Śmiertelnie pobił Polaka. Holenderski sąd skazał go na 2,5 roku więzienia

Paulina Jęczmionka
Śmiertelnie pobił Polaka. Holenderski sąd skazał go na 2,5 roku więzienia
Śmiertelnie pobił Polaka. Holenderski sąd skazał go na 2,5 roku więzienia Adrian Wykrota
29-letni Sebastian Nadobnik z Buku wyjechał do Holandii, by zarobić na życie w Polsce. Nie zdążył - został zabity. Prokurator żądał dla Kamila J. ośmiu lat więzienia. Ale sąd uznał, że nie chciał odebrać ofierze życia.

30 miesięcy więzienia, z czego rok w zawieszeniu - taki wyrok usłyszał 30-letni Kamil J., który rok temu śmiertelnie pobił innego, pracującego w Holandii Polaka - wówczas 29-letniego Sebastiana Nadobnika. Prokurator złożył apelację. Sprawa wciąż trwa. A rodzina wciąż pozostaje bez odpowiedzi na wiele pytań.

Zobacz komentarz: Saksy bez happy endu

Chciał zarobić na życie
To miał być wyjazd, który pozwoli na lepsze życie. Sebastian Nadobnik wraz z dziewczyną wyjechał do pracy w holenderskim regionie Limburgia w kwietniu 2014 r. Dołączył do starszego brata. Zatrudniony przez agencję pośrednictwa zrobił dodatkowe kursy, był spawaczem. Mieszkał z innymi Polakami na kempingu - "parku mieszkaniowym" agencji w Arcen.

- Chciał zarobić pieniądze, by lepiej żyło mu się w Polsce - opowiada ojciec Waldemar Nadobnik. - Nam też pomagał. Tęsknił, dzwonił niemal codziennie. Tydzień przed tragedią był w Polsce na urlopie, zabrał nas na wakacje nad morzem.

Do Holandii wrócił 18 sierpnia 2014 r. Pięć dni później już nie żył. Z relacji świadków, które poznaliśmy, a także ustaleń holenderskiej prokuratury wynika, że tego feralnego wieczoru Sebastian wyszedł spotkać się na kempingu z kolegą. Siedzieli na ławce, rozmawiali. Według zeznań jednego świadka, w pobliżu pojawił się Kamil J. Miał być znany z zaczepek, agresji po alkoholu. Tego wieczoru też był pod wpływem. Miał kogoś szukać, odchodzić i wracać. Prawdopodobnie między chłopakami kilkukrotnie doszło do wymiany zdań, padły obraźliwe słowa. Według relacji przedstawionych śledczym Kamil J. prowokował Sebastiana do bójki. Nagle uderzył go pięścią w twarz. Ten spadł z ławki, być może uderzył głową o pień. Atakujący, do czego się przyznał, dalej go okładał. Później uciekł. Sebastian był nieprzytomny. Przybiegli znajomi, ktoś zaczął go reanimować. Śmigłowiec w ciężkim stanie zabrał go do szpitala w Nijmegen.

To do prokuratury należą kontakty z rodziną - twierdzi S. Hofsté z sądu apelacyjnego

- Widok straszny - wspomina brat Łukasz Nadobnik. - Zwykle rozgadany, uśmiechnięty Seba leżał spuchnięty, podłączony rurkami, kablami do aparatury. Lekarz poinformował mnie, że brat miał wylew krwi do mózgu, jest w śpiączce i najbliższe godziny będą decydujące.

Niestety, rano lekarze stwierdzili, że mózg już nie pracuje. Poprosili o zgodę na odłączenie Sebastiana od aparatury. Według opowieści brata, ani on, ani dziewczyna, nie byli w stanie tego zrobić. I tu pojawiają się pytania, na które rodzina już pewnie nie pozna odpowiedzi: dlaczego pacjenta odłączono?

Do sądu wpłynęła apelacja
Pytań i trudności w tej historii jest więcej. Nie znając ani języka niderlandzkiego, ani przepisów, rodzina miała wiele problemów, by sprowadzić ciało do Polski.

- Wielokrotnie próbowaliśmy skontaktować się z ambasadą - mówi ojciec. - Nawet po powrocie do kraju. Bez efektu.

Sprawą śmierci Sebastiana zajęła się prokuratura w Limburgii. Rodzinie przydzielono pomoc prawną z holenderskiej Pomocy dla Poszkodowanych. - Przez pierwsze miesiące nie mieliśmy żadnych informacji - mówi brat Łukasz. - W październiku dostaliśmy przetłumaczone pismo m.in. z informacją o możliwości włączenia się do procesu. Były też formularze, których nie umieliśmy wypełnić. A nie stać nas na prawnika i tłumacza.

W grudniu odbyło się spotkanie z tłumaczem i holenderską adwokat, którzy pomogli uporać się z formalnościami. Rodzina poprosiła o udostępnienie m.in. wypisu ze szpitala, wyników sekcji zwłok, zeznań świadków czy podejrzanego. Dostali mailem tylko te ostatnie. Potem znów zapadła cisza. Z adwokat spotkali się jeszcze w kwietniu - na rozprawie w pierwszej instancji. Jej przebieg był tłumaczony. Treść mowy oskarżycielskiej rodzina dostała tylko po niderlandzku. Potem nadeszła krótka informacja od tłumacza - o wyroku, zwrotach kosztów i możliwości złożenia apelacji przez prokuratora. Mimo prośby rodzina nie dostała dokumentów.

Tydzień wcześniej Sebastian spędzał urlop w Polsce. Zabrał rodziców nad morze

- Zaczynamy i kończymy dni sprawdzaniem maili, licząc, że dowiemy się czegoś o sprawie - mówi chorująca mama Sebastiana. Kilkanaście dni temu, po interwencji znajomej mieszkającej w Holandii, adwokat poinformowała, że prokurator wniósł apelację. Przesłała protokoły z sądu, a także wyniki sekcji. W języku niderlandzkim.

Polska prokurator pomoże
Waldemar Nadobnik o śmierci syna zawiadomił też polską prokuraturę Poznań-Grunwald.

- Wszczęto śledztwo w sprawie spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, w wyniku którego syn miał umrzeć - mówi prok. Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej. - Gdy dowiedzieliśmy się, że toczy się postępowanie w Holandii, w ramach trybu pomocy prawnej zwróciliśmy się o kopię akt. Ze strony holenderskiej nie było reakcji. Gdy rodzina przekazała, że zapadł wyrok, znów wystosowaliśmy wniosek i ponaglenie. I znów bez odpowiedzi.

Prokuratura tłumaczy, że nie ma innej możliwości ustalenia przebiegu sprawy. Śledztwo jest tu zawieszone, bo musi zapaść prawomocny wyrok za granicą.

My zwróciliśmy się z pytaniami do holenderskiej prokuratury, sądu, Pomocy dla Poszkodowanych i adwokat. Ta ostatnia jest na urlopie. Przedstawicielka Pomocy napisała, że rodzina Nadobników zna odpowiedzi na wszystkie zadawane pytania. - Rozumiem ich frustrację, ale nie możemy tego naprawić. Możemy tylko pomóc im zrozumieć, jak działa holenderski system - tłumaczy D. Lauvenberg.

Szczątkowe informacje przekazał nam sąd. Prokuratura potwierdziła, że żądała dla Kamila J. ośmiu lat więzienia za działanie z zamiarem pozbawienia życia (w Holandii maks. kara wynosi 15 lat więzienia), ale sąd uznał, że takiego zamiaru nie było, zmienił kwalifikację na pobicie ze skutkiem śmiertelnym (grozi sześć lat) i orzekł 30 miesięcy więzienia, z czego rok w zawieszeniu na dwa lata.

- Żyjemy w niewiedzy, ciągle rozpamiętując tragedię - mówi Waldemar Nadobik, ojciec Sebastiana

Więcej dowiadujemy się z mowy oskarżycielskiej. Prokurator stwierdził m.in., że Kamil J. - wbrew temu, co zeznał - musiał uderzyć ofiarę więcej niż 10 razy i być świadomym, że może zagrozić to jej życiu. Ciosy musiały być silne, o czym miały świadczyć poranione ręce sprawcy. Prokurator powoływał się na wyniki sekcji i opinie biegłych, z których wynika, że Sebastian zmarł w wyniku krwotoku i rozerwania przegrody w mózgowiu, będących konsekwencją "przemocy wobec głowy". Czytamy też, że Kamil J. nie okazał skruchy.

30-latek od roku przebywa w areszcie w Holandii. Z korespondencji (przetłumaczonej przez nas) od adwokat - przekazanej Nadobnikom przez znajomą - wynika, że rozprawa w sądzie apelacyjnym, na której powinni się pojawić, ma odbyć się w listopadzie. Rodzina twierdzi, że nie zna jeszcze treści pierwszego wyroku. Ta jest dostępna w internetowym systemie - tylko w języku niderlandzkim.

- Już dawno powinni zgłosić się do ambasady. Skoro jednak tak się nie stało, trzeba jak najszybciej im pomóc - mówi prok. Magdalena Mazur-Prus, która od nas dowiedziała się o sytuacji Nadobników i zaoferowała swoją pomoc. Chce wystąpić z wnioskiem o ustanowienie polskiego pełnomocnika w Holandii.

O możliwą pomoc zapytaliśmy też Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Odpowiedziało, że rodzina nie kontaktowała się z ambasadą. I tam ją odsyła. Dalej poszedł resort sprawiedliwości, który niedawno dostał od rodziny maila z prośbą o pomoc. Przekazał go ambasadzie.

- Żyjemy w niewiedzy, ciągle rozpamiętując tragedię, zadając pytania - podsumowuje Waldemar Nadobnik, ojciec zmarłego Sebastiana. - A mamy jeszcze dwóch synów, dla których warto żyć. Chcemy w końcu pójść dalej, zamknąć tragiczny etap życia, zachowując Sebastiana w sercach. Teraz cały czas żyjemy przeszłością - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Śmiertelnie pobił Polaka. Holenderski sąd skazał go na 2,5 roku więzienia - Głos Wielkopolski

Wróć na i.pl Portal i.pl