Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nauczycielka z Piły usiłowała zabić żonatego kochanka

Barbara Sadłowska
Małgorzata P. na ławie oskarżonych poznańskiego sądu
Małgorzata P. na ławie oskarżonych poznańskiego sądu fot. Sławomir Seidler
Małgorzata P., 32-letnia nauczycielka z Piły, stanęła wczoraj przed poznańskim Sądem Okręgowym jako oskarżona o usiłowanie zabójstwa. Pokrzywdzony przeżył, bo salwował się ucieczką przez okno. Małgorzata P. nie przyznała się do winy. Na ławie oskarżonych towarzyszy jej matka, której prokurator zarzucił, że próbowała telefonicznie zastraszyć pokrzywdzonego, by zmienił zeznania.

Czego nie miał mówić 32-letni Andrzej G.? Tego, że od dwóch lat był bliskim znajomym Małgorzaty P., swojej byłej nauczycielki z liceum zaocznego. Gdy postanowił ograniczyć kontakty, kobieta groziła, że opowie o wszystkim jego żonie. 30 grudnia 2007 r. postanowił jednak przyjąć zaproszenie na kawę do jej mieszkania. Nie oponował, gdy nie pierwszy raz wsunęła kopertę do kieszeni jego kurtki (zamiast pieniędzy znaleziono w niej pocięte papiery) i dał sobie zawiązać oczy apaszką w oczekiwaniu "niespodzianki", która okazała się bolesna. Kochanka zadała bowiem cios nożem w bark mężczyzny. - Ty zniszczyłeś moje życie, ja zniszczę ciebie - powiedziała wówczas Małgorzata P. Drugi cios trafił w jego brzuch.

Drzwi mieszkania były zamknięte. Ale G. wyskoczył z okna kuchni na reklamę banku. Gospodyni próbowała go schwytać. Prosiła, by "nie robił jej wstydu". Jednak kochanek wyrwał się i uciekł - po reklamie i rynnie - do samochodu przypadkowego kierowcy.

Wczoraj nie potrafił jednak wyjaśnić sprzeczności w swoich zeznaniach. Raz mówił, że Małgorzata P. dała mu 25 tysięcy na rozkręcenie interesu. To sumował pieniądze, które dała za umożliwienie jej kupna samochodu po niższej cenie oraz kwiaty, świece i wazony, które regularnie dostarczała do jego restauracji przez 1,5 roku. - Jakbym to wszystko zebrał, może byłoby z 25 tysięcy - zastanawiał się Andrzej G.
Nie potrafił także sprecyzować charakteru swojej znajomości z Małgorzatą P. Upierał się, że było to koleżeństwo. Właściwie bez seksu. Chyba że ze dwa razy, po alkoholu.

Odmienną wersję przedstawiła nauczycielka. Po zatrzymaniu powiedziała, że przez dwa lata pomagała finansowo Andrzejowi G. Pożyczyła 27 tys. zł na otwarcie restauracji, płaciła za komórki, obiady i badania lekarskie. Kupowała też kwiaty do lokalu. Według Małgorzaty P., 30 grudnia Andrzej G. przyszedł do niej po pieniądze. Kiedy odmówiła, ten zagroził, że ją zabije. Wtedy chwyciła nóż. Uderzyła go w brzuch, a potem jeszcze raz w bark.

- Nie chciałam dać się zabić - tłumaczyła kobieta. Początkowo oskarżona skorzystała z prawa do odmowy wyjaśnień. Jednak po zeznaniach Andrzeja G. uznała, że musi opowiedzieć o tym, że to mężczyzna był inicjatorem ich spotkań. Były też noclegi i seks, którego nie odmawiał sobie wcześniej także z inną nauczycielką i sekretarką ze szkoły, w której pracowała Małgorzata P.

Jutro będą zeznawać kolejni świadkowie, m.in. uczniowie, których indeksy znaleziono w mieszkaniu nauczycielki. Były tam również dzienniki lekcyjne i arkusze ocen. Małgorzata P. nie potrafiła wyjaśnić, kto podrzucił dokumenty do jej lokalu.

Przy okazji postawienia tego zarzutu nauczycielka ujawniła nieprawidłowości, do których dochodziło w placówce. Tolerowano np. "martwe dusze" oraz podwyższono oceny Andrzejowi G. i... byłej posłance Renacie Beger.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski