Zygmunt Solorz-Żak: Geniusz biznesu czy tylko sprytny farciarz [ZDJĘCIA]

Redakcja
Zygmunt Solorz-Żak
Zygmunt Solorz-Żak Janusz Wójtowicz/Polskapresse
Mimo ogromnego majątku rzadko trafia do tabloidów, częściej jest bohaterem stron biznesowych. Ale ostatnie doniesienia o rozwodzie są komentowane nawet na portalach plotkarskich. Sylwetkę Zygmunta Solorza-Żaka kreśli Anita Czupryn.

Plotkarskie portale i tabloidy od tygodnia trąbią, a za nimi powtarzają opiniotwórcze media, o najbardziej spektakularnym, medialnym rozwodzie w Polsce - twórcy Polsatu, właściciela m.in. sieci komórkowej Plus Zygmunta Solorza-Żaka z Małgorzatą Żak, prezeską Fundacji Polsat. Podają, że rozwodu chciał Solorz, że pozew został złożony w sądzie już w lutym, a pierwsza i jednocześnie ostatnia, jak sugerują, rozprawa ma się odbyć 18 maja. Nie omieszkają przy tym przypomnieć, że to już drugi rozwód Solorza (z pierwszą żoną Iloną, której nazwisko przybrał, rozstał się w 1991 r. Ma z nią syna Tobiasa). Związek z drugą - Małgorzatą Żak, której nazwisko sobie dodał - trwał 20 lat. Mają dwoje dzieci Piotra i Olę.

Wielu mu dziś zazdrości, bo jest geniuszem, który odniósł sukces w biznesie. Wytykają mu, że dorobił się na sprzedawaniu lizaków i używanych samochodów. Ale i do tego trzeba mieć talent

Sprawa rozwodu rozgrzewa ciekawskich do czerwoności i to wcale nie dlatego, że - jak twierdzi "Super Express" - nową partnerką Zygmunta Solorza-Żaka ma być Ewa Wachowicz, była Miss Polonia i była rzeczniczka prasowa premiera Waldemara Pawlaka, która - nawiasem mówiąc - w Polsacie prowadzi swój kulinarny program. Zresztą, jak dowiedziała się nieoficjalnie "Polska", romans z Ewą Wachowicz to może być zmyłka i nie ma się czym ekscytować. Znajomi Solorza sugerują, że w małżeństwie popsuło się jesienią ubiegłego roku i wyglądało to klasycznie: mąż zajęty biznesem i zestresowany (kupował wtedy Polkomtela), żona, która miała poczuć się zaniedbywana, i jej fascynacja młodym muzykiem.

- Solorz to mocny facet, ale w ostatnim roku wiele się na niego zwaliło. Niemal nie było go w domu, żył w ciężkim stresie, bo po raz pierwszy w życiu tak mocno jest uzależniony od instytucji finansowych, doszły kłopoty zdrowotne, no i tąpnęła nim fascynacja żony - mówi nam osoba z kręgu jego znajomych. Ale zaraz zastrzega, że w przypadku tak barwnej postaci jak Solorz nic nie jest oczywiste i wszystkie plotkarskie wersje mogą być możliwe. A tych jest całkiem sporo. Po pierwsze, te dotyczące finansów i to nie byle jakich, gdyż Zygmunt Solorz-Żak, właściciel wielu dużych firm, to jeden z najbogatszych ludzi w Polsce, a jego majątek szacowany jest przez jednych na prawie 8 mld zł, przez innych grubo powyżej tej kwoty. Nic więc dziwnego, że i świat biznesu zastanawia się, jak na finanse i przyszłość twórcy Polsatu wpłynie jego rozwód. Tu też nie brakuje spekulacji - jedne portale, opierając się na nieoficjalnych przeciekach, twierdzą, że małżonkowie zgodnie podzielili majątek, według innych mowa jest o bitwie o kapitał między nimi.

- Wyglądało to groźnie - mówi nasz informator. - Solorz był załamany, firma trzy miesiące stała. Ale on ma wspaniałych prawników, którzy zajęli się wszystkim, i dziś jest już posprzątane. I to tak, że nie ma zagrożenia dla jego interesów. Nie będzie tak jak u Kulczyków, że przy rozwodzie żonie dostały się polskie spółki, a mąż wziął zagraniczne. Mówi się, że kilkusethektarowa farma w Afryce, jaką kupili z żoną, aby chronić zagrożone gatunki zwierząt, stanie się własnością Małgorzaty Żak.

CZYTAJ TEŻ:
* Solorz-Żak przejmuje Polkomtel. UOKiK dał zgodę na transakcję
* Solorz-Żak chce oddać kontrolę nad aktywami ubezpieczeniowymi i OFE
* Twórca telewizji Polsat sprzedał ją własnej platformie cyfrowej

Komunikat samego Solorza wydany ustami jego rzecznika Tomasza Matwiejuka uspokaja. - Sprawa rozwodowa nie wpłynie na sytuację biznesową Zygmunta Solorza-Żaka, nie zmieni jego pozycji ani w Polsacie, Polsacie Cyfrowym, Midasie i Polkomtelu, ani w innych spółkach - zapewnia w rozmowie z "Polską" Tomasz Matwiejuk. W ostatnich dniach wypłynęła też druga uspokajająca informacja: Zygmunt Solorz, który jest też większościowym udziałowcem klubu piłkarskiego Śląsk Wrocław, złożył właśnie gwarancje, iż do końca roku zapłaci Wrocławiowi 6 mln zł na dofinansowanie klubu. Ale rzecznik Matwiejuk twierdzi, że tego faktu nie ma co łączyć z rozwodem. - Biznes toczy się i będzie się toczył swoim trybem - podkreśla.
Znajomi i współpracownicy Zygmunta Solorza, którzy nie nazywają go inaczej jak Piotr, lojalnie odmawiają komentarzy na temat jego osobistego życia. Chętnie za to mówią o tym, jakim jest człowiekiem, biznesmenem i szefem. - Wielu mu dziś zazdrości, bo jest geniuszem, który odniósł prawdziwy, niebagatelny sukces w mediach i biznesie - mówi znany dziennikarz Polsatu. I dodaje: - Wytykają, że dorobił się na sprzedawaniu lizaków i używanych samochodów. Ale i do sprzedawania lizaków trzeba mieć talent. Wytykają brak wykształcenia (Solorz nie ma studiów, skończył technikum mechaniczne). Ale on wszystko, co osiągnął, zawdzięcza swojej inteligencji i wiedzy, jaką zdobył sam. Gdyby mieszkał w Ameryce, ludzie nosiliby go na rękach, byłby nieomal Bogiem. W Polsce, gdzie króluje zawiść wobec tych, którzy tylko sobie zawdzięczają powodzenie, złośliwie mówią, że nie zna na przykład angielskiego. Ale zna niemiecki! - dodaje.

Przed kupnem Polkomtelu, jeśli wierzyć jego współpracownikom, nie spał dwie noce. Zżerały go nerwy: nigdy nie brał kredytów. Spłacanie ma potrwać 8 lat, on sam wierzy, że krócej

Bo też kariera Zygmunta Solorza-Żaka przypomina swoim stylem amerykański sen: od pucybuta do milionera. On też zaczynał od zera. Choć jego początki są dość tajemnicze. Urodził się w Radomiu w robotniczej, sześcioosobowej rodzinie Kroków. W domu chory ojciec i ciężko pracująca przy rozładunku węgla matka. Zygmunt Krok, bo tak się wówczas nazywał przyszły właściciel medialno-telekomunikacyjnej potęgi, chodził najpierw do zawodówki, potem skończył technikum. Już wtedy patrzył wizjonersko na swoją przyszłość. Sprzedawał znicze na cmentarzu i ciułał grosz do grosza na swoją pierwszą podróż do NRD. Rekonesans się opłacił, bo zaczął od drobnego handlu, przywoził do Polski atrakcyjne enerdowskie produkty. Tak zarobił na pierwsze auto - małego fiata. Tym fiatem wraz z dwójką kumpli udał się do Bułgarii. W konsulacie zgłosili utratę dokumentów. To było sprytne posunięcie - konsulat wydał im paszporty ważne na wszystkie kraje świata. Granice stały przed nimi otworem. Zygmunt skierował się do Austrii, stamtąd do RFN. - Zwiał na Zachód - mówi nasz informator. Wylądował w Monachium, gdzie zajmował się dostarczaniem paczek do Polski. W tym czasie miał też epizod z SB, która szantażem zmusiła go do współpracy. Ujawnił to w 2006 r., wielokrotnie podkreślając, że współpracy nie podjął i na nikogo nie donosił. W 1983 r. poznał swoją pierwszą żonę Ilonę (która w Niemczech mieszka do dziś) i przyjął jej nazwisko. Rozkręcił dochodowy interes - sprowadzał do kraju niemieckie wartburgi i trabanty. Zresztą już wtedy prowadził sporo różnych interesów, którymi się nie chwalił.

- Zawsze był lekkim dziwolągiem, trochę autystycznym, nigdy nie było wiadomo, co robi i o czym tak naprawdę myśli - mówi jedna z jego znajomych.

Z Iloną był przez osiem lat, rozwiódł się z nią w 1991 r. Znał już wtedy Małgorzatę Żak, swoją przyszłą, drugą żonę. Pracowała w banku PKO, gdy w 1984 r. sprzedał jej samochód. W jednym z wywiadów Małgorzata śmiała się, że akurat na tym interesie nie zarobił. Ale rok po rozwodzie z Iloną Małgorzata została jego żoną i w tym też czasie Solorz powołał do życia pierwszą komercyjną telewizję w Polsce - Polsat. Początkowo kanał rozpoczął nadawanie przez satelitę z Holandii (stąd wzięła się nazwa Polsat, którą wymyślił satyryk Tadeusz Drozda), ale kiedy rok później Krajowa Radia Radiofonii i Telewizji przyznała mu koncesję na nadawanie naziemne, sukcesywnie rozszerzał godziny nadawania aż do całodobowego programu. Od razu też rozpoczął budowę swoich własnych nadajników naziemnych, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że wolność w biznesie polega na niezależności i posiadaniu podstawowych narzędzi do jego skutecznego prowadzenia. To wtedy też zwrócił uwagę świata biznesu, że jest człowiekiem, który nie działa standardowo, a często wbrew logice biznesu, idąc ze swoimi decyzjami pod prąd, co po pewnym czasie okazywało się strzałem w dziesiątkę.

CZYTAJ TEŻ:
* Solorz-Żak przejmuje Polkomtel. UOKiK dał zgodę na transakcję
* Solorz-Żak chce oddać kontrolę nad aktywami ubezpieczeniowymi i OFE
* Twórca telewizji Polsat sprzedał ją własnej platformie cyfrowej

- Wciąż było w nim coś z tego chłopaka z Radomia, który inwestuje i kupuje za tyle, na ile go stać. Biznesem zarządzał wbrew ogólnie pojętym trendom. I nie wiadomo, ile w tym było biznesowej analizy, ile jego intuicji, ile zawdzięcza przypadkowi, a ile zwykłemu szczęściu - mówi jeden z analityków biznesu.

- Poznałem go właśnie na początku lat 90., gdy zakładał Polsat - wspomina Maciej Strzembosz, scenarzysta i producent telewizyjny. - Przyjechał wtedy na Targi Niptel (Targi Producentów i Nadawców Telewizyjnych, Filmowych i Radiowych), aby poznać ludzi z branży. Miał dobrą rękę do ludzi i dyszel w głowie - czyli intuicję. Dzięki temu powybierał i zatrudnił w Polsacie najlepszych producentów, którzy ścigają się ze sobą. Ściągnął do stacji Ninę Terentiew, wymieniając ją za Lisa. To był majstersztyk.

- W Polsacie jest cudnie. Wszystko proste, bo chodzi tylko o wynik. Szef dzwoni do mnie czasem po to, aby spytać, czy mi czegoś nie brakuje. Z czymś takim nie spotkałam się w telewizji publicznej - opowiadała znajomym Nina Terentiew. I tę zdolność dbania o swoich współpracowników głównie podkreślają pracownicy Polsatu.

- Jeszcze kilka lat temu, gdy w stacji zatrudnionych było 250 osób, mówiło się, że Zygmunt Solorz każdego zna z imienia i nazwiska, orientuje się w ich sprawach rodzinnych i wie, czym się kto zajmuje - mówi Tomasz Matwiejuk. Stąd też Polsat jest stacją, w której nie ma zbyt wielkiej rotacji, a kto tam dostanie pracę, może czuć się bezpiecznie.

- To jedyny nadawca, co do którego wiem, że mógłbym pójść po pomoc w zwyczajnych, ludzkich sprawach. Nie miałem takiej potrzeby, ale mam poczucie, że pewnie by mi nie odmówił. On bardzo docenia ludzi, którzy coś dla niego zrobili, nieważne, czy małe programy, czy wielkie biznesy - mówi Strzembosz, który był producentem "Miodowych lat", serialu, który stał się sukcesem Polsatu.

(...)

I choć jego współpracownicy przyznają, że nie nadążają za jego planami i nie wiedzą, jaki dokładnie efekt przyniesie jego najnowsza działalność związana z telewizją, komórkami i internetem, to zgodnie twierdzą: - To wizjoner. On wie, co robi.
Zygmunt Solorz przede wszystkim doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że w biznesie, jeśli się stoi, to znaczy, że się cofa, i jeśli wciąż nie będzie szukał nowych możliwości, to zostanie w tyle. W nowych technologiach widzi przyszłość, więc ostro działa, ale wcale nie po to, żeby zarobić kolejne miliony. Mając taki majątek, spokojnie mógłby oddać się bajecznie bogatemu lenistwu.

To nie pieniądze są motorem jego działania. Ale wciąż kieruje nim chęć tworzenia i niespożyta energia. A przy całym swoim bogactwie pozostał sobą - człowiekiem, który nadal chodzi na bazar Szembeka i osobiście wybiera kartofelki.

Anita Czupryn

Cały tekst przeczytasz w weekendowym wydaniu dziennika "Polska" lub w serwisie prasa24.pl

CZYTAJ TEŻ:
* Solorz-Żak przejmuje Polkomtel. UOKiK dał zgodę na transakcję
* Solorz-Żak chce oddać kontrolę nad aktywami ubezpieczeniowymi i OFE
* Twórca telewizji Polsat sprzedał ją własnej platformie cyfrowej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl