Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tarnów. Mariusz znalazł kochającą rodzinę.

Robert Gąsiorek
Robert Gąsiorek
Mariusz (pierwszy z lewej) razem ze swoją mamą Zofią i bratem Kacprem są szczęśliwi, że udało się im stworzyć zgraną rodzinę
Mariusz (pierwszy z lewej) razem ze swoją mamą Zofią i bratem Kacprem są szczęśliwi, że udało się im stworzyć zgraną rodzinę Robert Gąsiorek
Mariusz trafił do domu dziecka od razu po urodzeniu, gdy rodzice dowiedzieli się, że jest chory. Gdyby nie Zofia i Andrzej Kowalczyk z Tarnowa, chłopiec nigdy nie zaznałby rodzicielskiej miłości.

Poznała Mariusza przypadkiem sześć lat temu. Chodził do jednego przedszkola z jej synem Kacprem.
- Był chłopcem bardzo spokojnym, nie bawił się z innymi dziećmi, wolał przebywać w samotności - wspomina ten okres Zofia Kowalczyk.
Myśl o zaopiekowaniu się Mariuszem nie pojawiła się od razu. Pani Zofia ze swoim mężem zaczęli jednak coraz częściej odwiedzać chłopca w domu dziecka, w którym przebywał. Nagle w trakcie rozmowy wyrwało mu się ,,mamo''.
- Ostateczną decyzję, żeby zabrać Mariuszka do nas podjął mój mąż. Byłam wtedy bardzo szczęśliwa - mówi z radością 43-letnia kobieta.
Procedura trwała cztery miesiące. Małżeństwo musiało przejść wiele szkoleń oraz wykładów z psychologami.
- Nie były to puste spotkania. Specjaliści udzielali naprawdę fachowych porad, które bardzo nam pomogły w późniejszym wychowaniu Mariusza - przyznaje pani Zofia.
Zanim chłopiec trafił do nowego domu, minęło kilka miesięcy.
- Miał zupełnie inne zwyczaje od naszych. Chociażby to, że zawsze wstawał o szóstej rano, nawet w wolne dni. Był bardzo zdyscyplinowany - mówi pani Zofia. - Mariusz miał również problemy z okazywaniem uczuć. Gdy chciałam go przytulić czy pocałować, to nie wiedział jak zareagować. Bardzo też lgnął do mojego męża. W domu dziecka pracują przeważnie same kobiety i brakowało mu ojca - dodaje.
Z nową sytuacją w domu przez kilka tygodni nie mógł się pogodzić również Kacper.
- Przed decyją o zaopiekowaniu się Mariuszem zapytaliśmy go czy chce, aby chłopiec z nami zamieszkał. Zgodził się na to, ale mimo wszystko przez pierwsze tygodnie czuł się odrzucony. Twierdził, że nikt go nie kocha. Dopiero gdy poważnie porozmawialiśmy z nim o całej sytuacji i wyjaśniliśmy, że obu kochamy tak samo, zmienił swoje nastawienie - tłumaczy pani Zofia.
Mariusz wymaga większej opieki niż inne dzieci. Urodził się z wadą serca o nazwie tetralogia fallota. Gdy biologiczni rodzice dowiedzieli się o jego chorobie, zrzekli się praw rodzicielskich. Do dnia dzisiejszego nie utrzymują z Mariuszem kontaktu.
Choroba sprawiła, że chłopiec jako małe dziecko musiał przejść operację serca. Nadal jest pod stałą opieką specjalistów.
- Mariuszek jest też w niewielkim stopniu upośledzony. Gdy zabieraliśmy go do naszego domu, psychiatra stwierdził u niego nawet początek autyzmu - mówi kobieta.
Chłopiec chodzi do szkoły specjalnej. Być może będzie wymagał opieki jeszcze przez długie lata. Mimo wszystko jest oczkiem w głowie pani Zofii i pana Andrzeja.
- Bardzo go kochamy. Mariusz nie wspomina już o domu dziecka. Wyparł ten okres ze swojej pamięci. Ja dostałam w życiu dużo dobrego. Teraz dzielę się nim z innymi - mówi pani Zofia i zaraz przytula mocno Mariusza.
Chłopiec świetnie dogaduje się teraz ze swoim bratem. Razem z Kacprem stali się typowym rodzeństwem.
- Wspólnie się bawią, ale i nieraz sprzeczają się między sobą. Jak w każdej normalnej rodzinie - uśmiecha się pani Zofia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska