Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces lekarzy ze szpitala Raszei. Za błędy czy niemożność?

Barbara Sadłowska
W czwartek rozpoczął się proces dwóch chirurgów z poznańskiego szpitala imienia Franciszka Raszei, oskarżonych o popełnienie błędów w sztuce lekarskiej, które doprowadziły do śmierci ofiary nożownika.

Prokurator zarzucił dyżurnemu medykowi, że zbyt późno założył dreny i wezwał specjalistę. Temu z kolei - że nie otworzył klatki piersiowej pacjenta. Lekarze nie przyznają się do winy. W ich ocenie, zrobili wszystko, co mogli, żeby uratować pacjenta.

Zobacz też:

Zdarzyło się to w nocy z 1 na 2 lipca 2012 roku, kiedy Kamil P. ugodził nożem 19-letniego Patryka G. w klatkę piersiową. Tuż po trzeciej ranny trafił na izbę przyjęć szpitala przy ul. Mickiewicza. Towarzyszyli mu koledzy, z którymi wcześniej bawił się na "osiemnastce". Tej nocy w szpitalu dyżurował 45-letni Marcin S.

- To byli agresywni, pijani młodzi ludzie. Jeden z nich miał zakrwawioną koszulę - mówił oskarżony Marcin S. Wyprosił kolegów rannego i zbadał Patryka. Wezwał anestezjologa, który podał pacjentowi leki uspokajające i zaszył kilkucentymetrową ranę. Wtedy Patryk zaczął umierać pierwszy raz. Udało się go uratować.

Na oddziale intensywnej opieki medycznej Doktor S. poprosił pielęgniarkę o zestaw do drenażu opłucnej. Wtedy serce Patryka stanęło drugi raz. Kolejna reanimacja. Pielęgniarka przyniosła zestaw z bloku operacyjnego, bo nie posiada go ani izba przyjęć ani OIOM. Marcin S. założył dreny. Na zdjęciu rentgenowskim zobaczył ich położenie. Przetoczył krew i wezwał chirurga specjalistę.

- Zrobiłem wszystko, co mogłem - mówił Marcin S., który tamtej nocy trzykrotnie reanimował Patryka. Był przy nim cały czas. Zapamiętał, że długo czekali na karetkę, która miała zabrać pacjenta do szpitala na Szwajcarskiej. Była straszna burza...

- Staraliśmy się przekazać pacjenta na torakochirurgię przy ulicy Szamarzewskiego, ale odpowiedź była odmowna, bo oni nie pełnią ostrego nocnego dyżuru. Zasugerowali, żeby przewieźć go na Szwajcarską - powiedział Rafał Sz., 47-letni chirurg specjalista, wezwany do szpitala przez Marcina S.. Był tam po piątej.
Wcześniej wyjaśniał, że jako szpital nie byli przygotowani do przeprowadzenia takiego zabiegu jak otwarcie klatki piersiowej. To znaczy, sprzęt był, ale w szafce, nie wysterylizowany, bo miejska lecznica nie prowadzi tego rodzaju ostrych dyżurów. Burzę zapamiętał, bo utrudniała łączność telefoniczną. Karetka zabrała Patryka około siódmej, po trzeciej reanimacji.

- Lekarz ze Szwajcarskiej powiedział: - Przykro mi bardzo, ale przywieźli mi trupa - zeznała Hanna G., matka Patryka. Wcześniej do jej drzwi zadzwonił nieznany mężczyzna, który zabrał jej najmłodszego syna do szpitala im. Raszei.

- Powiedział, że mam prędko iść do szpitala, bo umiera - mówiła wczoraj. - W szpitalu pani doktor powiedziała, że mam się pożegnać z synem. Ja go jeszcze odwiedziłam na OIOMie. Na Szwajcarskiej widziałam zwłoki, a potem już nie wiem...

Po śmierci Patryka, który mieszkał z nią i pomagał w utrzymaniu domu, pogrążyła ją depresja. Straciła pracę na umowę zlecenie. Potem mieszkanie.

- Nadal mam ogromne problemy, bo jak może się czuć matka po śmierci syna - w takim młodym wieku? - pytała Hanna G.

Ma żal do lekarzy z Raszei, że nie informowali jej na bieżąco o stanie syna, że wcześniej nie przeprowadzili operacji. Od oskarżonych domaga się miliona złotych zadośćuczynienia albo odpowiedniej nawiązki.

- 80 tysięcy. Tyle zasądzono na moją rzecz od zabójcy syna. Tych pieniędzy nie otrzymałam, bo skazany jest w więzieniu - powiedziała Hanna G.

W czwartek sąd przesłuchał też pierwszych świadków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski