Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Więcej szkolnego sportu od września?

Maciej Kałach
Maciej Kałach
Maciej Kałach Krzysztof Szymczak
W środę urzędnicy ogłosili wielkie święto łódzkiej oświaty: w nowym roku szkolnym wszystkie baseny przy miejskich placówkach edukacyjnych będą wyremontowane.

Odnowa siedmiu szkolnych pływalni wybudowanych w PRL-u zabrała jakieś 15 lat (niewiele krócej niż rozpiętość czasu, w którym je stawiano). Pierwsze modernizacje zaczęły się z początkiem XXI wieku, jako siódmy i ostatni, doczekał się jej basen przy podstawówce nr 190 z ul. Malczewskiego na Górnej.

W środę pani dyrektor podstawówki uśmiech nie schodził z twarzy: wreszcie nie musi obawiać się odpadających od ściany kafelków, poza tym nie ma co ukrywać - odnowiona pływania będzie przyciągać do podstawówki wielu kandydatów na pierwszaków. Dzięki nowej niecce (pogłębionej ze 160 cm do 190 cm w najgłębszym miejscu) żaden przyszły niż demograficzny podstawówki z ul. Malczewskiego nie zatopi.

Podobnie było przed siedmioma laty na Widzewie. Gdy magistrat znalazł środki na remont pływalni przy Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 1 przy ul. Czajkowskiego, cieszyli się nie tylko uczniowie - przy placówce wiła się długa kolejka mieszkańców zdecydowanych na zakup karnetu na pływanie albo aqua-areobic w swojej najbliższej okolicy. Chętnych było tylu, że nie wszystkim się to udało.

Więcej basenowych radości na osiedlach nie będzie - o budowie nowych przyszkolnych pływalni nikt w Łodzi nie myśli.
Remont basenu przy ul. Malczewskiego kosztował 8 mln, poza tym trzeba by znaleźć w budżecie miasta etat dla kierownika pływalni, zabiegi konserwacyjne, spore opłaty za media...

Nie bez powodu (nie ma co ukrywać - finansowego) w przyszkolnych pływalniach nie wykąpiemy się przez większość wakacji. Wątpię, aby wkazywana najczęściej jako powód "przerwa technologiczna" musiała trwać przez cały lipiec i sierpień.
No i jak tu fundować szkołom baseny, skoro połowa z łódzkich placówek nie dysponuje boiskiem albo posiada tylko asfaltowe lub z nawierzchnią gruntową. Po asfalcie ganiają za piłką m.in. uczniowie XXI Liceum Ogólnokształcącego, najpopularniejszego w Łodzi. Podczas upałów trzeba uważać, aby topiący się asfalt nie zniszczył obuwia, pieniędzy na boisko z trawą nie ma, chyba, że ogólniak wydrze je sobie w budżecie obywatelskim.

Dyrekcja XXI Liceum Ogólnokształcącego deklaruje, że tu akurat problemu masowych zwolnień z lekcji wychowania fizycznego nie ma. Jednak, gdy na początku sierpnia ujawniliśmy w "Dzienniku Łódzkim", że w mieście stale nie ćwiczy aż 3 tys. uczniów (posiadaczy zwolnień na semestr lub cały rok szkolny), szybko odezwali się rodzice z innych szkół.

"I jak tu dzieci mają być rozwinięte fizycznie?" - zapytała w mailu po artykule mama 9-letniej dziewczynki, uczennicy podstawówki z Bałut. - "W klasie pierwszej miała trzy lekcje wf, z czego co druga lekcja nie była zajęciami wychowania fizycznego, a zwykłą godziną wychowawczą. Będąc w klasie drugiej miała już dwie lekcje wf, z czego również co drugi tydzień nie było zajęć, bo Pani musiała nadrabiać materiał z dziećmi. Może najpierw należałoby zwrócić uwagę na przestrzeganie zajęć przez nauczycieli, a dopiero potem na wspomniane w artykule zwolnienia?"

Tymczasem od września rola nauczyciela wychowania fizycznego zdecydowanie rośnie. Jeśli uczeń przyniesie mu zwolnienie z ćwiczeń na cały semestr, szkolny pan w dresie powinien przypomnieć, że w myśl nowych przepisów, lekarz może wskazać, w jakich konkretnie wygibasach uczeń nie powinien brać udziału. Bo, owszem, dla przykładu wychudzona nastolatka z krzywym kręgosłupem i w grubych okularach nie powinna podnosić albo rzucać piłki lekarskiej, jednak dlaczego miałby odpuszczać lekki trucht, a wcześniej rozciąganie?

Nowy rodzaj zwolnień lekarskich to nie jedyna zmiana, która ma pomóc we wprowadzaniu "zdrowego stylu życia" w szkołach. Ze sklepików znikają słodkie bułki, batony, gazowane napoje i ogółem większość produktów, z których sklepiki się utrzymywały. Zostaną np. kanapki, ale, według nowych przepisów, bez majonezu i soli, bo są to produkty zakazne. Po hot-doga z majonezem i colę trzeba będzie więc wybiec ze szkoły na przerwie do najbliższej "żabki" albo stacji benzynowej.

Ale może bieganie po niezdrowe jedzenie na pauzie stanie się dla któregoś z uczniów początkiem lekkoatletycznej pasji?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki