Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Melodia samotnego mężczyzny

Urszula Wolak
Al Pacino jako Manglehorn
Al Pacino jako Manglehorn Fot. archiwum
Lubię kino. Jerzy Pilch napisał w swoim dzienniku: „Zwinąłem się w taki kłębek, że musiało mnie nie być”. Przestać istnieć, skryć się, zniknąć. Wszystko po to, by przetrwać. Poruszające słowa pisarza przywodzi na myśl film „Manglehorn” Davida Gordona Greena.

Al Pacino stworzył w nim dojmujący portret samotnego mężczyzny, który w jednej ze scen mówi wprost: „Nie chcę już być”. Aktor w podeszłym już wieku doskonale wykorzystuje na planie swoje atuty: aksamitny i kojący głos, którym nuci gorzką melodię niezgody z otaczającym go światem, i wciąż pociągającą aparycję, która nie przestaje uwodzić, choć czas wydrążył na jej powierzchni trwałe ślady. Smutna tonacja „Manglehorn” stanowi interesujący kontrapunkt dla słonecznych – jak na wakacje przystało – propozycji, jakie odnajdziemy w repertuarach kin.

„Manglehorn” zabierze nas gdzieś na prowincję Stanów Zjednoczonych, gdzie życie toczy się powolnym rytmem. Główny bohater żyje samotnie, a jego jedynym przyjacielem jest kot – i na niego właśnie przelał resztki tlących się w nim uczuć. Pozostała ich część uległa hibernacji w przeszłości, kiedy tytułowy Manglehorn był naprawdę szczęśliwy u boku ukochanej.

Świadomość, że stracił miłość swojego życia, czyni go niezdolnym do właściwego kształtowania relacji z innymi ludźmi. To rodzaj upośledzenia, które narasta w nim wraz z idealizacją uczucia sprzed lat. Manglehorn powoli traci kontakt z rzeczywistością, obrażając i poniżając swoich najbliższych, pielęgnując w sobie poczucie wyższości nad nimi. Jest silny, ale tylko z pozoru. W rzeczywistości ponosi nieustanne klęski. Z trudem przychodzi mu nałożenie jedzenia dla kota, nieustannie potyka się o różne rzeczy. Kiedyś był „Panem Złota Rączka” dziś jest podstarzałym człowiekiem – demolką. W jednej z ładniejszych scen, w której patrzy w lustro, Manglehorn nie mierzy się ze sobą, bo nie ma już na to zwyczajnie siły, ale jest sam ze sobą – samotny, opuszczony przez wszystkich.

Lejtmotywem w filmie stają się odczytywane przez niego fragmenty miłosnych listów. Manglehorn snuje w nich opowieść o samotności i wielkim, czystym, prawdziwym uczuciu. Dźwięk płynie z offu, a kamera w wyrafinowany sposób obserwuje zmagania mężczyzny z rzeczywistością. Za rogiem czeka na niego miłość, tylko czy Manglehorn ją dostrzeże?

Wiele życiowej prawdy jest w tym filmie, ukazanej w szlachetnie prosty, autentyczny sposób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski