Maximilien de Robespierre: dwie twarze wodza Rewolucji Francuskiej

Bożydar Brakoniecki
Upalnego 28 lipca 1794 roku, czyli w nowomowie rewolucji francuskiej 9 thermidora, głowę na gilotynie położył jej architekt, 36-letni Maximilien Marie Isidore Robespierre. Scena jednej z najsłynniejszych w historii świata dekapitacji wyglądała wyjątkowo malowniczo.

Robespierre wstąpił na szafot dumnie wyprostowany i wygłosił do milczących tłumów krótką przemowę o konieczności kierowania się w życiu uczciwością i obowiązkiem. Ale gdy tylko jego głowa stoczyła się w trociny, tłum oszalał z radości, bowiem wraz ze śmiercią Robespierre'a skończył się wreszcie znienawidzony terror.

Robespierre z towarzyszami jadą na szafot
Robespierre z towarzyszami jadą na szafot Domena publiczna/Wikipedia

Ruth Scurr, brytyjska historyczka z Oksfordu, której biografia "Robespierre. Terror w imię cnoty" trafi dziś na księgarskie półki, nie ma wątpliwości, że nasz lubujący się w gilotynowych harcach bohater mógłby spokojnie stać na czele listy historycznych, dwulicowych potworów.

A jego upudrowana peruka byłaby doskonałym znakiem rozpoznawczym tych, którzy mając usta pełne frazesów, kończą zaprowadzanie porządku strachem i krwią spływającą litrami do rynsztoka.

Dlatego Scurr pieczołowicie prześledziła koleje losu Robespierre'a, aby w jego biografii odnaleźć punkt, w którym poczciwy adwokacina z prowincjonalnego Arras zamienił się w kata, szwadronami wysyłającego politycznych wrogów pod ostrze wynalazku doktora Josepha Guillotina.

Zdekapitowana głowa Maksymiliana de Robespierre
Zdekapitowana głowa Maksymiliana de Robespierre Domena publiczna/Wikipedia

I jak sama przyznaje, zadanie okazało się nad wyraz trudne. Bo oto zaprzysięgły pogromca tyranów przez całe dorosłe życie uchodził za wzór obywatelskich cnót. Kończył elitarne szkoły, z lubością rozczytywał się w dziełach filozofów (szczególną estymą darzył Jeana Jacques'a Rousseau), a prowadząc praktykę adwokacką, niejednokrotnie bronił biedaków za darmo.

Nie zdegenerowała go także błyskotliwa kariera polityczna. Gdy został deputowanym stanu trzeciego, bronił nawet monarchii konstytucyjnej. A już na zupełną kpinę zakrawa fakt, że jako członek jakobińskich jastrzębi ogniście występował przeciw karze śmierci.

Przemowami, w których przyrównywał ją do największego barbarzyństwa, na jakie potrafi zdobyć się człowiek, zasłużył nawet na przydomek francuskiego Katona i wieniec laurowy od ziomków z Arras. Robespierre zamieszkiwał wtedy niewielki sublokatorski pokoik w Paryżu i na tle opływających w majątek politykierów uchodził za prawdziwe wcielenie cnót.

Zapomniał o nich jednak 10 sierpnia 1792 roku, gdy runęła monarchia Burbonów i gdy sześć miesięcy później Ludwika XVI wysłano w zaświaty. Tłumom objawił się w nowym wcieleniu - bezwzględnego dyktatora i twórcy Wielkiego Terroru. Przez ponad dwa lata Francja drżała przed jego coraz radykalniejszymi pomysłami. Wysłał na śmierć tysiące ludzi, w tym swoich dawnych kumpli od kielicha i politycznych dywagacji, m.in. Georges'a Dantona, który ukuł proroczy kalambur o rewolucji pożerającej własne dzieci.

To był po prostu straszny człowiek - tak pesymistycznie kończy swoje historyczne śledztwo Ruth Scurr i najwyraźniej wie, co pisze. Krwawego Maksa trudno polubić, nawet wtedy gdy w jego rolę po mistrzowsku wciela się Wojciech Pszoniak, ozdoba historycznego fresku "Danton" Andrzeja Wajdy (1982). Przy okazji aktor wniósł nieznany dotąd, erotyczny element do legendy dyktatora z Arras.

Pytany na konferencjach prasowych po premierze, skąd wziął się u niego taki sentyment do granej postaci, odrzekł prowokacyjnie, że Robespierre był przynajmniej facetem z jajami, co miało być kpiną z gen. Wojciecha Jaruzelskiego, któremu wprowadzony wówczas w Polsce stan wojenny najwyraźniej nie przydał w świecie sławy ani splendoru.

Ale z Robespierre'm trudno się również zaprzyjaźnić, gdy objawia się jako kumpel i wesołek. Takiego Robespierre'a zafundowała nam manga "Rose of Versailles" z 1972 r, siedem lat później przerobiona na telewizyjną animację przez Tadao Nagahamę.

Faktycznie, dyktator w wersji made in Japan, biegający po paryskich szynkach i nucący z towarzyszami frywolne kuplety nijak nie pasuje do wyobrażeń o tym, jak powinien wyglądać tyran z prawdziwego zdarzenia. Taki właśnie, jaki odsłania swoją zatrważającą twarz na stronicach biografii Ruth Scurr.

Maximilien de Robespierre: dwie twarze wodza Rewolucji Francuskiej

Ruth Scurr, "Robespierre. Terror w imię cnoty", wyd. Amber, Warszawa 2008, cena 49,90 zł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Maximilien de Robespierre: dwie twarze wodza Rewolucji Francuskiej - Portal i.pl

Wróć na i.pl Portal i.pl