Strategia żyrafy

Renata Bożek
Przestańmy oceniać i krytykować. Zacznijmy mówić o tym, czego naprawdę potrzebujemy - twierdzi Marshall B. Rosenberg, twórca metody Porozumienie bez Przemocy. Warto spróbować, bo wtedy przestaniemy czuć się samotni w związku.

W taką parszywą pogodę mam ochotę wejść do łóżka, pić herbatę i obejrzeć film. Może wypożyczymy "Wszystko gra" Woody'ego Allena? - mówi Jola, 40-letnia mężatka, wsiadając do auta męża, który przyjechał po nią do pracy. - Wolę obejrzeć mecz - odpowiada zirytowany korkami. - Myślisz tylko o sobie! - Jola ma łzy w oczach. - Przestań mną dyrygować! Mam dość tego, że mówisz mi, co mam robić - odpowiada Krzysiek podniesionym głosem. Jola na to: "Zatrzymaj się. Nie mam zamiaru siedzieć koło takiego prostaka jak ty!" i wysiada, trzaskając drzwiami. Krzysztof odjeżdża z piskiem opon. Jola ma przemoczone buty i czuje, że rozpłacze się na środku ulicy. "Jeśli wrócę do domu i zobaczę, jak siedzi przed telewizorem z tą swoją obrażoną miną, to albo oszaleję, albo go walnę" - myśli, po czym dzwoni do siostry i pyta, czy może wpaść.

Siostra robi herbatę, daje ciepłe skarpety i wysłuchuje opowieści o kłótni. Pociesza, że przecież pogodzą się jak zawsze. No właśnie, jak zawsze. Od lat scenariusz jest taki sam: kłótnia, wypłakiwanie się, ciche dni, poczucie, że żyje z egoistą. Potem żal mija i jest dobrze. Przez tydzień, dwa, do następnej awantury. - Po co ja się tak męczę? Może powinnam się rozstać z Krzyśkiem? - zastanawia się Jola. Rozwód nie jest wyjściem. Pomóc może Porozumienie bez Przemocy - stworzona przez Marshalla B. Rosenberga, amerykańskiego mediatora, metoda rozwiązywania konfliktów.

Język szakala a język żyrafy, czyli trzymaj się faktów

Zdaniem Rosenberga nie umiemy rozwiązywać konfliktów małżeńskich, bo o spornych kwestiach rozmawiamy "językiem szakala", czyli nieświadomie koncentrujemy się na własnych lub cudzych błędach. Osądzamy, oskarżamy siebie i innych. Siebie np. tak: "Gdybym była mądrzejsza, potrafiłabym go przekonać, żeby obejrzał ze mną film". Innych krytykujemy np. tak: "Chce mną dyrygować!". Tymczasem trzeba skupić się na faktach, odróżnić je od ocen. Np. tak: "On woli obejrzeć mecz" albo: "Ona chce obejrzeć ze mną film". Nauczymy się mówić "językiem żyrafy", czyli życzliwym dla siebie i innych.

Jak to zrobić? Zacznijmy od zmiany sposobu myślenia o przyczynach naszej złości, smutku, radości. To nie inni: mąż, żona, są odpowiedzialni za to, że się wkurzamy podczas rozmowy. To zależy od tego, co my sami myślimy o naszym rozmówcy i jego intencjach. W pytaniu żony: "Może wypożyczymy film?" słyszymy rozkaz: "Rób to, co ja chcę", a w "Wolę mecz" - "Nie obchodzisz mnie". I to te myśli wywołują w nas emocje i czujemy się zaniedbani, lekceważeni, przygnębieni i wściekli. Mamy poczucie krzywdy. A wtedy trudno o spokój i racjonalną rozmowę np.
o tym, jak spędzimy wieczór.

Wczuj się w swoje potrzeby

Jeśli chcemy przerwać krąg wzajemnych oskarżeń, odpowiedzmy sobie na dwa podstawowe pytania: Jakie uczucie i potrzeby są teraz dla mnie najważniejsze? Co poprawi jakość mojego życia?
- Wiadomo co! - odpowiada Jola. - Teraz jestem zła na Krzyśka. A moje życie wyglądałoby lepiej, gdyby on nie był taki nerwowy i dbał o mnie. Odpowiedziała zgodnie ze swoim przekonaniem, że to od Krzyśka zależy, czy będzie szczęśliwa, czy nie. I dlatego wciąż go ocenia i krytykuje. Jest skupiona na nim. Tymczasem to zależy od niej samej, jak spędzi wieczór i jak będzie wyglądało jej życie. Co jej przeszkadza w tym, by wieczorem obejrzeć film? Nie Krzysiek. Czemu więc, dlatego, że on woli obejrzeć mecz, ona oskarża go o egoizm, lekceważenie? Skąd te emocje?

- Gdy wracałam do domu, dotarło do mnie, że czuję się małą dziewczynką, która boi się, że tata jej nie kocha. Przypomniało mi się, jak tata wynosił z domu walizki, a mama płakała. Wtedy też był początek grudnia, wieczór - mówi Jola. - Zachciało mi się płakać nad 10-latką, która bała się, że ojciec już nigdy nie zabierze jej na sanki. Tak naprawdę to było najbardziej żywe, dojmujące uczucie: przerażenie, że ktoś, kogo kocham, nie dba o mnie, nie kocha mnie tak jak ja jego.
Dotrzeć do tego, co naprawdę wywołuje naszą złość i rozpacz, jest bardzo trudno. Zwykle nie przychodzi nam do głowy, że przyczyną naszej wściekłości jest coś, co wydarzyło się trzydzieści, dwadzieścia lat temu. Wtedy, gdy byliśmy bezbronnymi dziećmi.

A to, co dzieje się teraz, po prostu nam o tym przypomniało. Jak to rozpoznać? Jeśli przeżywamy silne, gwałtowne uczucia, a tak naprawdę nic strasznego się nie wydarzyło, możemy podejrzewać, że do głosu dochodzi przeszłość. Lęk, przerażenie, złość, które wtedy czuliśmy. Potrzeby, które wtedy nie zostały zaspokojone: bezwarunkowej miłości, bezpieczeństwa, szacunku. Żyjemy w kulturze, w której dorosły może powiedzieć: "jestem wściekły", "gotuję się ze złości". Nikt się temu nie dziwi. Znacznie trudniej jest przyznać się do czegoś, co uznajemy za słabość: potrzeby przytulenia się, bliskości. Ale tylko przyznając się do tych uczuć przed samym sobą, jesteśmy w stanie zrozumieć, czego pragniemy.

Wiadomo, że każdy z nas przede wszystkim potrzebuje pożywienia, snu, schronienia. To nie jest zaskakujące. Ale już kolejne potrzeby są zagadką. Bo kto pomyśli, że potrzebujemy też zrozumienia, czyli empatii, miłości, zabawy, wypoczynku i szacunku? Wszyscy mamy takie same potrzeby, ale różnie je zaspokajamy. Jeden odpocznie, oglądając serial, inny - kibicując drużynie piłkarskiej. Jeden czuje się kochany, gdy partner robi coś w pokoju obok, drugi potrzebuje, by robić coś razem. Jak twierdzi Rosenberg, konflikty małżeńskie wynikają z tego, że żądamy od bliskich, by pomagali nam zaspokajać nasze potrzeby. Jeśli zależy nam na tym, by np. wspólnie z partnerem spędzić wieczór, poprośmy go o to.

Proś, nie żądaj

Jasno powiedz, na czym ci zależy. Zamiast: "Nie chcę, żebyś tak dużo pracował", poproś konkretnie, o co ci chodzi: "Chciałabym, żebyś jeden wieczór w tygodniu spędzał ze mną, a drugi z dziećmi". - Gdy postanowimy wyrazić swoje potrzeby - twierdzi Rosenberg - tak samo ważny jak słowa jest ton głosu i postawa. Można powiedzieć: "Proszę, przytul mnie" obrażonym tonem, wtedy gdy partner kończy raport. Czy to prośba? Nie, żądanie. Nic więc dziwnego, że się irytuje i wybucha: "Daj mi spokój". Bywa też, że prosząc o coś, wstydzimy się tego, czego chcemy, np. czułości. Godzinami więc tłumaczymy partnerowi, dlaczego chcemy się przytulić.

Mówimy np.: "Nie chcę cię denerwować, ale czytałam, że przeciętne małżeństwo spędza ze sobą za mało czasu i zbyt rzadko okazuje sobie miłość...", "Gdy myślę, że moi rodzice nie przytulali się, to nie dziwię się, że ich małżeństwo się rozpadło". Jakiej reakcji partnera możemy się wtedy spodziewać? Irytacji, lekceważącego: "Tak, tak, później". Jak więc prosić, by dostać to, czego pragniemy? Wierzyć, że nasze potrzeby to dary. Rosenberg radzi: jeśli kogoś o coś prosisz, rób to tak, jakbyś mówił: spośród sześciu miliardów ludzi na ziemi wybrałem właśnie ciebie, byś zaspokoiła moją potrzebę troski i miłości. Możemy traktować swoją potrzebę jako dar, bo prosząc, dajemy drugiej osobie szansę zrobienia czegoś dla innych.

A to poprawia samoocenę i daje poczucie sensu. Ale prośba jest darem tylko wtedy, gdy dajemy temu, kogo o pomoc prosimy, prawo do odmowy. Gdyby Jola, mówiąc: "Obejrzyjmy dziś razem film", zakładała, że Krzysiek ma prawo powiedzieć: "Wolę mecz", nie potraktowałaby jego słów jako dowodu na to, że ją lekceważy. On nie czułby presji i mógłby normalnym głosem powiedzieć: "Kotku, bardzo mi zależy na tym meczu, ale jutro chętnie pooglądam z tobą Woody'ego Allena". Jola zastanowiłaby się, jak inaczej zaspokoić swoją potrzebę bliskości. Może pojechałaby do siostry? A może zrobiłaby sobie rozgrzewającą kąpiel, a potem czytała książkę w łóżku, gdy w sąsiednim pokoju Krzysiek oglądałby mecz. W przerwie przyniósłby jej herbatę i pocałował.

Jak być żyrafą przy szakalu

- Nawet jeśli ja zacznę nazywać swoje potrzeby, zrozumiem, co naprawdę kryje się pod moją złością, i zmienię żądania na prośby, to on dalej będzie robił swoje: oskarżał mnie, krytykował, obrażał się. Czy żyrafa może dogadać się z szakalem? - wzrusza ramionami Jola. Przed chwilą dostała SMS od Krzyśka: "Jak zmądrzejesz, spędzimy miły wieczór". Tak zareagował na jej prośbę: "Krzysiu, tęsknię za tobą i chciałabym, byśmy spędzili fajny wieczór we dwoje". - Poczułam się fatalnie. Przecież wyciągnęłam rękę, a on ją odtrącił - opowiada Jola. - Ale zamiast jak zwykle się wściec, zadzwonić do siostry i narzekać, zastanowiłam się, co on w ten sposób mówi, jakie jego potrzeby stoją za tymi oskarżeniami. Czego potrzebuje? Żeby wreszcie doceniła to, co on robi dla domu, zaakceptowała, że lubi piłkę nożną, a nie komedie Woody'ego Allena.

Rosenberg radzi: kiedy już rozpoznasz swoje prawdziwe potrzeby, spróbuj odkryć potrzeby swojego partnera, nawet jeśli wyraża je, oceniając cię i krytykując, czyli jak szakal. Nie jest to łatwe. Ale jest konieczne, jeśli chcemy być blisko. Jeśli będziemy starać się zachowywać jak żyrafa, może uda nam się przekonać go, że widzimy w nim kogoś wartego miłości. Dzięki takiej postawie następnego dnia, wieczorem, kiedy Krzysiek wrócił z pracy, Jola nie chodziła obrażona i nie domagała się przeprosin za złośliwy SMS. Była w stanie powiedzieć: "Kochanie, cieszę się, że już jesteś w domu". Gdy on mruknął tylko: "Zmarzłem", nie poczuła się odrzucona brakiem całusa.

Pomyślała: "Nie jest w nastroju". Powiedziała: "Widzę, że nie jesteś w nastroju. Chciałabym coś zrobić, byś poczuł się lepiej. Co byś chciał?". Nie dała się wciągnąć w sprzeczkę, gdy on odpowiedział uszczypliwie: "A co ci się stało, że jesteś taka miła?". Jola nie chciała się kłócić, więc uznała, że najlepszym sposobem na uniknięcie złości jest wyjście do drugiego pokoju, włączenie DVD z "Gotowymi na wszystko" i zajęcie się sobą. Po jakimś czasie wszedł Krzysiek z pytaniem, czy chce kanapkę. Chciała. Podziękowała: "Dziękuję, że o mnie pomyślałeś". Po raz pierwszy od miesiąca spędzili wieczór bez sprzeczki.

- Jeśli jedna osoba przyjmie postawę życzliwości i empatii, jest w stanie nauczyć tego drugą - twierdzi twórca metody Porozumienie bez Przemocy. - Chodzi o to, byśmy jak najczęściej świadomie wybierali życzliwość i szacunek zamiast nawykowych ocen i oskarżania w stosunku do siebie i otoczenia. Bycie żyrafą nie oznacza bycia pluszową maskotką do bicia. Żyrafy są silne siłą tych, którzy mocno stoją na nogach: wiedzą, co czują, i wiedzą, że sami odpowiadają za swoje uczucia. A jeśli żyją z kimś, kto chce pozostać szakalem? Tak długo, jak się da, być żyrafą, nie dać się sprowokować. A jak to staje się zbyt trudne? Podjąć decyzję: znów zamieniam się w szakala albo odchodzę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl