Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mikołaj Ziółkowski: Open'er 2016? Może tylko trzy dni [ROZMOWA]

rozm. Aleksandra Dylejko
Tomasz Bołt/archiwum DB
Z Mikołajem Ziółkowskim, szefem Alter Art, organizatorem Open'er Festival, rozmawia Aleksandra Dylejko.

Gdy rozmawialiśmy rok temu w takim samym momencie, czyli tuż po rozpoczęciu Open'er Festival powiedział mi Pan „jestem spokojny o ten festiwal”. Powtórzy Pan dziś to zdanie?
Z całą pewnością i chyba jeszcze dobitniej. Mam głębokie poczucie, że w trudnych latach rzeczy dobre się bronią a wiem, że ja i moi współpracownicy zbudowaliśmy naprawdę dobre wydarzenie muzyczne i kulturalne. Ten rok, jak sądzę, to udowadnia. Stawiam tezę przeciwko tezie: mówienie o końcu festiwali muzycznych jest delikatnie rzecz ujmując przedwczesne. Wszystkie najważniejsze, które odbywają się w ten sam weekend, co my, są wyprzedane, więc pytam: jaki koniec?

Jakie ma Pan argumenty, dzięki którym na początku lipca artyści przyjeżdżają właśnie do Gdyni?
Cała paletę. Finansowe, niezwykle ważne, a czasami wręcz dominujące - i to jest dość oczywiste. Stety albo niestety... Pozycja festiwalu w Europie. To, jak artyści spędzają tu czas. Może także to, co jest nienamacalne, czyli fakt, że to festiwal robiony przez fanów muzyki dla fanów muzyki. Artyści to czują, artyści to wiedzą. Sądzę, że za dużo myślenia o festiwalu w rozumieniu korporacyjnym nie przynosi dobrych rezultatów. Trzeba lubić muzykę, kochać muzykę i robić ją dla fanów muzyki. To przez lata procentuje w relacjach z artystami, menadżerami czy agentami.

To już trzynasta edycja festiwalu w Gdyni i dziesiąta tu, na lotnisku Gdynia – Kosakowo. Formuła się zmienia: najpierw były trzy dni, potem cztery, dwa lata temu cztery plus jeden. Cztery, tak jak teraz dni, to plan na następne lata?
Pewnie będziemy się starali tak planować ale nie wykluczone, że będą to na przykład trzy dni. Nie ma co ukrywać: rynek festiwalowy się zmieni. Nie pod względem frekwencji, co pani widzi, ale kosztów. Artyści są coraz, coraz drożsi a nas, Polaków, nie stać na droższe bilety. To taki rozjazd i kłopot, gdy zestawić koszty realizacji jednego z ważniejszych festiwali w Europie z sytuacją, w której przeciętny Polak zarabia dokładnie pięć razy mniej niż przeciętny Duńczyk. Robimy festiwal, który chcemy i lubimy porównywać z Roskilde. Przy budowaniu line-up'u rozjazd, po którym mówiłem, jest bardzo trudny.

Wiele osób odczuło ceny mocno już rok temu, gdy za bilet jednodniowy trzeba było zapłacić ponad 200 zł, a za karnet ponad 500.
Roskilde kosztuje dwa razy więcej. Zdajemy sobie sprawę, że ten wydatek jest nieporównywalny dla młodego Duńczyka i młodego Polaka. Organizowanie festiwalu na takim poziomie w tej części Europy to gigantyczne wyzwanie. Staramy się mu podołać. Czy więc będą trzy czy cztery dni – czas pokaże. Na pewno nie obniżymy poziomu, na pewno nie ma sensu rozbudowywać festiwalu bardziej, bo percepcja muzyczna jest w jakiś sposób ograniczona. W tym roku jest świetna pogoda, ale wyobraźmy sobie pięcio- czy sześciodniowy festiwal w gorszej.

Pierwszym co rzuciło mi się w oczy po wejściu na teren festiwalu była wielka przestrzeń między Main Stage a Tent Stage. Nie ma w tym roku World Stage, ale za to dużo więcej niż poprzednio dzieje się na scenie głównej, gdzie koncerty zaczynają się już po godz. 16.
Szukamy nowych i lepszych rozwiązań. Trochę inaczej zagospodarowaliśmy teren: sceny są bliżej siebie. Ta zmiana to też próba większego wykorzystania najważniejszej, czyli głównej sceny. Mam wrażenie, że to się udało. Coś za coś, próbujemy zoptymalizować uczestnictwo w festiwalu, bo to jest klucz. Chciałbym żeby osoba, która kupuje karnet bardzo często rok wcześniej, nie znając ani jednego zespołu, czuła się na tym festiwalu jak najlepiej. Zmiany mają temu służyć.

Patrzę na line'up, który wisi za nami i zastanawiam się: gdyby miał Pan wskazać jednego wykonawcę, z którego jest Pan w tym roku najbardziej dumny - kto by to był?
Nie ma takiego jednego artysty, liczy się cały program. Natomiast w czasie rozmów o festiwalu staram się mówić o tych, którzy nie są najpopularniejsi. D'Angelo to absolutny fenomen i geniusz muzyczny od dekad. Nie gra na wielu festiwalach, nam udało się zmienić jego plany trasy amerykańskiej na trasę europejską. Staram się też mówić o Alabama Shakes czy Refused – legendzie muzyki punkowej to rzeczy, i zachęcać, by w ich koncertach uczestniczyła duża publiczność.

Przez lata przyzwyczaił nas Pan, że na Opene'erze słucha się gwiazd. A w tym roku wiele osób, słuchając ogłoszeń występów kolejnych artystów, pytało "co?" lub „kto to jest?”.
Mam poczucie, i to jest ważne i musimy o tym pamiętać, że sukcesem tegorocznej edycji jest też kwestia zmian pokoleniowych. Paliwem festiwalu muzycznych są młodzi ludzie. Stawiam tezę, że jeśli moi rówieśnicy, którzy nie żyją w świecie muzycznym, a po prostu słuchają dobrej muzyki zaczną za bardzo chwalić przygotowany przeze mnie program to to jest sygnał ostrzegawczy. Muzyka się zmienia, każde pokolenie szuka swoich bohaterów, idoli, rewolucji muzycznych. Sukces tegorocznej edycji jest też wynikiem - mam nadzieję - bardzo umiejętnego równoważenia zupełnie nowych zjawisk, dopiero wychodzących płyt typu Years&Years, z legendami. Oczywiście, w tym dobrym rozumieniu muzyki alternatywnej, elektronicznej i rockowej. Dzięki temu mamy taką frekwencję, a ona umożliwia nam budowanie bardzo dobrego muzycznego festiwalu.

Ostrożnie szacuje Pan na ten rok 80 tysięcy widzów.
Ostrożnie.

Open'er Festival to też sztuka. Nie kryje Pan, że ma Pan z nią problem.
Mam poczucie, że decydenci kultury – poza tymi z Gdyni, którzy nas wspierają od samego początku i dzięki którym znów mamy teatr - nie wiedzą że to nie jest rzecz, która sprzedaje bilety. Sztuka na Open'erze to nasza ambicja, wynik naszego myślenia o kulturze i procesach edukacyjnych. Pięciotysięczną publicznością teatru na festiwalu są osoby, które być może nigdy by tych przedstawień nie zobaczyły. A to najważniejsze polskie przedstawienia! To publiczność często bardzo młoda, spoza Warszawy. „4.48 Psychosis” w zasadzie w Polsce nie jest grane. Więc pytam: to rola moja czy Ministerstwa Kultury, które od lat nie daje złotówki na to przedsięwzięcie? Jak można nie zauważyć takiego zjawiska i nie inwestować w proces edukacyjny wielu dziesiątek młodych Polaków?

Bilety do teatru na Open'erze rozeszły się błyskawicznie na długo przed rozpoczęciem festiwalu.

I właśnie dlatego pytam: dlaczego Ministerstwo Kultury nie widzi możliwości komunikowania się z dziesiątkami tysięcy młodych Polaków poprzez teatr, muzeum, książkę? Wszystkie nasze wnioski w tym roku i ubiegłym zostały odrzucone.

Z jakiegoś konkretnego powodu czy „nie, bo nie”?
Bo nie... To jest mój głęboki zarzut. Niezależnie od tego czy na festiwalu jest teatr, czy go nie ma, gdy gra Drake ludzie i tak kupią bilety. Skoro jest taka przestrzeń, rolą decydentów kultury w tym kraju powinno być jej wykorzystanie. Za granicą tak się dzieje. Mówimy o setkach tysiącach złotych, a nam środki po prostu się kończą. Dwa lata temu były cztery teatry. Teraz są dwa przedstawienia w jednym teatrze i nie wiadomo co będzie dalej skoro nie jesteśmy w stanie sami finansować tego przedsięwzięcia. Dlaczego Mikołaj Ziółkowski i miasto Gdynia mają mieć na swoich barkach proces kulturalnej edukacji młodego pokolenia skoro są inni, którzy za niego odpowiadają?

W tym roku na Open'erze jest Muzeum Sztuki Nowoczesnej podsumowujące 10 lat sztuki alternatywnego Trójmiasta. Zeszłoroczną wystawę odwiedziło 15 tys. osób. To wynik, których muzea nie osiągają.

Po raz kolejny wybiegł Pan w przyszłość, choć tegoroczny festiwal to jeszcze świeża rzecz.
Bo prace nad edycją 2016 trwają, nazwiska są już ułożone, dziś nawet prowadziłem rozmowy.

Niech mi Pan obieca, że wreszcie w Gdyni usłyszę Suede.
Obiecać nie obiecam, ale pewnego dnia może tak się zdarzyć.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki