Dzisiaj mafia weszła do Polski powiatowej, tam czuje się bezpieczniej

Redakcja
FOT. D. GDESZ
Kiedyś przestępcy obnosili się ze swoim bogactwem, dzisiaj zakładają firmy i tytułują się mianem biznesmenów. Nie działają na widoku, z wielkich miast przenieśli się do małych miejscowości, gdzie znają stróżów prawa i miejscową władzę - pisze Dorota Kowalska.

Igor M., ps. Patyk: złodziej samochodów, król dyskotek, protegowany bossów Pruszkowa. Jego historia jest historią polskiej przestępczości lat 90., zupełnie różnej niż ta dzisiaj. Bo choć o gangsterach z Pruszkowa czy Wołomina mówiło się: mafia, to tak naprawdę mafijne powiązania bardziej widać teraz niż w latach świetności grupy "Dziada" czy "Słowika". Ale zostańmy jeszcze przy "Patyku" - niepozornym chłopaku z warszawskiego Mokotowa.

Igor M. swój pierwszy samochód ukradł w wieku 16 lat, buchnął mazdę sąsiada, którą potem odsprzedał za 1,5 tys. dol. Szybko do złodziejki namówił kolegów z podwórka, ci nie zastanawiali się ani chwili, kusiły ich wielka kasa i przygoda. Kradli zwłaszcza luksusowe wozy, potem odsprzedawali, także gangsterom. Rośli w siłę, mieli pieniądze na kaucje, adwokatów i policjantów, których opłacali. Cały czas na haju, ich życie zmieniało się powoli w wielką, niekończącą się imprezę. O wyczynach ludzi "Patyka" zaczynało być głośni na tzw. mieście, zainteresowali się nimi starsi koledzy.

Wpisowe do gangu Pruszkowa kosztowało ich ponoć 5 tys. dol., każdy odprowadzał też co miesiąc na rzecz patrona 200 dol. i 20 proc. od każdego sprzedanego, ukradzionego auta. To był złoty czas gangu Igora M., ale też większych grup przestępczych działających na terenie Polski.

- Kiedy zaczynałem pracę w Sejmie, a był to koniec lat 90., w Warszawie nie było tygodnia, żeby nie doszło do jakiejś strzelaniny albo żeby gdzieś nie eksplodował materiał wybuchowy - wspomina poseł Marek Biernacki z Platformy, były szef MSWiA.

Szerzył się terroryzm bandycki, przestępcy czuli się bezkarni, na oczach warszawiaków załatwiali swoje gangsterskie porachunki, policja zdawała się bezradna.

Tak było z grupą "Patyka", który kradł na potęgę, potrafił odbić rannego kolegę ze szpitala, a tymczasem wyskoczyć na dyskotekę do Łeby. Jednak czasy, kiedy bossowie świata przestępczego z głowami ogolonymi na łyso paradowali po nadmorskich dyskotekach, szastając plikiem banknotów, minęły szybko i bezpowrotnie. Już na przełomie wieków wszelkie oznaki przynależności do świata mafii w postaci tatuaży czy złotych łańcuchów zawieszonych na szyi były passé. A polscy mafiosi zbliżyli się do modelu gangstera amerykańskiego, który spędza wakacje w swojej rezydencji otoczonej dwumetrowym murem. Zdaniem śledczych to mafia pruszkowska zapoczątkowała w Polsce modę na niepokazywanie się. Zresztą to właśnie ludzie z Pruszkowa i Wołomina najdotkliwiej poczuli na własnej skórze skutki nadmiernego afiszowania się przynależnością do przestępczego biznesu.

Wszyscy pamiętają przecież Jacka K., ps. Młody Klepak, który szpanował i głupio zginął. Syn pruszkowskiego gangstera zaczął przestępczą karierę od kradzieży samochodów, ale kiedy w 1995 r. jego ojciec trafił za kratki, dostał od życia szansę na samodzielność. Podporządkował sobie kilka grup zajmujących się wymuszaniem haraczy, ściąganiem "długów" i wyłudzaniem kredytów. Jego ulubionym miejscem wypoczynku były Mikołajki na Mazurach. Więc "Młody Klepak" szalał w mazurskich knajpach, pod które podjeżdżał w otoczeniu nieodłącznej świty nowiutkim audi tt. W sierpniu 2002 r. do pubu Okoń w samym centrum Mikołajek, gdzie jak zwykle bawił z grupą przyjaciół, weszło trzech młodych mężczyzn. Mieli na sobie czarne koszule, a na głowach wędkarskie kapelusze. W barze był tłum, około setki ludzi. Przez chwilę nieznajomi kręcili się między stolikami. W końcu podeszli do tego, przy którym siedział gangster. Wyciągnęli broń. "Młody Klepak" zginął na miejscu. Takich zabójstw było w tym czasie więcej, między poszczególnymi grupami przestępczymi trwała krwawa wojna o wpływy, więc co mądrzejsi gangsterzy uznali, że czas przestać się obnosić ze swoim bogactwem.

Czytaj także:
* Mafijny skok na obligacje USA. "Chcieli zatrząść szwajcarskimi bankami"
* Mafia już nie zajmuje się klasyczną przestępczością. Gangsterzy przenoszą się do biznesu
* Ujawniamy czarną listę polskich gangsterów

Ale miłość do Mikołajek i Mazur przestępczej braci nie przeminęła. To właśnie Kraina Jezior długo uchodziła za ulubione miejsce wypoczynku mafiosów patriotów, czyli tych, którzy woleli Polskę od zachodnich kurortów. Czuli się tam naprawdę jak u siebie, bo swoje wpływy miało tu wciąż kilka grup z terenu Warszawy. Na Mazurach spędzał wszystkie wolne chwile Andrzej P., ps. Parasol, członek mafii pruszkowskiej.

Wszystkie z wyjątkiem oczywiście tych zimowych, bo wtedy jeździł do Zakopanego, które długo uchodziło w półświatku za teren neutralny, na którym nie załatwia się mafijnych porachunków. W tym przekonaniu gangsterzy tkwili do grudnia 1999 r., kiedy na zakopiańskim stoku zginął Andrzej Kolikowski, ps. Pershing, zastrzelony przez Ryszarda Boguckiego i Ryszarda Niemczyka. Wtedy przenieśli się do Szczyrku. I coraz śmielej wypuszczali na zagraniczne wojaże. Jerzy Wieczorek, ps. Żaba, jeden z gangsterów Pruszkowa, lubił Kubę, Andrzej Zieliński, ps. Słowik, pod koniec swojej przestępczej działalności upodobał sobie Florydę. Modnym miejscem były Cypr, Wyspy Kanaryjskie, Wybrzeże Tureckie i Sardynia. Potem na zasadzie szpanu doszło też Lazurowe Wybrzeże, ulubione miejsce wypoczynku rosyjskiej mafii. Jarosław Sokołowski, ps. Masa, najważniejszy świadek koronny III RP, pytany kiedyś o mafijne wakacje odpowiedział: "A co gangsterzy to kosmici czy jak? Jak wszyscy normalni obywatele latem szukamy piaszczystych plaż i ciepłego morza". "Masa" chwalił się, że bywali w takich miejscach, o jakich nie śniło się przeciętniakom: hotele, kasyna, jachty i dziewczyny, z których każda miała szansę znaleźć się na okładce amerykańskiego "Playboya".

Najmodniejsza w gangsterskim, nie tylko polskim, półświatku bardzo długi czas pozostawała jednak Hiszpania, ale tam też nie nikt nie przyznawał się do wykonywanego zawodu.

Dla bossów grup przestępczych życie codzienne nie różniło się zresztą specjalnie od wakacji. Mieszkali w pięknych willach, otaczali się luksusem, jeździli najnowszymi modelami bmw, chodzili do najdroższych restauracji, od czarnej roboty mieli swoich żołnierzy.

Jeden z warszawskich przestępców zapytany przez prokuratora o to, gdzie wybiera się na wakacje, miał mu odpowiedzieć: "A po ch... mam wyjeżdżać, jak na miejscu jest wszystko?".

- Pruszków, Wołomin to były silne, bandyckie grupy, ale jeszcze nie mafia. Mogły się jednak w nią zmienić, bo zaczynały łapać kontakt z politykami - mówi Sylwester Latkowski, dziennikarz i publicysta. Nie zdążyły, bo do akcji wkroczyło Centralne Biuro Śledcze.

Powołał je 15 kwietnia 2000 r. komendant główny policji, łącząc działające od 1994 r. Biuro do Walki z Przestępczością Zorganizowaną oraz działające od 1997 r. Biuro do spraw Narkotyków. Najlepszy sprzęt, najlepsi gliniarze, nowe zasady gry.

Policja i prokuratura mogły przeprowadzać operacje specjalne, np. zakup kontrolowany, miały szerszą możliwość kontroli korespondencji, dostęp do niektórych baz informacyjnych, powołano wreszcie instytucję świadka koronnego.

Czytaj także:
* Mafijny skok na obligacje USA. "Chcieli zatrząść szwajcarskimi bankami"
* Mafia już nie zajmuje się klasyczną przestępczością. Gangsterzy przenoszą się do biznesu
* Ujawniamy czarną listę polskich gangsterów

- Pruszków - zastraszając, strzelając w kolana, a czasem zabijając niepokornych - niemal podporządkował sobie wszystkie grupy przestępcze w Polsce. To był czas zmian systemowych i działy się rzeczy, które teraz nie mogłyby się wydarzyć. Obok Pruszkowa, już wtedy, działało jednak w Polsce kilka mniejszych grup, które nie wytykały nosa ze swojego terytorium. Kiedy Pruszków został w części wyeliminowany z gry, wielu z tych pomniejszych bandytów dostało skrzydeł, więc pojawiła się grupa nowodworska czy mokotowska, ale i one zostały sukcesywnie przetrzebione - opowiadał mi kiedyś gen. Adam Rapacki, jeden z twórców CBŚ.

Także sytuacja "Patyka" stawała się coraz trudniejsza. Tracił oparcie w Pruszkowie, którego szefowie sami musieli się ukrywać. W kwietniu 2000 r. Igor M. został zatrzymany za kradzieże na Śląsku. Zeznawał w prokuraturze. Stał się jednym z najważniejszych świadków koronnych polskiej prokuratury, ale świadków koronnych było coraz więcej, sypali swoich dawnych kompanów, a w więziennych celach lądowali kolejni bossowie i ich żołnierze.

Ale życie nie znosi próżni. Tyle że zmienili się sami przestępcy, zmieniły się też ich metody pracy. - Większość gangsterów ma dzisiaj swoje firmy, są biznesmenami, przynajmniej na takich się kreują - mówi Sylwester Latkowski i dodaje, że nie potrafimy z nimi walczyć, bo dzisiaj w walce z przestępczością zorganizowaną potrzebni są biegli księgowi. - Tymczasem nie ma nawet wyspecjalizowanych prokuratorów, którzy zajmowaliby się przestępstwami finansowymi - zauważa Latkowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl