Elżbieta Putra: Rany się odnawiają i z czasem mam coraz więcej żalu w sobie

Redakcja
Śp. poseł Prawa i Sprawiedliwości Krzysztof Putra
Śp. poseł Prawa i Sprawiedliwości Krzysztof Putra Marcin Obara/Polskapresse
- Wspominamy go z dziećmi, rodziną i wtedy jest łatwiej - opowiada Katarzynie Janiszewskiej Elżbieta Putra, wdowa po wicemarszałku Sejmu Krzysztofie Putrze.

Lubiłam odchylać mu wąsy. A on pozwalał mi to robić, nawet publicznie. Kiedy go poznałam, zaraz po wojsku, jeszcze ich nie miał. Raz, z przekory je zgolił(1). Absolutnie mi się to nie podobało. Nie mogłam się przyzwyczaić, nie mogłam na niego patrzeć. Po prostu tak długo nosił wąsy, że bez nich miał zupełnie inną mimikę. One pozwalały mu się zakamuflować, ukryć zdenerwowanie, emocje. To był jego nieodłączny atrybut. Bez nich był ogołocony, pozbawiony czegoś ważnego.

Przeznaczenie

Poznaliśmy się zwyczajnie i żyliśmy zwyczajnie. Masa ludzi żyje podobnie(2). Rzadko się spotykaliśmy, ale za to skutecznie. Wszystko zaczęło się w Kręgu Tanecznym, na dyskotece. Chociaż ja wierzę, że musieliśmy widzieć się już wcześniej. Pochodziliśmy z sąsiednich gmin. Mąż zawsze mówił, że ściągnęłam go oczami i zaczarowałam. Tak się ze mną droczył.

Kowal: Nie sądzę, by Donald Tusk w Smoleńsku myślał o swoim wizerunku

Komuś mogłoby się wydawać, że byliśmy niedobrani. Krzysiek był robotnikiem(3). Ale szybko nabrał ogłady, bardzo mu zależało, aby wzbogacić język, lepiej się wysławiać. Robił postępy. I miał taką zdolność nawiązywania kontaktów z ludźmi. Był ciepły, bezpośredni i zarazem stanowczy.

Kiedy tata wróci?

Nienawidziłam pytania: kiedy tata wróci? W pewnym momencie to pytanie było w naszym domu zakazane. Doprowadzało mnie do rozstroju nerwowego. Jak pyta jedno dziecko, można odpowiedzieć. Ale gdy pyta ósemka, to już robi się męczące. Ja przecież też czekałam.

Kiedy wracał, trzeba mu było dać chwilę, żeby odpoczął. - Nie bierz mnie na huki - tak czasem mówił Krzysiek. Odpowiadałam, że muszę go sprowadzić na ziemię z tych salonów. Gdy widziałam, że jest naprawdę zmęczony i potrzebuje spokoju, jechaliśmy do Józefowa. W domu rodzinnym ładował akumulatory. Szedł pospacerować w pole. Albo kładł się na trawie, głową do dołu. Potrafił tak leżeć godzinę, dwie. Jakby czerpał energię z ziemi.

Kaczyński: W moim przekonaniu premier Tusk w Smoleńsku nie zrobił tego, co powinien

Wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć, że nie jestem sama. Kiedy go zabrakło, coś się z nami porobiło. Nie mogliśmy sobie poradzić z emocjami. Niby byliśmy blisko, troszczyliśmy się o siebie. A jednak każdy na swój sposób to przeżywał. Po wypadku inaczej zaczęłam patrzeć na dzieci. Zawsze były najważniejsze, ale nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak ważne. Chyba dostrzegam w nich odbicie Krzyśka. Nie myślałam, że mam dla nich tyle miłości, troski, zainteresowania. Wszystkie mnie wspierały. Kasia zajęła się dokumentacją, Rafał i Sebastian - koordynacją działań(4). Dostali impuls. Staraliśmy się być razem i to pomogło. Jak emocje rozłożą się na tyle osób, jest łatwiej. Sam człowiek by sobie nie poradził.
Szum lasu

Krzysiek zadzwonił wieczorem, dzień przed wylotem. Planował, że weźmie cieplejszą jesionkę i cieplejsze buty, bo tam jest chłodno. Był już wcześniej w Katyniu. O lesie mówił, że przeraża go jego szum. Że coś jest w nim takiego, aż człowiekowi ciarki przebiegają po plecach. Czekałam na transmisję, chciałam go zobaczyć w telewizji. Siedziałam tak jak tu teraz, na tej kanapie. Na początku to było tylko przypuszczenie, że samolot miał wypadek. Słuchałam z niedowierzaniem. Za chwilę informacje zaczęły się potwierdzać. Wiem tylko, że czułam, że nie mogę być sama. Dzieci spały jeszcze na górze. Miałam wtedy nogę w gipsie, nie mogłam chodzić. Zadzwoniłam do Karola na komórkę. Zszedł taki zaspany, pyta: Mamo, co się stało? A ja tylko: Spójrz, czytaj. - To niemożliwe. Nie, tylko nie to! Jeśli to prawda, mogło się zdarzyć tylko w tym cholernym kraju, w tej pieprzonej, porąbanej Polsce - tak wtedy krzyczał. No i cóż. Siedzieliśmy chwilę objęci, jak te głupki. Zaraz zaczęły się telefony. Kasia: Mamo, powiedz, że tata nie poleciał...(5).

Klich: Powody katastrofy smoleńskiej sprawiają, że ma charakter kuriozum

Plany
W święta leżeliśmy i rozmawialiśmy sobie, że niedługo spłacimy kredyt, mieszkamy tu pięć lat. Dobrze byłoby dom odświeżyć. Położyć posadzki na tarasie, zrobić balustrady, żeby było bezpieczniej(6). To chyba kara za planowanie. Nigdy niczego nie planowaliśmy. Wszystko działo się spontanicznie. Jest czas, to robimy, jest możliwość - jedziemy. Jak Krzysiek zaangażował się w politykę, strasznie mnie denerwowało, że nic nie da się zaplanować, że nigdy nie mam pewności, czy mogę coś z nim organizować. Bardzo mi to przeszkadzało. Ale później się zahartowałam. Straciłam chęć wychodzenia z inicjatywą i to mąż musiał mnie na siłę wyciągać. Teraz remont musi poczekać. Nie jest taki ważny. Ale trzeba będzie go zrobić. Krzysiek nie pozwoliłby, żeby w koło był taki bałagan.

Rozmawiała Katarzyna Janiszewska

Cały wywiad czytaj w weekendowym wydaniu dziennika "Polska The Times" lub na stronie prasa24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 2

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

I
Igor
Ela to moja kuzynka, Krzysiek to szwagier.Ela ślicznie śpiewała - Elu pamiętam nasze ostatnie spotkanie, twój tato, Krysia,Raul,ty. Śpiewałaś nam wtedy . Ela pochodzi z wielkiej polskiej rodziny. Z Krzyśkiem rok przed jego śmiercią rozmawiałem. Pierwszy i jedyny raz. Był wtedy w/ Marszałkiem Sejmu. Miły, ciepły człowiek. Myślę, ze zapłacił życiem za ufność niecnym ludziom.
w
wyznawca
putrę znałem osobiście z FPiU Białystok jestem z tej firmy byłym inżynierem i uważam go
za bardzo porządnego człowieka jednak popelnił jeden błąd zaufał Bolkowi i dlatego może
nie zyje. ( resztę może ocenić tylko historia)
Wróć na i.pl Portal i.pl