Dlaczego nie mam ochoty na seks?!

Redakcja
Dwa tygodnie temu zamieściliśmy list czytelnika, który skarżył się, że od ośmiu lat, czyli od chwili narodzin dziecka, musi prosić żonę o seks. Ta prawie zawsze mu odmawia. Ten list i odpowiedź naszego eksperta wywołały burzę. Dziś jeden z listów i komentarz dr. Kazimierza Szczerby.

Panie doktorze, był pan dla mnie autorytetem. Bardzo lubiłam czytać porady, których udzielał pan na łamach "Magazynu Rodzinnego", uważałam, że są trafne i sensowne. Jednakże ostatnią poradę udzieloną przez pana, a dotyczącą mężczyzny błagającego od ośmiu lat żonę o seks, przeczytał także mój mąż.

I zaczęło się na nowo: "Mówiłem, że jesteś popsuta!" albo "Widzisz! Ewidentnie jest z tobą coś nie tak. Musisz się leczyć!" itp. U nas też jest tak, że mąż - w swoim mniemaniu - prosi się o seks. Pytam się, dlaczego oskarża pan o to tylko kobiety? Kobiety zawsze są wszystkiemu winne? Wierzy pan, że mężczyzna się starał, aby kobieta miała ochotę? A w jaki sposób?! Co robił?!
Nie zgadzam się i proszę, aby następnym razem pan nie zrzucał całej winy na kobietę, bo u nas jest dokładnie to samo!!! Dokładnie, bo też jesteśmy po ślubie (dwa lata co prawda, ale zawsze...) i też mamy dziecko.

Pisze pan, że upokarzające jest dla mężczyzny prosić żonę o seks, ale dla żony to niby nie jest upokarzające, jak dzień w dzień musi prosić jego, aby zajął się swoim własnym dzieckiem, wypełnił swoje domowe obowiązki, abym była dla niego nie tylko gospodynią domową i służącą, ale też kochanką oraz przyjaciółką?!

Zawsze tylko jest błaganie: "Proszę, zrób dziecku mleczko", "Proszę, chodźmy razem na spacer", "Proszę, odkurz mieszkanie", "Proszę, wykąp małego" itd. Proszę, proszę, proszę!!! Może to działa w drugą stronę, nieświadomie kobieta stale prosząca męża o coś powoduje, iż on prosi ją o seks?! Tak na marginesie - jak tu się kochać z kimś, kiedy dziecko nie śpi?! Zamknąć się w łazience i niech podgląda przez wywietrznik?! Mój mąż już kiedyś tak zrobił mimo mojego oporu i tłumaczenia, że dziecko nie śpi, i nie życzę sobie, aby nas oglądało w takiej sytuacji. Dzisiaj rano na przykład dziecko tańczyło w dużym pokoju, a mój mąż zaczął mnie atakować!!!

Na moje pytanie: "Co robisz?!", odpowiedział: "Spadaj", i się obraził. Jak mam myśleć o seksie, kiedy zasuwam 24 godziny na dobę i nie mam ani chwili wytchnienia: sprzątanie, pranie, gotowanie, opiekowanie się dzieckiem itd. A mój mąż? Przychodzi wieczorem z pracy, zalegnie na kanapie przed telewizorem, dodatkowo z laptopem na kolanach, i nie ma go! Nie ma go, aby pobawił się z dzieckiem, zrobił nam kolację, jednym słowem, aby mnie trochę odciążył, pomógł, pokazał, że jestem ważna. Muszę się prosić. A potem, jak uśpię dziecko i padam na twarz ze zmęczenia, marząc o chwili spokoju, mój mąż zaczyna mnie atakować.

Od razu do sedna sprawy! Dalej, bo dziecko już nie śpi! Szlag mnie trafia! A najgorszy jest jego egoizm: na jego potrzeby są pieniądze, na jego motor, ubranie, benzynę, na wszystko, ale na moje potrzeby nie ma pieniędzy! Nie zabiera mnie do kina, na spacer, do kawiarni. Nie rozmawia ze mną, nie spędza ze mną czasu, bo nie umie. Umie tylko w jeden sposób spędzać ze mną czas: uprawiając seks. Czuję się zaniedbana, wykorzystywana, a przede wszystkim niekochana. Wiele razy próbowałam z nim o tym porozmawiać, nawet list mu napisałam, i co?! Zero odzewu! Jak zresztą ma mnie słuchać, skoro siedzi całkowicie zatopiony w laptopie...

Kiedyś miałam fantastycznego chłopaka i udany związek. Teraz mam dzie- cko, obowiązki, depresję i myśli samobójcze. Mój związek jest całkowicie wypalony. Kiedyś razem spędzaliśmy czas, świetnie się bawiąc. Teraz mąż przypomina sobie o mnie tylko wtedy, gdy chce seksu. A seksu nie będzie, dopóki nie będzie nas. Prosta sprawa.

Serdecznie pozdrawiam. (Imię i nazwisko do widomości redakcji).

PS Mój list jest może trochę gwałtowny, ale pisałam go pod wpływem emocji. Wreszcie odważyłam się to wykrzyczeć! Nie wiem jednak po co, bo wiem, że to i tak nic nie zmieni... Gdzie leży problem?! W moim przypadku - brak wiary w siebie, w swoją atrakcyjność itp., bo jak tu wierzyć w swoją kobiecość, gdy jest się tylko służącą, gospodynią domową i nianią?!

Odpowiada dr Kamierz Szczerba

Dobrze się stało, że moje odpowiedzi na list czytelnika sprzed dwóch tygodni tak panią oburzyły. Przypomnę: czytelnik skarżył się na to, że jego żona nie interesuje się seksem. Unika go, odmawia współżycia. Zwłaszcza od ośmiu lat, czyli od momentu urodzenia dziecka. Jak pani pisze, pomogło to pani "wykrzyczeć z siebie" problem, który pani dokucza, a więc odreagować negatywne emocje. Być może pozwoli też na to, by wprowadzić w domu istotne zmiany. Pisze pani, że mąż jest wielkim egoistą i wszystkie obowiązki składa na pani barki. Może więc najwyższa pora, by to zmienić? Zacząć od powiedzenia mężowi, że pani nie akceptuje tego, co się dzieje w waszym domu
- włącznie z podziałem obowiązków, a właściwie jego brakiem.

Nie powinna pani prosić, ale rozmawiać. Małżeństwa dzielą się pracą w domu na różne sposoby. Musicie znaleźć własny. Ustalić np., że jednego dnia ty zajmujesz się domem, drugiego ja. Albo: ty zawsze zmywasz, a ja robię zakupy. Możliwości jest wiele. Zdarza się też, że gdy żona czy mąż nie pracuje, to na ich głowie są dom i dzieci. Drugi z partnerów ma za zadanie zarobić na utrzymanie rodziny. Małżonek zarabiający nie sprząta i nie gotuje. Po powrocie z pracy poświęca jednak czas rodzinie: rozmawia z żoną, bawi się z dziećmi itp.

Czemu pani nie powie mężowi, że na takie traktowanie: ucieczkę do laptopa, pani się nie zgadza? Więcej wiary w siebie. Na pewno nie jest pani tylko służącą, gospodynią domową i nianią. Świadczy o tym chociażby "ogień" przebłyskujący w liście. Trzeba tylko dostrzec własne walory. Uwierzyć, że może być pani kochana, choć zacznie żądać, a nie tylko się poświęcać. Nie musi pani tego robić. Mąż będzie bardziej szczęśliwy, gdy znajdzie pani czas na relaks i w rezultacie wieczorem będzie pani bardziej wypoczęta.

Są kobiety, które cierpią na syndrom żony alkoholika. Polega to na tym, że wciąż opowiadają, jak cierpią, poświęcają się i są zmęczone. Tymczasem ich poświęcenie nie jest nikomu potrzebne. A wręcz przeciwnie - buduje mur między nimi a resztą rodziny. Bo jeśli mąż nie jest alkoholikiem, nie chcąc czuć się winnym małym egoistą bez serca, ucieka przed żoną w pracę albo zabawę.

Małżonkowie żyją więc obok siebie. Nie razem. Ona w umęczaniu, on w wiecznej niefrasobliwości. Dlaczego ona to robi? Bo nauczyła się na poświęceniu i rezygnacji z siebie budować poczucie sensu życia (może tak żyła jej matka?). A dobrą ocenę czerpać ze współczucia i uznania innych. Nie chce, żeby pani znów pomyślała, że uważam, iż "kobiety zawsze są wszystkiemu winne".

Wysunąłem tylko hipotezę. List - i ten sprzed dwóch tygodni, i teraz pani - to zbyt skąpe źródło informacji, by na jego podstawie rzetelnie oceniać, co się w związku dzieje. Dlatego do znudzenia przypominam, że najlepszym wyjściem z kłopotliwych sytuacji związanych z seksem jest wizyta u specjalisty.

Jeśli pani mąż nie będzie chciał się zmienić, nie musi pani się na to godzić. Dziś kobiety mogą same utrzymać i siebie, i dziecko. Nie są zależne od mężczyzny jak kiedyś. Nie na wszystko muszą się godzić i kornie znosić upokorzenia.

***

dr Kazimierz Szczerba

psycholog, seksuolog z Wrocławia. Autor poradników i podręczników. Żonaty.

Od redakcji: Piszcie do nas
o swoich doświadczeniach seksualnych i problemach w życiu intymnym. Nie bójcie się szczerości. Gwarantujemy anonimowość. W wydrukowanych listach tak zmienimy dane, żeby nikt nie mógł was rozpoznać.

Piszcie na adres:
[email protected]
lub 02-672 Warszawa
ul. Domaniewska 41
z dopiskiem "Magazyn Rodzinny"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl