Skąd wzięła się u Pani pasja jeździecka? Ma Pani jakieś rodzinne tradycje?
Katarzyna Dowbor: - Pasję jeździecką zapewne miałam w genach, bo mój dziadek pułkownik Bronisław Kowalczewski był kawalerzystą i wielkim miłośnikiem koni. Ja niestety zaczęłam swoją przygodę z końmi dość późno, bo dopiero w wieku 30 lat. Moi sąsiedzi przywieźli swoje konie, dla których postawili koło domu małą stajenkę. Zakochałam się w tych zwierzętach.
Ma Pani własnego konia?
Katarzyna Dowbor: - Od ośmiu lat jest ze mną Rodezja, klacz rasy SP, co znaczy Szlachetnej Półkrwi lub Typ Szlachetny. Jest już mocno dojrzała, bo ma 21 lat, a jak na konia to sporo. Staram się jeździć regularnie, bo jeżeli ma się własnego konia to absolutnie nie wolno go zaniedbywać.
Ile czasu trzeba poświęcić swojemu własnemu koniowi?
Katarzyna Dowbor: - Własny koń to tak wielki obowiązek I odpowiedzialność, że przed podjęciem decyzji o zakupie trzeba się naprawdę bardzo poważnie zastanowić. Ja spędzam z moją klaczą co drugi dzień około trzech godzin, do tego dochodzi jeszcze weterynarz, kowal i mnóstwo innych wyzwań organizacyjnych. Pogodzenie tego zaangażowania z życiem rodzinnym i zawodowym jest trudne.
Czy ma Pani jakąś ulubioną rasę koni?
Katarzyna Dowbor: - Uwielbiam wszystkie rasy - są konie piękne, takie do oglądania, ale też nieco mniej efektowne, ale za to niezwykle przydatne. Ostatnio odkryłam hucuły - byłam na “ścieżce huculskiej" na Lubelszczyżnie w Żórawiejce i jestem naprawdę zachwycona umiejętnościami i dzielnością tych koni.
Która z dyscyplin jeździeckich jest Pani najbliższa?
Katarzyna Dowbor: - Najbliższe jest mi ujeżdżenie, bo gdy zaczynałam swoją przygodę jeździecką, na swoje szczęście trafiłam w bardzo dobre ręce - do Zakrzowa - pod opiekę naszego wybitnego zawodnika i trenera, Andrzeja Sałackiego. W tym roku jedzie na igrzyska w Londynie jako trener kadry polskich ujeżdżeniowców, trzymam kciuki.
Polska jest krajem o bogatych jeździeckich tradycjach, ale głównie historycznych. Czy obecnie młodzież garnie się do koni?
Katarzyna Dowbor: - Niestety moja własna córka uwielbia malować konie, ale jeździć nie chce. Dzieci trzeba zachęcać, ale nie można zmuszać do jazdy. Często u siebie w klubie w Chojnowie widzę rodziców, którzy przyprowadzają dzieci dwu-, trzyletnie i koniecznie chcą uczyć je jazdy konnej. To są za malutkie dzieci, w tym wieku jest czas na oswajanie ich ze zwierzętami i całą otoczką jeździeckiego świata. Dużo lepiej sprawdza się rozpoczęcie nauki w wieku 10 lub 12 lat.
Co Pani zdaniem należy zrobić, żeby coraz więcej młodych ludzi uprawiało jeździectwo?
Katarzyna Dowbor: - Na pewno sprawdzają się imprezy plenerowe takie tak CSI** Derby Poznań, które pokazują całe piękno tego sportu, rywalizację, urodę zwierząt, emocje, a wszystko w pięknej oprawie zabytkowych trybun Woli, zadbanego parkuru i zieleni wokoło. Wtedy rzeczywiście można zapragnąć być częścią tego świata. Wspaniałe jest to, że są zorganizowane też różne zajęcia dla maluchów, bo bawiąc się, dzieci nieświadomie łapią końskiego bakcyla w najlepszym wydaniu. Trzymam kciuki za pogodę i do zobaczenia na CSI** Derby Poznań.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji?
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?