Prokuratura: W dawnym Cocomo oszukują. Ale nie wiadomo kto

Marcin Rybak
Prokuratura jest pewna, że w dawnym klubie Cocomo oszukują. Umorzyła jednak śledztwo z powodu niewykrycia sprawcy przestępstwa. Nie zgłosiła się również żadna osoba, która została nagrana w trakcie intymnych spotkań w klubie. Dlatego nie można nikogo ścigać z tego tytułu.

Nagrania intymnych "zabaw" klientów wrocławskiego klubu nocnego Passion (dawniej Cocomo) z zatrudnionymi tam kobietami pozostaną anonimowe. Do wrocławskiej prokuratury nie zgłosiła się żadna osoba, która uważa, że została pokrzywdzona nielegalnym nagraniem. A żeby prowadzić śledztwo w sprawie takich nagrań, trzeba mieć wniosek osoby pokrzywdzonej.

Nagrania - pisaliśmy o tym kilka miesięcy temu - pochodziły ze specjalnych pomieszczeń VIP wrocławskiego klubu. Policja znalazła je podczas przeszukania związanego ze śledztwem dotyczącym oszustwa na szkodę jednego z klientów lokalu Passion na wrocławskim Rynku.

Wrocław: Są intymne nagrania klientów klubu Cocomo. Prokuratura będzie szukała ich bohaterów

Śledztwo zostało właśnie umorzone z powodu niewykrycia sprawcy przestępstwa. Oznacza to, że śledczy są przekonani, iż doszło do oszustwa. W nocy z 21 na 22 września ubiegłego roku jeden z klientów lokalu zostawił tam przeszło 12 tys. zł. Tyle ściągnięto z jego konta. On sam jest przekonany, że został okradziony.

W śledztwie przekonywał, że wypił jedno piwo i nie pamięta, co się z nim później działo. Jest przekonany, że coś dolano mu do drinka. Rano - kiedy odzyskał świadomość - zorientował się, że noc kosztowała go 12 298 zł.

Prokuratura Wrocław Stare Miasto prowadziła śledztwo w tej sprawie. Śledczy nie byli w stanie ustalić, kto konkretnie zajmował się tym mężczyzną. Co prawda w klubie Passion jest bardzo dobry monitoring. Nagrywający obraz z wielu kamer. Jednak nagrań z tym akurat klientem nie ma dużo. I nie da się z nich wywnioskować, kto się nim zajmował i podsuwał mu terminal do płacenia kartą.

"Trudno sobie wyobrazić, że ktoś świadomie w klubie go-go wydaje duże sumy pieniędzy" - czytamy w uzasadnieniu decyzji o umorzeniu śledztwa. Jednak przesłuchiwane w tej sprawie pracownice klubu zdecydowanie zaprzeczały, by ktokolwiek naciągał klientów na duże wydatki.

Prokuratura nie dowierza paniom z klubu. "Nie ulega wątpliwości, że w lokalu Passion dochodzi do nadużyć" - czytamy w uzasadnieniu decyzji o umorzeniu. Prokuratura powołuje się też na medialne doniesienia o podobnych zdarzeniach z innych klubów sieci Cocomo (dziś funkcjonujących pod różnymi innymi nazwami). Wspomina o głośnej sprawie z jednego z klubów sieci, gdzie klient stracił milion złotych. A także o wielu doniesieniach mediów z całej Polski. O sytuacjach identycznych jak ta, która spotkała pokrzywdzonego w tym śledztwie.

Przy okazji śledztwa w tej sprawie policjanci przeszukali wrocławski klub. Zabezpieczyli bardzo ciekawe rzeczy. Były to m.in. wspomniane już intymne nagrania. Wśród kilkudziesięciu godzin nagrań - zabezpieczonych w klubie - są m.in. zapisy spotkań klientów z tancerkami w prywatnych pokojach.

Tego typu nagrania - przy założeniu, że klienci nie zgadzali się na nie i nie wiedzieli o nich - byłyby przestępstwem. Ale takie przestępstwo - identyczne jak zastosowane w sprawie słynnej "afery taśmowej" z nagrywaniem rozmów polityków w restauracji - jest ścigane na wniosek pokrzywdzonego.

Do wrocławskiej prokuratury nie zgłosił się ani jeden człowiek, który chciałby choćby sprawdzić, czy go nagrano. Śledztwa w sprawie nagrań więc nie będzie. Co ciekawe, podczas przeszukania znaleziono w lokalu tajemnicze fiolki z równie tajemniczą substancją. Śledczy zapytali o opinie ekspertów. Orzekli, że nie jest to jakakolwiek substancja odurzająca albo psychotropowa. Cóż więc to jest? Nie wiadomo.

Znaleziono też butelki z wodą utlenioną. I z tego powodu pojawiło się podejrzenie dolewania wody utlenionej do drinków. Panuje bowiem powszechna opinia, że dodana do drinka, przyspiesza działanie alkoholu. Rzecz w tym, że śledczy nie trafili na ślad wskazujący na to, że komukolwiek cokolwiek dolewano do drinków.

Do tego, pokrzywdzony w tej sprawie (ten, który w jedną noc stracił przeszło 12 tys. zł), nie przebadał się zaraz po feralnej nocy. Być może gdyby oddał krew i mocz do badania, znaleziono by ślady jakiejś substancji, która pozbawiła go świadomości.

Sieć Cocomo miała we Wrocławiu dwa kluby. Później zmieniły nazwę. Jeden to Princess, drugi Passion. Oba zatrudniają tzw. "selekcjonerki", czyli młode kobiety spacerujące po Rynku z kolorowymi parasolkami i zachęcające klientów do odwiedzenia lokalu.

We wrocławskim Passion - kilka dni przed historią z oszukanym na kilkanaście tysięcy złotych klientem - wydarzyła się tragedia. Ochroniarz uderzył gościa. Zaatakowany mężczyzna upadł tak nieszczęśliwie, że uderzył głową o podłogę i po kilku dniach zmarł w szpitalu. Igor W. - ochroniarz - został oskarżony o pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Ale ostatecznie sąd skazał go za nieumyślne spowodowanie śmierci.

Pięć lat więzienia dla ochroniarza wrocławskiego klubu. Za nieumyślne spowodowanie śmierci

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Prokuratura: W dawnym Cocomo oszukują. Ale nie wiadomo kto - Gazeta Wrocławska

Wróć na i.pl Portal i.pl