Wypadek w Nemo w Dąbrowie Górniczej: Kto winien dramatu w aquaparku?

Piotr Sobierajski
Prokuratura Rejonowa w Dąbrowie Górniczej wyjaśnia przyczyny wypadku, do którego doszło w aquaparku Nemo Świat Rozrywki.
Prokuratura Rejonowa w Dąbrowie Górniczej wyjaśnia przyczyny wypadku, do którego doszło w aquaparku Nemo Świat Rozrywki.
Wypadek w Nemo to wierzchołek góry lodowej - twierdzi pan Marek, ojciec 16-letniego Kacpra. Nemo i WOPR uważają, że to nieszczęśliwy wypadek. Zapewniają, że dbają o bezpieczeństwo. Kto odpowiada za wypadek w aquaparku Nemo w Dąbrowie Górniczej?

Prokuratura Rejonowa w Dąbrowie Górniczej wyjaśnia przyczyny wypadku, do którego doszło w aquaparku Nemo Świat Rozrywki. W zeszły piątek 16-letni Kacper doznał poważnych obrażeń głowy podczas testowania zjeżdżalni.
Jak przyznała Joanna Guguła, prokurator rejonowy w Dąbrowie Górniczej, śledztwo jest prowadzone pod kątem wypadku w miejscu pracy oraz ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, jakiego doznał poszkodowany 16-latek. Ma też wskazać, kto ponosi odpowiedzialność za to zdarzenie. Kontrolę w Nemo prowadzi Państwowa Inspekcja Pracy.

Testy? Nie dla dzieci

O nieprawidłowościach, związanych z zabezpieczeniem Nemo i zatrudnianiem niepełnoletnich pracowników przez WOPR, przekonany jest ojciec Kacpra, Marek Masłoń. Liczy na dogłębne wyjaśnienie sprawy, choć - jak przyznaje - policja i prokuratura nie za bardzo chcą słuchać tego, co ma do powiedzenia.

ZOBACZ JAK WYGLĄDA ZJAZD RYNNĄ W PARKU WODNYM NEMO W DĄBROWIE GÓRNICZEJ

- Trzeba tę sprawę nagłośnić, bo w Polsce są tysiące młodych ludzi, którzy są na basenach i w aquaparkach wykorzystywani do najgorszej roboty - mówi Marek Masłoń. - Zatrudniani są za 4,5 zł na godzinę, na umowy-zlecenia, bo to kwestia oszczędności. A tak naprawdę mój syn nawet tej umowy jeszcze nie podpisał. To jest biznes. Te dzieci nie mają żadnych uprawnień do tego, by cokolwiek testować, sprawdzać, czy kogoś ratować. W momencie zdarzenia nie było nad synem żadnego nadzoru, a przecież tu chodzi o ludzkie życie. A gdyby się coś odgięło w tej zjeżdżalni, wypadła śruba i, odpukać, ktoś zginął, to co? Też nie byłoby winnych - dodaje.

Jak podkreśla, takie testy wymagają specjalnej procedury, zabezpieczeń.

- Kacper ma już kurs ratownika za sobą i kurs płetwonurkowy, bo starałem się w nim zaszczepić tę żyłkę do tego, by mieć jakąś pasję w życiu. Mam też 13-letnią córkę, która świetnie pływa. I co ja mam im dziś powiedzieć? Nie róbcie tego, bo to grozi utratą zdrowia, życia? - pyta retorycznie Marek Masłoń, który od 21 lat pracuje w zakładowej straży pożarnej Arcelor Mittal Poland.

Zjeżdżalnie są bezpieczne

Rafał Nyznar, pełnomocnik dąbrowskiego WOPR-u, przekonuje, że taki obiekt, jak dąbrowski aquapark, zgodnie z rozporządzeniem MSWiA wymaga na basenach stałej obecności trzech ratowników, a w momencie zdarzenia było ich siedmiu.

ZOBACZ JAK WYGLĄDA ZJAZD RYNNĄ W PARKU WODNYM NEMO W DĄBROWIE GÓRNICZEJ

- Mamy podpisy obu opiekunów prawnych pod umową, a zgoda rodziców na pracę jest zgodą następczą, a więc następującą po zgodzie chłopaka. Nic nie działo się bez jego zgody - tłumaczy Nyznar. - My, jako stowarzyszenie, mamy prawo do nawiązywania stosunku pracy z takimi osobami, ale absolutnie nie pełnią one żadnych funkcji ratowniczych, tylko pomocnicze. I nie jest prawdą to, że w nomenklaturze nie ma już młodszego ratownika i innych stopni, one nadal funkcjonują, choć formalnie ratownikiem może być tylko osoba pełnoletnia, która ma skończone wszystkie kursy i egzaminy - podkreśla Nyznar.

Dodaje, że zawsze w Nemo jest dwukrotnie większa liczba ratowników. - Są też osoby, które mają stopnie ochotnicze i przebywają w Nemo. To służy dwóm celom: zwiększeniu bezpieczeństwa, bo to dodatkowa para oczu, i przy okazji zdobywaniu doświadczenia. Sprawdzamy każde najmniejsze urządzenie dla dobra klienta, nawet brodzik, gdzie jest wody ponad kostkę. Ratownik sprawdza, czy nie ma tam kolczyka, kluczyka, wsuwki do włosów. Deklarujemy dziś chęć pomocy finansowej i niefinansowej, możemy np. organizować zbiórki - mówi.

Jego zdaniem nie jest też prawdą to, że Nemo nie mogło z WOPR-em podpisać umowy na zabezpieczenie basenów, bo nie ma go na liście MSWiA, na której znajdują się uprawnione do tego podmioty.

- Jesteśmy w strukturach śląskiego WOPR-u, co jest równoznaczne z tym, że takie uprawnienia mamy i jesteśmy wymienieni w odpowiednich dokumentach - dodaje.- Jesteśmy zobligowani do robienia audy-tów bezpieczeństwa. W zeszłym roku taki audyt też był wykonany. Nadal uważam, że Nemo jest bezpiecznym obiektem, a dąbrowski WOPR się sprawdził. Zjeżdżalnie są wielosezonowe, działają cały czas. Dalej zjeżdżają z nich klienci, bo są bezpieczne - zapewnia Grażyna Falisz, reprezentująca Nemo Wodny Świat.
Co na to miasto?

- Przedstawiciele Urzędu Miejskiego są w kontakcie z rodzicami chłopca. Oferujemy pomoc. Na razie załatwione zostały wszystkie sprawy edukacyjne, bo wiadomo, że chłopak nie wróci już do szkoły w tym roku szkolnym - mówi Bartosz Matylewicz, rzecznik Urzędu Miejskiego w Dąbrowie Górniczej.

Tragedia była blisko, dzisiaj rany powoli się goją

Przypomnijmy, że tydzień temu w piątkowy wieczór chłopak (zatrudniony na umowę-zlecenie jako pomocnik ratownika) doznał poważnych urazów twarzy. Miał wykonać zjazd testowy zjeżdżalnią i to podczas tego zjazdu doszło do nieszczęśliwego wypadku.

ZOBACZ JAK WYGLĄDA ZJAZD RYNNĄ W PARKU WODNYM NEMO W DĄBROWIE GÓRNICZEJ

Chłopak uderzył w zasuwę hamującą, która - według relacji ojca chłopca - znalazła się wewnątrz rury zjeżdżalni. I dlatego, jego zdaniem, nie mógł jej wcześniej zauważyć, kiedy sprawdzał zjeżdżalnię przed zjazdem. Uczeń Zespołu Szkół Sportowych w Dąbrowie Górniczej ma uszkodzony nos, poważne urazy twarzoczaszki, a także połamane kości szczęki.

Kacper przeszedł ponaddwugodzinną operację nosa. Lekarze zaszyli mu nos i policzek. Wczoraj był na konsultacjach w Klinice Rekonstrukcji Twarzy w Gliwicach. Wieści są optymistyczne, chociaż chłopak nadal cierpi.

- Lekarze mówią, że to prawdziwy cud, że chłopak żyje, że nie będzie miał sparaliżowanej twarzy, że będzie miał czucie i dobry węch. Nikt nam nie chciał tego mówić wcześniej, bo nie było wiadomo, co będzie. A przecież po tak koszmarnym wypadku spodziewaliśmy się najgorszego. Na szczęście dziś okazało się, że wszystko odpowiednio się goi, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Są jeszcze głębokie rany, ale nie będzie potrzebna prawdopodobnie kolejna operacja twarzy - mówi Marek Masłoń, ojciec Kacpra.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wypadek w Nemo w Dąbrowie Górniczej: Kto winien dramatu w aquaparku? - Dziennik Zachodni

Wróć na i.pl Portal i.pl