Zabełcze: Śmiertelnie pobił ojca. Mieszkańcy bronią Łukasza

Agnieszka Kasperska
Kasia wciąż ma nadzieję, że Boże Narodzenie spędzi razem z mężem. Kciuki trzyma za nich cała wieś
Kasia wciąż ma nadzieję, że Boże Narodzenie spędzi razem z mężem. Kciuki trzyma za nich cała wieś Małgorzata Genca
O martwych mówi się dobrze lub wcale. W Zabełczu k. Annopola jest inaczej. O człowieku, który umarł pobity przez własnego syna, mówi się bardzo źle. Za to cała wieś broni agresora. - Łukasz zabił i nic tego nie zmieni. Będzie musiał z tym żyć, ale sąd powinien jak najszybciej wypuścić go z aresztu - uważa pani Alina, przyjaciółka rodziny. - To nie było morderstwo z premedytacją tylko obrona żony i malutkich dzieci. Po cierpieniu, jakiego Łukasz doznał w dzieciństwie miał do niej pełne prawo.

Martwa cisza
Był 20 listopada 2010 roku.

- Mąż rano bawił się z naszymi dziećmi. 8-miesięczna wtedy Emilka kwiliła ze szczęścia, gdy Łukasz biegał z 5-letnim Krystianem po całym mieszkaniu udając pociąg. Śmiali się do rozpuku. Patrzyłam na nich i chciało mi się płakać. Nie wiedziałam dlaczego. Nie wierzę w przeczucia, ale tego dnia wiedziałam, że stanie się coś złego - mówi pani Kasia.

Po południu młody mężczyzna pojechał z kolegami na piwo. Kobieta nie martwiła się, bo alkohol nie był w ich domu problemem. - Łukasz, tak jak wszyscy mężczyźni, jedzie czasami na piwo. Nie wystaje jednak pod sklepem, nie upija się do nieprzytomności. To rozsądny człowiek, który zawsze stawia na pierwszym miejscu rodzinę - przyznaje Beata Czyż-Olszowy, nauczycielka, która uczyła chłopaka jeszcze w zerówce. - Jego ojciec był inny. To alkoholik znęcający się nad rodziną. Cała wieś przyglądała się przez okna, jak co jakiś czas ganiał ich wszystkich z siekierą. Rodzina się go bała.

Kasia też. Mieszkanie tuż obok teścia było jednak wszystkim co mieli. Próbowali się wyprowadzić, ale nic z tego nie wyszło. Musieli dalej tu żyć.

Tego wieczora Kasia zostawiła mężowi kolację na stole. Umyła dzieci, przeczytała im książeczki i ułożyła do snu. Po jakimś czasie sama zasnęła. Było kilka minut po 20. - Obudziło mnie walenie do drzwi. Pijany teść awanturował się, bo nie mógł znaleźć swojego klucza - wspomina kobieta. - Bałam się, że obudzi dzieci. Wyszłam i próbowałam mu pomóc. Kiedy stał się jeszcze bardziej agresywny, wróciłam do maluchów i zamknęłam za sobą drzwi. Wtedy teść dostał szału. Próbował wyłamać drzwi, żeby się dostać do środka. Wyzywał mnie od najgorszych. Dzieci obudziły się i zaczęły piszczeć.

Kobieta zadzwoniła do męża prosząc, by jak najszybciej wrócił do domu. Był w ciągu kilku minut. W drzwiach wyminął awanturującego się ojca. Wbiegł, żeby sprawdzić dlaczego dzieci zanoszą się od płaczu. Myślał, że doszło do jakiegoś wypadku. Kiedy żona powiedziała mu co się stało, wybiegł na podwórko.

- Nie rozumiesz, co to jest prywatność? Zostaw ich w spokoju! - krzyczał. A kiedy ojciec próbował go uderzyć, zadał cios jako pierwszy. Potem bił coraz mocniej. Kopał. Gdy wrócił do domu był w szoku.

- Położyłam go do łóżka, a sama poszłam zobaczyć co z teściem. Leżał na podwórku. Chciałam pomoc mu dojść do domu , ale kategorycznie odmówił. Dzwoniłam do jego brata i córki pytając co zrobić. Chciałam wezwać pogotowie, ale powiedzieli, żebym się nie wtrącała, bo jak teść to zobaczy, to zrobi mi kolejną awanturę - wspomina kobieta.

Pobitemu Julianowi P. pomóc próbował też sąsiad, ale i on usłyszał, żeby zostawić go w spokoju.
- Co miałam robić? Wróciłam do domu i położyłam się spać. Kiedy się obudziłam, wokół była tylko martwa cisza. Wiedziałam, że stało się coś złego - Kasia bezradnie załamuje ręce.
Łukasz

- Cała wieś podpisała się pod pismem wysłanym do sądu. Prosimy, żeby Łukasza jak najszybciej wypuścić - mówi Krzysztof Krowicz, sołtys Zabełcza.- Nigdy nie był agresywny. Nikt tu się go nie nie boi. Wręcz przeciwnie. To dobry człowiek i sąsiad. Czekamy na niego.

Mieszkańcy Zabełcza są jednomyślni. Mówią , że to, co spotkało Juliana P., musiało się stać wcześniej czy później. Sam sprowokował swój los. Jego rodzony brat mówi, że był chodzącą bombą.
- W tej rodzinie był poważny problem znęcania się nad rodziną. Mama Łukasza często przychodziła pobita lub poraniona szkłem. Kiedyś przyprowadziła też syna. Był w okropnym stanie. Cały pobity. To były naprawdę poważne obrażenia. Widziałem też stare blizny - zeznawał w procesie Łukasza lekarz z miejscowego ośrodka zdrowia.

- Dzieci ukrywały w szkole to co dzieje się w ich domu. Nie chciały o tym mówić, ale i tak wszystko było jasne - wspomina Czyż-Olszowy. - Dzieci były bite. Bardzo bite. W dodatku ojca zupełnie nie interesowało, czy jedzą, czy mają się w co ubrać. O wszystko martwiła się ich matka. To była bardzo dobra kobieta, ale i ona w końcu tego nie wytrzymała . Zachorowała psychicznie. Potem mąż wyrzucił ją z domu, a dzieci zostały same. Ojciec albo się nad nimi znęcał, albo przyprowadzał do domu obce kobiety i o maluchach na kilka dni zapominał.

Dziś straszy brat Łukasza mieszka obok niego. Nie chce wracać wspomnieniami do ciężkiego dzieciństwa. Siostra wyjechała do jednego z miast w centralnej Polsce.

- Uciekłam - mówi prosząc, żeby nie podawać jej nowego nazwiska. Nie chce, by znajomi dowiedzieli się co spotkało ją w Zabełczu. - Musiałam wyjechać. Nie chciałam dalej patrzeć na tego człowieka i być mu posłuszną. Nie chciałam być już ofiarą.

Dziś 24-letnia kobieta wspomina, że jej dzieciństwo było jednym wielkim pasmem nieszczęść. Był głód, strach, ból i brak perspektyw. Starsi bracia nieraz zabierali siostrę i uciekali z domu. - Wiem, że kiedyś w środku zimy sami, bez butów, nieśli mnie w beciku kilkanaście kilometrów do rodziny mieszkającej w sąsiedniej wsi - mówi. - Czasami błąkaliśmy się po polach. Spaliśmy w stogach siana. Łukasz miał najgorzej, bo ojciec najbardziej katował właśnie jego.

Dlaczego nikt wtedy nie pomógł dzieciom? Dziś nikt nie chce odpowiedzieć na to pytanie. Owszem, policja przyjeżdżała często. Czasami nawet kilka razy w tygodniu, ale nie zmieniło to sytuacji.
- Kiedy skończyłam pięć lat miałam dosyć takiego życia. Nie chciałam już więcej być bita. Bałam się, że to się nigdy nie skończy - mówi siostra Łukasza. - Wtedy razem z bratem próbowaliśmy się powiesić. Właściwie już wisiałam. To Łukasz mnie odciął. Wtedy nie rozumiałam dlaczego to zrobił. Żałowałam, że nie powiesił się razem ze mną. Liczyłam, że u Boga będzie nam lepiej.

Kasia

- Kiedy policja zabrała Łukasza zawalił się cały mój świat. Ale nie mogę się poddać. Muszę walczyć o niego i o moją rodzinę. Jeżdżę na sprawy. Piszę, żeby się trzymał. Żeby był silny - mówi ze łzami w oczach Kasia. - To ja wyciągnęłam na światło dzienne te historie z dzieciństwa męża. On nie chciał o tym mówić. Nie rozumiem dlaczego. Po prostu bał się o swoje dzieci. Nie chciał, żeby teść zgotował im taki sam los, jak jemu. Bronił nas.

Opinia biegłego jest jednoznaczna. Julian P. nie umarł z powodu zadanych obrażeń. Żaden z ciosów nie był śmiertelny. Gdyby pogotowie przyjechało na czas, dziś cieszyłby się dobrym zdrowiem.
- Ale on pogotowia nie chciał. Kasia ani Łukasz nie mogli nic zrobić wbrew jego woli - mówi jedna z najbliższych sąsiadek. - Zresztą to nie jest tak, że zostawili biednego człowieka na noc na dworze. To był alkoholik. Często spał pod drzewami, czy w przydrożnych rowach. Czasami z sąsiadami zachodziliśmy do nich i mówiliśmy, żeby zabrali Julka do domu. Czasami i my zostawialiśmy go w spokoju.

- I tak mało mu zrobił - mówi młody mężczyzna pijący piwo pod sklepem w sąsiedniej wsi. - Znam Łukasza od małego. Kiedyś wszyscy myśleliśmy, że jak dorośnie to się na ojcu zemści. A on nic. Próbował nawet dobrze z nim żyć. To nie to, żeby był aniołem, bo w młodości to różnie bywało, ale jak spotkał Kaśkę to zupełnie się zmienił.

Zmianę zauważyła cała wieś. Zresztą i inni ludzie są zauroczeni historią ich miłości .
- Takie uczucie nie zdarza się często - przyznaje adwokat prowadząca sprawę Łukasza. - Kasia nie mówi o mężu inaczej niż "kochanie". Kiedy patrzą na siebie to widać, że nie jest to udawane. To wspaniałe, ale i nietypowe jak na środowisko wiejskie i jak na tak młodych ludzi.
Zabełcze

Dojechać do Zabełcza bez GPS-u się nie da. Urokliwa wieś nad samą Wisłą powinna stać się modnym ośrodkiem agroturystycznym.

- Chcemy prowadzić takie gospodarstwo i wozić gości po Wiśle. Mąż w więzieniu projektuje meble wiklinowe, które będzie robił. Przyjeżdżają po nie ludzie z całej Polski - mówi z dumą Kasia. - Mam nadzieję, że już wkrótce będziemy mogli zrealizować nasze plany.

- Cała wieś trzyma kciuki za to, żeby im się udało. Po tym jak wiele złego spotkało ich w życiu powinno się teraz wreszcie zacząć szczęścić. Przecież musi być jakaś sprawiedliwość, a oni zasługują na to jak nikt - mówi sołtys.

- Łukasz musi wrócić do domu, bo wymaga tego dobro dzieci - mówi Beata Czyż-Olszowy, dziś już dyrektor Szkoły Podstawowej w Janiszowie k. Annopola. - Krystian jest bardzo związany z ojcem.Ta sytuacja jest dla niego ogromnym dramatem. Dziecko musi uczestniczyć w zajęciach klasy zerowej, ale nie chce samo zostać w szkole. Dostaje histerii. Kasia musi być z nim przez cały czas. Próbowaliśmy pomóc maluchowi i wytłumaczyć mu , że nie stanie się nic złego. Ale on boi się, że jeśli mama zostawi go, to już nie wróci tak jak tata.

Z 5-latkiem rozmawiać można zresztą tylko o puzzlach.
- Bo to są puzzle, które zrobił mi tata. On na razie jest chory i nie może wrócić do domu, ale zrobił mi w szpitalu puzzle. To najpiękniejsza zabawka jaką mam. Nawet Mikołaj mi lepszej nie przyniesie - zapewnia.

Mikołaj może przynieść znacznie lepszy prezent. 6 grudnia ogłoszony będzie wyrok w sprawie Łukasza. Kasia ma nadzieję, że jej największe kochanie wróci do domu.

Zobacz także:
*Zabełcze: Śmiertelnie pobił ojca. Prosi o łagodną karę
*Zabełcze: ojciec zmarł pobity przez syna


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zabełcze: Śmiertelnie pobił ojca. Mieszkańcy bronią Łukasza - Kurier Lubelski

Komentarze 23

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

g
gosc 3
Teraz cala wies i wszyscy co pomogli temu potworowi wyjść na wolność będą miec na sumieniu jego żonę Kasie ktora ciągle katuje przy biednych niewinnych dzieciach. Gdzie nasze prawo ze ciągle wychodzi na wolność i dalej robi swoje będzie bil dotąd aż i żonę zabije. Serce sie na to wszystko kroi czy nikt nie potrafi pomoc jej i jej dzieciom uwolnić sie od tego potwora. Gdzie sa teraz media które tak nagasnialy jaki to on dobry kochający mąż i jaki on biedny. Pojawicie sie znowu jak dojdzie w tej rodznie do kolejnej tragedi i będą pytania gdzie opieka dlaczego nikt nie pomaga tej rodzinie no właśnie....
g
gosc2
tak pani dyrektor mogla by napisac o swojej patologi a nie wypowiadac sie o cudzej. mowi ze pol wsi to jedna wielka patologia a sama zyje z bylym alkoholikiem ktory jest jej drugim mezem. a z pierwszym nik nie wie co sie stalo. i taka osoba nie powinna wypowiadac sie na temat innych.
j
jolka
I to jest prawda należy spojrzeć w swoje gniazdko rodzinne....
r
rodzina
a tobie drogie dziecko (skatowanego ojca) życzę spokojnych nocy bez koszmarów. Każdego dnia zdawaj nowy egzamin z życia, które ci podarowano po raz kolejny, udowadniaj sobie, rodzinie i Bogu, że to tylko pobicie ze skutkiem śmiertelnym.Spokoju sumienia i życia bez alkoholu. Ale na litość boską zostawcie już nieżyjącego, dajcie już mu spokój, nim się zajmie Ten, który życie daje i życie odbierać powinien.Nie ty.Zadbaj o grób ojca.
d
deko
i tych,którzy się wymądrzają na temat Julka i jego rodziny i nie tylko.Tylko co zrobiłaś będąc nauczycielką w zerówce?Wszystkie te dzieci były bardzo zdolne,matematycznie i nie tylko.Ja na przykład sprawdzałam czy nie są głodne-nie były.Rozmawiałam z ojcem o jego zdolnych dzieciach.Wiem, że dbał o nie, zwłaszcza wtedy jak Anka zachorowała psychicznie i nie była w stanie się zająć ani sobą , ani dziećmi.Także Beatko dyrektorko nie wymądrzaj się, bo nie masz czym.Zajrzyj do swojej rodziny, sporo tam znajdziesz patologii.Może o tym warto napisać i nagłośnić to i owo.Myślę, że każdy dziennikarzyna chcący rozgłosu ucieszyłby się z Twojej historii.Potwierdza się stare przysłowie:"nie sądź, abyś nie był sądzony".
K
Kaska
może napisz co jeszcze wiesz o tych genomach współuzależnienia ;D a faceta wypuścić, nie dość że mu życie stary niszczył w dzieciństwie to jeszcze teraz całej jego rodzinie..
...znajomi...
Mamusia tez nie byla aniolem, chodzila po wiejskich zabawach z kolezaneczkami takimi samymi madrymi jak ona sama, szukaly tylko zadymy ciagle, sama nawet oberwala ode mnie w beret, za chlopaka którego chciala mi odebrac! no nie trzeba daleko szukac, patologia sama sie szerzy, niech sama wróci do swojej mlodosci i ruszy swoje sumienie! Bijatyki to jej hobby, wiec nie dziwie sie ze zeszla sie z patologicznym pseudo mezem. Który mial równiez zatargi.Nawet kolejna wies Rachówki mialy z nimi przejscia, chyba znani sa wszedzie w województwie lubelskim. A teraz poszkodowani szukaja wsparcia w ludziach :) no niedaleko pada jablko od jabloni!
b
bolo
za zabicie psa trzeba iść siedzieć na 5lat natomiast za człowieka ma wyjść za niecały rok ....żenada chyba ,,TEMIDA ,,sprawiedliwa będzie!!!!!!!!!!
c
cynik
Niedziela rano- zmiast być w kościele - siedzi w domu; po południu- zamiast bawic się z dziećmi- idzie na 6 godzin z kolesiami na piwo. Co prawda nie "pod sklep" ale jaka to różnica. Przywołany przez zonę , zabija w szale ojca. Potem nieprzytomny zwala się na łózko i zasypia. Czy cos dodać?????
l
l
zmarłego nie można nazwać ojcem, który ojciec takie piekło robi swojej rodzinie.To był psychol zniszczył całą rodzinę.Dajcie wreszcie żyć tej rodzinie,dosyć się nacierpieli.
m
matka
Jeśli nie zacznie się pod przymusem(w zakładach zamkniętych) leczyć alkoholików ,to będzie dochodzić coraz częściej do takich tragedii!Najpierw trzeba się nachodzić,aby załatwić leczenie(ILEŻ upokorzeń!)Nie wie tego nikt,kto tego nie"przerabiał".Mam syna alkoholika!Ileż razy słyszałam od Urzędników,że to moja wina,bo nie umiałam wychować ,a teraz zawracam głowę,burzę spokój pani z urzędniczce.Gdy nawet uda się odwieźć policji (WRESZCIE-Najczęściej trwa to rok lub dłużej) delikwenta do szpitala,to musi ON wyrazić zgodę na leczenie.Jeśli tego nie zrobi ,wraca do domu.Jest jeszcze bardziej agresywny i niebezpieczny.Miałam już autentycznie nóż przy szyi,udało mi się wyrwać i wezwać policję.Zabrali,posadzili za kratki na rok.Mieli przymusowo leczyć,ale żeby do tego doszło musi odsiedzieć min.3 lata.Po roku wrócił(maksymalnie wyszkolony jak bić,jak kraść,jak....),bo przecież pić wolno!,bić wolno............Mamy demokrację.!Ratowanie człowieka przed nim samym,ratowanie rodziny-wiele kosztuje.A ile kosztuje zdrowie matki,żony ,dzieci?Szum,bo doszło do tragedii!Czy ktoś autentycznie chciał pomóc tej rodzinie?Nie wie tego nikt,kto tego nie doświadcza!Leczenie alkoholików to fikcja,to pozorne działania urzędników,to złe prawo!Złe prawo należałoby zmienić tak aby chronić zdrową część społeczeństwa.W centrum naszego miasta są 2 meliny ,gdzie o każdej porze dnia i nocy można kupić TANI ALKOHOL w butelkach po wodzie mineralnej.-UL.Sowińskiego4/4 i AL>racław22a/34.Wie o tym IV komisariat,wie prokuratura.Proceder trwa od5-6 lat i nic nikt nie zrobił.Ostatnio policjantka interweniująca zapytała dlaczego ja nic nie robię,bo to nie jest ich sprawa,a moja.Co ja i jak mam z tym zrobić?!Pojedynczy człowiek jest skazany na siebie i tylko na siebie.Nie dziwi mnie fakt ,że dochodzi do tragedii.Pogadają ,napiszą ale i tak nic się nie zmieni.Dopóki lepiej,wygodniej utrzymywać więźniów,niż ich ratować ,to mamy to co mamy!
b
bronia
Cała wieś to około 50 mieszkańców w tym połowa to rodzina ,hi.hi,
f
fr
Dlaczego dajecie nagłówek że śmiertelnie pobił ojca, skoro sami w tekście piszecie, że żaden z ciosów nie był śmiertelny i że gdyby przyjechało pogotowie dzisiaj "ciszyłby się doskonałym zdrowiem". Hieny cmentarne aka dziennikarze.
j
jolka
Cała wieś broni gościa śmieszne.A pytam też ...gdzie do tej pory byli; sąsiedzi ? sołtys ? policja ? prokurator ? no i wreszcie sąd a może i inne instytucje?. Przegrali oni wszyscy ze sprawiedliwością bo synowie tacy sami jak śp. tatuś żaden z nich nie łoży na utrzymanie swoich rodzin to też awanturnicy i nadużywający. Zresztą czy tak czy tak to i tak będzie ich utrzymywać państwo z naszych podatków .
J
Jacek
A Sąd może po zapoznaniu sprawy i stosownie do okoliczności, może wyjątkowo złagodzić wymiar kary. Po zapoznaniu się ze sprawą po przeczytaniu tego artykułu, nie widzę powodów do aż tak drastycznego postępowania wobec ojca i w efekcie do zabójstwa. Ale tu głównym czynnikiem był alkohol, wypity przez obie strony i stąd ta tragedia. Pewnie przedtem dochodziło do takich podobnych sytuacji.
Wróć na i.pl Portal i.pl