Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Limanowa. Ludziom nękanym przez pieniacza nie może pomóc ani sąd, ani policja

Marta Paluch
Janusz Jurowicz z żoną czują się zaszczuci. Policja i sąd są igraszką w rękach ich przebiegłego sąsiada, który kiedyś siedział w więzieniu za znęcanie się nad swoją rodziną, a teraz wysłał już tysiąc fałszywych donosów.
Janusz Jurowicz z żoną czują się zaszczuci. Policja i sąd są igraszką w rękach ich przebiegłego sąsiada, który kiedyś siedział w więzieniu za znęcanie się nad swoją rodziną, a teraz wysłał już tysiąc fałszywych donosów.
Stanisław B. od lat zatruwa życie mieszkańcom Limanowej fałszywie ich oskarżając. Sąd, prokuratura i policja są bezradne. Ofiary nie wiedzą, gdzie szukać dla siebie ratunku.

Tylko w kwietniu policjanci budzili rodzinę Jurowiczów cztery razy, tuż po godz. 6 rano. Wkraczali do akcji na wezwanie ich sąsiada, Stanisława B. Zawiadamiał organa ścigania, że Janusz Jurowicz wyzywa go przez domofon, grozi mu, głośno trzaska drzwiami.

- Ta gehenna chyba nigdy się nie skończy - mówią Juro-wiczowie. Tym bardziej że ani policja, ani prokuratura, ani sądy nie mają pomysłu, jak ukrócić lawinę zawiadomień składanych przez Stanisława B. wobec Jurowiczów i innych osób. Lawinę, bo w ostatnich latach ich liczba przekroczyła tysiąc!

Policjanci do Jurowiczów przyjechali, sprawdzili, postępowanie jest w toku.

- A nasze życie jest zupełnie rozmontowane. Czujemy się nękani i zaszczuci - mówi Janusz Jurowicz. Nie jest jedynym w bloku przy ul. Reymonta, wobec którego Stanisław B. ma "zastrzeżenia".

Zawiadomień o niecnych czynach innych sąsiadów wysłał już dziesiątki. Zdesperowani, wywiesili nawet baner na bloku, prosząc o pomoc. Na próżno. Nikt im nie przyszedł z pomocą.

Mają już dość
- Muszę zwalniać się z pracy, chodzić na policję, na przesłuchania. Jestem wyczerpany psychicznie, mam już dość - przyznaje Jurowicz.

Miarka się przebrała po kolejnym zawiadomieniu Stanisława B.

W piśmie do sądu rodzinnego w Limanowej oświadczył, że Janusz Jurowicz mu groził. To nie wszystko - oskarżył sąsiada, że ten dopuszczał się przemocy wobec swojej żony i dziecka.

17 i 18 kwietnia 2015 roku Stanisław B. stał rzekomo pod drzwiami mieszkania Jurowiczów i wszystko, czyli tę przemoc, słyszał.

Okazało się jednak, że Jurowicza 18 kwietnia nie było w ogóle w Limanowej, bo uczestniczył w zajęciach z... przeciwdziałania przemocy, na studiach podyplomowych w Krakowie. Dostarczył do sądu nawet podpisaną listę obecności, ma świadków.

W bezdusznych trybach

Tryby sprawiedliwości jednak ruszyły. Sąd rodzinny w Limanowej po donosie Stanisława B. wszczął postępowanie. Wysłał kuratora do szkoły syna Jurowiczów, by zbadać, czy do przemocy dochodziło. Drugą rozmowę przeprowadził z Januszem Jurowiczem.

- 15 maja sprawa została umorzona z uwagi na to, że rzeczona agresja nie miała miejsca - mówi "Krakowskiej" sędzia Joanna Rawska-Pietrzkiewicz, szef wydziału rodzinnego sądu w Limanowej.

Czy jednak trzeba było angażować kuratora, by zdecydować w sprawie, która szyta była grubymi nićmi, a dowód w postaci listy obecności był niepodważalny? Czy poprzednie wyroki w tej samej sprawie (rzekomej agresji) nie dają sędziemu podstaw do bardziej sceptycznego potraktowania kolejnego zawiadomienia ze strony pieniacza?

Przecież nie dalej niż 2 kwietnia 2015 roku Sąd Rejonowy w Limanowej skazał B. za pomówienia Jurowicza o takie właśnie czyny!

- Niestety, nie znam wszystkich wyroków w sprawie pana B. Poza tym, musimy wszczynać postępowanie. A co by się stało, gdyby okazało się, że w tym przypadku B. jednak ma rację? - odbija piłeczkę sędzia Rawska.

Stanisław B. jest świetnie znany wymiarowi sprawiedliwości w Limanowej. To tu trafia bowiem większość jego donosów i oskarżeń.

Żal do państwa
Janusz Jurowicz ma żal do organów ścigania, do instytucji, które powinny pomagać pokrzywdzonym, a mylą napastnika z ofiarami. - Dlaczego sąd, mając dowody na fałszywe zeznania pana B., nie założy mu o to sprawy? - denerwuje się limanowianin.

- Zdecydowałam się zakończyć tę sprawę jak najszybciej, by już jej nie zaogniać. Poinformowałam pana Jurowicza, że sam może takie zawiadomienie złożyć - podkreśla sędzia.

Kuriozalne umorzenie

Może złożyć. Już raz złożył zawiadomienie o przestępstwie do limanowskiej prokuratury o stalking ze strony Stanisława B. (po 16 zawiadomieniach w ciągu 2 lat, żadne się nie potwierdziło).

Jednak, prokuratura nie widzi problemu. W tym roku prokurator Joanna Jędrzejek-Karteczka z Limanowej umorzyła postępowanie. Stwierdziła, że "nie można przyjąć, że zawiadomienia (Stanisława B.) były dokonane ze złym zamiarem"...
Również policja nie ma sposobu na uciążliwego sąsiada.

- Żebyśmy mogli przedstawić zarzut bezpodstawnego wezwania, musimy mieć niezbite dowody na to, że kłamał. A jak udowodnimy, że ktoś nie słyszał obelg przez domofon? - tłumaczy asp. Stanisław Piegza, rzecznik limanowskiej policji.

Wszyscy robią swoje. A ofiary pana B. ratunku nie widzą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska