Ekipa śledcza z Krakowa była w Poznaniu od wtorku. Prowadzono przesłuchania oraz odtwarzano ostatnie 19 godzin przed uprowadzeniem w 1992 roku dziennikarza. Czynności związane z eksperymentem prowadzono m.in. w budynku, w którym mieści się "Głos Wielkopolski" (a w przeszłości miała siedzibę także "Gazeta Poznańska") i na ul. Kolejowej, gdzie dziennikarz wynajmował mieszkanie. Brała w nich udział Beata S., była dziewczyna uprowadzonego.
- Przeprowadzona wizja lokalna dostarczyła ważnego materiału dowodowego - powiedział nam prowadzący postępowanie prokurator Piotr Kosmaty z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie.
Tego rodzaju eksperyment śledczy wykonuje się zwykle na samym początku, wkrótce po stwierdzeniu przestępstwa. W sprawie Ziętary do wczoraj nigdy go jednak nie przeprowadzono.
Niewykluczone, że w sprawie poznańskiego dziennikarza zostanie wszczęte kolejne śledztwo. Brat uprowadzonego, Jacek Ziętara i jego pełnomocnik, mecenas Maciej Łuczak skierowali w tym tygodniu do Prokuratury Generalnej zawiadomienie dotyczące podejrzenia poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy publicznych. Dotyczy ono świadomego wprowadzenia w 1994 roku w błąd prokuratury przez kierownictwo Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (któremu wtedy podlegały specsłużby) i Urzędu Ochrony Państwa. W odpowiedzi na skierowane wówczas pytanie do MSW, czy Ziętara był w zainteresowaniu UOP, Prokuratura Generalna otrzymała pisemną odpowiedź, że "Jarosław Ziętara nie pozostawał w zainteresowaniu UOP i nie figuruje w ewidencji jak i materiałach archiwalnych UOP". Tymczasem w ubiegłym miesiącu znaleziono w archiwach dawnego UOP dokumenty dowodzące, że w 1992 roku służby specjalne chciały zwerbować dziennikarza do pracy w wywiadzie UOP.
Oznacza to, że w 1994 roku łamiąc prawo zatajono przed organami ścigania informacje jakimi służby dysponowały na temat Ziętary. Jako wytypowany do zatrudnienia musiał być on bowiem dokładnie prześwietlany, a nawet inwigilowany. UOP dysponował zatem wiedzą o kontaktach i zainteresowaniach zawodowych dziennikarza, które mogły być przydatne w śledztwie w sprawie jego porwania. Ich zatajenie mogło przyczynić się do fiaska sprawy. O tym, że dokumentacja służb mogła mieć znaczenie dla działań prokuratury świadczy fakt, że podstawą wznowienia śledztwa w czerwcu br. były m.in. odnalezione dokumenty UOP.
Pismo w sprawie oceny prawno-karnej postępowania MSW w 1994 roku przesłał w ubiegłym tygodniu do prokuratora generalnego poseł Ludwik Dorn, który w kwietniu złożył w Sejmie zapytania do premiera (jako przełożonego specsłużb) dotyczące związków UOPz Jarosławem Ziętarą.
- Nie ulega wątpliwości, że w 1994 roku MSW udzieliło prokuraturze fałszywej odpowiedzi, co było czynem przestępczym - uważa poseł Dorn.
Za poświadczenie nieprawdy przez funkcjonariuszy publicznych grozi do 5 lat pozbawienia wolności. Przestępstwo, którego dotyczy złożone przez brata dziennikarza zawiadomienie nie uległo przedawnieniu.
Czytaj także:
Specsłużby okłamały prokuraturę
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?