Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Brzoska: rząd nam zapłaci za pogardę i pałowanie InPostu

Rozmawia Zbigniew Bartuś
Rafał Brzoska: "Przedsiębiorcy muszą się zaangażować w zmianę systemu i dominującego w Polsce układu władza – opozycja"
Rafał Brzoska: "Przedsiębiorcy muszą się zaangażować w zmianę systemu i dominującego w Polsce układu władza – opozycja" Fot. Andrzej Banaś
– Dorobiono mi w Polsce gębę wrednego kapitalisty. Nieprawdziwą – mówi szef pierwszej i największej prywatnej poczty w Polsce, pomysłodawca i promotor paczkomatów, jednego z niewielu polskich wynalazków, które – z Krakowa – podbijają świat.

–Kiedy i gdzie Pan ostatnio nurkował?

– Ponad miesiąc temu. Wyspy Gili.

– Indonezja… Pięknie. Rekiny?

– Żółwie, rekiny…

– Groźniejsze od rekinów biznesu?

– Czasem jak patrzę na człowieka, widzę w nim rekina. Odwrotnie to nie działa: gdy widzę rekina pod wodą, w ogóle nie myślę o ludziach. Czyli to ten oceaniczny rekin uosabia pewien typ zachowania. I grozę.

– Jest coś groźniejszego? Wielu przedsiębiorców mówi, że – polski urzędnik państwowy. Groźny, bo nieobliczalny.

– [cisza]

– To spytam inaczej: pozwie Pan polski rząd za unieważnienie wartego 33 mln zł przetargu na obsługę korespondencji rządowej? Wygraliście publiczny przetarg w zeszłym roku, macie trzy korzystne wyroki Krajowej Izby Odwoławczej i dwa prawomocne wyroki sądowe, powinniście zarabiać od stycznia, a robiła to Poczta Polska. I teraz – unieważnienie. Minister administracji i cyfryzacji Andrzej Halicki twierdzi, że „zamówienie nie leży w interesie publicznym”. I nie wyjaśnia, o co chodzi.

– Na pewno sięgniemy po środki odwoławcze czy odszkodowawcze, bo szanujemy prawo i przestrzegamy go. Byłoby świetnie, gdyby podobnie postępował rząd. Tymczasem okazał on pogardę dla wolności gospodarczej, konkurencyjności. Tyle się mówi o odzyskaniu przez Polskę wolności, o 25 latach nieustannego marszu naprzód, a mam wrażenie, że w ostatnich latach ta wolność jest nam zabierana. Wracamy do czasów sprzed 1989 roku. Jak nie kijem go, to pałką.

–Kto pałuje InPost i inne Pańskie firmy?

– Kiedy kilka lat temu zaczęliśmy konkurować z Pocztą Polską, to się nas całkowicie ignorowało. W grudniu 2013 roku, gdy wygraliśmy z Pocztą wart pół miliarda przetarg na obsługę korespondencji sądowej i prokuratorskiej, zaczął się festiwal czarnej propagandy i nienawiści. Próbowało się z nas zrobić wariata, pokazując te wszystkie sklepy rybne i inne warzywniaki, do których trafia korespondencja…

– Rybny to dobre miejsce na odbiór pisma z sądu?

– Jeśli spełnia wszelkie przewidziane w kontrakcie wymagania – to czemu nie? Zapomina się o tym, że podobne punkty ma Poczta Polska. Czym one się niby różnią?

– Są zamknięte w sobotę.

– No właśnie. InPost ma już ponad 8 tys. placówek, z czego ponad trzy czwarte działa także w soboty.

– Obsługujecie korespondencję sądową lepiej niż to robiła Poczta?

– Oczywiście. Są na to twarde dowody, dane.

Realizujemy taką samą umowę, jak Poczta, tylko wymogi są jeszcze większe. I my je spełniamy. Złożyliśmy dodatkowo pisemne gwarancje terminów dostarczania przesyłek, na co Poczta nigdy się nie zdecydowała. Mamy nieporównywalnie mniejsze opóźnienia, dużo mniej reklamacji... Proszę zapytać sądy, ile spraw spadało z wokandy za czasów Poczty Polskiej, a ile teraz.

– Zaproponowaliście Poczcie Polskiej powołanie niezależnego audytora, który zbada, jak ona wywiązywała się z kontraktu na dostarczanie pism sądowych w latach 2012-13. Oferowaliście milion złotych dla zwalnianych pracowników Poczty, gdyby się okazało, że to ona pracowała lepiej niż wy. Co na to Poczta?

– Nic, powiedzieli, że nie będą się zakładać. To pokazuje, na czyją korzyść przemawiają fakty. Warto dodać, że w obecnym przetargu na obsługę korespondencji sądowej, na kolejne dwa lata, sądy podniosły wymagania jakościowe. I Poczta zgłosiła do tego wiele uwag i zastrzeżeń, bo jej zdaniem trzeba te wymagania obniżyć. Trudno to nawet komentować.

–Ale wpisy w internecie są miażdżące dla was.

– To jakieś szaleństwo. Jakby nagle wszyscy zaczęli wierzyć, że usługi Poczty były i są najlepsze na świecie, a myśmy je zniszczyli. To absurd. Jeśli ktokolwiek zmusił Pocztę do lepszej pracy, poprawy jakości usług, wprowadzania nowych rozwiązań, innowacji, obniżenia rozdętych kosztów – to właśnie my. Ale to nas próbuje się unicestwić.

– Pod każdym tekstem o InPoście pojawia się zaraz kilkadziesiąt nienawistnych wpisów. Od wkurzonych konsumentów?

– Pan żartuje. To jest automat hejtu, takie usługi są dostępne na rynku, można je kupić. Są firmy dysponujące programami komputerowymi, które przeszukują sieć i jak znajdą np. nazwę InPost, Integer czy prywatna poczta – wrzucają losowo „spontaniczne” wypowiedzi stworzone wg szablonu. Proszę zauważyć, że kiedy niedawno został rozstrzygnięty kontrakt na tzw. operatora wyznaczonego…

– Wyjaśnijmy, że operator ma obowiązek dostarczania listów na terenie całego kraju, nawet tam, gdzie się to nie opłaca, jest za to m.in. zwolniony z VAT. Rządowy przetarg, wart 3 mld zł, dotyczył lat 2016-2025. Poczta bała się, że go przegra, straszyła, że będzie musiała zwolnić pół załogi.

– No i zalewano nas hejtem. Ale kiedy ogłoszono, że przetarg ten wygrała Poczta, nienawistnych wpisów przestało przybywać. Czyli – ktoś zapłacił i osiągnął cel.

– Kto zapłacił?

– Tak naprawdę to szary Kowalski, klient Poczty. Rząd poprosił Komisję Europejską o zatwierdzenie pomocy publicznej dla Poczty Polskiej w kwocie ponad 367 mln zł. Ale to nie wszystko. Dokładamy 770 mln zł rocznie do zwolnienia Poczty z VAT – tyle pieniędzy nie trafia do budżetu państwa. Dlaczego nikomu nie zależy, by Kowalski płacił mniej za przesłanie listu? On płaci 1,75 zł za list zwykły, 4,20 zł za polecony. Jednocześnie Poczta oferuje koncernom międzynarodowym, bankom, ubezpieczycielom, taką samą usługę za 55 groszy i nie dolicza do tego VAT-u, żeby mieć lepszą pozycję konkurencyjną.

– Czyli, jak rozumiem, Kowalski trzy razy więcej płaci za usługę niż bogaty bank i do tego jeszcze – jako podatnik – sponsoruje tanie usługi dla owego banku?

– Dokładnie tak to wygląda. A będziemy dokładać jeszcze więcej. Scenariusz, jaki piszą politycy, jest taki: Poczta Polska nie tylko wygrywa przetarg na operatora wyznaczonego, ale i wszystkie przetargi instytucji publicznych na obsługę korespondencji. Ministerstwa, samorządy i ich agendy, ZUS będą miały obowiązek korzystania z usług Poczty.

– Co w tym złego?

– Administracja rządowa wyda z naszych pieniędzy 1,5 mld złotych więcej na to, żeby Poczta mogła funkcjonować po staremu. Tak się zapewnia głosy w wyborach, a jednocześnie – świetne lądowisko dla wszelkiej maści politycznych spadochroniarzy.

– Przetarg na operatora wyznaczonego rozpisano tak, by wygrała go Poczta?

– Nie mamy co do tego wątpliwości. Rząd się nawet zagalopował i postawił warunki, choćby finansowe, których Poczta nie spełnia. Generalnie nie spełniała aż dwóch z trzech podstawowych warunków, przy czym trzeci został w trakcie konkursu zmieniony „pod Pocztę”, co tłumaczono… oczywistą omyłką pisarską! Ten, kto miał wygrać, w praworządnym państwie nie miał prawa wygrać. A mimo wszystko wygrał.

– I co może z tym począć firma w państwie prawa, którym teoretycznie jesteśmy?

– Dobrze, że pan powiedział „teoretycznie”. Minister Halicki, niezgodnie z prawem europejskim, jest jednocześnie właścicielem Poczty Polskiej, która startuje w przetargach i nadzorcą Urzędu Komunikacji Elektronicznej, który kontroluje i reguluje rynek. Również w tym obszarze będziemy dochodzić swoich praw, korzystając z narzędzi, jakie daje polski, ale i europejski porządek prawny. Na szczęście nie jesteśmy na Białorusi ani w Rosji. Wielu urzędników o tym zapomina.

– Jesteście z tym problemem sami?

– Przedsiębiorcy tworzący miliony miejsc pracy, z przerażeniem obserwują, co się dzieje. Płyną do nas od nich liczne wyrazy sympatii i solidarności. To budujące. Jednocześnie rodzi się świadomość, że jeśli dziś dotyka to firmę InPost czy PGP, jutro może dotknąć wszystkich.

– Coraz więcej ludzi uważa, że polscy kapitaliści powinni zacząć zmiany od siebie. Na początek – więcej płacić ludziom, przestać zatrudniać ich na umowach-zleceniach, zwanych śmieciówkami…

– Umowa cywilnoprawna to legalna, przewidziana polskim prawem, forma zatrudnienia. Stosowana powszechnie – nie tylko przez nas, w handlu czy firmach ochroniarskich, ale i na uczelniach czy w publicznej telewizji.

– Związkowcy z Poczty mówią: u nas się zatrudnia na etatach, a u Brzoski, w PGP i InPoście, na śmieciówkach, więc to skandal, że te firmy wygrywają z Pocztą przetargi na obsługę instytucji publicznych. Dorobiono panu gębę wrednego kapitalisty, który wyciska ludzi jak cytryny.

– To czysty populizm. Po pierwsze: na prawie 10 tys. osób, którym dajemy zatrudnienie, ponad 4 tys. pracuje na stałej umowie o pracę. To trzon załogi, który błyskawicznie rośnie – jeszcze dwa lata temu było to poniżej tysiąca osób. Po drugie: to nieprawda, że pozostałe osoby, zatrudnione na umowach czasowych, kosztują nas mniej. To mit, że umowa-zlecenie jest tańsza niż umowa o pracę. Umowy-zlecenia w naszej firmie są dokładnie tak samo oskładkowane i opodatkowane.

– To po co je stosujecie? Nie może Pan wszystkim dać etatu?

– Nie. Główny powód jest taki, że w przypadku biznesu logistycznego liczba przesyłek, zwłaszcza na poczcie, nie jest stała. W poniedziałek przez sieć przechodzi milion listów, a w czwartek 400 tys. Musimy dostosować do tego liczebność załogi. Gdyby Kodeks pracy przewidywał odpowiednio elastyczną formę zatrudnienia, na pewno byśmy z niej skorzystali. Żadna z zapisanych w kodeksie form nie jest jednak odpowiednia dla firm o tak zmiennym obciążeniu pracą.

– Można wyżyć z wynagrodzenia pocztowca w InPoście lub PGP?

– Stawki dyktuje rynek. Musimy się doń dostosować, inaczej nie bylibyśmy konkurencyjni. Nie mamy, jak Poczta, setek milionów z budżetu państwa, nie jesteśmy zwolnieni z VAT. Walczymy na skrajnie konkurencyjnym rynku z zagranicznymi potentatami – i monopolistą, który finansuje wojnę z nami, wyciągając pieniądze od Kowalskiego. Gramy fair, wykorzystujemy przewidziane prawem elastyczne formy zatrudnienia za zgodą pracowników.

– Konkurenci też tak robią?

– Większość firm w branży, wliczając niemiecki Deutsche Post, zatrudnia ludzi na identycznych zasadach, bo to racjonalne. Tylko nikt nie ma odwagi powiedzieć, że nazwa „śmieciówka” obraża przedsiębiorców tworzących miejsca pracy i ich pracowników.

– Wszędzie na świecie władze tak mocno bronią się przed rozwojem usług oferowanych przez prywatne poczty?

– Absolutnie nie. Nigdzie nie spotkaliśmy się z tak agresywną reakcją poczty narodowej, ba, wielu operatorów narodowych z nami współpracuje. Tylko Poczta Polska ma jakieś chore ambicjonalne podejście, które zamiast współpracy nakazuje wojnę.

– Warunki prowadzenia biznesu są w innych krajach lepsze?

– Zdecydowanie. Weźmy Niemcy: każda prywatna poczta może być w jakimś obszarze operatorem wyznaczonym, a Deutsche Post musi udostępniać prywatnym operatorom swoją infrastrukturę. Podobnie jest w Skandynawii. Mówimy tu o krajach wzorcowych. Ale związkowcy z Poczty Polskiej uczepili się Włoch, krzycząc, że trzeba zabezpieczyć interesy narodowego operatora, że on musi mieć gwarancje dostarczania korespondencji wszystkich instytucji publicznych. Tylko trzeba pamiętać, że Włochy to jest najgorszy z możliwych przykładów! Poczta włoska działa źle i traci na usługach pocztowych olbrzymie pieniądze, bo pozbawiona konkurencji nie ma żadnych motywacji do zmian, obniżania kosztów ani podnoszenia jakości.

– Państwo ma prawo uznać, że jakaś branża jest strategiczna i zarezerwować ją dla podmiotów publicznych, nie dopuszczając konkurencji.

– W pełni się z tym zgadzam. Tak było właśnie we Włoszech, gdzie przed ogólnoeuropejską liberalizacją rynku usług pocztowych rząd zapowiedział, że obsługa korespondencji instytucji publicznych będzie zarezerwowana dla państwowej poczty. Wszyscy dobrze wiedzieli, czego się spodziewać. A w Polsce zrobiono zupełnie inaczej: rząd zapowiedział liberalizację, stworzył przepisy, sektor publiczny został uwolniony. Wiedząc to, zainwestowaliśmy setki milionów złotych, by wygrywać przetargi, świadczyć usługi. Gdy okazaliśmy się konkurencyjni, lepsi od Poczty Polskiej, rząd wycofuje się z liberalizacji, zamyka rynek, zmieniając zasady – w trakcie gry.

– Będziecie żądać odszkodowań?

– Firmy prywatne poniosły olbrzymie nakłady na swój rozwój, wierząc w państwo prawa, które ogłosiło, że ten rynek jest wolny i będzie wolny. Jeśli komuś się wydaje, że wstecznie zmonopolizuje ten obszar – bez żadnych konsekwencji – to jest w dużym błędzie.

– Nad Polską czarne chmury, a w świecie wasza ekspansja jest imponująca. Ile macie paczkomatów InPost?

– Do końca 2015 roku na całym świecie będziemy ich mieli ponad pięć tysięcy. Działamy już na pięciu kontynentach, między innymi w takich krajach, jak Wielka Brytania, Francja, Włochy, Irlandia, Islandia, Litwa, Łotwa, Estonia, Rosja, Czechy, Słowacja, Kolumbia, Kanada, Australia, Arabia Saudyjska…

– Zdumiewający sukces. Bo pomysł na paczkomaty wydawał się szalony.

– Kiedy wchodziliśmy na rynek polski, 100 proc. paczek było dostarczanych do domu, a w przypadku Poczty – awizowanych. Trzeba więc było albo czekać na przyjazd kuriera w domu, albo pójść na pocztę odebrać paczkę. Nasza koncepcja miała zmienić zachowania całego społeczeństwa kupującego w sieci: paczka nie przychodzi do domu, tylko do paczkomatu i trzeba ją stamtąd odebrać. Pozornie oznacza to mniejszą wygodę, czyli pogorszenie jakości usługi, w praktyce okazało się to jednak wyjątkowo wygodne, najszybsze i bezkonkurencyjnie tanie.

–Dostajesz esemesa, że paczka już dotarła i odbierasz ją, kiedy chcesz z paczkomatu, np. przy pobliskiej stacji paliw. To się sprawdza w każdym kraju?

– Wszędzie, gdzie postawiliśmy paczkomaty, ludzie je pokochali. Dostaliśmy za ten innowacyjny pomysł mnóstwo prestiżowych nagród na całym świecie. Również publiczni operatorzy pocztowi w wielu krajach doceniają, jak bardzo wzbogacamy i rozwijamy rynek, z korzyścią dla klientów.

– Ile godzin dziennie Pan pracuje?

– Niestety, niezmiennie około 16.

– W weekendy także?

– Dbam, by nie było to w sumie więcej niż 8 godzin.

– Maserati jest na firmę czy na pana?

– Wszystkie samochody są na firmę. Jako firma flotowa mamy dzięki temu niższe koszty serwisu i utrzymania.

– To auto jest spełnieniem marzeń?

– Przychodzi taki moment, kiedy człowiek dochodzi do wniosku, że przynajmniej niektóre z marzeń można spełnić. Ja tych marzeń nie mam wiele. Staram się przede wszystkim jak najwięcej podróżować i poznawać świat, bo to uwielbiam. Tam, gdzie mogę, nurkuję. Natomiast nie wybieram się w kosmos, nie zamierzam kupić jachtu za 40 mln dolarów, ani prywatnego odrzutowca, bo to bez sensu. Jestem zupełnie normalnym człowiekiem, który nie ma wysokich potrzeb konsumpcyjnych.

– Prócz maserati…

– To nie jest żadna ekstrawagancja. Naprawdę ekstrawagancki samochód to np. ferrari. Na pewno się do czegoś takiego nie przesiądę, bo absolutnie mnie to nie kręci. Jestem pragmatyczny, kupiłem to auto używane, a nie w salonie i wcale nie jest to rzecz niedostępna. A czemu maserati? Zdaniem ekspertów ma najpiękniejsze brzmienie silnika – ja to zdanie podzielam.

– Dziesięć lat temu Pana biznes raczkował. Gdzie będzie Rafał Brzoska za 10 lat?

– Trudno jednoznacznie powiedzieć, gdzie będę nawet za dwa lata. Rzeczywistość zmienia się wyjątkowo szybko i wokół nas dzieje się tyle rzeczy, na które nie mamy wpływu, włącznie z sytuacją geopolityczną. Staram się planować i myśleć długoterminowo, ale gdy przychodzi co do czego – jestem z reguły zmuszony robić to maksymalnie rok do przodu.

– Wierzy Pan jednak, że możemy, przynajmniej częściowo, wpływać na rzeczywistość. Wzywa pan w Forbesie: „Przedsiębiorcy, obudźcie się”. Czy ludzie biznesu powinni dążyć do zbudowania jakiejś alternatywy politycznej dla obecnego układu, np. pod hasłem „Gospodarka, głupcze”?

– Nikt dzisiaj nie mówi o gospodarce. I nie będzie mówił, jeśli przedsiębiorcy nie zaangażują się aktywnie w zmianę systemu i dominującego u nas zestawu władza – opozycja.

– Pan by się w coś takiego zaangażował?

– Zaangażuję się w każdą ideę dobrą dla Polski, czyli – po pierwsze – pozbawioną taniego, kiczowatego populizmu, który dziś triumfuje, a po drugie – rozsądną.

– Czyli?

– Wspomniał pan, że dorobiono mi gębę wrednego kapitalisty, jakiegoś ultraliberała. Tymczasem skrajny liberalizm nie przemawia do mnie tak samo, jak populizm i skrajny interwencjonizm państwowy. Oburza mnie odchylenie – i w lewo, i w prawo. Doceniam potrzeby państwa, które musi stwarzać dobre warunki życia wszystkim obywatelom, a zarazem wspierać słabszych, biedniejszych. Jednocześnie państwo powinno stwarzać dobre, czyli jasne, przejrzyste, równe i sprawiedliwe warunki do prowadzenia biznesu.

To nieprawda, że tych dwóch wartości nie da się dobrze wyważyć. Niemcy są przykładem kraju doskonale zarządzanego, którego społeczeństwo się bogaci i który ma silną pozycję w świecie. A wszystko dzięki dobremu zrównoważeniu celów społecznych i gospodarczych. Tego nam właśnie potrzeba.

***

Rafał Brzoska, prezes Grupy Integer.pl,

wizjoner zmieniający oblicze elektronicznego handlu, światowy promotor polskich innowacji. Skończył Wydział Zarządzania i Marketingu Akademii Ekonomicznej w Krakowie (dziś UEk). Twórca, założyciel i współwłaściciel Grupy Integer.pl, do której należą Paczkomaty® InPost – największa na świecie sieć urządzeń do samodzielnego nadawania i wysyłania przesyłek oraz największa prywatna poczta w Polsce – InPost. Dzięki nowatorskim usługom rewolucjonizuje polski i międzynarodowy sektor pocztowo-kurierski.

O firmie InPost zrobiło się w Polsce głośnio w drugiej połowie minionej dekady za sprawą z 41-gramowych blaszek doczepianych przez krakowską firmę do listów zawierających m.in. rachunki z TP SA i T-mobile (dawnej Ery). W ten sprytny sposób Brzoska zaczął podgryzać formalny monopol Poczty Polskiej, a ta…. wypowiedziała mu wojnę.

Brzoska interesuje się literaturą o rynkach finansowych i analizach giełdowych. Jego pasją są podróże i sporty ekstremalne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski