Kto w domu płaci? Kłopoty z pieniędzmi

dr Marcin Florkowski
Sypią się domowe budżety, boimy się o nasze oszczędności. Czy kryzys finansowy grozi kryzysem uczuć. To jak potrafimy dzielić się wydatkami i oszczędnościami, zapowiada, jak sobie poradzimy, gdy wszystko stracimy - pisze dr psychologii Marcin Florkowski.

Omar przyjechał do Polski z Libanu. Miał smykałkę do interesów i niewielki kapitał. Ożenił się ze studentką ekonomii Kaśką. Wkrótce urodziło im się dwoje dzieci. Dorobili się też trzech sklepów odzieżowych i po kilku latach ciężkiej pracy zaczęli żyć w dostatku. Aż pewnego dnia Omar poszedł do kasyna. Z ciekawości i dla rozrywki. Tam trwała loteria. Zaryzykował 2 tys. zł i wygrał samochód terenowy o wartości 200 tys. zł.

Do domu wrócił nowym autem, ale też z nowym nałogiem - hazardem. W ciągu roku przegrał mnóstwo pieniędzy i nawet ten samochód z loterii. Po dwóch latach Kaśka złożyła pozew rozwodowy, próbując uratować choć jeden sklep. Po rozwodzie Omar wyjechał z Polski ścigany przez wierzycieli. Byłej żonie zostawił tylko długi.

Partnerzy mają wspólną kasę

Wspólne życie jest tańsze. Bo mieszkając razem, oszczędzamy na czynszu, jedzeniu, mediach itp. Każda para musi jednak jakoś uregulować kwestię pieniędzy. Czasem małżonkowie ufają sobie i niestety bywa, że kończy się to tragicznie, tak jak w wypadku Kaśki. Czasem sprawy "jakoś same się układają" i nic złego się nie dzieje. Zdarza się jednak, że małżonkowie otwarcie i świadomie ustalają zasady i np. mają osobne konta albo spisują intercyzę. Najczęściej jednak zakładają wspólne konto i żyją w myśl hasła: "Co twoje, to i moje" (53 proc. par, badania Visa Europe).
Maria pracuje w prywatnej firmie, jej mąż Jan jest nauczycielem. Ich sposobem na kasę jest "wspólny garnuszek".

- Oboje pracujemy i to, co zarobimy, trafia na jedno konto. Z tego płacone są zakupy, rachunki, kredyt, przedszkole dziecka. Każdego miesiąca odkładamy też pewną sumę, a jeśli coś zostanie, dzielimy na pół i każde robi ze swoją częścią, co chce. Ja kupię ciuchy, perfumy. Mąż ma hopla na punkcie muzyki i wydaje wszystko na płyty. Nierówno zarabiamy, ale dzielimy się po równo i jakoś to działa już od 10 lat.

Co dla związku oznacza wspólna kasa? Dla Marii i Jana partnerski układ. Nikt tu nie rządzi, nikt nikomu nie ulega. Taki stan jest możliwy, jeśli małżonkowie nie mają zbyt wygórowanych potrzeb i są w stanie podporządkować je wymaganiom rodziny.

Pieniądze są symbolem władzy

Gdy któryś z małżonków pragnie władzy nad partnerem, jest chciwy lub boi się zależności, "wspólny garnuszek" wywoła wiele napięć i konfliktów. Układ Marii i Jana jest więc objawem egalitaryzmu - nikt tu nie jest lepszy, nikt nie jest gorszy. W tym małżeństwie nie ma problemu z dominacją ani z uległością. Wspólna kasa to element poczucia zaufania i bezpieczeństwa.

Czy jest ciemna strona takiej wspólnoty? Wrzucanie wszystkich pieniędzy do jednego worka i całkowite podporządkowanie swoich potrzeb rodzinie sprawia, że związek może przybrać charakter symbiotyczny, a to znaczy, że zacierają się granice między "ja", "ty" i "my". Partnerzy czują lęk przed niezależnością i indywidualnością (zarówno swoją, jak i partnera) i dlatego wszystko robią razem. Ona nie idzie z przyjaciółkami do kina, on nie pojedzie z kuzynem na ryby.

Na dłuższą metę jest to niekorzystne, bo blokuje osobisty rozwój i dojrzewanie. Rodzina symbiotyczna jest zamknięta. Przestaje potrzebować ludzi z zewnątrz, wszelkie relacje odbywają się wewnątrz niej. Niestety w takich warunkach prawdopodobieństwo pojawienia się w niej różnych nadużyć, np. przemocy wobec dzieci czy kobiet, jest bardzo duże. Bo brak kontaktu z innymi ułatwia uznanie własnych zasad za lepsze od ogólnie przyjętych.

Intercyza dla miłości
Kaśka ma nowego męża i prowadzi własną działalność gospodarczą. Igor jest informatykiem: - Moi rodzice zawsze kłócili się o pieniądze i ja bałem się, że
w moim małżeństwie też się to powtórzy. Dlatego przed ślubem podpisaliśmy intercyzę, a teraz każde z nas ma swoje konto bez dostępu do konta partnera. Na wspólne zakupy robimy zrzutkę, tak żeby było w miarę uczciwie. Rachunki za dom płacimy po połowie. Ale każde z nas utrzymuje samo swój samochód, ubrania itd. Kasia ma też na głowie rachunki za swoje dzieci.

Indywidualistyczny model rozwiązania problemu pieniędzy jest u nas mniej popularny. Tylko 15 proc. małżeństw ma osobne konta bez dostępu do konta partnera. Taki model częściej stosują młode małżeństwa z krótkim stażem. Każdy jest niezależny, a bycie razem - "kontraktem małżeńskim", w którym dwoje dorosłych ludzi podejmuje wspólnie decyzje, ale zachowuje niezależność. Nie ma strachu, że partner wszystko przegra w kasynie.

Nie ma też problemu z dominacją. Ale intercyza i osobne finanse to też wyraz ograniczonego zaufania i niechęci do głębszego zaangażowania. Intercyzy chętnie podpisują ci, którzy chcą mieć wyjście ewakuacyjne, plan B "w razie czego". Motywem może też być lęk przed chciwością małżonka (lub własną). A co w wypadku utraty pracy przez jednego z małżonków? Tu każdy stoi na swoich nogach. Jeśli więc się potknie, czy może liczyć na pomoc partnera? Zwykle partnerzy się wspierają. Może jednak okazać się, iż w sytuacji kryzysu na małżonka nie można liczyć. Wtedy trwałość i sens związku staje pod znakiem zapytania.

Ona ma klucz do kasy

Ewa pracuje w firmie kredytowej, Krzysiek - jako akwizytor: - Żona o wszystkim decyduje. To, co zarobię, daję jej, ona prowadzi domową księgowość. Jak chcę gdzieś iść, to dostaję od niej pieniądze. To trochę jak kieszonkowe, ale się sprawdza. Ktoś musi dbać o finanse, ja nie mam do tego głowy. Ewa zajmuje się domem, dzięki temu ja nie wydaję zbyt wiele i jakoś to się kręci.

To tradycyjny model zarządzania pieniędzmi, w którym mężczyzna daje cały zarobek żonie, ewentualnie zostawia sobie niewielką sumę.

Osoba, która zarządza pieniędzmi, ma zwykle więcej władzy i to ona decyduje o zakupach. Ma też kontrolę nad partnerem, co może się w pewnym stopniu sprawdzać, np. wtedy, gdy partner jest niegospodarny lub uzależniony od alkoholu. Minusy? Mężczyzna, zdając się na żonę, traci swoje poczucie sprawczości, energię i chęć do działania.

W niektórych wypadkach wręcz czuje się pozbawiony męskości, bo żona wchodzi tu w rolę matki. Tylko ona jest tu dorosła. On zaczyna wycofywać się ze wszystkich męskich sfer, także z seksu.
W większości domów w Polsce decyzje o zakupach podejmowane są wspólnie. Żona ma większy wpływ na te dotyczące AGD i mebli, a mąż elektroniki i samochodów. U Ewy i Krzyśka to Ewa ma decydujący głos we wszystkich zakupach.

Zwykle naśladujemy naszych rodziców, szukając sposobu na podział pieniędzy w małżeństwie. Jeśli nasz partner ma inne nawyki, może dojść do starć. Najlepiej, gdy małżeństwo świadomie i samodzielnie podejmie decyzję, jak chce zarządzać kasą.

Kiedy stracimy oszczędności

W czasie bessy na giełdzie wielu inwestorów i maklerów popada w depresję. Utrata oszczędności lub złe inwestycje przynoszą każdemu straty nie tylko finansowe, ale także emocjonalne. Stres, który się wtedy pojawia, odbija się na relacjach z najbliższymi, bo łatwo zamienia się w agresję. U mężczyzn jest ona łatwo zauważalna, b objawia się w zachowaniach, których celem jest skrzywdzenie kogoś fizyczne albo psychiczne. Kobiety są agresywne inaczej: zwykle tylko źle myślą o winnym sytuacji.

Co może nam pomóc? Istotne jest wsparcie innych, zwłaszcza bliskich: partnerów i przyjaciół. Niestety z badań wynika, że jedna trzecia ludzi (35 proc.) stara się trzymać swoje kłopoty w tajemnicy, np. po to, "aby nie martwić małżonka". Jednak to niejedyna przyczyna: dla mężczyzny błędna inwestycja jest czymś wstydliwym. Ale nie tylko. Utrata pieniędzy może spowodować też utratę poczucia męskości i siły. Trzymanie straty w tajemnicy jest sposobem na tłumienie napięcia psychicznego: "nie będę się skarżyć", "mam, na co zasłużyłem" itp.

Ukrywanie trosk jest złą metodą radzenia sobie ze stresem. Lepsze jest wygadanie się przed bratnią duszą. Ale fakt, że poskarżymy się na to, co nas spotkało, szczerze i otwarcie, nie zagwarantuje, że bliscy udzielą nam wsparcia. Często możemy raczej liczyć na wiele wymówek: "Mówiłam ci, żebyś tak nie robił. I co teraz będzie? Mogliśmy te pieniądze dawno wziąć i wydać je na coś dla siebie. Przez ciebie mamy tylko puste konta" itd.

Taka reakcja jest naturalna, jednak nie pomaga poradzić sobie z problemem. Tylko (zwykle na chwilę) pomaga rozładować emocje. W gruncie rzeczy pretensje do partnera nasilają problem. Konstruktywnym sposobem reagowania jest np. wyciąganie wniosków z porażki: "Więcej nie będę...". Dobrą metodą na polepszenie samopoczucia jest "porównywanie się w dół". Gdy się źle dzieje - warto zwrócić uwagę na to, że mogłoby być jeszcze gorzej. Utraciliśmy oszczędności? A co ma powiedzieć człowiek, który stracił zdrowie? Takie porównania w ciężkich chwilach polepszają nastrój i pozwalają na zdystansowanie się do swoich uczuć.

Klęska może być też ukrytym błogosławieństwem! Badania psychologów pokazują jednoznacznie, że ludzie, dla których pieniądze i dobra materialne stanowią wartości pierwszoplanowe, są o wiele mniej szczęśliwi, i to niezależnie od stanu swojego posiadania! Ta zależność dotyczy i bogatych, i biednych!

Bolesna utrata długo gromadzonych pieniędzy może stać się początkiem przeformułowania celów życiowych. Brzmi to być może jak pochwała ascezy, ale coś jest na rzeczy! Jeśli strata oszczędności, które nie są potrzebne człowiekowi do życia (wszak takie właśnie się inwestuje), staje się przyczyną poczucia klęski - oznacza to być może, że cele życiowe są źle dobrane.
W tym sensie klęska inwestycji może być błogosławieństwem, motywuje bowiem do refleksji nad tym, co naprawdę stanowi prawdziwą wartość. Czy warto przypisywać pieniądzom aż taką rolę, że to one decydują o szczęściu.

Praca to wolność i sens

Piotr ma własną firmę. Agnieszka nie pracuje. Na pierwszy rzut oka taki układ wydaje się wygodny zwłaszcza dla kobiety. Ona zajmuje się domem, ma wiele wolnego czasu i mniej trosk. Wydaje się, że posiada kochającego partnera, który - zgodnie z tradycją - zajmuje się zarabianiem na dom, którego ona jest panią. Taki układ nie jest jednak dla kobiety korzystny. Im dłużej trwa, tym bardziej jest ona skazana na męża.

Jeśli Agnieszka wyszła za dobrego człowieka, firma będzie dobrze prosperować i nie pojawią się nieprzewidziane okoliczności, będą żyć razem długo i szczęśliwie. Ona będzie pod opieką, on będzie dumny. Mimo wszystko jednak taka rodzina stoi na jednej nodze. Potknięcie grozi jej upadkiem. Jeśli firma Piotra zacznie źle funkcjonować, pojawi się konkurencja albo on sam przeformułuje swoje cele życiowe (np. zakocha się w kimś innym), czy ulegnie wypadkowi - rodzina się przewróci.

Ale nawet jeśli żadne niezwykłe niepowodzenie nie pojawi się w życiu Agnieszki i Piotra, warto pamiętać, że praca i wykonywany zawód dają człowiekowi wiele więcej niż tylko pieniądze: dają poczucie sensu, satysfakcję z dobrze opanowanych umiejętności, szersze kontakty społeczne i związane z nimi wsparcie, praca podnosi także samoocenę. Tego wszystkiego może Agnieszce zabraknąć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl