Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cimoszewicz: Nie stać nas na nieprzyjmowanie uchodźców

rozm. Marcin Darda
Włodzimierz Cimoszewicz: Jeżeli dzisiaj niektóre z państw będą demonstrowały brak zainteresowania, niechęć do współuczestniczenia w rozwiązywaniu kłopotliwego problemu, powinny się liczyć z tym, że za jakiś czas w sprawie dla nich ważnej zetkną się z podobną postawą innych państw
Włodzimierz Cimoszewicz: Jeżeli dzisiaj niektóre z państw będą demonstrowały brak zainteresowania, niechęć do współuczestniczenia w rozwiązywaniu kłopotliwego problemu, powinny się liczyć z tym, że za jakiś czas w sprawie dla nich ważnej zetkną się z podobną postawą innych państw Grzegorz Jakubowski/archiwum Polska Press
Z senatorem Włodzimierzem Cimoszewiczem, byłym premierem i szefem polskiej dyp-lomacji, rozmawia Marcin Darda

Czy gehenna uchodźców i imigrantów z Bliskiego Wschodu oraz Afryki jest naszą, Polaków sprawą, czy nie jest?
Wszystkie dobre i wszystkie złe rzeczy, które się dzieją w Europie są naszą, Polaków, wspólną sprawą. Musimy mieć tę świadomość, że tu wszystko pozostaje we wspólnym związku. Jeżeli dzisiaj niektóre z państw będą demonstrowały brak zainteresowania, niechęć do współuczestniczenia w rozwiązywaniu kłopotliwego problemu, powinny się liczyć z tym, że za jakiś czas w sprawie dla nich ważnej zetkną się z podobną postawą innych państw. Po drugie, jest to działanie osłabiające Unię Europejską, a więc działanie niekorzystne dla wszystkich jej członków, na pewno także dla nas.

Tylko że takiej argumentacji moralnej przeciwstawiane są argumenty czysto ekonomiczne, mówienie, że nas na to nie stać.
Ależ to nie jest tylko argumentacja moralna, choć jest to oczywiście bardzo ważny element. To jest jednak również argumentacja polityczna. Polski nie stać przede wszystkim na osłabienie Unii Europejskiej, Węgier też nie stać, a ich premier Viktor Orban w tej sprawie zachowuje się wyjątkowo brutalnie. Nie stać ich po prostu na to, żeby kiedyś usłyszeć ze strony tych, którzy w największym stopniu łożą na budżet europejski, że ich z kolei nie stać na istotne wspomaganie rozwoju węgierskiej infrastruktury. Zatem o tym trzeba pamiętać. Generalnie zgadzam z tezą, że imigranci ekonomiczni raczej nie są tu dobrze widziani, dlatego że w pierwszej kolejności trzeba się zająć tymi, którzy uciekają przed najgorszymi nieszczęściami: przed wojną, represjami, przed zagrożeniem życia. Natomiast gdyby w każdej z 3,5 tysiąca polskich gmin pojawiła się jedna trzyosobowa rodzina imigrantów, to oznaczałoby łącznie 10 tysięcy osób. Nikt by nawet tego nie zauważył.

Ponieważ?
Ponieważ w Polsce mamy kilkusettysięczną grupę sąsiadów z Ukrainy, którzy tutaj pracują, przebywają czasami legalnie, czasami nielegalnie, ale w zasadzie na co dzień ich nie widujemy. Mamy także kilkudziesięciotysięczną grupę Wietnamczyków. Czy poza tymi miejscami, gdzie prowadzą swój mały biznes, my ich na co dzień widujemy? Czy z tego wynikają jakiekolwiek problemy? Otóż nie wynikają. Najgorsze jest to, kiedy my w swoim państwie i społeczeństwie o tym nie rozmawiamy, kiedy nie oswajamy się z problemem i kiedy abstrakcyjne liczby tysiąc, dwa czy dziesięć tysięcy są dla ludzi kompletnie niejasne, bo ludzie do końca nie rozumieją, co to znaczy. Brak dyskusji powoduje, że Polacy wyobrażają sobie tych dziesięć tysięcy uchodźców i imigrantów zgromadzonych tylko w jednym miejscu. A to nieprawda.

Są też głosy, że uchodźców Polska nie interesuje. A że ośrodki mają być otwarte, poczekają na wyrobienie unijnych dokumentów i ostatecznie i tak wyjadą do Niemiec.
To jest cyniczne podejście. W moim przekonaniu tę operację trzeba przeprowadzić na poważnie, czyli wedle takiego systemu, że ludzie, którzy mają trafić zgodnie z unijnymi ustaleniami do jakiegoś państwa, powinni być objęci takimi regulacjami, które będą czyniły dla nich rzeczą opłacalną pozostanie w tym państwie. Przynajmniej przez okres trzech do pięciu lat. Tak, by rzeczą dla nich nieopłacalną było opuszczanie tego państwa. To da się zrobić, ponieważ ci ludzie przez jakiś czas będą uzależnieni od bezpośredniej pomocy, ponieważ muszą mieć wsparcie edukacyjne, a przede wszystkim finansowe. Przez dłuższy czas, zanim się zaadaptują i uzyskają zdolność samodzielnego utrzymania się, będą od nas wszystkich uzależnieni. A w związku z tym trzeba wypracować instrumenty, które skłonią ich do podporządkowania się regułom gry, a nie sprawią, że będą myśleli wyłącznie o rychłym wyjeździe za naszą zachodnią granicę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki