Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrześniowe referendum to turniej kulturystów. Dobrze zrobi ten, kto ten turniej zignoruje

Jarosław Zalesiński
Jarosław Zalesiński
Jarosław Zalesiński
Najlepiej będzie zacząć od końca, czyli od ostatniego referendalnego pytania. Przytoczę, bo chyba mało kto te pytania zna: "Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika?".

Czy jest wśród nas choć jeden człowiek tak poszkodowany na umyśle, że odpowiedziałby: nie, nie jestem za tym, niech mnie skarbówka rozlicza przeciwko mnie? To przecież jakiś żart.

Pytanie wzięło się po prostu z tego, że Bronisław Komorowski, spanikowany wynikiem pierwszej - przegranej przez siebie - tury wyborów prezydenckich, chciał przypomnieć obywatelom, że podjął inicjatywę zmienienia ordynacji podatkowej w takim właśnie duchu. Dzisiaj pytanie jest w dwójnasób absurdalne, bo w ostatnim dniu swego urzędowania Bronisław Komorowski nowelizację, wcześniej klepniętą przez Sejm i Senat, podpisał. Po co więc jeszcze o to pytać? No ale wykreślić pytania się nie da, więc absurd pozostał.

Dyskutuje się teraz za to, czy nie dałoby się jakichś pytań dopisać. Trzy nowe pytania chce np. dopisać PiS. Tym razem zacytuję od środka, czyli pytanie nr 2: "Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego systemu funkcjonowania Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe"? I co Państwo sądzą? Zorientowani mogą być tylko ci, którzy dali się nabrać na propagandowy chwyt PiS, które od jakiegoś czasu walczy z wyimaginowanym zagrożeniem sprywatyzowania polskich lasów przez rząd. Mielibyśmy zatem potwierdzać, że nie powinno się zmienić coś, czego nikt nie chce zmieniać. To mniej więcej tak, jakby odpowiadać na pytanie: "Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem tego, żeby wiosna następowała po zimie, a jesień po lecie?". Jakiś żart.

Wszystkim partiom chodzi w tym wszystkim tylko o to, by po referendum móc ogłosić: zobaczcie, ilu obywateli popiera nasze hasła. Taki turniej kulturystów przed październikowymi wyborami. Żadne to zasięganie opinii obywateli, tak jak np. w przypadku referendum o przystąpieniu do Unii Europejskiej. Wszystko to rozgrywane w przebraniu "uobywatelniania" państwa, kierowania się tym, co obywatele mówią. Ale co poczęło się jako element wyborczej walki, tak też się urodzi. I nie ma w sobie innego celu.
Oburza mnie w tym wszystkim to, że elity polityczne korzystają ze stworzonej przez Komorowskiego okazji, by zafundować sobie przedwyborczy sparing za 100 mln zł publicznych pieniędzy. I sądzą, że ciemny lud to kupi jako wsłuchiwanie się w jego głos. W jakimś sensie nie mają pewnie innego wyjścia, muszą wchodzić w buty uszyte przez Komorowskiego, na zasadzie: wszyscy albo nikt. Ale że nie ma ani jednego sprawiedliwego, który by powiedział, że ten król jest nagi - to przygnębia.
Co można z tym wszystkim zrobić? Tylko jedno: zignorować to referendum. 100 mln tak czy tak pójdzie w błoto. Ale przynajmniej cała klasa polityczna odebrałaby od nas jasny komunikat: wbrew temu, co wam się na nasz temat wydaje, my nie jesteśmy poszkodowani na umyśle. Byłoby to dla całej klasy politycznej najlepszą lekcją pokory. Może wyciągnęłaby z niej jakieś wnioski.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki