Ivan Djurdjević: Poznań to moje przeznaczenie

Karol Maćkowiak
Ivan Djurdjević: Poznań to moje przeznaczenie
Ivan Djurdjević: Poznań to moje przeznaczenie Marek Zakrzewski
Ivan Djurdjević zdobył z Lechem Poznań mistrzostwo i Puchar Polski. Szybko stał się ulubieńcem kibiców, którzy cenili go za charakter. Teraz jego pasją jest trenerka.

Lipiec 2007 roku, stadion przy Bułgarskiej. W ciasnym pomieszczeniu naprzeciw siebie siedzą Marek Pogorzelczyk, ówczesny dyrektor sportowy Lecha oraz Ivan Djurdjević - piłkarz z przeszłością w kilku zagranicznych klubach, ale stanowiący zagadkę. Miał wtedy 30 lat - wiedział, że może to być ostatnia szansa. Pokój cały zadymiony od papierosów dyrektora Pogorzelczyka. Panowie przesuwają po stole kartkę, na której zapisują sumy. W końcu dobijają targu - roczna umowa została podpisana.

Mama czuła, że w Lechu mu się powiedzie
- Pamiętam ten dzień. Zaprosił mnie tu Andrzej Czyżniewski, szef skautingu. Zadzwonił i powiedział: -Przyjedź, zobacz, jak tu wszystko wygląda. Byłem na meczu ligowym z Zagłębiem Sosnowiec, Lech wygrał 4:2. Wtedy stadion był w przebudowie, trochę mi to przypominało Serbię. Teraz stoi tu piękny obiekt. Przez te lata cały kraj zrobił olbrzymi krok do przodu - mówi Djurdjević, który debiut w kolejowych barwach zaliczył w 3. kolejce sezonu 2007/08.

Kolejorz był piątym zagranicznym klubem ambitnego Serba, któremu przejście do Lecha doradziła… mama. Czuła, że w Poznaniu mu się powiedzie. Ale wszystko było poparte naprawdę ciężką pracą.

- Nigdy nic w życiu nie dostałem za darmo. Miejsce w składzie sobie wywalczyłem, jak wszędzie, gdzie przychodziłem. Zawsze miałem wielką motywację. Są dwa powody, dla których ludzie grają w piłkę. Grają z pasji lub po to, żeby się utrzymać. U mnie istniały oba te czynniki. Wiedziałem, że zrobię wszystko, żeby mi się udało. Od momentu wyjazdu za granicę, każdego dnia tworzyłem sobie wewnętrzną presję, że nie wrócę do domu, dopóki nie będę zadowolony z treningu - dodaje Djurdjević.

Na boisku przyświecała mu ta sama zasada. Zakładanie bokserskiego ochraniacza na zęby przed meczami stało się u niego regułą.

- Każdy mecz był dla mnie na śmierć i życie. Dziś też to samo mówię młodym chłopakom - mówi Ivan Djurdjević

- Każdy mecz był dla mnie na śmierć i życie. Dzisiaj też to samo mówię młodym chłopcom, których trenuję. Jeśli tak nie będą robić, to szkoda ich czasu, bo nic nie osiągną - rozwiewa wątpliwości.

Wojowniczy charakter sprawił, że poznaniacy go pokochali. Ivan był zaprzeczeniem lansowanego od lat 90. modelu piłkarza - wymuskanego, delikatnego chłopca. Był prawdziwym wojownikiem.

Piłka na jeden dzień
1985 rok, Belgrad. 8-letni Ivan Djurdjević w FK Vozdovac zaczyna swoją przygodę z piłką. Piłką, bo w klubie była tylko jedna sztuka.

-Mieliśmy jedną piłkę na dziesięć osób. Nasz trening strzelecki wyglądał tak, że strzelałeś i jeśli nie trafiłeś w bramkę, to musiałeś szybko biec po piłkę, by podać ją koledze, który już na nią czekał. Każdy dostawał ją na jeden dzień do domu, żeby mieć ją choć przez chwilę tylko dla siebie - wspomina Djurdjević.

W Jugosławii trwała wówczas wojna. Matka Ivana pracowała jako pielęgniarka, ojciec jako elektryk, choć nie tylko.

-Bywało ciężko, byliśmy z boku konfliktu, ale gospodarka cierpiała. Ojciec musiał pracować na dwa, trzy etaty, żeby nas wykarmić. Zdarzało się, że nie było nic do jedzenia. To jest życie. Nie traciliśmy honoru jako rodzina. Nie byliśmy zazdrośni. Później, gdy już dorosłem walczyłem o swoje, ale nigdy nie patrzyłem, kto ma więcej, kto mniej. Inni mi pomagali i ja też będę pomagał. Piłka dała mi bardzo wiele, a ja chcę jej oddać to, co dostałem - twierdzi Djurdjević.

- Wielu ludzi powie, że zawód piłkarza jest łatwy. Ale sport zawodowy na sto procent - to nie jest łatwe. Jest wiele rzeczy, z którymi musisz się liczyć, wiele poświęceń. Każda praca wykonywana na sto procent jest ciężka. W organizmie są ślady, mocne ślady - tłumaczy.

Zbudować tyle, ile się da
Maj 2013 roku, Poznań. Na świat przychodzą bliźnięta, dzieci Agnieszki i Ivana Djurdje-vica. Jasiu waży 3,1 kg, a Julia 2,85 kg. Dumny tata już wcześniej mówił, że chce, by to właśnie w Poznaniu na świat przyszedł jego syn. Udało się.

-Tu jest mój dom. Tu mam rodzinę - żonę, dzieci, a tam gdzie jest rodzina, tam jest dom. W wielu krajach poznałem dobrych i nieco mniej dobrych ludzi, lecz z życia w każdym kraju starałem się wyciągać pozytywy. Teraz jestem w Wielkopolsce, to będzie moja baza wyjściowa. Chcę tu zbudować tyle, ile się da, wycisnąć ten owoc maksymalnie - mówi Ivan.

- Nikt z nas nie wie, gdzie będzie mieszkał za dwa, pięć lat. Mnie dużo rzeczy wiąże z Poznaniem. Dobrze się tu czuję, nie mam takiego odczucia, że chciałbym gdzieś wrócić, że gdzieś mnie ciągnie. Kiedy jadę na wakacje albo w ogóle za granicę, to chcę wrócić do Poznania. To jest przeznaczenie, to jest moja droga - nie ukrywa.

Oni mają łatwiej
8 sierpnia 2015 roku, Wronki. Ivan Djurdjević debiutuje w roli pierwszego trenera III-ligowych rezerw Lecha. Jego drużyna w niemal 40-stopniowym upale remisuje bezbramkowo ze Spartą Brodnica.

- Widać, że nasz zespół jest w przebudowie. Odeszło kilku ważnych zawodników, przyszło wielu juniorów, średnia wieku to w tej chwili 18 lat. Wiedzieliśmy, na co się piszemy jako sztab szkoleniowy. W meczu ze Spartą Brodnica grali chłopacy z rocznika 1997 i 98. Powinniśmy wykorzystać okazje, ale mimo to nie brakuje plusów. W krótkim okresie wypracowaliśmy dużo w organizacji gry i w ogóle zasad pracy - opowiada o swojej pracy trenerskiej Serb.

- Już dwa, trzy lata pracuję jako trener. Wszystko dzieje się stopniowo. Zaczynałem jako asystent Karola Brodowskiego w Młodej Ekstraklasie. Później udało nam się zdobyć mistrzostwo z trenerem Tomaszewskim (juniorzy młodsi), ostatnio pracowałem z zespołem juniorów starszych. Teraz jestem na świeczniku, wszyscy będą patrzeć, jaka jest moja praca i wyniki - trudno nie zgodzić się z ostatnim zdaniem.

- Oni mają o wiele łatwiej, mają wszystko podane na tacy. Charakter się tworzy, kiedy ktoś czegoś nie ma, kiedy jest głodny, ma siłę wewnętrzną. Może dobrze, że moi podopieczni mają lepiej. Widać kto, tego potrzebuje, a kto jako blichtr. Życie szybko weryfikuje i eliminuje tych drugich. Szybkie sprowadzenie na ziemię, a ja jako trener będę tym bardziej to robił. Wiem, ile piłka mi dała i jeśli ktoś jej nie będzie szanował to nie będzie miał szans pozostać w zespole. To nie jest dla każdego - przestrzega swoich podopiecznych.

Djurdjević od godz. 6 do 20 pracuje we Wronkach, spędza tam każdą chwilę, by doskonalić się w sztuce trenerskiej.

- Wstaję z rana, biorę ze sobą dwa pistolety i jestem gotowy do bitwy, bo nie wiadomo co nas czeka - mówi z uśmiechem, nawiązując do słów Jose Mourinho. Ale jego trenerskim wzorem jest Jorge Jesus, trener Benfiki Lizbona.

- Wiem, że wszystko jest w moich rękach. Rzeczy, na które mam wpływ mają się toczyć po mojemu. Chcę przekazać chłopakom jak najwięcej. Nie ma już parasola ochronnego. Trzeba to wszystko brać na plecy - kończy Djurdjević.

On bierze.

Ivan Djurdjević, wybrane daty:

  • 5.02.1977 - przychodzi na świat w Belgradzie, stolicy Jugosławii, 1996 - debiutuje w lidze jugosłowiańskiej w barwach FK Rad, 1998-2007 - gra w Hiszpanii i Portugalii, tego drugiego kraju ma obywatelstwo, 1.08.2007 - podpisuje umowę z Lechem. 17.06.2011 - żeni się z Agnieszką w kościele pw. Wszystkich Świętych na poznańskiej Grobli. 27.05.2013 - na świat przychodzą bliźniaki: Jaś i Julia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ivan Djurdjević: Poznań to moje przeznaczenie - Głos Wielkopolski

Wróć na i.pl Portal i.pl