Bogusław B., bohater afery ART-B, powraca. Ofiary Digit Serve Ltd. odzyskają pieniądze?

Witold Głowacki
Bohater afery ART-B znów stanie przed sądem. Tym razem w roli kieszonkowego polskiego Madoffa. Ofiary jego piramidy finansowej będzie reprezentować między innymi ulubiony mecenas władzy Roman Giertych - pisze Witold Głowacki

Polskim Madoffem próbowano dotąd w mediach ochrzcić przede wszystkim Marcina P. - właściciela Amber Gold. W rzeczywistości jednak chyba największe prawo do tego miana - choć oczywiście przyznanego ze sporym przymrużeniem oka - przysługuje Bogusławowi B, według śledczych współkierującemu w latach 2005-2007 piramidą finansową znaną jako Digit Serve Ltd. Akt oskarżenia był gotowy w lutym. A na początku grudnia przed warszawskim sądem okręgowym rozpocznie się jego proces.

Choć 33,5 mln zł, o które łącznie chodzi w akcie oskarżenia, to kwota niezbyt imponująca w porównaniu z wielokrotnie większymi łącznymi stratami klientów Amber Gold, to jednak szczególnie uderza tu inna statystyka. W sprawie Digit Serve jest bowiem zaledwie 170 poszkodowanych. To zaś oznacza, że każdy z nich stracił średnio 200 tys. zł - czyli sumy poważne. Oto też jednak chodziło. Bo przedstawiciele piramidy nie otwierali dziesiątek placówek jak Amber Gold i nie rozsyłali łańcuszków szczęścia. Od końca 2005 r., gdy rozpoczęli działalność, odwiedzali tylko ludzi, o których wiadomo było, że mają pieniądze. Zapraszali do wejścia w rodzaj funduszu private equity zajmującego się handlem walutami na Forexie.

Właśnie klucz doboru ofiar spośród osób zdecydowanie majętnych, jak też przedstawianie im piramidy jako elitarnego funduszu dla wybranych pozwala na porównywanie działalności przypisywanej przez prokuraturę Bogusławowi B. z tą, którą prowadził Bernard Madoff.

Na tym jednak zasadnicze podobieństwa się kończą. Bo może prawda jest taka, że jaki kraj, taki też Madoff? Amerykański oszust wszech czasów przez 20 lat rozwijał swą piramidę, wykorzystując renomę byłego szefa NASDAQ, szarej eminencji Wall Street i wybitnego eksperta giełdy. Właśnie to pozwoliło mu wysysać oszczędności kolejnych postaci ze świecznika (jak John Malkovich czy Kevin Bacon) i drenować kasy najpotężniejszych instytucji finansowych. Wśród poszkodowanych przez Madoffa byli nawet rynkowi giganci - jak HSBC, JP Morgan czy Fortis. Rzecz jasna skala jego działania była nieporównywalnie większa niż naszego pretendenta do miana jego krajowego odpowiednika. Bernard Madoff wyłudził bowiem aż 35 mld dol., za co otrzymał łączny wyrok przypominający o surowości amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości - 150 lat więzienia.

Ktoś, kto skorzystał z oferty Bogusława B., przez ponad rok mógł się czuć jak rentier. Każde "zainwestowane" 100 tys. zł przynosiło 4 tys. zł "zysku" miesięcznie. Do czasu

Tymczasem Bogusław B., przystępując do budowy swej piramidy, również cieszył się w swym kraju pewnym rodzajem renomy - o zupełnie innym jednak niż Madoff charakterze. Bo Bogusław B., który już w grudniu trafi ponownie na ławę oskarżonych, to w świecie polskich aferzystów bynajmniej nie nowicjusz, lecz klasyk. To ten sam B., który wraz z Aleksandrem Gawronikiem stworzył słynny holding ART-B i stał się współautorem jednej z największych afer w historii wolnej Polski. Wymyślony przez B. i Gąsiorowskiego "oscylator finansowy" wykorzystywał luki w ówczesnym systemie bankowym. Aferzyści wpłacali do jednego z banków sporą kwotę w charakterze lokaty. Następnie żądali wydania potwierdzonego czeku mającego pokrycie właśnie w tej lokacie. Z czekiem ruszali do kolejnych banków i tam zakładali kolejne lokaty. Ponieważ przepływ informacji między bankami potrafił trwać wtedy nawet tydzień, ta sama kwota mogła służyć do utworzenia nawet dziesiątek krótkoterminowych (a relatywnie wysoko wówczas ze względu na hiperinflację oprocentowanych) lokat. Trwało to ponad rok. Do 1991 r. "oscylator" B. i Gąsiorowskiego posłużył do wyprowadzenia z systemu bankowego łącznie około 400 mln zł. Na moment przed możliwym aresztowaniem obaj aferzyści uciekli do Izraela.
Ze względu na odmowę ekstradycji Andrzej Gąsiorowski zdołał do dziś uniknąć odpowiedzialności. Natomiast Bogusław B. popełnił błąd i w 1994 r. odwiedził Szwajcarię. Tam - na podstawie polskiego wniosku ekstradycyjnego - został aresztowany i po dwóch latach wydany Polsce. Dwanaście lat temu został skazany na dziewięć lat więzienia. Odsiedział prawie pełny wymiar kary - wyszedł zaś na wolność w 2004 r.

Już nieco ponad rok po opuszczeniu więzienia zaczął organizować kolejny interes - czyli właśnie Digit Serve Ltd. Teoretycznie Bogusław B. został polskim pełnomocnikiem tej zarejestrowanej w Wielkiej Brytanii firmy. Później okazało się, że był jednym z jej współwłaścicieli. W Polsce rolę pośredników w zawieraniu umów z Digit Serve odegrały niewielkie firmy CENG Polska, Vinsvin oraz eCashing. Często w rozmowach z "klientami" brał udział właśnie Bogusław B. I to właśnie świadomość, że on "zna się na interesach" bywała dla części z nich ostatecznym argumentem.

Dobór "modelu biznesowego" piramidy był bardzo trafny - a w każdym razie przekonujący dla potencjalnych inwestorów. W połowie poprzedniej dekady o Forexie krążyły w Polsce legendy. Dziś, gdy nawet przeciętny zjadacz chleba może popróbować gry na walutowym rynku za pomocą licznych platform brokerskich, ówczesne mity wydają się wręcz śmieszne. Każdy chętny może bowiem na własnej skórze doświadczyć ogromnego ryzyka tego rynku. Wtedy jednak znacznie łatwiej było o naiwnych wierzących w łatwość osiągania za sprawą lewarowanych transakcji walutowych wysokich i zarazem regularnych zysków. Zarazem zaś dopiero raczkowały w naszym kraju elitarne oferty finansowe skierowane do osób naprawdę zamożnych.

Właśnie to wykorzystali twórcy piramidy. O chętnych do wejścia w tak świetny interes nie było trudno. Opowiadano im, że na polski rynek wchodzi kierująca swą ofertę do finansowej elity poważna, renomowana brytyjska instytucja, która rzekomo współpracuje z krajowym BRE Bankiem. I że dla wybranych przewidziano naprawdę znakomite warunki uczestnictwa w funduszu. Bo umowy przewidywały wypłatę co tydzień (w iście brytyjskim, choć kojarzącym się mimo wszystko raczej z rynkiem pracy dla gastarbaiterów stylu) 1 proc. zysku od zainwestowanego kapitału - co dawało 52 proc. w skali roku.

Ten typ konstrukcji umowy był zarazem bardzo korzystny dla twórców piramidy - bo pozwalał długo mamić klientów terminową wypłatą "zysku" bez ruszania kapitału. Bo kto chciałby wypłacać kapitał przy tak korzystnych warunkach? Klienci w tym systemie mogli czuć się wręcz rentierami - "zainwestowane" 100 tys. zł przynosiło bowiem aż 4 tys. zł miesięcznego dochodu! Trwało to całkiem długo, bo piramida załamała się dopiero w połowie 2007 r. - czyli po kilkunastu miesiącach działalności. Przez cały ten czas inwestorzy dostawali regularnie swoje "zyski". Potem jednak zamiast pieniędzy zaczęły do nich trafiać podpisywane m.in. przez Bogusława B. pisma tłumaczące opóźnienia w przepływie finansów i wskazujące nowe terminy spłaty. Najprawdopodobniej pieniędzy zabrakło, bo piramida przestała przyciągać kolejnych chętnych. Przed firmą zaczęła ostrzegać Komisja Nadzoru Finansowego, która ustaliła, że działa ona na polskim rynku bez stosownych zezwoleń. To KNF zawiadomiła także prokuraturę.
Śledztwo było bardzo skomplikowane - zwłaszcza, że niektóre ze spółek służących jako budulec piramidy zostały zarejestrowane np. na Wyspach Dziewiczych. Sam Bogusław B. tłumaczył zaś początkowo, że i on został oszukany. W rozmowie z dziennikarzami śledczymi TVN 24 twierdził, że Digit Serve wyłudziła od niego ponad 3 mln zł. Zaręczał, że będzie wspierał prokuratorów. - Pomogę z czysto egocentrycznych pobudek. Chcę najpierw odzyskać swoje pieniądze, a w następnej kolejności tych najbardziej potrzebujących. Na określonych warunkach - mówił dziennikarzom trzy lata temu. Pojawiła się też wtedy plotka o gangsterze, którego miał skusić do udziału w piramidzie i który później miał grozić Bogusławowi B. śmiercią.

Ostatecznie Bogusław B. wraz ze współoskarżonym Maciejem G. nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień śledczym. W lutym 2012 r. zostali ostatecznie oskarżeni o doprowadzenie 170 "inwestorów" do niekorzystnego rozporządzenia mieniem na łączną kwotę ponad 33,5 mln zł. Grozi im za to do ośmiu lat więzienia.

- Bogusław B. i Maciej G. stwarzali pozory, że spółka Digit Serve Ltd prowadzi profesjonalną działalność inwestycyjną. Poprzez utworzoną siatkę pośredników zawierali umowy z inwestorami, których przedmiotem było zarządzanie wpłaconym przez klientów kapitałem. Firma Digit Serve nie miała jednak odpowiedniej kadry, zaplecza ani struktury do realizacji zawartych umów. Oskarżeni stworzyli tzw. piramidę finansową - konstatowała Monika Lewandowska, rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej po przesłaniu przez śledczych do sądu aktu oskarżenia. Bogusław B. nie został jednak nawet aresztowany. Przekazano go pod dozór policji - zakomunikowała prokuratura.

Dalszy ciąg historii dopiero nastąpi. Już teraz jednak wiadomo, że proces Bogusława B. i Macieja G. może być bardzo ciekawy. Pełnomocnikiem kilkanaściorga poszkodowanych przez Digit Serve został bowiem nie kto inny jak Roman Giertych. - Roszczenia wszystkich pokrzywdzonych przekroczyły 100 mln zł. Zapewniam, że o sprawie będzie bardzo głośno - mówił mecenas "Polityce" trzy lata temu. Dziś - niedługo przed pierwszą rozprawą - jest znacznie bardziej oszczędny w słowach. - Poszkodowanych nadal reprezentuję, proces jeszcze się nie zaczął, nie będę więc w żaden sposób komentował tej sprawy - mówi lakonicznie pytany przez "Polskę" o Digit Serve Roman Giertych.

Po mieście krążą tymczasem plotki o nawet kilku powszechnie znanych osobach, które wśród 170 innych ofiar piramidy miały się także skusić na ofertę Bogusława B.

Witold Głowacki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl