Historia Zbigniewa Stonogi. Jak biedny chłopak z Ozimka został wyjętym spod prawa szeryfem

Anita Czupryn
Zbigniew Stonoga w środę publicznie przeciął elektroniczną bransoletkę policyjnego dozoru
Zbigniew Stonoga w środę publicznie przeciął elektroniczną bransoletkę policyjnego dozoru Fot. Piotr Smoliński
Życie Stonogi mogłoby posłużyć za scenariusz do niejednego filmu: łzawej opowieści o biednym Zbyszku z Ozimka, czarnej komedii kryminalnej czy westernu o szeryfie wyjętym spod prawa, wymierzającym sprawiedliwość.

Kilkanaście tomów zeznań i szczegółowych informacji dotyczących znanych już uczestników podsłuchowej afery ujrzało światło dzienne za pośrednictwem profilu facebookowego Zbigniewa Stonogi. Do informacji o tym, że w restauracji Sowa i Przyjaciele prowadzono ciemne interesy, suto goszczono się za publiczne pieniądze, doszły nowe. Między innymi taka, że restauracja była też miejscem schadzek. A wszystko to ukazało się w świetle włącznie z wrażliwymi danymi i prywatnymi adresami osób pełniących ważne funkcje w państwie. Odpalona przez Stonogę bomba w gorącym przedwyborczym okresie przyniosła sensacyjne rezultaty: w środę z rządu odeszło kilku ministrów: zdrowia Bartosz Arłukowicz, sportu Andrzej Biernat, skarbu Włodzimierz Karpiński, wiceministrowie: skarbu Rafał Baniak, środowiska Stanisław Gawłowski, gospodarki Tomasz Tomczykiewicz. Jacek Rostowski zrezygnował z funkcji szefa doradców premiera, a Jacek Cichocki z funkcji koordynatora służb specjalnych, pozostając jednak szefem KPRM. Do dymisji podał się też marszałek Radosław Sikorski. To wszystko osoby znane z podsłuchów i ujawnionych nagrań oraz stenogramów, a także osoby, które przewijały się w kontekście tej afery bądź też nie chciały zostać kolejnymi postaciami ewentualnych ujawnianych nagrań. Premier Ewa Kopacz ogłosiła też, że nie przyjmie sprawozdania prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta za 2014 rok i - jak z kolei poinformowała rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska - ma skierować do Sejmu wniosek o jego odwołanie.

Zbigniew Stonoga świętował te wydarzenia, popijając drogi szampan Dom Pérignon. I oczywiście wrzucił nagranie do sieci ze swoistym przekazem: "Był taki dzień, gdy nieco lepsza marka była otwierana jako zapowiedź końca pewnego cwaniaczka z milicji. Dziś otwieram markę (szampana) nieco gorszą, bo partia nieco gorsza. Otwieram ją, bo myślę, że to zapowiedź końca chamów z Platformy, złodziei z wiejskiej i układowczyków okrągłego stołu" (pisownia oryginalna). Jakby chciał powiedzieć: "Oto ja, Zbigniew Stonoga, nikogo się nie boję, drżyjcie politycy". Na facebookowym profilu nie omieszkał opublikować swojego przesłania: "Kochani Rodacy, To nie jest sukces grubasa Stonogi! To jest Wasz sukces - sukces NIEZŁOMNYCH! A ja dziś świętuję święto prawdy. Kocham Was!".

Bo świat według Zbigniewa Stonogi pełen jest afer i mętnych spraw, w jakie umoczona jest władza. Parlament to dla niego "złodzieje i nieroby z Wiejskiej", do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta publicznie mówi: "Panie Seremet, ja pana bardzo proszę, niech pan i ta pańska rządowa wataha odpier…li się ode mnie", i również publicznie przecina i zdejmuje elektroniczną bransoletkę politycznego nadzoru z nogi, co ma być "gwoździem do trumny" prokuratora.

Stonoga: Chociaż tyle mojego, że społeczeństwo sobie poogląda, jak wygląda żarcie obiadów po 2 tys. za obiadek na osobę plus winko za 5 tys.

- Stonoga nie jest niczyją tubą, nie stoją za nim służby specjalne - mówi o sobie, odnosząc się do prasowych publikacji, w których sugeruje się, że jest tylko marionetką, wykonawcą, działającym na zlecenie. Kogo? Nie wiadomo. Mówi za to, że ktoś poinformował go, że akta z afery podsłuchowej znajdują się na jednym z chińskich serwerów. No to je ściągnął i udostępnił, bo na sercu leży mu dobro publiczne. - Narodowi polskiemu zrobiłem przysługę - odpowiada pytany o motywy. - Jeżeli przez 25 lat mieliśmy do czynienia z wieloma aferami i jedyną osobą rozliczoną z punktu widzenia (...) przepisów Kodeksu karnego jest Lew Rywin - co do którego nie mam do końca pewności, czy aby na pewno był sprawcą tamtej afery - no to coś jest nie tak. Chociaż tyle mojego, że społeczeństwo sobie poogląda, jak to wygląda żarcie obiadów po 2 tys. za obiadek na osobę plus winko za 5 tys. - i jak pójdzie na jesieni do wyborów, to będzie dwa razy się zastanawiało, przy kim krzyżyk wyborczy postawić.

Ale chodzi mu też o jego prywatne sprawy, bo napisał też na facebookowym profilu: "Mówiłem wam, komuszki, odp...lić się ode mnie i moich firm nie chcieliście". Biznesmen usłyszał już zarzut ujawnienia tajemnicy śledztwa. Nie przyznał się do winy, nie chciał składać wyjaśnień, a jego adwokat już zapowiedział zażalenie na jego zatrzymanie.
Bujne życie Zbigniewa Stonogi zawiera wiele nieoczekiwanych zwrotów i zakrętów, i mogłoby posłużyć za scenariusz do niejednego filmu - czy to łzawej opowieści o biednym Zbyszku ze wsi Ozimek na Opolszczyźnie, czy czarnej komedii z kryminałem w tle, czy w końcu do westernu o samotnym współczesnym szeryfie wyjętym spod prawa, za to skutecznie wymierzającym sprawiedliwość.

Dzieciństwo miał biedne, za to bogobojne, jako ministrant w Kościele, wychowywany przez zapracowaną matkę, która prócz niego miała jeszcze czworo dzieci. Jak opowiadał Mirze Suchodolskiej, publicystce "Dziennika Gazety Prawnej", tata był problemowy. Prosił więc, by o nim nie pisać. Za to on serce zawsze miał wrażliwe na ludzką krzywdę i chęć pomocy sąsiadom. Od lat - wspomina - wspiera domy dziecka, pomaga przy budowie szpitali i kościołów. Mimo wielu dramatów, jakie przeżywa, mimo problemów ze zdrowiem ("To nie otyłość, to leki" - zaznacza).

Biznesem zajął się wcześnie, już jako kilkunastoletni chłopak, najpierw jako sprzedawca w sklepie, potem sam organizuje sieć sklepów i prowadzi interes ze sprzętem RTV i AGD, przerzuca się na drukarnię. Ale starannie dba też o publiczny wizerunek, fundując pomnik Droga Golgoty Narodu Polskiego w Radzyminie, przy okazji pielgrzymki Jana Pawła II w 1999 r. Łatwo nawiązuje kontakty, zwłaszcza te ze znanymi, wpływowymi ludźmi, politykami, dziennikarzami. Jest sprytny - nagrywa rozmowy z tymi, z którymi prowadzi interesy. Ponad 20 lat temu pojawił się w Warszawie. Przyznaje, że kręciła go polityka i chciał w tym świecie zaistnieć. I, jak mówi, zostaje ofiarą "złego dotyku polskiej polityki". Za to wychodzi z niej z dużą wiedzą na temat osób publicznych i afer, począwszy od afery PZU, czy tej z Lwem Rywinem. Dla prokuratury jednak jest niewiarygodny, a jego tajne nagrania niewykorzystane.

Ma za to wybitne i niepojęte szczęście do interesów. Można się zastanawiać, nad tym, jak to możliwe, że otrzymuje zlecenia od polityków, dostaje milionowe zamówienia za publiczne pieniądze, że sypią się propozycje, a to z Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, by dostarczył sprzęt komputerowy, a to zostaje windykatorem dłużników KFI Colloseum? Za każdym z tych interesów kryją się ciemne sprawy i Stonoga nieoczekiwanie ze złotego dziecka polskiego biznesu staje się podejrzanym. Ofiarą "złego dotyku polityki", jak o sobie powiada.

Najpierw pada zarzut o pedofilię. Policja puka do jego drzwi 17 października 2002 r., w dzień jego urodzin. Zabierają go do kolejowego komisariatu przy Dworcu Centralnym na okazanie. Nie został rozpoznany, więc go zwolniono, ale śledztwo się toczy. - Życie mi się załamuje - opowiada w jednym z publikowanych przez siebie filmów.

A przecież już kręcił się po sejmowych korytarzach, doradza Samoobronie, samemu Andrzejowi Lepperowi, jest pracownikiem Kancelarii Sejmu, dwa tygodnie później dostaje poselskie zlecenie - wyjeżdża do Niemiec. Tam z internetu dowiaduje się, że jest poszukiwany listem gończym. Zaczyna się dla niego długa droga po aresztach śledczych. Przeciwko niemu toczy się 89 postępowań. W latach 2004-2006 Stonoga odwiedził tyleż aresztów. O zarzutach mówi, że są absurdalne, albo je umarzano, albo w ogóle nie było spraw. Wtedy wpada na to, że tylko brak kultury i chamstwo może zadziałać w "głupiej Polsce, na głupi wymiar sprawiedliwości".

Stonoga pisze z aresztu list do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry: "Skur...le, zróbcie coś wreszcie z moją sprawą", i wysyła w kopercie razem z karaluchami. Rzekomo z więziennej celi. Przechodzi badania psychiatryczne. W areszcie odwiedza go matka - funkcjonariusze więzienni podejrzewają, że wynosi coś od Stonogi, przeprowadzają jej rewizję osobistą. Potem Stonoga często będzie powtarzał, że to funkcjonariusze przyczynili się do jej śmierci. Dostała zawału, a szpital, w którego budowie pomagał - o ironio - nie przyjął jej z powodu strajku lekarzy. Postanawia się zemścić na funkcjonariuszu więziennym rzekomo odpowiedzialnym za śmierć matki. Zaprzyjaźnia się z nim, opowiada o swojej fortunie, w końcu wręcza mu kontrolowaną łapówkę w postaci sprzętu RTV. A potem na niego donosi. Z satysfakcją obserwuje, jak funkcjonariusza wyprowadzają z więzienia w kajdankach.
Jest niepokornym skazanym, często wszczyna awantury, ale pomaga kolegom z celi pisać apelacje, protestuje przeciwko złemu traktowaniu i posiłkom ze spleśniałym chlebem.

Sam z więzienia wychodzi w listopadzie 2006 r. Zostaje zrehabilitowany, ale przysięga się zemścić. Pomocną dłoń podaje mu Danuta Hojarska, posłanka Samoobrony, zatrudniając go w swoim biurze. Stonoga sprzedaje dom w Radzyminie, rozpoczyna nowe życie, ale ono w dużej mierze wciąż toczy się w sądach. Stonoga jest albo świadkiem, albo pokrzywdzonym, albo podejrzanym. Sądy wydały ponad sto prawomocnych wyroków uniewinniających. Ale są też skazujące - za obrazę sądu, prokuratury, policji. Odchodzi od polityki, wraca do biznesu - zajmuje go hurtowy import samochodów sprowadzanych do Polski z Europy.

O Zbigniewie Stonodze głośno się robi w 2012 r., kiedy po tym, jak kupił w Zamościu i Lublinie salony samochodowe i opłacił podatek VAT, zwrócił się do urzędu skarbowego o jego zwrot. Urzędnicy mieli jednak inne zdanie. Stonoga musiał zwolnić pracowników (oczywiście, jak opowiadał, nie tych, którzy mają dzieci albo biorą ślub). To wtedy rozwiesza legendarny już baner z tekstem: "Zamknęliśmy, bo wypierydolił nas urząd skarbowy Warszawa Targówek na kwotę 1 900 000 zł. Dziękujemy ci zasrany fiskusie". Literówkę w tekście umieszcza specjalnie, aby nikt nie mógł zarzucić Stonodze obrazy urzędnika państwowego. W Polsce trwa właśnie Euro 2012. Stonoga staje się bohaterem kolejnych awantur: z komornikiem czy policją. Wrzuca do internetu filmik, jak bluzga na policjanta, który zatarasował drogę do jego komisu. Sam jeździ autem oklejonym banerami w stylu: "Dziękuję ci zasrana Polsko" czy "Złodzieje z Wiejskiej". Internautom oferuje pracę - 2,5 tys. zł netto dostanie ten, kto będzie jeździł za policjantami z Komendy Policji Warszawa-Białołęka (tam mieści się komis samochodowy biznesmena) i rejestrował kamerą ich poczynania.

Zdobywa coraz większą popularność. Zwłaszcza kiedy dobiera się do rzecznika Komendy Głównej Policji Mariusza Sokołowskiego, odkrywając, że ten nie zapłacił za sylwestrowy pobyt w hotelu w Dźwirzynie, na który zaprosił go aktor Tomasz Karolak. Rzecznik policji tłumaczy, że zobowiązania uregulował, ale Stonoga kupuje jego dług i zachęca do tego internautów. I znów filmik, który Stonoga wrzuca do sieci, ogłaszając: "Sokołowski, kupiłem dla ciebie smycz", robi furorę w necie. A on sam wyrasta na trybuna bezpardonowo walczącego z państwem i jego administracją. Sokołowski odchodzi na policyjną emeryturę. Spotka się ze Stonogą w sądzie.

Niepokorny skazany pomaga kolegom z celi pisać apelacje, donosi na funkcjonariusza, któremu wcześniej wręczył łapówkę

Jedną z ostatnich głośnych akcji, w której uczestniczył Stonoga przed udostępnieniem akt ze śledztwa w sprawie afery podsłuchowej, była sprawa chłopaka z Legionowa, który po policyjnej interwencji zmarł w szpitalu. W Legionowie wybuchają zamieszki. On jest ich inicjatorem, stojąc na stanowisku, że chłopaka udusił policjant.

Czy upublicznienie akt ze śledztwa to finał historii Stonogi? Nic podobnego. Został zatrzymany, przesłuchany i zwolniony, ale z elektroniczną bransoletką dozoru policyjnego. Przeciął ją triumfalnie w świetle kamer. Odgraża się, że ma dowody mocno kompromitujące czy pogrążające znanych polityków z każdej partii. Bada też finanse Platformy Obywatelskiej z ostatnich pięciu lat, zapowiadając, że nagłośni kolejną aferę. Dokłada też mediom, nazywając dziennikarzy a to świnią, a to frajerem. Zapowiada założenie własnego ugrupowania. W 14 punktach w swojej gazecie i w internecie przedstawił założenia programowe, między innymi: zmiana konstytucji, prawa, w tym podatkowego, uniemożliwienie pełnienia funkcji publicznych byłym działaczom PZPR i funkcjonariuszom państwowym, zniesienie immunitetów, likwidacja NFZ i służb takich jak CBA, Straż Miejska, Kontrola Skarbowa czy Służba Celna.

Ambicje ma wielkie. Gromadzi wokół siebie legion takich jak on - wkurzonych, odrzuconych, mających w nosie państwo i prawo. Pod hasłem: "Bóg, honor, ojczyzna i dekomunizacja". Ale ostatnio zapowiedział też, że zrezygnuje z polityki, jeśli uda mu się połączyć wszystkich antysystemowców i partie narodowe. Więcej - wesprze ich kampanię niebagatelną sumą 4 mln zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl