Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klienci łódzkiego Galbeksu stracili fortuny. Winnych nie ma

Wiesław Pierzchała
Sędzia Małgorzata Frąckowiak-Kalinowska w rozmowie z poszkodowaną
Sędzia Małgorzata Frąckowiak-Kalinowska w rozmowie z poszkodowaną Artur Kostkowski
Głośna afera Galbeksu zakończyła się uniewinnieniem dwóch oskarżonych deweloperów: Jacka D. i Przemysława C. Taką decyzję podjął w poniedziałek Sąd Rejonowy w Łodzi. Według sądu, oskarżeni chcieli dobrze, ale ich plany przekreślił krach na rynku mieszkaniowym.

- Proszę sądu, to jest bezprawie! Szefowie Galbeksu tyle pieniędzy przywłaszczyli i teraz okazało się, że są niewinni. Mój mąż, gdy dowiedział się, że nie będzie mieszkania, dostał wylewu i zmarł, ja zaś wstydzę się pokazywać wśród znajomych, aby nie śmiali się z mojej naiwności. Okazuje się, że nie ma w Polsce prawa - tak wyrok sądu w Łodzi w głośnej aferze Galbeksu skomentowała jedna z poszkodowanych (prosiła o niepodawanie nazwiska). Podeszła ona do sędzi Małgorzaty Frąckowiak- -Kalinowskiej i przedstawiła swoje rozgoryczenie.

W ten sposób zakończył się w poniedziałek 5-letni proces w najgłośniejszej w Łodzi aferze deweloperskiej. Na budowę domów przedsiębiorcy pobrali zaliczki od klientów, a ci zostali bez pieniędzy i bez mieszkania.

W sprawie Galbeksu było 92 poszkodowanych - wśród nich m.in. lekarze, profesorowie, przedsiębiorcy - którzy stracili w sumie 7 mln zł. Każdy z nich "utopił" w Galbeksie średnio 100 - 200 tys. zł, zaś rekordzista stracił 460 tys. zł. O wstrząsie, jaki przeżyli klienci, świadczy choćby to, że po wybuchu afery 3 osoby popełniły samobójstwo.

Na ławie oskarżonych zasiedli dwaj 49-letni szefowie Galbeksu: Przemysław C. i Jacek D., którzy w poniedziałek nie stawili się na ogłoszenie wyroku. Sąd uznał, że są niewinni, gdyż nie można im było udowodnić, że działali jak oszuści i z góry wiedzieli, że przywłaszczą wpłacone przez klientów pieniądze. Sąd ukarał ich jedynie grzywną po 10 tys. zł za nierzetelne prowadzenie ksiąg finansowych.

Wyrok nie jest prawomocny. Oskarżyciele posiłkowi zapowiedzieli złożenie apelacji.

Procesowi od początku towarzyszyły emocje. - Złodzieje! Oszuści! Na szubienicę z nimi! - skandowali poszkodowani na rozpoczęciu procesu w listopadzie 2007 roku. Nic więc dziwnego, że spodziewając się tumultu po ogłoszeniu wyroku, sąd wezwał na salę dwóch uzbrojonych policjantów. Obawy okazały się przesadzone, gdyż poszkodowani - około 15 osób, głównie starszych - w milczeniu przyjęło wyrok. Ale potem nie ukrywało pretensji do sądu, że wezwał uzbrojonych funkcjonariuszy.

Sąd kilka razy wyraził żal.

- Zdaję sobie sprawę, że jesteście państwo rozczarowani takim wyrokiem - powiedziała sędzia Frąckowiak-Kalinowska. - Uważam, że jesteście państwo poszkodowani, że stała się wam krzywda i tragedia. Jest mi was żal, serce mnie boli, ale sąd musi działać w majestacie prawa. Niestety, w takich sprawach mamy lukę prawną, co już wcześniej zauważył Trybunał Konstytucyjny.

CZYTAJ TEŻ:
Utopili fortuny w Galbeksie
Półmetek procesu szefów Galbeksu

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki