Ring rodzinny: Tomasz i Marta Zubilewicz

Wysłuchała: Sonia Ross
On kiedyś nauczyciel geografii, od 11 lat prowadzi w TVN prognozę pogody. Znany z optymizmu. Kocha narty i najchętniej spędzałby czas na stoku. Tata 18-letniej Marty i 14-letniego Łukasza. Ona Maturzystka, uczennica liceum i szkoły wokalnej im. Jerzego Wasowskiego. Śpiewa jazz, gospel. Gra na pianinie. Uwielbia niebanalne stroje. Nieliczne wolne chwile spędza w... second-handach.

Tomasz Zubilewicz

W mojej córce podoba mi się jednocześnie to, co mi również w niej przeszkadza, czyli osobowość. Ma silny, niebanalny charakter. Tacy ludzie do czegoś dochodzą, dają sobie radę w życiu. Ale żyć z nimi na co dzień nie jest łatwo. My, rodzice, chcielibyśmy przede wszystkim, żeby Marta się dobrze uczyła, nie miała w szkole kłopotów. A z tym różnie bywa. Pokorna nie jest, jak ma coś do powiedzenia, głośno mówi. I mimo że jest w klasie maturalnej, nie siedzi nieustannie nad książkami.

Musi godzić naukę w dwóch szkołach, liceum i szkole wokalnej. To jest trudne. Długo dojrzewałem do akceptacji jej wyborów. Próbowałem ją "naprowadzać", tłumaczyć, że nauka jest ważniejsza niż śpiew.

Dziś już rozumiem, że Marta ma inne priorytety niż ja. Że dla niej nuty, muzyka to najważniejszy świat. Zawsze zresztą taka była. Nie interesowały jej bajki, dobranocki. Ale wystarczyło, że
w telewizji pojawiały się śpiewające dzieci, a już stawała blisko przed ekranem i o mało nie weszła do środka, tak chłonęła dźwięki. Dlatego zapisaliśmy ją z żoną do ogniska muzycznego, gdzie nauczyła się grać na fortepianie. Dziś jest prawie dorosła, sama wybiera swoją dalszą życiową drogę. Śpiewa jazz i gospel, należy do chóru, a miesiąc temu byłem naprawdę dumny, kiedy
w konkursie wokalnym im. Jerzego Wasowskiego zajęła 3. miejsce. Doceniono jej talent, pracę.

Wtedy pomyślałem, że ona wie, co robi, nie ślęcząc nieustannie nad matematyką, tylko słuchając swojej intuicji, rozwija coś, co ma szansę, być może, kiedyś przerodzić się w wielką sztukę. Gdy śpiewa, jest szczęśliwa. A to ma dla mnie wielkie znaczenie.

Dzięki Marcie również nasze horyzonty muzyczne się rozszerzają. We wrześniu udało mi się załatwić bilety na koncert Kirka Franklina, światowej sławy czarnoskórego muzyka gospel. Poszliśmy całą rodziną. Byliśmy oczarowani. Marta była ze swoim chórem. Szaleli, śpiewali. Kirk ich dostrzegł i zaprosił na scenę. To było niezwykłe przeżycie! Moja córka na jednej scenie ze światowej sławy muzykiem!

Ale choć ją tak podziwiam, często nie mogę zaakceptować np. tego, jak się ubiera. I nie chodzi o turban. Turban już zaakceptowałem. Dredy też. Te jej kolorowe artystyczne stroje niezbyt się podobają w szkole. Często słucham uwag na ten temat. Ale co ja mogę poradzić? To nie jest osoba, która bez grymasów założy szkolny mundurek. W gimnazjum musiała nosić, bo chodziła do szkoły prowadzonej przez siostry zakonne. Strasznie się męczyła. W liceum sobie odbiła.

Ale nie tyle o stroje chodzi, ile o buty. Niech pani zobaczy, jakie ma teraz na nogach. To chyba jakieś tekstylne są. Twierdzi, że akurat te jej najbardziej pasują do dzisiejszego wizerunku. Ale przecież jej mówiłem, że po południu zetnie mróz! Mogłaby mi zaufać. Wiem na pewno, czy będzie mróz, czy będzie lało. Ale nawet wtedy, gdy uprzedzam o deszczu, ona i tak zakłada coś, co natychmiast jej przemoknie. Nie nosi szalika. To akurat powinno być dla niej ważne. Gardło będzie może kiedyś jej narzędziem pracy.

No i serce mnie boli, kiedy przynosi jedynki z geografii. Jak można nie wiedzieć, gdzie w Polsce wydobywa się węgiel brunatny? Tyle razy jej tłumaczyłem: jedziemy na Śląsk, przez Bełchatów, tak? I właśnie w Bełchatowie są kopalnie węgla brunatnego. To takie proste! Córka geografa musi to wiedzieć.

Marta Zubilewicz

Tata już przyzwyczaił się do mojego stylu ubierania się. Ale czasem jeszcze rano, gdy wychodzimy, patrzy na mnie, podnosi do góry brwi i mówi: "A ty tak do szkoły?". Gdy przytakuję, kręci tylko głową. Jestem absolutnie uzależniona od buszowania po lumpeksach. Nawet jak mam w kieszeni tylko pięć złotych, to nie kupię sobie picia lub bułki, tylko pobiegnę wyszukać coś nowego. Uwielbiam też dużą, dziwną biżuterię, pierścionki, kolczyki. Na głowę zakładam opaski, motam turbany. Rodzice już się przyzwyczaili, ale w moim tradycyjnym liceum to się nie podoba. Wiem, że nieraz tata musiał się z tego tłumaczyć na zebraniach.

Niedawno musieliśmy zacisnąć pasa, bo kupiliśmy dom, duży samochód (mamy wielkiego psa, rasy hovawart), a na stare auto długo nie było chętnego. Usłyszałam od rodziców: oszczędzamy, nie kupuj już ciuchów, bo i tak nie można domknąć twojej szafy. Było nam trudno, ale tata cały czas patrzył optymistycznie: to nic, że nie ma kupca na stary samochód, grunt, że nowy jest świetny.
Gdy jestem zmęczona, tata dodaje mi sił. Mówi: "Marta, życie jest piękne!". I czuję, że mówi szczerze, nie udaje. To jego przekonanie udziela się i mnie. Zmęczenie gdzieś znika.

Nie lubię tylko z tatą rozmawiać o szkole. A on by to robił bardzo chętnie. Chodzi regularnie na zebrania klasowe, jest aktywny w dyskusjach. Był nauczycielem, a jak się nim raz było, to zostaje się nim do końca życia. Męczy mnie też to, że zawsze staje po stronie nauczycieli, bo przecież nie w każdej sytuacji mają rację. Gdy mam jakieś szkolne problemy, wolę zwierzyć się mamie.

Tata zawsze znajdzie coś, co będzie mógł mi wytknąć. On nie rozumie tego, że czasem jestem tak zmęczona, że nie mam siły iść do szkoły. Np. po wielodniowych próbach, koncercie odpuszczam sobie jeden dzień, żeby trochę odespać, odpocząć. Musimy wtedy z mamą coś wymyślać, np. że wróciłam wcześniej ze szkoły albo klasa ma wyjście do muzeum. Ale i tak nie jest zadowolony.

Chciałby, żebym była prymuską, chociaż z geografii. A mnie geografia idzie tak sobie. Lubię fizyczną, gospodarczo-administracyjna już mnie tak nie pociąga. Tata tego nie może pojąć. Geografia jest jego miłością i pasją.

I nie rozumie tego, że po imprezie chcę nocować u koleżanki. Mówi: "Za moich czasów czegoś takiego nie było! Żeby nocować poza domem? Bardzo dziwne". Więc ustalam takie rzeczy
z mamą, jest bardziej liberalna.

Lubimy ze sobą rozmawiać. To się zdarza tak rzadko, że kiedy siedzimy w sobotę całą rodziną przy stole i pijemy herbatę, to jest nasze święto. I wszystko jest wspaniale do chwili, kiedy tata mnie nie zapyta: "A co tam w szkole?"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl