To było jak napalm

marek Ponikowski
Opodal miasteczka Sant Carlos de la Rápita w Hiszpanii wydarzyła się największa w historii katastrofa drogowa. Przypominamy ją w 30. rocznicę tragedii.

Kemping Los Alfaques, wciśnięty między drogę N340 a śródziemnomorską plażę 2 km na południe od Sant Carlos de la Rápita, był wypełniony do ostatniego miejsca. Namioty, samochody, przyczepy zajmowały niemal każdy metr terenu pod palmami i cyprysami. Przeważały tablice rejestracyjne z Niemiec, Francji i Holandii. Jak to na kempingu - jedni pływali w ciepłym morzu, inni wygrzewali się w słońcu na kocach i leżakach. Dawno minęło południe i przed wieloma namiotami skwierczały na grillach befsztyki. W dyskotece, z której dolatywały przeboje The Beatles, blisko setka nastolatków flirtowała, przełamując bariery językowe.

Tego dnia, parę minut po 10, 50-letni Francisco Imbernón Vil-lena, kierowca firmy transportowej Cisternas Reunidas SA, pojechał swym ciągnikiem siodłowym do rafinerii Enpetrol w Tarragonie. Dwie godziny później wyjechał za bramę, mając w zbiorniku 23 tony sprężonego propylenu, służącego m.in. do produkcji tworzywa sztucznego - o 4 tony więcej niż wynosiła nominalna ładowność przyczepy.

Wyruszając do Puertollano w środkowej Hiszpanii, miał do wyboru autostradę A15 lub biegnącą równolegle niej wąską i krętą szosę Barcelona - Kadyks, noszącą numer N340. Przejazd autostradą był płatny, toteż Villena zdecydował się na drogę N340. Około 14.30 ciągnik minął miasteczko Sant Carlos de la Rápita i z prędkością 60 km/h potoczył się dalej na południe. W tym miejscu szosa zbliża się na odległość 100 metrów do plaży. Między jezdnią a brzegiem nie było domów. Był za to kemping Los Alfaques.

O godzinie 14.36 świadkowie usłyszeli głośny huk przypominający wystrzał. Według jednych relacji rozerwała się przednia opona ciężarówki, co sprawiło, że Fran-cisco Villena stracił panowanie nad przeciążonym pojazdem i uderzył w mur otaczający kemping. Według innych odgłos mógł być spowodowany pęknięciem zbiornika z gazem, a zaniepokojony kierowca po prostu zahamował. W jednym świadkowie byli zgodni: doszło do wycieku propylenu, który gęstą mgłą ogarnął namioty i przyczepy, a lek-ki wiaterek zwiewał go ku pawilonowi mieszczącemu dyskotekę.

"To było jak napalm, po prostu piekło" - opowiadał potem dziennikarzom zszokowany Francuz, który zmywał naczynia w swoim samochodzie kempingowym na skraju obozowiska. W okolicach dyskoteki propylen zapalił się, a płomień momentalnie dotarł do naczepy. Odłamki rozerwanej cysterny znajdowano potem w odległości kilkuset metrów. Kula ognia o temperaturze ok. 1000 stopni ogarnęła namioty, przyczepy, samochody i ludzi w promieniu 300 metrów. Dyskoteka zniknęła wraz ze znajdującymi się w niej ludźmi. Eksplodowały butle z gazem i zbiorniki paliwa w samochodach. Ci, którzy przeżyli, szukali ratunku w morzu, nie zdając sobie sprawy, że reakcja chemiczna propylenu z wodą zwiększy jeszcze rozmiary oparzeń…

Ambulanse i prywatne auta rozwoziły rannych do szpitali w Tarragonie i Walencji, a nawet do odległej o 200 km Barcelony. Specjalistyczne służby Szwajcarii i RFN natychmiast wysłały do Hiszpanii samoloty ratownicze. Wielu nie udało się jednak ocalić. Do dziś nieznana jest liczba zabitych. Jedne źródła podają, że zginęło 215 osób, inne że 270. Poszkodowanych było łącznie około 500 - połowa mieszkańców kempingu.

Dochodzenie trwało prawie 4 lata i przyniosło wiele szokujących ustaleń. Przeciążanie cystern przewożących chemikalia było normą, a zbiorniki nie miały zaworów bezpieczeństwa. Kierowca Imbernón, który zginął w katastrofie, nie wiedział nawet, jaką substancję przewozi, nie był też przeszkolony w transporcie niebezpiecznych substancji. Badania szczątków naczepy wykazały obecność mikropęknięć zbiornika oraz jego korozję.

Odpowiedzialni zostali skazani za "zbrodnicze niedbalstwo" na kary od roku do 4 lat więzienia, a poszkodowanym i rodzinom ofiar wypłacono odszkodowania o wartości równej dzisiejszym 138 mln euro. Władze hiszpańskie wydały też kategoryczny zakaz przewozu niebezpiecznych substancji przez gęsto zamieszkałe tereny. Równo w rok po katastrofie przejeżdżałem drogą N340. Kemping Los Alfaques był znów zapełniony do ostatniego miejsca…

Autor jest dziennikarzem TVP Gdańsk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl