Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć [FILM]

Jacek Sobczyński
KINO ŚWIAT
"Stawka większa niż śmierć" przypomina trochę amerykańską wersję puszki coli, na której dokładnie narysowano instrukcję jej otwarcia. To film efektowny i przyjemny w odbiorze, ale nakręcony tak, by zrozumiał go nawet największy półgłówek.

Bum! Bach! Brzdęk! Początkowe sekwencje "Hansa Klossa. Stawki większej niż śmierć" pokazują, że reżyser Patryk Vega dobrze zna słynne motto Alfreda Hitchcocka. Mistrz kryminału powiedział kiedyś, że dobry film musi zacząć się od trzęsienia ziemi a potem napięcie musi rosnąć. U Vegi historia startuje strzelaniną i serią wybuchów rodem z "Indiany Jonesa". Zresztą punkt wyjściowy "Stawki..." i "Poszukiwaczy zaginionej arki" jest podobny; i tu i tu naziści posiadają drogocenny skarb (u Spielberga chodziło o Arkę Przymierza, "nasi" naziści mają w swoich rękach Bursztynową Komnatę), który główni bohaterowie obu filmów starają się wykraść.

Młodszy od serialu "Stawka większa niż życie" o równą dekadę reżyser czuł na sobie olbrzymią presję zmierzenia się z legendą rodzimej popkultury. Podczas seansu wydaje się, że Vega starał się tak bardzo zaspokoić gusta wszystkich pokoleń widzów, że kompletnie nie zapanował nad utrzymaniem jednolitego tonu filmu. W efekcie sceny rozgrywające się podczas wojny zostały nakręcone w śmiertelnie poważnej konwencji, ale już przy tej części filmu, która dzieje się 30 lat później, Vega pozwolił sobie na odrobinę luźnego pastiszu. Pastiszu, którego w całym filmie jest niestety za mało.

Dwubiegunowa akcja ("młodzi" Kloss i Brunner rywalizują z sobą pod koniec II Wojny Światowej, by 30 lat później spotkać się w słonecznej Hiszpanii) jest najlepszym pomysłem scenarzystów Władysława Pasikowskiego i Przemysława Wosia. Niestety, polanym kompletnie łopatologicznym sosem. Przejścia montażowe pomiędzy scenami z lat 40. i 70. wołają o pomstę do nieba; użyto w nich stopniowego zaciemniania ekranu, tak, by w odbiorze nie pogubił się nawet najmniej lotny widz. Na Boga, po takie chwyty sięgali twórcy kina niemego!

CZYTAJ TEŻ:
FILMOWY KLOSS KONTRA SERIALOWY J-23

To właśnie realizacja jest najsłabszą częścią filmu. Niechlujne zdjęcia rażą zwłaszcza podczas pierwszych kilkudziesięciu minut "Stawki" - Kloss i Elsa co chwilę paradują po ekranie z poucinanymi przez złe kadry kawałkami głów. Dość sztucznie wypadają sceny batalistyczne, niepotrzebnie też Vega ucieka się do taniej symboliki. Oko, w którym odbija się płonący ogień jako zapowiedź rychłej pożogi, papieros w czerwonych, kobiecych ustach podczas nastrojowej sceny Klossa z niejaką Ingrid... Reżyser zachował się jak nadgorliwy nauczyciel, za wszelką cenę usiłując wyłuszczyć w filmie wszystko od a do z.

"Stawkę większą niż śmierć" ratują aktorzy, choć - zgodnie z przewidywaniami - najlepiej wypadła stara gwardia. Między "starymi" Klossem i Brunnerem, Stanisławem Mikulskim i Emilem Karewiczem (jak można tak rewelacyjnie trzymać się w wieku 89 lat?) czuć taką samą chemię, jaka zachodziła w serialu. Obaj panowie przyćmili swoich młodszych odpowiedników, Tomasza Kota i Piotra Adamczyka, których bohaterowie na szczęście nie przeszkadzają na ekranie. W rolę wysoko postawionego nazisty koncertowo wcielił się Daniel Olbrychski, dosłownie bawiący się swoją kreacją. Bardzo dobrym posunięciem było zaangażowanie do ról czarnych charakterów strzelających ironią Wojciecha Mecwaldowskiego i Adama Woronowicza.

I wreszcie wyborny duet Piotr Głowacki i Janusz Chabior (zdecydowanie najciekawszy polski aktor charakterystyczny ostatnich lat!), jako śledczy Socha i Czubak. Dla równowagi bardzo słabo wypadła Marta Żmuda - Trzebiatowska, bezpłciowo odgrywająca rolę ukochanej "młodego" Klossa, Elsy. Ale i tak przebija ją konkurentka w walce o serce agenta, Ingrid (Anna Szarek). Teatralność sceny śmierci jej bohaterki jest tak duża, że do pełnego efektu przydałaby się opadająca na ekran czerwona kurtyna i oklaski z taśmy.

CZYTAJ TEŻ:
TOMASZ KOT: STARAŁEM SIĘ ROZEBRAĆ KLOSSA

Patryk Vega deklarował, że interesowało go nakręcenie filmu szpiegowskiego pokroju "Tylko dla orłów", choć po stężeniu brutalności na ekranie można przypuszczać, że bardziej fascynował go "Pluton". Nie skrzywdził fanów "Stawki większej niż życie", bo jego obraz to fanowski suplement, skręcony w hołdzie temu świetnemu serialowi. A efekt byłby lepszy, gdyby podszedł do tematu z większym dystansem.

ZOBACZ ZWIASTUN FILMU:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski