Brzuch można wynająć

Tom Tomlinson
Ciąża za pieniądze to słaby pomysł na biznes i nawet jeśli kobieta mówi, że robi to tylko dla pieniędzy, na ogół chodzi jej o coś więcej - mówi amerykański etyk prof. Tom Tomlinson w rozmowie z Moniką Libicką.

W Polsce nie istnieją przepisy dotyczące macierzyństwa zastępczego. Półlegalni pośrednicy kojarzą tzw. surogatki, czyli kobiety chętne do noszenia czyjejś ciąży, z parami, które same dzieci mieć nie mogą. Czy takie zjawisko powinno być ujęte w ramy prawa?

Oczywiście, tylko wtedy możemy liczyć na to, że przyniesie ono korzyści, a nie szkody.

W jaki sposób?

Macierzyństwo zastępcze to dość skomplikowana procedura prawna. Konieczne jest na przykład bardzo dokładne doprecyzowanie umów określających, kto i w jakich okolicznościach przejmuje opiekę nad nowo narodzonym dzieckiem. Powinno się przyjąć założenie, że matka surogatka może odmówić wydania dziecka tylko i wyłącznie w przypadku, gdy udowodni, że przyszli rodzice nie wypełnią dobrze swojej roli.

A jeśli kobieta w czasie ciąży zwiąże się emocjonalnie z dzieckiem, które nosi? Musi je wydać, bo podpisała umowę. Jak to rozwiązać?

Trzeba przyjąć założenie, co jest dopuszczalne, a co nie. W przeciwnym razie nikt by się na taką drogę zdobycia potomstwa nie mógł zdecydować, bo nie wiedziałby, czy po porodzie dostanie dziecko.

Co zatem trzeba założyć?

Że kobieta, podpisując kontrakt, jest doskonale poinformowana o tym, na co się decyduje, zostając matką zastępczą. To z wielu powodów bardzo trudne doświadczenie i kobieta musi być tego w pełni świadoma. Musi mieć już własne dzieci, powinna być stabilna psychicznie, zdrowa i pod opieką psychologa. To pomoże uniknąć dramatycznych przeżyć po narodzeniu dziecka.

Wielu ludzi uważa jednak, że takie regulacje są zbędne, bo sankcjonowałyby zwykły handel dziećmi.

Takie zarzuty pojawiały się również w Stanach Zjednoczonych i dlatego na przykład w moim stanie, w Michigan, macierzyństwo zastępcze zalegalizowano pod warunkiem, że nie jest robione dla korzyści materialnych.

Tylko z pobudek altruistycznych?

Tak, i uważam, że to błędne rozwiązanie.

Dlaczego?

Bo nie zgadzam się, że sprzedawanie dzieci w tym wypadku jest złe. Ono jest złem, kiedy prowadzi do uprzedmiotowienia dziecka i lekceważenia jego interesów, a więc działania na jego szkodę. A tego efektu nie ma w przypadku uregulowanego macierzyństwa zastępczego.

Skąd taka pewność?

Dzieci przychodzące na świat w takich okolicznościach trafiają do ludzi, którzy otaczają je wyjątkowo troskliwą opieką. Ci ludzie zrobili bardzo wiele, aby mieć własne dziecko, i gdy w końcu upragnione marzenie się spełnia, nie zaniedbują go. Tym dzieciom raczej nie dzieje się krzywda.

Tak jak czasem w rodzinie biologicznej.

No właśnie. Gdy ludzie decydują się na własne potomstwo, nikt nie pyta ich o kwalifikacje. Nie zdają egzaminów i testów, tak jak potencjalni rodzice, którzy szykują się do adopcji. Jeśli w rodzinie dzieje się coś złego, to aby wydobyć z niej krzywdzone dziecko, trzeba to udowodnić.

Jednak fakt, że ktoś zachodzenie w ciążę traktuje jak biznes, nie budzi Pana wątpliwości?

Szczerze mówiąc, przynajmniej w Stanach, to słaby pomysł na karierę. Jakby przeliczyć stawkę na godzinę, to chyba byłoby poniżej minimum. Jednak mówiąc poważnie, takie myślenie nie budzi moich wątpliwości.

Innym problemem jest to, że rodzice, którzy kontraktują matkę surogatkę, są na ogół od niej dużo bogatsi. A więc może zachodzić podejrzenie, że jest ona przymuszona do zajścia w ciążę przez swoją sytuację ekonomiczną…

...co z kolei sugeruje, że może być wykorzystywana. To byłoby złe, gdyby prowadziło do pogorszenia jej sytuacji.

A nie jest tak, że kobieta, która się tego podejmuje, zawsze ryzykuje swoim zdrowiem? Choćby psychicznym. Żadna kobieta nie jest w stanie przewidzieć, co będzie czuła po porodzie. Nawet "cudzego dziecka".

Takie ryzyko istnieje, ale można je minimalizować, o czym mówiłem na początku. Dlatego właśnie potrzebne są regulacje prawne i opieka medyczna. Dlatego podziemie, które macie w Polsce, jest bardzo złe. Ludzi nie da się zmusić do tego, by przestali chcieć mieć własne potomstwo.

Radykalni przeciwnicy macierzyństwa zastępczego uważają, że wynajmowanie swojego brzucha na cudzą ciążę ma coś wspólnego z prostytucją. Tyle że prostytutka użycza swojego ciała w innym celu.

To są zupełnie inne sytuacje. Jeśli sytuacja jest unormowana przez prawo, to negatywne konsekwencje zastępczego macierzyństwa są małe, a pozytywne bardzo istotne. Poza tym ludzie, którzy korzystają z usług matki surogatki, nie kierują się impulsywną potrzebą związaną z chwilową przyjemnością, tak jak to się dzieje, gdy ktoś decyduje się na usługi prostytutki.

Matka surogatka ma na ogół już własne dzieci. Czy sytuacja, w której widzą one, że ich nowo narodzony brat lub siostra, jest wydany innej rodzinie, rodzi według Pana problemy etyczne?

Dzieciom trzeba to wytłumaczyć. Jeśli są małe, sytuacja jest trudniejsza. Ale one są w stanie zrozumieć, że mama robi to dlatego, by ktoś też mógł mieć swoje szczęśliwe dziecko.

Obawiam się, że może to być trudne do wytłumaczenia.

Jeśli tego nie zrobimy, dziecku może zaświtać myśl: czy ja będę następny. I tu też może być konieczna fachowa pomoc psychologa.

Kościół ma bardzo określone stanowisko w kwestii macierzyństwa zastępczego. Nie akceptuje go, ponieważ uważa, że jest to dramat dla osób podejmujących taką decyzję.

Dramat, czyli, jak rozumiem, sytuacja kontrowersyjna i konfliktowa. Nie zgadzam się z tym. Nasze doświadczenia tu, w Stanach, temu przeczą. To dla wielu ludzi droga do spełnienia.

Postawa Kościoła wynika z negatywnego stosunku do zapłodnienia in vitro i niszczenia zarodków podczas tego procesu.

Tu dochodzimy do sporu o to, czym jest i jakie ma prawa zarodek ludzki. Ja uważam, że zarodek nie jest jeszcze istotą ludzką i nie ma takich samych praw, co nie oznacza, że możemy z nim robić to, co chcemy. On nie ma świadomości, ma tylko taki potencjał w przyszłości.

Który przekreślimy, gdy go unicestwimy - argumentują księża.
Ale sama natura też tak robi. Śmiertelność zapłodnionych zarodków u kobiety wynosi przeciętnie około 50 proc. I nie uważamy tego za tragedię.

Kościół postrzega problem w tym, że w technologii in vitro dzieje się to za sprawą człowieka.

Uważam, że należy na to patrzeć jako na skutek uboczny bardzo pozytywnego procesu, którym jest umożliwienie ludziom posiadanie upragnionego potomstwa.

Rozumiem zatem, że decyzja kobiety o użyczeniu swojego brzucha na ciążę za pieniądze nie wzbudza wątpliwości etycznych.

Nawet jeśli ktoś mówi, że chodzi mu tylko o pieniądze, to często idzie o coś więcej. Oczywiście, gdyby tych pieniędzy nie było, to pewno ta kobieta by tego nie zrobiła, ale to niejedyny powód.

Jakie są jeszcze?

Gdy robiono wywiady z takimi osobami, na ogół w grę wchodziły też pobudki altruistyczne. Kobiety robiły to dla ludzi, których lubiły. I to jest najlepsze rozwiązanie, gdy surogatką zostaje osoba zaprzyjaźniona albo spokrewniona z bezdzietną parą. Pieniądze wtedy są tylko dodatkiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl