Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pisarz Piotr Czerski: My, dzieci sieci

Redakcja
Piotr Czerski, pisarz, felietonista współzałożyciel zespołu Towary Zastępcze, autor książek "pospieszne, osobowe" i "Ojciec odchodzi", włącza się w dyskusję na temat internetu. - Dla nas, dzieci sieci, najważniejszą wartością jest wolność: słowa, dostępu do informacji, kultury - pisze.

Nie ma chyba drugiego słowa tak wyświechtanego w medialnym dyskursie, jak "pokolenie". Próbowałem kiedyś policzyć pokolenia proklamowane w ciągu ostatnich dziesięciu lat, od czasu głośnego tekstu na temat tzw. "Generacji Nic" - było ich bodaj dwanaście. Łączyła je jedna cecha: istniały wyłącznie na papierze. Rzeczywistość nie dostarczyła nam w tym czasie żadnego realnego, znaczącego, nie dającego się zapomnieć impulsu, którego wspólne i nieuniknione przeżycie stałoby się czynnikiem odróżniającym nas trwale od poprzednich generacji. Wyglądaliśmy go, tymczasem decydująca zmiana przyszła niepostrzeżenie - wraz z oplatającymi kraj kablami telewizji kablowych, wyparciem telefonów stacjonarnych przez mobilne, a przede wszystkim: powszechnością dostępu do internetu. Dopiero dzisiaj, kiedy oglądamy się, aby spojrzeć na ostatnich piętnaście lat, możemy zrozumieć, jak wiele się zmieniło.

Czytaj także: Lutowy protest przeciwko ACTA w Gdańsku (ZDJĘCIA)

My, dzieci sieci - my, którzy dorastaliśmy z internetem i w internecie - jesteśmy pokoleniem, które przyjęte kryteria tego terminu spełnia niejako na odwrót. Nie doświadczyliśmy impulsu ze strony rzeczywistości, ale przekształcenia się samej rzeczywistości; nie łączy nas wspólny, ograniczony kontekst kulturowy, ale poczucie wolności jego wyboru i samodefinicji.
Pisząc te słowa, mam świadomość nadużycia, jakiego dopuszczam się, używając zaimka "my" - ponieważ nasze "my" jest płynne, nieostre, wedle starych kategorii: doraźne. Jeżeli piszę "my" - to znaczy: "wielu z nas", albo "niektórzy z nas". Jeżeli piszę: "jesteśmy" - to znaczy: "bywamy". Piszę: "my" tylko dlatego, żeby móc o nas w ogóle napisać.

Piotr Czerski (fot. Tadeusz Dąbrowski)

Czytaj także: Dyskusja o ACTA: Czy kradzież w internecie to grzech?

1. Dorastaliśmy z siecią - i w sieci. To nas odróżnia, to czyni nieoczywistą z waszej perspektywy, ale istotną różnicę: my nie "surfujemy", a sieć nie jest dla nas "miejscem" czy "wirtualną przestrzenią". Sieć nie jest dla nas czymś zewnętrznym wobec rzeczywistości, ale jej równoprawnym elementem: niewidoczną, ale stale obecną warstwą przenikającą się z przestrzenią fizyczną. My nie korzystamy z sieci, my w niej i z nią żyjemy. Gdybyśmy mieli opowiedzieć wam, analogowym, nasz bildungsroman - w każdym kształtującym nas doświadczeniu istniał naturalny pierwiastek internetowy. W sieci nawiązywaliśmy przyjaźnie i kłóciliśmy się, w sieci przygotowywaliśmy ściągi na klasówki, w sieci umawialiśmy się na imprezy i wspólną naukę, w sieci zakochiwaliśmy się i rozstawaliśmy ze sobą. Sieć nie jest dla nas technologią, której musieliśmy się nauczyć i w której udało nam się odnaleźć. Sieć jest procesem, który dzieje się i nieustannie przekształca na naszych oczach; z nami i przez nas. Technologie pojawiają się, a potem znikają na peryferiach, serwisy powstają, rozkwitają i gasną, ale sieć trwa, bo sieć to my - komunikujący się ze sobą w naturalny dla nas sposób, bardziej intensywny i wydajny niż kiedykolwiek w historii ludzkości.

CO TO JEST ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement)?

Wychowani w sieci myślimy trochę inaczej. Umiejętność znajdowania informacji jest dla nas czymś równie podstawowym, jak dla was umiejętność odnalezienia w obcym mieście dworca albo poczty. Kiedy chcemy się czegoś dowiedzieć - jakie są pierwsze objawy ospy, czy rachunek za wodę nie jest podejrzanie wysoki albo dlaczego zatonęła "Estonia" - podejmujemy działania z taką pewnością, z jaką prowadzi się samochód wyposażony w nawigację GPS. Wiemy, że potrzebne nam informacje znajdziemy w wielu miejscach, umiemy do nich dotrzeć, potrafimy ocenić ich wiarygodność. Przywykliśmy do tego, że zamiast jednej odpowiedzi znajdujemy wiele różnych - i umiemy wyabstrahować z nich wersję, która jest prawdopodobnie najsłuszniejsza, odrzucając te, które sprawiają wrażenie mało wiarygodnych. Selekcjonujemy, filtrujemy, zapamiętujemy i jesteśmy gotowi wymienić zapamiętaną informację, kiedy pojawi się jej nowa, lepsza wersja.

Czytaj także: Podpisy pod wnioskiem o referendum ws. ACTA będą zbierane do 20 lutego

Sieć jest dla nas czymś w rodzaju współdzielonej pamięci zewnętrznej. Nie musimy zapamiętywać niepotrzebnych detali: dat, kwot, wzorów, paragrafów, nazw ulic, szczegółowych definicji. Wystarczy nam abstrakt, informacja ograniczona do swojej esencji, przydatnej w jej przetwarzaniu i łączeniu z innymi informacjami. Jeżeli będziemy potrzebowali szczegółów - sprawdzimy je w ciągu kilku sekund. Nie musimy także znać się na wszystkim, bo wiemy, gdzie odnaleźć ludzi, którzy znają się na tym, na czym my się nie znamy i którym możemy zaufać. Ludzi, którzy podzielą się posiadanymi informacjami nie dla zysku, ale ze wspólnego dla nas wszystkich przekonania, że informacja żyje w ruchu, że chce być wolna, że na wymianie informacji wszyscy korzystamy. Każdego dnia: ucząc się, pracując, rozwiązując codzienne problemy, rozwijając pasje. Potrafimy i lubimy ze sobą konkurować, ale nasza konkurencja, pragnienie wyróżnienia się, ufundowane jest na wiedzy, umiejętności interpretowania i przetwarzania informacji - a nie na monopolu na nią.

_Piotr Czerski (fot. Tadeusz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki