Pani Agnieszka przez ostatnich kilka dni była z rodziną poza granicami kraju. Z przerażeniem jeszcze w trakcie wyjazdu oglądali doniesienia z Tajlandii. Niepokój rósł z każdą chwilą i z każdą kolejną informacją z tego kraju. Tym bardziej że już w weekend rodzina pani Agnieszki miała polecieć właśnie do Tajlandii na dwutygodniową wycieczkę.
- Jeszcze w ubiegłym roku kupiliśmy ten dość atrakcyjny wyjazd w łódzkim biurze podróży Rainbow Tours - opowiada. - Miał to być niezapomniany urlop.
Rodzina pani Agnieszki, obawiając się kolejnych zamachów w Tajlandii, postanowiła spróbować zmienić lokalizację urlopu.
- Gdy wróciliśmy do Łodzi, zgłosiliśmy się do biura podróży z prośbą o zmianę naszej wycieczki - opowiada kobieta.
Niestety, w biurze podróży usłyszeli, że mogą zrezygnować z wyjazdu lub zmienić lokalizację, ale zgodnie z umową stracą wtedy część pieniędzy.
- Gdyby to chodziło o tysiąc czy dwa tysiące złotych nie zastanawialibyśmy się ani chwilę - mówi kobieta.
Jednak rodzina za wycieczkę zapłaciła blisko 24 tys. zł.
- Gdybyśmy zrezygnowali w środę, stracilibyśmy zgodnie z umową aż 80 proc. wpłaconych pieniędzy, czyli ponad 19 tys. zł - mówi pani Agnieszka.
Kobieta podpisała umowę i wykupiła specjalne ubezpieczenie. Jednak dotyczy ono tylko sytuacji zdrowotnych. Nie przewiduje zagrożenia terrorystycznego jako powodu do rezygnacji z wyjazdu.
- W tej sytuacji musielibyśmy oszukiwać, że któreś z nas jest chore, a tego robić nie chcieliśmy. Najgorsze jest to, że w biurze powiedzieli nam, że ich zdaniem Polacy w Tajlandii są bezpieczni - mówi pani Agnieszka.
Innego zdania jest Ministerstwo Spraw Zagranicznych. W komunikacie czytamy: "W związku z wybuchem w pobliżu kompleksu świątynnego Erawan w Bangkoku, MSZ apeluje o zachowanie przez obywateli polskich przebywających na terytorium Tajlandii szczególnej ostrożności i unikanie miejsc zgromadzeń publicznych." Omijanie miejsc publicznych jest nierealne w trakcie wycieczki objazdowej po najważniejszych turystycznie miejscach w Tajlandii.
Łódzkie biuro podróży twierdzi, że cały czas monitoruje sytuację we wszystkich miejscach, w których przebywają jego klienci, również w Tajlandii. Gdy zapytaliśmy, czy pracownicy biura biorą pełną odpowiedzialność za bezpieczeństwo turystów w Tajlandii, odpowiedź była dość wymijająca.
- Tak samo jak w każdym innym miejscu, gdzie są nasi klienci - mówi Radomir Świderski, rzecznik prasowy Rainbow Tours.
Jednocześnie przedstawiciele firmy zastrzegają, że w miarę rozwoju sytuacji mogą zapaść decyzje na przykład o zamknięciu tego kierunku podróży dla klientów biura. Przypomnijmy, taka decyzja zapadła kilka miesięcy temu dla chętnych na wyjazd do Tunezji.
Po ostatnich zamachach w Tajlandii wyjazdy w tamtym kierunku odwołały biura z krajów wschodnich. To zrozumiałe, bo na plaży zginęli głównie przedstawiciele Azji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?