Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polityczne układanki w lubelskiej PO

Sławomir Skomra
Polityczne układanki Platformy. Tarcia, wojenki i zemsty
Polityczne układanki Platformy. Tarcia, wojenki i zemsty Małgorzata Genca/Archiwum
Walka o wpływy, uśpione frakcje i prywatne konflikty. Tak wygląda sytuacja w lubelskiej PO. - Dziś wszyscy są przeciwko wszystkim - mówi jeden z polityków. Ale sytuacja jest dużo bardziej złożona.

Co wybory w lubelskiej Platformie Obywatelskiej dochodzi do tarć i walki o lepsze miejsca na listach wyborczych, czego inne partie raczej nie doświadczają albo załatwiają takie sprawy po cichu.

Wtedy też wyraźniej widać frakcje i wewnątrzpartyjne podziały. Na wierzch wychodzą stronnictwa, o których istnieniu było wiadomo od dawna, ale politycy PO publicznie zaklinali rzeczywistość mówiąc, że podziałów nie ma.

- W każdej partii przy układaniu list wyborczych dochodzi do różnego rodzaju sporów. U nas to widać bardziej, bo Platforma jest bardzo otwarta - mówi posłanka Joanna Mucha i zaznacza, że nie jest najlepszą osobą do komentowania sytuacji w lubelskich strukturach partii. - Jestem trochę outsiderką. Nie chodzę na kolacyjki, na obiadki, nie dogaduję się - tłumaczy.

Męska gra
Żeby zrozumieć, co dzieje się dziś w lubelskiej PO, trzeba się cofnąć pamięcią do 2013 roku, kiedy po burzliwych obradach na zjazdach regionalnych szefem partii w województwie został Włodzimierz Karpiński. O przywództwo miał konkurować z posłem z Międzyrzeca Podlaskiego Stanisławem Żmijanem - dotychczasowym liderem. Tyle że Żmijan z wyborów się wycofał. Ogłosił, że dla dobra partii nie będzie kandydował, ale tak naprawdę w kuluarach uzgodniono dokładny podział władzy i funkcji między ludźmi Karpińskiego i Żmijana.

Już na pierwszym wyborczym zjeździe umów nie dotrzymano. Osób związanych ze Żmijanem do partyjnych struktur nie powołano. Sytuację udało się uspokoić dopiero kilka tygodni później.

To jednak nie zażegnało konfliktu pomiędzy liderami, a wręcz go nasiliło.

Jeden z ważnych polityków lubelskiej PO doszukuje się źródeł walki w czasach, kiedy Platformą rządził Janusz Palikot. W PO Palikot był przez pięć lat, do 2010 roku. Odszedł z partii i założył własne ugrupowanie. Żmijan był w PO jego zastępcą, prawą ręką Palikota. Karpiński za to był pierwszym posłem, który oficjalnie krytykował Palikota.

To były czasy, kiedy Żmijan i Karpiński byli skonfliktowani na polu politycznym. - Dziś się szczerze nie znoszą. Mają uraz bardzo osobisty - mówi nam anonimowo jeden z działaczy, a inny dodaje: - Stanisław nadal ma wielki żal, że nie jest przewodniczącym. To siedzi w nim.

Kiedy już Karpiński został szefem, zamiast łagodzić spory zaczął wycinać konkurencję. I tak jest do dziś.

W maju tego roku ze stanowiska zastępcy dyrektora oddziału Agencji Rynku Rolnego w Lublinie został odwołany Piotr Sawicki. Wprost powiedział, że uważa to za zemstę "kolegów" za wspieranie w partii Żmijana.

O tym, że polityka to brutalna gra, dobrze wie Jacek Sobczak, który doświadczył tego na własnej skórze. Gdy w zeszłym roku typowano kandydatów w wyborach samorządowych, Sobczak, długoletni samorządowiec, od 2006 r. w zarządzie województwa był nawet wicemarszałkiem, a swoim nazwiskiem firmował największe inwestycje w regionie, otrzymał propozycję startowania do sejmiku województwa z Kraśnika. Dla osoby pochodzącej z Lublina i od zawsze politycznie związaniej z tym mistem, było to jak policzek. Tym bardziej że Kraśnik to bastion PiS-u i o mandat byłoby trudno. Ostatecznie Sobczak w ogóle nie startował w tych wyborach.

Dziś Sobczaka nie widać w polityce, zajął się pracą na UMCS. - Nie komentuję spraw PO - ucina wszelkie pytania, po czym wygłasza wykład o marnej jakości elit i życia publicznego w naszym kraju. Zaznaczając, że nie chce brać w tym udziału.

Pozbycie się wewnętrznych rywali okazało się dziecinnie proste. Tak się kończy karierę niemając zaplecza politycznego. I tu dochodzimy do kolejnego fragmentu tej męskiej układanki - prezydenta Lublina.

Żuk rozdaje karty
Karpiński tak samo jak szef PO w Lublinie Grzegorz Nowakowski, który przejął stery w miejskiej Platformie po Sobczaku, władzy nie zawdzięcza wyłącznie sobie samemu. Stoi za nimi Krzysztof Żuk, prezydent Lublina. To on rozdaje karty, chociaż oficjalnie stoi z boku i nie firmuje decyzji politycznych. Nie ma wątpliwości, że przy najważniejszych kwestiach jego zdanie ma strategiczne znaczenie.

Sobczak nie mógł w wielkim stopniu zagrozić pozycji Karpińskiego. W polityce spadł na dalszy plan, bo popierało go za dużo miejskich radnych, dzięki którym mógł wpływać na Lublin. Co nie mogło się podobać Żukowi.

- Szczególnie w takiej sytuacji, jaka jest w Radzie Miasta, gdy koalicja PO - Wspólny Lublin ma tylko jeden głos przewagi nad PiS. Nawet jeśli komuś nie podoba się zwalczanie Jacka Sobczaka, to trzeba to zrozumieć. Tu chodzi o rozwój miasta - przekonuje jeden z działaczy.

Każdy przeciwko każdemu
Tarcia partyjne są też teraz, gdy powstają listy do Sejmu. Przypomnijmy, że lubelską "jedynką" ma być posłanka Joanna Mucha, drugi na wstępnej liście uplasował się szef regionu PO, były minister skarbu państwa Włodzimierz Karpiński, a trzecią pozycję zajmie posłanka Magdalena Gąsior-Marek. Taki kształt listy zaakceptowała Ewa Kopacz. Musi je jeszcze przyjąć Rada Krajowa PO.
Pani premier zmieniła za to listę w okręgu nr 7. Numerem 1 nie jest już bliski współpracownik Karpińskiego - poseł Mariusz Grad, a jego miejsce zajął poseł Grzegorz Raniewicz. Grad otrzymał "trójkę", a między nim i Raniewiczem uplasował się były przewodniczący lubelskiej PO, poseł Stanisław Żmijan. - Ktoś chciał dać mi pstryczka i go dał. Jednak szanuję demokratyczne decyzje - mówił ten ostatni niedawno "Kurierowi".

Duże zastrzeżenia co do kształtu list ma młodzieżówka PO "Młodzi Demokraci". Na czołowych miejscach widzieli swoich kandydatów: Wojciecha Sosnowskiego w okręgu nr 7 i Beatę Stepaniuk-Kuśmie-rzak w "szóstce". Na to jednak nie zgodzili się ich starsi koledzy. Ostatecznie Sosnowski będzie numerem 6 na liście, a Stepaniuk--Kuśmierzak w ogóle nie kandyduje.
W proteście przeciwko temu z kandydowania zrezygnował Piotr Sawicki. W liście do Ewy Kopacz kandydatów PO ocenił krótko: "Stare odgrzewane kotlety".

Ponoć Stepaniuk-Kuśmierzak w ogóle nie chciała startować, tyle że nigdy tego publicznie nie powiedziała.

Grzegorz Nowakowski tłumaczy, że układając listy nie można się było kierować jedynie metryką. - Ale dorobkiem i potencjałem. Wcale nie jest tak, że protestowały jakieś grupy, ciała Platformy, tylko pojedyncze osoby, którym nie podobały się rozstrzygnięcia. Mogę się jedynie domyślać, o co dokładnie im chodzi - komentuje zamieszanie wokół list.

Nowakowski miał startować z niezłego, ostatniego miejsca na liście. Ale ostatecznie z wyborów się wycofał. Przekonuje, że przez sprawy zdrowotne.

No właśnie kto z kim gra i o co? - Kiedyś było wszystko wiadomo. Były frakcje walczące o wpływy. Ludzie, którzy mieli inne wizje rozwoju Lublina i regionu. Wiadomo, kto z kim trzymał i przeciwko komu zagłosuje. A dziś? Każdy jest przeciwko każdemu, tylko nie wiadomo, co chcą osiągnąć - ocenia aktualną sytuację w lubelskiej PO jeden z działaczy.

Frakcje tylko śpią
Jednak informacje o "śmierci" frakcji są przedwczesne. Żmijan nadal ma swoje zaplecze.

- Bo niby dlaczego Zofia Woźnica nie startuje do Sejmu? - opowiada nam jeden z polityków.

Woźnica to radna wojewódzka z Biłgoraja. Miała zagwarantowane trzecie miejsce na liście w siódmym okręgu. To tzw. "biorąca" pozycja, z której mandat jest niemal pewny. Mało kto taki luksus by odrzucił. Woźnica odrzuciła.

- Zaszło nieporozumienie. Kiedy układano listy, byłam za granicą. Rozmawiałam z kolegami z zarządu regionalnego, że miejsce na liście to wyróżnienie, ale z przyczyn osobistych nie mogę go przyjąć - tłumaczy Woźnica.

W lokalnych mediach dodała: "Naszym kandydatem jest pochodzący z ziemi biłgorajskiej poseł Stanisław Żmijan".
Dziś wyjaśnia, żeby w tych słowach nie doszukiwać się sensacji i walki frakcyjnej. - Będziemy wspierać każdego kandydata, ale poseł Żmijan ma korzenie biłgorajskie i bardzo mocno mu w kampanii pomożemy - dodaje.

Żmijan o sporach w PO nie chce rozmawiać: - Nie widzę sensu prowadzenia dziś boju, bo jesteśmy jako PO w trudnej sytuacji. Po wyborach osoby odpowiedzialne zostaną rozliczone - deklaruje.

Mucha z pazurem
Joanna Mucha może przekonywać, że stoi z boku politycznych rozgrywek, tymczasem od dawna mówi się o damskim konflikcie.
Mucha i Magdalena Gąsior-Marek, delikatnie mówiąc, nie przepadają za sobą. Cztery lata temu numerem jeden na liście do Sejmu była Gąsior-Marek. Zdobyła 14,6 tys. głosów. Na Muchę, na drugim miejscu, zagłosowało 45,5 tys. osób. To był najlepszy wynik na Lubelszczyźnie.

Kiedy w kwietniu ówczesny minister sportu Andrzej Biernat wizytował budowę basenu olimpijskiego w Lublinie, towarzyszyli mu Żuk i Gąsior-Marek. Muchy, byłej szefowej resortu sportu, która przekazywała rządowe pieniądze na tę inwestycję, nie zaproszono. Mucha przypomniała o tym w specjalnym oświadczeniu wydanym jeszcze podczas trwania wizyty Biernata.

Gąsior-Marek tak wspomina niezaproszenie Muchy w kwietniu: - Jest mi przykro, że do tego doszło. Zawiodła komunikacja - mówi posłanka. - O pieniądze na pływalnię zabiegałam u kolejnych ministrów sportu i doceniam też rolę Asi Muchy. Od czasu tego oświadczenia komunikacja między nami znacznie się poprawiła - zapewnia Gąsior-Marek, która jest szefową kampanii wyborczej lubelskiej PO.

Zapewnia też, że tarć między nią a Muchą nie ma: - Pani premier przyjęła zasadę, że "jedynki" sprzed czterech lat teraz są na dalszych pozycjach i to akceptuję. Jestem graczem zespołowym. Będę współpracowała z każdym, żeby zapewnić Platformie jak najlepszy wynik

Dla Muchy wygrana w tej rywalizacji to niejedyne zadanie na te wybory. Jest teraz numerem jeden na liście, twarzą PO i rzecznikiem ogólnopolskiego sztabu wyborczego. Jeśli na jakimś polu zawali, to może być jej koniec w polityce. Mucha jest też przecież ostatnim znaczącym politykiem, którego wykreował Janusz Palikot.

Posłanka weszła do polityki wprost ze Stowarzyszenia Akademia Palikota. W wyborach w 2005 roku była już pełnomocnikiem finansowym lubelskiej PO. Palikot wypowiadał się o niej wyłącznie w superlatywach.

Jak Mucha nie sprawdzi się w tej kampanii, to podzieli los innych byłych współpracowników Palikota. Zniknie.
Widać, że posłanka gra o dużą stawkę. Zmieniła wizerunek. Do tej pory merytoryczna, nieagresywna, dziś jej sądy są bardziej ostre, a za słowa, że afera SKOK-ów jest "największą aferą ostatnich 25 lat", szefostwo Kasy chce podać posłankę do sądu.
- Każdy ewoluuje. Człowiek dojrzewa i ma odwagę wyrazić swoje sądy, nazywając rzeczy po imieniu - tłumaczy obecnie swój pazur posłanka.

Miękka Ewa, Włodek zaniedbał
Kogokolwiek nie zapytać o zdanie, to każdy z działaczy PO mówi wprost, że winę za rozdźwięk w partii ponosi jej szef.
- Jak był ministrem skarbu (kwiecień 2013 - czerwiec 2015 - dop. red.), harował po 14 godzin. Przez to nie było go w regionie i wiele spraw odpuścił - mówi lokalny zwolennik Karpińskiego.

Ponoć, jak odszedł z resortu, był w szoku. Nie potrafił się odnaleźć i dopiero po jakimś czasie i zaczął odbudowywać Platformę. - Robi świetną robotę. Listy, które przygotował, były wręcz modelowe i przyjęte przez aklamację - chwali dziś przewodniczącego Joanna Mucha.

W PO jest też teoria, że wielu działaczy pozwala sobie na więcej ze względu na Ewę Kopacz i jej wizerunek "pani, która przytuli". Donald Tusk rządził twardo. Jak powiedział, że coś ma być, to było. Według wielu Kopacz jest za miękka, a dodatkowo nie została wybrana na przewodniczącą partii, tylko namaścił ją Tusk.

- Jeszcze pokaże, na co ją stać. Zaczęła to robić przy układaniu list wyborczych. Wycięła baronów bez mrugnięcia okiem - mówi stronnik Karpińskiego.

Najkrócej sytuację w lubelskiej PO ocenia jeden z działaczy. - Brakuje przywództwa. Lidera, który wskaże kierunki.
Chcieliśmy porozmawiać z Włodzimierzem Karpińskim. Poseł przysłał nam tylko SMS-a, że będzie dostępny w poniedziałek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski