Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyznania snajpera: Zabiłem tylu ludzi, ilu na to zasługiwało

Redakcja
Andrzej Banaś
- Niektórym nie mówię nawet, że byłem komandosem. Myślą po prostu, że jestem szczęśliwym, amerykańskim lekarzem. Nawet nie chcę opowiadać im o swojej przeszłości. Mogliby się wystraszyć. - opowiada Howard Wasdin, były komandos Seal Team Six, autor książki "Snajper". Rozmawia Maria Mazurek.

Miły Pan jak na snajpera.
Spodziewała się pani kogoś, kto będzie tu siedział z groźną miną i krzyczał na panią?!

Miałam takie obawy.
Wiele osób tak myśli: że jak byłem sealsem, to muszę być bezwzględny, oschły i kategoryczny. Zupełnie taki nie jestem. Niektórym nie mówię nawet, że byłem komandosem. Myślą po prostu, że jestem szczęśliwym, amerykańskim lekarzem. Nawet nie chcę opowiadać im o swojej przeszłości. Mogliby się wystraszyć.

Książkę napisał Pan wspólnie z Stephenem Templinem. Jak wyglądała Wasza praca?
Najpierw sam zacząłem spisywać swoją opowieść, to było 14 lat temu. Ale potem zająłem się życiem i ten pomysł gdzieś się oddalił. Po 12 latach zgłosił się do mnie Stephen i powiedział: hej, twoja historia jest świetna, chcę ją opisać, będzie hitem! Więc siedzieliśmy na Skypie w każdy niedzielny poranek. Całe moje życie przegadaliśmy! Mogę poza tym zdradzić, że zgłosił się już do mnie ważny w Hollywood człowiek, który wykupił ode mnie prawa do ekranizacji tej książki. Moją historię będzie więc można oglądać też na ekranie.

Może Pan w tym filmie zagra?
Brakuje czasu! Teraz jestem zajętym lekarzem. Mam 50 pacjentów tygodniowo, a w weekendy wykładam na uniwersytetach na całym świecie. Mam też rodzinę. Widzi więc pani, że pomiędzy tymi zajęciami ciężko znaleźć czas na coś innego.

Tęskni Pan za Seal?
Był taki czas, że tęskniłem najmocniej jak się da. Działo się tak zaraz po tym, jak przestałem być sealsem, kiedy zostałem postrzelony w Somalii.

Był Pan wtedy bliski śmierci. Obrazki z życia przeszły Panu przed oczami?
Nie to było w tamtej chwili najgorsze. I nie sama świadomość, że umieram. Najgorsza była myśl, że nie wykorzystałem w pełni swojego życia. Że nie mówiłem swoim bliskim, jacy są dla mnie ważni. Teraz mówię im to przy każdej możliwej okazji. Wierzę, że przeżyłem tylko dlatego, żeby to naprawić.

Czyli to postrzelenie sprawiło, że został Pan innym człowiekiem.

Nie mam wątpliwości. Choć to był długi proces. Najpierw zostałem postrzelony, a potem przechodziłem przez wszystkie te smutne rzeczy: byłem przykuty do wózka inwalidzkiego, rozwodziłem się...

Pana drugie małżeństwo też jest zupełnie inne.
Tak, ta znajomość, to, jak się poznaliśmy z Debbie, składa się na prawdziwe love story! Po tym, jak rozwiodłem się z Laurą, sam wychowywałem syna. I byłem prawdziwym playboyem, z nikim nie spotykałem się dłużej niż dwa-trzy tygodnie.

Ilu wcześniej ludzi Pan zabił?
Tylu, ilu na to zasługiwało.

Kobiet?

Tyle, ile na to zasługiwało. Zaznaczyłem to też w mojej książce: nie zabijałem, jeśli nie musiałem. Kiedyś miałem rozkaz: zabić człowieka. Nie byłem pewny, czy słuszny, zamiast niego wycelowałem więc w jego osła. Odebranie komuś życia nie przychodzi wcale łatwo. Nigdy tego nie lubiłem, po prostu uważałem to za konieczne.

Kiedy był Pan w Seals, jak wyglądał Wasz wolny czas, między misjami?
Nie było go. Ciągle coś się działo: nawet jak byliśmy w Stanach, musieliśmy non stop uczestniczyć w przeróżnych kursach: językowych, obsługiwania paralotni, wciąż musieliśmy doskonalić swoje umiejętności. To nie było tak, że po misji mogliśmy się lenić.

Jak ta książka wpłynęła na Pana relacje z dawnymi kolegami z Seals?
Nie było żadnego negatywnego odbioru. Ale też nie używam w książce żadnych nazwisk, chyba że ktoś wyraził na to zgodę. O wielu rzeczach nie pisałem, bo po prostu nie mogłem. Byłem przy tworzeniu tej książki lojalny wobec byłych współpracowników. Wiem, że znajdą się i tacy, którzy uważają, że na temat amerykańskich oddziałów specjalnych w ogóle nigdy nie powinno się mówić. Ale ta książka była dla mnie kolejną, może najważniejszą misją.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska