Zdaniem prokuratury, było to "szczególne udręczenie" torturowanego mężczyzny. Sąd Okręgowy we Wrocławiu ocenił sprawę inaczej. Uznał, że owego "udręczenia" nie było. I skazał na kary więzienia - od 9 miesięcy do roku i 10 miesięcy -w zawieszeniu. Prokurator nie godzi się z tym wyrokiem. Sprawa trafi więc do sądu apelacyjnego.
O TYM PISALIŚMY: Samosąd na złodzieju bmw. Rozpoczął się proces czterech wrocławian oskarżonych o lincz
Gdyby przyjąć, że bezprawne pozbawienie wolności i torturowanie złodzieja łączyło się "ze szczególnym udręczeniem", to sprawcom groziłoby co najmniej trzy lata więzienia. A takiej kary nie da się zasądzić w zawieszeniu.
Wszystko działo się w nocy z 9 na 10 czerwca 2014 roku. Wieczorem dwaj mężczyźni wypchnęli z terenu warsztatu przy Strzegomskiej auto marki BMW. Pracownik warsztatu - jeden z oskarżonych Maksymilian T. - złapał jednego ze złodziei, jak pchał auto ulicą i zaprowadził go do warsztatu. Zadzwonił po szefa. Dołączyło do nich dwóch znajomych i zaczęły się tortury.
Niedoszłego złodzieja - Damiana P. - związali. Wypytywali, go kto ukradł z nim auto. Gdy podał nazwisko wspólnika, dostał w głowę z komentarzem, że kłamie. Zakładano mu szmatę na głowę. Jeden z oprawców stawał na twarzy butem i kazał zgadywać jego numer. Grozili, że zabiją, że wytną nerkę, zabetonują w kanale. Przypalali lutownicą. Wreszcie Maksymilian T. wrzucił go do bagażnika i wywiózł do lasu.
Sąd Okręgowy ocenił, że owszem, przetrzymywany w warsztacie i torturowany Damian P. "był przedmiotem udręczenia". Ale nie było to "szczególne" udręczenie. Nie każde - przekonuje sąd - postępowanie, które "sprawia dolegliwości fizyczne i psychiczne" można ocenić tak, jak życzyłoby sobie tego oskarżenie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?