Wnuków nie będzie

Przemysław Łucyan
Decyzję o bezdzietnym życiu córki czy syna najtrudniej zaakceptować rodzicom. Są rozczarowani, bo nigdy nie zostaną dziadkami. Czyżby poświęcili się dla egoistów, którzy myślą tylko o sobie? I co się stanie z pierścionkiem, który od pokoleń matka przekazywała córce?

Znajomi, którzy zostali rodzicami, twierdzą, że dziecko wypełniło pustkę w ich życiu i wreszcie mają cel: wychować je na dobrego człowieka - mówi Jan Milczarek, 27-letni psycholog, od trzech lat partner Dominiki, 30-letniej lekarki. - Jaką pustkę? Mam nienormowany czas pracy, więc praca wraca ze mną do domu, pozwala chwilę się zdrzemnąć i każe znowu iść do biura. A każdą wolną chwilę poświęcam na muzykę i rozmowę z bliskimi. Rachunek jest prosty, dziecko zabrałoby mi tę odrobinę wolnego czasu.

Zaprosiłem do rozmowy sześć par, które zdecydowały się na bezdzietność. Tylko dwie z nich zgodziły się ujawnić. Pozostałe zażądały anonimowości. Dlaczego? Bo nadal panuje u nas przekonanie, że kto nie chce dziecka, jest niedojrzały albo egoistyczny. Młodzi wolą więc udawać, że na dzieci przyjdzie czas.

Kiedy wnuczek?

- Mojej babci było przykro. Powiedziała, że złamałam jej serce tym, że nie chcę mieć dzieci - mówi Dorota Staszewska, dziennikarka z Krakowa. - Pokazała mi pierścionek, który dostała od swojej mamy i który chciała mi przekazać, gdy urodzę dziecko. Przechowała go przez całą wojnę i czasy PRL. Przekazanie go następnemu pokoleniu było celem jej życia.

- Młodzi nie chcą dzieci, ale ich rodzice i dziadkowie czekają na nie. Bo dla osób starszych ważna jest kontynuacja rodu i świadomość, że dzięki wnukom pozostanie po nich ślad. Potrzebna im jest odrobina nieśmiertelności, jaką daje przekazanie genów kolejnym pokoleniom - mówi Bogumiła Borowska, psycholog z warszawskiej poradni Dialog.

- Poza tym kiedy byli młodzi, nie mieli czasu dla dzieci, zajęci karierą i problemami małżeńskimi. Teraz czasu im nie brakuje i dlatego rodzinne spotkania to dla nich okazja, żeby zapytać: "A kiedy doczekamy wnuków?". Dzięki nim chcą także nadrobić emocjonalne zaległości.

- Mówiłem rodzicom, że dzieci nie chcemy, ale oni tego nie zaakceptowali i wciąż nas ponaglają - mówi Artur Kalita, 31-letni grafik i informatyk mieszkający w Pruszkowie. - Są przekonani, że dziecko powinno się pojawić nie później niż rok po ślubie. Tak było u mojego starszego rodzeństwa. Dlatego wszystkie urodzinowe i świąteczne życzenia zaczynają od "abyście mieli dziecko".
- Moi rodzicie lepiej nas rozumieją może dlatego, że są młodsi - dodaje żona Artura Marta, 27-letnia architektka.

- Ale i oni nie ukrywają, że marzą o wnuku, i nie chcą pogodzić się z tym, że go nie będzie. To dla nich trudne, bo w przeciwieństwie do rodziców Artura jeszcze żadnego wnuka nie mają. - Rozumiem, że córka nie chce jeszcze być matką - przyznaje Iwona, mama Marty. - Dopiero skończyła studia, czeka ją obrona pracy magisterskiej, a w dodatku właśnie założyła firmę. Choć więc kupili już z mężem dom, na dzieci nie są jeszcze gotowi. Nie ponaglam. Ale nie chciałabym, żeby moje wnuki miały starych rodziców. Po 35. roku życia córka może mieć też problemy z zajściem w ciążę. Daję jej jeszcze pięć lat. Mam tylko ją i chcę mieć wnuki. Dopiero gdy pojawi się dziecko, rodzina jest kompletna.

- Rodzice Dominiki i moi szanują nasze zdanie - przyznaje Jan Milczarek. - Wiedzą też, że ich namowy nic nie zmienią. Ale gdy np. idziemy gdzieś razem i spotkamy znajomych z dzieckiem, to entuzjastycznie okazują mu zainteresowanie i aprobatę dla rodzicielstwa. Nie naciskają jednak na mnie bezpośrednio.

Nawet rodzice, którzy bezwarunkowo akceptują wszystkie wybory swoich dzieci, i tak nie chcą uwierzyć, że wnuków nie będzie. Łudzą się, pocieszają, że trzeba tylko poczekać. Czy mają rację? Czy za kilka lat młodzi zapragną być rodzicami? Zwłaszcza że wiedzą, że inaczej podejmuje się decyzje, gdy ma się wybór, a inaczej, gdy się go nie ma. A przecież dzieci nie można mieć w każdym wieku. I po czterdziestce może być za późno na zmianę zdania.

- Dziś, inaczej niż jeszcze 20 lat temu, rozumiemy, co to znaczy udane życie - mówi dr Piotr Szukalski, socjolog z Uniwersytetu Łódzkiego. - Dla naszych rodziców oznaczało ono ślub i potomstwo. Obecnie równie ważne są kariera, uczucie do partnera. Traci znaczenie posiadanie dzieci. Wzrasta też społeczna akceptacja bezdzietności z wyboru. Ale decyzja o życiu bez dzieci wywołuje konflikty między pokoleniami. Starsi nie potrafią uwierzyć, że można żyć tylko we dwoje. W dodatku boją się, że wychowali egoistów. A w takim razie kto im pomoże, gdy będą już zbyt niedołężni, żeby samemu radzić sobie z życiem?

Urodzić sobie wnuka

- Do mojego gabinetu przyszło po pomoc małżeństwo 45-latków, które nie mogło się pogodzić z tym, że ich córka postanowiła nie mieć dzieci, choć miała męża i wygodny dom - mówi Bogumiła Borowska. - Rodzice nie zaakceptowali decyzji córki i zaczęli podejrzewać, że winę za to ponosi zięć, który najwyraźniej jest bezpłodny. Postanowili więc sami mieć kolejne dziecko, które córka mogłaby adoptować. Nie trafiały do nich żadne argumenty. Tak chcieli wnuczka, że byli gotowi sami go spłodzić. Nie starali się zrozumieć córki, bo uważali, że macierzyństwo jest obowiązkiem kobiety. Chcieli, żebym przekonała córkę do ich planu.

Niechęć do posiadania dzieci często staje się też powodem do zerwania stosunków pomiędzy niedoszłymi dziadkami a ich dziećmi, dodaje Borowska. Anna i Jan, też pacjenci Bogumiły Borowskiej, chcąc zmusić syna do ojcostwa, użyli szantażu. Po ślubie kupili mu duże mieszkanie i obiecali, że gdy tylko zostanie ojcem, przepiszą cały swój majątek na wnuka. Nie mogli i nie chcieli zrozumieć, że syn nie chce dzieci.

Przez kilka lat przy każdej okazji upominali się o dziedzica. Gdy to nic nie dało, zaczęli o wszystko obwiniać synową. "Pewnie miałaś kiedyś aborcję i teraz nie możesz mieć dzieci!" - wykrzyczeli jej kiedyś podczas kolejnej awantury. W końcu zażądali nawet od syna, żeby rozwiódł się z żoną i poszukał nowej. Ale syn postawiony przed wyborem: rodzice czy żona, wybrał żonę. Rodzice nie zyskali więc wnuka, stracili za to syna.

Bez dziecka to nie związek

- Żyjemy w świecie stereotypów. Jeden z nich mówi, że dziecko cementuje związek i jest jego celem. To odbiera sens bycia razem bez dzieci - mówi Marta Kalita. - Kolejne stereotypy to takie, że mężczyzna powinien dużo zarabiać, kupić samochód, wybudować dom i spłodzić syna. A! I nie zapomnieć posadzić drzewa, najlepiej dębu. A kobieta? Wychować dziecko na dobrego obywatela.

- To zaskakujące, jak wielu naszych znajomych tak myśli - dodaje Artur Kalita. - Naciska więc na nas nie tylko rodzina. Również znajomi dają nam odczuć, że już najwyższa pora na dziecko. Mamy dom, skończyłem 30 lat. - Poznaliśmy się w lutym 2002 roku, a we wrześniu byliśmy już po ślubie. I to nie z powodu wpadki. Od razu wiedzieliśmy, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Nawet nie przyszłoby nam do głowy, żeby urodzić dziecko, aby umocnić więź między nami - mówi Marta. - Tak wiele nas łączy. Kochamy fantastykę, zaczytujemy się w książkach Raymonda Feista, Davida Eddingsa czy Ewy Białołęckiej.

Mamy też filmy, które oglądamy z przyjemnością nawet po raz dwudziesty, takie jak "Gwiezdne wojny", "Władca Pierścieni". W lecie jeździmy na spływy kajakowe i mamy swoje ulubione zakątki. Marzymy, żeby zwiedzić Indie, Grecję, Meksyk i Nową Zelandię. - Teraz, gdy oboje skończyliśmy studia i jesteśmy samodzielni finansowo, wreszcie możemy zrobić coś dla siebie - dodaje Artur. - Nie będziemy z tego rezygnować dla dziecka. Przez cztery lata studiów prawie się nie widywaliśmy, bo każde z nas pracowało. Teraz jest czas, by odpocząć i się sobą nacieszyć.

- Założyłam firmę Unique Design - robię projekty wnętrz, a Artur tworzy do nich wizualizacje - mówi Marta. - Możemy więc wreszcie razem pracować. Gdybym zaszła w ciążę, musiałabym zamknąć firmę, bo nie mogłabym jeździć na budowy do klientów, szukać potrzebnych materiałów. Jestem dumna i szczęśliwa, że mam firmę, która się rozkręca, i nie chcę z tego rezygnować.

Marcie i Arturowi wtórują Dominika i Janek. - Dziecko oczywiście wiąże ludzi - mówi Dominika. - Przy nim trudniej się rozstać, gdy w związku zaczyna się źle układać. Mamy znajomych, którzy mają 5-6-letnie dzieci i nie mogą się porozumieć z partnerami. Mimo to tkwią w złych związkach, bo jest dziecko. I jak tu mówić o szczęściu? Nawet dziecko nie zmusi cię do tego, żebyś czuł się dobrze z kimś, kto do ciebie nie pasuje.

Dominikę i Janka łączy muzyka. Poznali się na koncercie. Do damskiej toalety była bardzo długa kolejka. Na jej końcu Janek wypatrzył Dominikę i mimo protestów panów przepuścił ją do męskiej. Później okazało się, że mają mnóstwo wspólnych pasji. Lubią te same zespoły: Opeth, Vesania czy Decapitated, chodzą na ich koncerty i inne muzyczne imprezy.

- Muzyka to nie tylko słuchanie i kupowanie płyt. Dla mnie to sposób na życie - mówi Dominika. - Janek gra na perkusji w dwóch zespołach. Ma próby cztery razy w tygodniu po pracy, ale ja lubię mieć czas dla siebie. Gdybyśmy stale siedzieli sobie na głowach, to pewnie nasze relacje nie byłyby tak dobre. Każde z nas bardzo ceni sobie poczucie wolności. Wolności nie jesteśmy w stanie wyrzec się również dla dziecka.

Boboemerytura

- Dzieci w kulturze chrześcijańskiej były darem bożym - mówi Robert Zydel, etnograf. - Wielodzietnym łatwiej było kiedyś przetrwać, bo mieli większą ilość rąk do pracy, a na starość rodzicami zajmowało się najmłodsze dziecko. Dziś dziecko to bardzo poważne obciążenie budżetu nie tylko młodej rodziny.

- Nie potrafię martwić się o to, czy ktoś mi pomoże na starość, kiedy dziecko byłoby dla nas finansowym samobójstwem - mówi Marta. - Spłacamy kredyt za dom, mamy dużo opłat związanych z firmą. Rozsądniej jest odkładać część pieniędzy, niż zdecydować się na wieloletnią serię wydatków na dziecko. Po prostu nie stać nas na dziecko i nie wiem, jak posiadanie go miałoby zabezpieczyć nas na starość.

- Dziecko to olbrzymia inwestycja bez gwarancji zwrotu - stwierdza Jan. - Wyczytałem gdzieś, że wychowanie dziecka to koszt około pół miliona złotych. To astronomiczna kwota. Jeżeli dziś, zamiast na dziecko, zdecyduję się odkładać i inwestować równowartość miesięcznego utrzymania potomka, to na stare lata będzie mnie stać na całodobową fachową opiekę. Poza tym: czy to nie egoizm postrzegać dziecko jako polisę emerytalną? O ludziach, którzy nie chcą mieć dzieci, mówi się, że myślą tylko o sobie. A dla mnie traktowanie syna czy córki jak polisy emerytalnej to właśnie egoizm. Dziecko rodzi się, aby miało własne życie, a nie służyło rodzicom.

- Jest mnóstwo ludzi, którzy mają dzieci i są samotni, bo ich dzieci pouciekały za granicę - dodaje Dominika. - Syn czy córka nie są żadną gwarancją, że będzie nam lepiej. Przecież dziś dziadkowie często dokładają dzieciom z własnej emerytury. Więzy krwi nie są konieczne, aby nie być samotnym. My mamy przyjaciół, na których możemy liczyć.

Wolę kotka

"Mama codziennie podrzucała mnie do babci albo prowadziła do przedszkola, ale i tak nie dawała rady z niekończącym się kołowrotkiem: praca-zakupy-zmywanie-pranie-sprzątanie" - czytam na forum "Bezdzietni z wyboru", pełnym wspomnień o własnym dzieciństwie. "Ojciec był wiecznie nieobecny, zarabiał na chleb" - zwierza się anonimowy internauta. "Kiedy się urodziłem, rodzice rzucili studia. Czułem cały czas, jakby mnie o to obwiniali.

Udawali, że są szczęśliwi, ale byli coraz bardziej sfrustrowani. Aż kiedyś, gdy ojciec miał problemy w pracy, wybuchł i usłyszałem, że gdyby nie ja, to byłby już doktorem i zarabiał pięć razy tyle. Nikomu nie życzę, żeby usłyszał coś takiego. Wiem, że ja byłbym taki sam, dlatego nigdy nie zdecyduję się na dziecko" - pisze inny. To nie przypadek, że na forum dla bezdzietnych można znaleźć tyle wspomnień z dzieciństwa.

Zdaniem psychoterapeutów ktoś, kto nie był dla rodziców najważniejszy na świecie, w dorosłym życiu wciąż czuje głód miłości. Nie chce więc mieć dzieci, by znów nie zejść na dalszy plan. Dziecko, któremu rodzi się brat lub siostra, przestaje być najważniejsze. Kiedy dorośnie, często nie chce mieć dzieci. Bo nadal w głębi duszy potrzebuje opieki.

- Już w dzieciństwie wiedziałem, że nie chcę mieć dzieci, choć jestem jedynakiem i nigdy nie brakowało mi uwagi rodziców - mówi Jan. - Ale dorastając, nie znalazłem żadnych racjonalnych argumentów, które pomogłyby mi zmienić zdanie. Nie uważam się za kogoś tak wybitnego, żebym musiał przekazać swoje geny. Dookoła rodzi się tyle dzieci, że nie martwię się o przetrwanie gatunku.

- Mam młodszego brata. Nie pamiętam, czy chciałam mieć rodzeństwo, ale cieszyłam się, gdy się urodził - mówi Dominika. - Nigdy nie postrzegałam go jako zagrożenia dla mojej pozycji w rodzinie. Jest sporo młodszy, więc to ja byłam górą - dodaje z uśmiechem. - Natomiast pamiętam, jak rodzice zapytali mnie kiedyś przy zabawie lalkami, czy wolałabym urodzić chłopczyka, czy dziewczynkę. Bez wahania odpowiedziałam, że wolę kotka. I tak już zostało.

Instynkt jest przereklamowany

- Nigdy nie czułam instynktu macierzyńskiego. Kiedyś dorabiałam na studiach, opiekując się małym chłopcem. Nie było źle, ale nie miałam do tego serca - mówi Marta. - Są kobiety, którym na widok dziecka ręce same wyciągają się w jego stronę. Ja tak nie mam.

- Nie czuję w sobie instynktu macierzyńskiego - wyjaśnia Dominika. - Gdy koleżanki zachwycają się jakimś noworodkiem, mnie to nie wzrusza. Jestem lekarką i przez kilka lat miałam praktyki na pediatrii. Zobaczyłam, co to znaczy mieć chore dziecko. Podziwiam rodziców, ale to nie dla mnie. Lekarz przychodzi na pięć minut, a i tak miałam dość.

- Nie unikam kontaktu z dziećmi - mówi Dorota Staszewska. - Lubię je brać na ręce, przytulić, pobawić się. Raz na jakiś czas i przez 15 minut - nie ma problemu, ale na stałe? Nie. Dziękuję.

- Nie bronię nikomu mieć dzieci i nie krytykuję znajomych, którzy się na nie decydują - mówi Janek. - Ale w naszej kulturze dziecko jest stawiane ponad wszystko. Dochodzi do tego, że zmusza się ofiary gwałtów, aby rodziły! A tymczasem to nas, którzy wybrali bezdzietność, uważa się za ludzi bez uczuć. Nie zauważyłem jednak, by ci, którzy głoszą szczytne idee, pomagali rodzinom wielodzietnym, które nie mają na chleb.

- Dziś nie ma racjonalnych powodów, aby mieć dziecko - dodaje Janek. - Na ziemi mamy przeludnienie, miliony głodują, a wmawia się nam, że mamy niż demograficzny i nikt nie zapracuje na emerytury. Mamy do czynienia ze swego rodzaju rozpłodową ewangelizacją. Namawiają nas duchowni, namawiają politycy i w końcu namawiają rodziny i znajomi o bardziej konserwatywnych poglądach. Ich argumenty mnie nie przekonują. Mam wielu znajomych w moim wieku, którzy już mają dzieci, i widzę, jak dramatycznie zmieniło się ich życie.

- Narodziny dziecka to koniec dotychczasowego życia. Młodzi rodzice znikają dla znajomych - mówi Dominika. - Przez pierwszy rok czy dwa lata trudno się z nimi spotkać, nawet chwilę porozmawiać. A jeśli już się to uda, to zaraz pojawia się temat "maluszek już sam robi kupkę na nocniku, mówi gaga gugu itp.". A ja chciałabym usłyszeć, co się dzieje u przyjaciółki, z którą nie widziałam się dwa lata, a nie słuchać o kolorze pampersów. Rozumiem, że dziecko jest całym jej światem, ale ja nie mam ochoty wyrzec się wszystkiego, co lubię, aby poświęcić się dziecku.

***

A wy co sądzicie o tych, którzy mówią, że nie chcą mieć dzieci? Czy kierowanie się w życiu zasadą "najważniejsza jest moja wygoda" to egoizm, niedojrzałość, która powoduje, że lękamy się brać odpowiedzialność za innych? A może przemyślany wybór? Co myślisz o argumentach bohaterów naszego artykułu? Czy miałbyś odwagę je publicznie powtórzyć, gdybyś się z nimi zgadzał?

Piszcie do nas. Nasz adres:
[email protected] lub ul. Domaniewska 41, 02-672 Warszawa. Najciekawsze listy nagrodzimy książkami.

***

Sonda

Beata Pawlikowska, podróżniczka, pisarka, dziennikarka:

Nigdy nie podjęłam decyzji, że nie chcę mieć dzieci. Podjęłam decyzję, że chcę mieć je wtedy, gdy będę pewna, że mogę im zapewnić szczęście i wszystko, czego będą potrzebować. Taki moment jednak nie nadszedł. Nie zgadzam się, że to egoizm czy samolubstwo, wręcz przeciwnie - moim zdaniem to dowodzi odpowiedzialności za siebie i innych. Trzeba słuchać głosu własnego serca. Nie może być przecież tak, że mam dziecko i wyjeżdżam na pół roku do dżungli, a ono zostaje w domu pod czyjąś opieką. Wybrałam takie życie i jestem szczęśliwa. Ale konsekwencją tego wyboru jest to, że nie mam dzieci, bo przy moim trybie życia posiadanie ich byłoby nieodpowiedzialne i nieuczciwe. Zawsze szukałam w życiu własnej ścieżki i podejmowałam świadome decyzje. Nie skończyłam studiów, nie mam dzieci, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nie żałuję żadnej z tych decyzji. Rodzina i dzieci nie dają szczęścia. Najpierw człowiek musi szczęście znaleźć w sobie, potem dopiero może zakładać rodzinę. Kobietom wydaje się, że jak wyjdą za mąż i urodzą dzieci, to już nigdy nie będą samotne ani nieszczęśliwe. A to nieprawda. Poczucie bezpieczeństwa najpierw trzeba znaleźć w sobie. Człowiek, który nie ma pasji ani marzeń, nie będzie szczęśliwy.

Olga Lipińska, reżyserka teatralna i telewizyjna. Jej program "Właśnie leci kabarecik" to już klasyka kabaretu telewizyjnego:

Lubię być sama, nie nudzę się i nie potrzebuję do towarzystwa dzieci ani wnuków. Mam dużo przyjaciół, ciepłych i miłych ludzi, dom na wsi, który lubię i do którego zapraszam gości. Nie czuję żadnej samotności. Moim dzieckiem jest mój dorobek zawodowy. Może nie wszystkim to dziecko się podoba, ale trudno. Po maturze trafiłam do telewizji, która ukształtowała mnie na resztę życia. To była moja pasja, mój dom i rodzina. Do tego studia w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej, udział w artystycznym, studenckim życiu i zajmująca mnie bez reszty praca nie zostawiały miejsca nawet na myślenie o dziecku. Wiedziałam, że dziecko mnie od tego wszystkiego odciągnie. Zawsze to, co robiłam, starałam się wykonywać jak najlepiej, a wiem, że nie wychowałabym dziecka najlepiej. Nie chciałam też, aby ktoś obcy mi je wychowywał. Mój mąż, dziennikarz radiowy, też pasjonat pracy (radio, Biblioteka Narodowa, starodruki), nie marzył, aby dzidziuś mu w tym wszystkim przeszkadzał.

Nie odczuwamy tego, że nie jesteśmy rodziną. Jesteśmy. Między dwojgiem ludzi jest nawet większa więź, jeżeli nie ma dzieci. One tak bardzo wypełniają życie rodzicom, że gdy dorosną, okazuje się, że ci ludzie stali się dla siebie obcy i nie mają już sobie nic do powiedzenia. A my mamy. Jest wystarczająca ilość kobiet, które marzą o macierzyństwie. Dobrze wychować człowieka to wielkie zadanie. Udana rodzina według niektórych to największe osiągnięcie życiowe. Czyżby? Często życie rodzinne sprowadza się do wspólnych zakupów w marketach. A jak się nie idzie do marketu, to się leży przed telewizorem i nikt nie ma sobie nic do powiedzenia. Uważam, że zbytnie skupianie się na własnej rodzinie jest aspołeczne. Rodziny są jak kule odwrócone tyłem do reszty świata. Jeśli ktoś chce mieć dzieci, niech ma, ale pozwólmy ludziom żyć szczęśliwie bez dzieci. Nie chciałam mieć dzieci z różnych powodów i nie żałuję, że ich nie mam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl