kariera, czyli pisanie, kariera, do której bardzo się przywiązałam. Od tego czasu, ile razy było mi źle z jakichś powodów, ratowałam się pisaniem.

Jedna z moich książek nazywała się "Bez początku, bez końca". Dlaczego taki dziwny tytuł? Ponieważ początek mego życia opisałam w tomie "My - rozdwojeni", a końca jeszcze nie znam...

Walorem tej mojej prozy, a może nawet i magnesem było to, że ja odważyłam się napisać szczerze o ciekawym i niełatwym okresie - pierwszej młodości. Pierwsza młodość bowiem nie potrzebuje makijażu - notabene ja także dzisiaj jestem bez podkładu - młodość nie lubi podlizywać się szefowi, gdy uprawia sport, to nie bije poniżej pasa, nie oplotkowuje koleżanek bezlitośnie. A poza tym - pierwsza młodość święcie wierzy, że jeżeli pan Bóg dał jej troszkę talentu, a ona włoży dużo pracy, to zdobędzie wszystko. Otóż, mój Boże, na pewno zdobędzie sporo, czasem nawet bardzo dużo, tak jak Pola Negri zdobyła cały świat. Ale jednak nie wszystko...

***
- Dlaczego nie wszystko można zdobyć, mając nawet ogromny temperament i chęci? Nie dlatego, że pojawia się jakaś rywalizacja, niebezpieczeństwo, ale dlatego, że przeszkody pojawiają się z zupełnie nieoczekiwanej strony. Skończyłam Państwowy Wyższy Instytut Sztuki Teatralnej, który my, studenci nazywaliśmy z sentymentu i żartobliwie szkołą Zelwera, od nazwiska Aleksandra Zelwerowicza, najznamienitszego pedagoga, jaki istniał, dziś o takim pedagogu nie ma nawet co marzyć. Dziś absolwenci szkół teatralnych mówią na scenie tak, że ja siedzę w piątym rzędzie i nie słyszę nic! Oni nie mówią, tylko bełkoczą!

Otóż w szkole Zelwera, gdy byłam na drugim roku i miałam ledwie 19 lat, zakochałam się w jednym z moich profesorów. A on, o dziwo, zakochał się we mnie.

***
- Miał 39 lat, ale mnie ta różnica nie przeszkadzała. Tato zmarł wcześnie, bardzo brakowało mi w tych młodych latach męskiej opieki. Różnica wieku pracowała tylko na większą czułość między nami. Przeszkoda była inna i nie do pokonania. On był żonaty z kobietą, która jako żona... miała same plusy. Skończyła Akademię Sztuk Pięknych, była bardzo utalentowana, ale zamiast z całych sił walczyć o swoją karierę, była tak zakochana w mężu, że to jemu pomagała się rozwijać. Kiedy dyrektor teatru chciał wysłać jej męża na Zachód, by nauczył się tam nowych środków aktorskiego wyrazu, potrzebował na tę podróż pieniędzy. I co robi wtedy ta genialna żona? Zakłada elegancki biznes, mały sklepik Robes et Manteaux, czyli suknie i płaszcze.

Rysowała tak ładne projekty, że nawet z Paryża dostawała zamówienia! Ubierały się u niej modne, zamożne warszawianki. Po jakimś czasie owa genialna żona uzbierała odpowiednią ilość pieniędzy i dała je ukochanemu mówiąc: - Jedź, uczyć się, kochany, niech ci to służy. I pojechał. Kiedy wrócił, przywiózł ze sobą dwie nowoczesne sztuki teatralne, wyreżyserował je, a przed kasami, jak za dawnych dobrych czasów, ustawiły się kolejki po bilety. Zwycięstwo żony było ogromne i należy się jej wdzięczność, bo przecież budowała tę jego karierę dla ludzi, dla teatru.

Ja to wszystko rozumiałam, rozmawiałam nawet z mamą na ten temat. Mama powiedziała: - Rozumiem, że on bardzo ci się podoba, ale nie macie prawa tej kobiety skrzywdzić, bo ona jest bez zarzutu! Nie macie prawa! I uznałam, że ma świętą rację. Ale wesoło mi nie było...

***
- Po roli w sztuce "Tessa" udało mi się przejść do pilnie strzeżonego, wąskiego kręgu dramatycznych gwiazd miasta Warszawy. Teraz gwiazdą nazywa się byle kogo. Pokaże biust i już jest gwiazda!

Gdy grałam Salome, też pokazałam biust, ale to wpisywało się w tę szalenie trudną rolę! To było przedstawienie - egzamin na ostatnim roku szkoły. Graliśmy je na dużej scenie Teatru Polskiego. Po spektaklu przyszedł do mnie reżyser i mówi, że dyrektor Szyfman prosi mnie do gabinetu. Na to moja ciocia, która towarzyszyła mi w garderobie jęknęła: - O Jezus Maria, przecież ona jest naga! Bo Salome miała tylko malutkie napierśniczki i tiul na biodrach. Ale reżyser na to: - Dyrektor nie może czekać. Proszę włożyć na to płaszcz i pójść ze mną. Tak zrobiłam. Gdy pojawiłam się przed obliczem dyrektora ten rzekł: - Pani się spodobała Marii Przybyłko - Potockiej (aktorka, reżyserka - dop. red.) - tu zrobił długą pauzę, co oznaczało: "pani się podobała miłości mego życia, pani się podobała kobiecie, dla której zbudowałem Teatr Polski i mam do niej bezgraniczne zaufanie" - jesteśmy skłonni zaangażować panią od jesieni.

Byłam zaszczycona i wzruszona, ale odparłam: - Niestety, panie dyrektorze, muszę wyjechać z Warszawy.
On miał dobrą intuicję i spytał: - To sprawa sercowa, prawda? Kiwnęłam głową.
- Mnie się zdaje, że na ile ja znam bohatera tej sprawy, to uważam, że jego żony wspaniałej nie macie prawa skrzywdzić, więc pochwalam to, że pani wyjeżdża...
Wyjechałam. Wróciłam do mojego ukochanego teatru dopiero po ośmiu miesiącach. Rzecz miała miejsce w 1935 roku...

***
- Jedną z pierwszych ról, którą mi powierzono, była kreacja Regany w "Królu Learze". To rola strasznej kanalii, wiedźmy. Na próbie generalnej dyrektor Szyfman rzecze do mnie: - Mówi świetnie, ale ma za szlachetny kolor włosów. Jak na sadystkę, którą gra - fatalnie!

Dali mi więc perukę, rudą. Zdziczałam natychmiast! Królewski diadem, mój pierwszy w życiu włożyła mi na głowę... żona mojego ukochanego, która prowadziła w teatrze pracownię krawiecką i Szyfman bardzo ją cenił.

***
- W czasie wojny mój ukochany wyjechał na Wschód. W Grodnie stworzył teatr. Potem ukrywał się u pewnego księdza pod Białymstokiem. Któregoś dnia przyszło po niego gestapo. Wywieźli go do lasu i prawdopodobnie rozstrzelali. W każdym razie wszelki słuch o nim zaginął. Teatr go poszukiwał, żona, ja... Na nic. Tak to się skończyła ta pierwsza moja miłość...
Już nigdy w życiu nikogo tak nie pokochałam. Wielu mężczyzn poświęciło dla mnie wiele spraw, mój mąż mnie bardzo kochał, ale ja nawet cienia takiego uczucia już po raz drugi nie przeżyłam.
Po latach mój mąż mówił zawsze: - W naszym domu kwitnie nekrofilia! Portret Aleksandra wisiał u nas wtedy, wisi w moim salonie i dziś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nina Andrycz o swojej wielkiej miłości: Różnica wieku pracowała tylko na większą czułość między nami - Dziennik Bałtycki

Komentarze 17

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

g
giga56
Pani Andrzycz to jedna wielka obłuda.Nigdy nie 'bratała" się innymi. Nad wyraz wyniosła, zarozumiała, bezczelna. Jakim Ona językiem mówi, przecież nie polskim.Te jej miny jak w kinie niemym.Obwoziła sie po komunie ,a teraz opowiada historie,których nie można sprawdzić
I
Ireneusz Targoń
Nie znam osobiście tej pani. Z braku kultury przeciętni ludzie w tamtych czasach uchodzili za wytwornych.Wystarczyło umieć rozłożyć sztućce... Cyrankiewicz obecnie jest ubarwiany jako oderwany od idei komunizmu bawidamek.A tak w rzeczywistości nie było.Był cwanym wyrachowanym lisem. Utrzymywał się przy władzy dzięki mocnym plecom w Moskwie przez kilkadziesiąt lat. Obecnie piszą o nim same dyrdymały np. o jego przyjaźni z robotnikami. Pani Andrycz prezentuje poziom który powinien prezentować każdy aktor.A że mamy niskie wymagania to i uchodzi za wielką damę a taką nie jest. Ona sama zresztą nie bardzo chyba chce aby tak ją opisywano. Nie mam nic do niej.Mam za to bardzo dużo uwag do redaktorzyn które próbują na siłę ubarwiać jej postać i przede wszystkim jej byłego męża. Dlatego też pewnie tutaj sporo komentarzy na nie.
t
toja
Nie pieprz jak potrzaskany debil .Jakim to robotnikom obcinano ręce?Istny debilizm!
G
Goya
ciekawa kobieta umiejaca mowic o sytuacjach ze swojego zycia w sposob niezwykle ciekawy i szczery,zawsze podziwialam jej sposob mowienia,wszystko jest zrozumiale, czysty polski jezyk a odnosnie polityki, nie kazda zona polityka jest i moze byc przyslowiowa szyja meza
A
As
Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem. Mówi Ci to coś ty gnido, ty obrzydliwy śmieciu,ty za.rany katoliku - Adamie Z.
A
Adam Z.
Tego nie da się usprawiedliwić. Ona o tym dobrze wie. Czas rozliczenia już przyszedł.
P
Pomeranian
zona polityka ale sama politykiem nie byla i od niej nie zalezaly zadne decyzje polskiego rzadu komunistycznego. Nina to nie Hillary Clinton ktora miala wplywy na decyzje Billa Clintona. Tak ze Amerykanie mawiali Billry Clinton. Nina byla wspaniala aktorka z jej popisowa rola Marii Stuart. Kazda aktorka marzy o takiej roli jak kazdy aktor marzy o roli Otella, Makbeta czy Hamleta. Nina jest kobieta ktora ma klase i wielu innych jej tego zazdroscilo. Klasy czlowiek nie uczy sie. To sie ma. Nie mieszajcie polityki ze sztuka i prywatnym zyciem. Jej malzenstwo z Jozefem cyrankiewiczem to bardzo krotki rozdzial w jej dlugim zyciu i nie sadze aby zaciazyl na jej charakterze. Po prostu jeden wiecej rozdzial z jej zyciorysie.
A
Anna
Którzy robotnicy sięgali po chleb i którym obcinał ręce?Robotnikom chleba nie brakowało,no chyba,że nie chciało się pracować.A zresztą "czy się stoi czy się leży dwa tysiące się należy" albo "czy się leży czy się stoi partia płaci bo się boi".Z doświadczenia wiem,że największymi antykomunistami są ci,którzy przy innej władzy najwyżej zamiatali by ulice i o żadnym awansie marzyć by nie mogli!
m
malgolaka
Ludzie, opamietajcie sie w swojej nienawiści, i do tego źle skierowanej. Co ma Wielki Artysta do polityki. On się zajmuje swoim rzemioslem. I tyle. Jak kowal, jak rzeźnik. On ma "zrobić najlepszy towar". I Ona to robila.
m
malgolaka
Pani Nina to Wielka Artystka, która musiała zmierzyć sięz rzeczywistością Polski. A wasi rodzice, to co? wszyscy siedzieli byli internopwani? - - skoro tak, to teraz wiem, czemu takak nienawisc. Pani
Nina powiecila zycie dla sztuki, kosztem dzieci, rodziny. Nie zrozumie tego ktos, kto nie byl na spektaklach z Jej udzialem. To Wielka Artystka, a nie partyjniak.
m
malgolK
jak mozna tak mowic o kims, kogo sie nie znalo. Ciebie tez moznazmieszac z blote. Ale po co? i dlaczego? czy uwazasz, ze jestes nic niewarta? Mam nadzieje, ze masz jakies zalety.
m
malgolaka
Jej, Pani Andrycz mąż był "nie z tamtej, PRL-owskiej bajki", poczytaj, dowiedz się, a potem oskarzaj
S
Strudel
jak to czemu!? Bo co najlepszą polką młodzież panowie z Londynu dali Hitlerowi do wymordowania w powstaniu warszawskim, to kto miał dać odpór sowietyzacji kraju? ...może Jałta? A tak w ogóle z dwojga złego lepsza była "komuna" niż tzw. dzisiejszą wolność (ACTA. INDECT, GMO, chipy, Chipy w banknotach>20Eur)
m
moda
Jak jej mąż mordował patriotów ta pławiła się w luksusach i na skinienie palca miała co chciała.
M
Mery
to okropna kobieta, nie wiem jak mozna ja lubic
Wróć na i.pl Portal i.pl