KLIKNIJ NA WYNIK, BY PRZEJŚĆ DO RELACJI MINUTA PO MINUCIE
- W poniedziałek zagraliśmy bardzo dobre spotkanie z Ruchem, zarówno pod względem mentalnym i taktycznym - za stroną internetową PGE GKS cytujemy słowa trenera Kamila Kieresia po meczu z Zawiszą. - Byliśmy też przygotowani fizycznie do tego meczu. Faza finałowa charakteryzuje się tym, że gra się co kilka dni. W moim odczuciu nie udało nam się zregenerować po intensywnym spotkaniu w Chorzowie. Zawisza był lepszy fizycznie. Byliśmy spóźnieni ten ułamek sekundy. Mimo że mieliśmy podobne założenia, jak na mecz z Ruchem, nie mogliśmy się odnaleźć w wielu fazach. Naszym zadaniem nie było grać nisko w defensywie, mieliśmy iść wyżej, zdominować posiadaniem piłki. To, co robiliśmy w Chorzowie, nie udawało się w meczu z Zawiszą. To było bardzo ważne spotkanie w walce o utrzymanie. Po zwycięstwie z Ruchem wrócił optymizm, poprawiła się też nasza sytuacja w tabeli. Po tym wyniku znów nie jest ciekawa. Nie chcę opowiadać bajek, ale nie zamierzam spuścić głowy. Wróciłem na stanowisko i powiedziałem, że będziemy bić się do końca. Póki istnieje matematyczna szansa, trzeba wierzyć. Jest woda na pokładzie, ale jeszcze nie utonęliśmy. W meczach z Kielcami i Łęczną powalczymy o punkty i mam nadzieję, że je wywalczymy - dodał trener "Brunatnych".
Po raz drugi w tym roku PGE GKS Bełchatów przegrał na własnym stadionie z Zawiszą Bydgoszcz 1:4. Najpierw w fazie zasadniczej, teraz w grupie spadkowej.
Pierwszego gola dla Zawiszy wypracowali byli widzewiacy. Najpierw Bartłomiej Pawłowski świetnie powalczył o piłkę przy linii bocznej i dobrze podał do Miki. Nie dogodnił pomocnika Zawiszy pomocnik PGE GKS Patryk Rachwał i Portugalczyk w sytuacji sam na sam z Emiljusem Zubasem strzelił pierwszego gola.
Już trzy minuty później Josip Barisić po szybkiej kontrze strzelił z trzech metrów drugiego gola. W 36 minucie Chorwat Barisić z bliska strzelał na bramkę gospodarzy, ale na szczęście trafił w Emiljusa Zubasa.
W ostatniej minucie pierwszej połowy Arkadiusz Piech z 11 metrów posłał piłkę nad poprzeczką bramki Zawiszy. To była doskonała okazja.
Po godzinie gry piłkarze z Bełchatowa dostali prezent od rywali. Jakub Wójcicki spod bocznej linii podał wprost do Maciej Małkowskiego. Pomocnik PGE GKS podciągnął kilka metrów i uderzył płasko z linii pola karnego. Nadzieja wróciła, bo wtedy gospodarze przygrywali tylko 1:2.Jeszcze można było odwrócić losy spotkania.
Niestety, po trzech minutach gracze Zawiszy wybili piłkarzom PGE GKS nadzieje z głowy. Po prostopadłym zagraniu Josip Barisić znalazł się w wsytuacji sam na sam z bramkarzem PGE GKS i nie zmarnował okazji.
Minęły kolejne trzy minuty i nastąpił kolejny dramat. Alvarinho z wolnego zagrał prostopadle, Paweł Kołomow nie sięgnął piłki głową, a stojący tuż za nim Jakub Świerczok przedłużył też głową lot piłki i było 1:4. Świerczok wszedł dosłownie chwilę wcześniej na boisko.
Bełchatowianom wyraźnie zabrakło sił w tym spotkaniu. Po wspaniałym meczu z Ruchem przyszedł kryzys.
Aby wywalczyć utrzymanie w ekstraklasie, nie wystarczy wygrać dwóch ostatnich spotkań. Trzeba jeszcze liczyć na stratę trzech punktów przez Zawiszę (w meczu z Piastem lub w meczu z Ruchem). Nie może też Łęczna we wtorek pokonać Podbeskidzia. Niby nie są to warunki niemożliwe do spełnienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?