Tragedia w Popielawach. Weronika rzuciła się pod tira krzycząc: - Spotkamy się w niebie!

Jaroslaw Kosmatka
Jaroslaw Kosmatka
Na tym przejściu dla pieszych rozegrała się tragedia
Na tym przejściu dla pieszych rozegrała się tragedia Grzegorz Gałasiński
Po tragicznej śmierci 15-letniej Weroniki w Popielawach pod Tomaszowem ludzie zaczęli mówić głośno o tym, co się dzieje w gimnazjum. Prokuratura sprawdzi, czy nauczyciel znęca się nad uczniami.

Weronika zginęła ponad tydzień temu w wypadku samochodowym. Chwilę po skończeniu zajęć w gimnazjum wybiegła ze szkoły. Koledzy i koleżanki próbowali ją zatrzymać. Weronika, krzycząc: "Spotkamy się w niebie", wbiegła zapłakana na przejście dla pieszych wprost pod nadjeżdżającego od strony Rokicin tira. Kierowca nie miał szans zahamować. Drobna, śliczna dziewczyna zginęła na miejscu.

Pierwsze były kłopoty Dominiki

Ciężko zrozumieć powody, dla których młoda, zdolna dziewczyna popełnia samobójstwo. Jednak aby choć próbować pojąć sytuację, trzeba cofnąć się do roku 2003. Wówczas Weronika jeszcze nie chodziła do gimnazjum, a do szkoły przyszedł nowy nauczyciel, pan Tadeusz.

Do szkoły w Popielawach przyszedł z małej miejscowości w powiecie piotrkowskim. Nie miał tam szans na pracę w zawodzie nauczyciela, gdyż dyrekcja lokalnej szkoły, nie chciała mieć z panem Tadeuszem nic wspólnego. Znalazł etat w Publicznym Gimnazjum w Popielawach. Początkowo uczył dwóch przedmiotów, jednak po kilkunastu miesiącach uczył już: matematyki, informatyki, techniki i geografii. Niezwykle ambitny nauczyciel nie odpuszczał swoim uczniom. Dla niego wszyscy są zdolni do tego, aby być olimpijczykami.

To bardzo dobry nauczyciel. Świetny dydaktycznie. Dzięki niemu mamy wielu olimpijczyków z różnych przedmiotów - tłumaczyła na gminnej komisji oświaty Małgorzata Lewandowska, dyrektor gimnazjum w Popielawach.

Ambicje nauczyciela nie ograniczały się do prowadzenia zajęć lekcyjnych z uczniami. Prowadził też koło informatyczne, na którym uczniowie zajmowali się tworzeniem strony internetowej szkoły. Sielanka trwała do czasu, gdy uczniowie pana Tadeusza zaczęli zgłaszać rodzicom problemy w relacjach z pedagogiem.

Przyszedł rok 2008. Do gimnazjum zaczęła uczęszczać Dominika. Niezwykle zdolna i spokojna dziewczyna z dnia na dzień stawała się najlepszą uczennicą szkoły. Była lubiana przez koleżanki i kolegów, została wkrótce przewodniczącą szkoły. Również nauczyciele wykorzystywali zdolności Dominiki. Już w pierwszej klasie gimnazjum dziewczyna redagowała stronę internetową szkoły. W tym celu zostawała często nie tylko na kole informatycznym, ale i po zajęciach.

- Podchodziłam do tego z pasją. Zależało mi, aby nasza szkoła była jak najlepsza - opowiada po latach Dominika.

Postawa uczennicy bardzo podobała się również panu Tadeuszowi. Chętnie z nią rozmawiał i udzielał jej wskazówek. Niestety, po pewnym czasie rozmowy przestały być zwykłymi rozmowami między nauczycielem a uczniem. Zdarzało mu się coraz częściej pisać do Dominiki prywatnie, używając modnego kilka lat temu internetowego komunikatora GaduGadu.

- Przestraszyłam się. Miałam niespełna 14 lat, a i tak zachowanie nauczyciela wydawało mi się co najmniej dziwne - mówi Dominika. Dziewczyna na co dzień miała mocne oparcie w rodzinie oraz księżach z parafii w Łaznowie, na terenie której znajduje się gimnazjum.

- To świetna i mądra dziewczyna. Bardzo pomocna i rozsądna - mówi ksiądz Stanisław Mendel, którego parafianie uwielbiają. Niezwykle szanowany kapłan jest przekonany o prawdomówności dziewczyny. - Znam ją praktycznie od urodzenia. Jeśli Dominika mówi, że coś się stało, to tak musiało po prostu być - podsumowuje ksiądz proboszcz.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Dominika, która teraz studiuje na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego, po latach opowiada o czasach gimnazjalnych z zachowaniem dystansu, ale bardzo stanowczo. - Gdyby wtedy ktoś zrobił porządek i odpowiednio zareagował, może nie doszłoby do tragedii i Weronika by żyła - mówi Dominika.

Z biegiem czasu rozmowy nauczyciela z Dominiką stawały się coraz bardziej nieznośne dla dziewczyny. Jednocześnie nauczyciel wywierał mocną presję psychiczną na uczniów w prowadzonych przez siebie klasach.

- Wielu z nas, a w szczególności dziewczyny, nie radziło sobie. Szukaliśmy pomocy i wsparcia u pedagoga, rodziców, innych nauczycieli. Pomagało, jednak na krótko. Jeśli pan Tadeusz się na kogoś uwziął, to dany uczeń miał bardzo ciężkie życie - opowiada Dominika. W wielu sytuacjach rodzice i nauczyciele lekceważyli sygnały, tłumacząc sobie, że to typowa dla nastolatków konfabulacja i wyolbrzymianie zachowań wymagających nauczycieli.

Z Dominiką było jednak inaczej. Dziewczyna najpierw sama próbowała poradzić sobie z problemem. Jasno i wyraźnie zakomunikowała panu Tadeuszowi, że rezygnuje z dodatkowych zajęć prowadzonych przez niego. Był to już bowiem czas, kiedy nauczyciel potrafił przychodzić do klasy Dominiki i zwalniać ją z lekcji pod pozorem potrzeby pracy nad serwisem internetowym szkoły. Gimnazjalistka zrozumiała, że sama sobie nie poradzi. Opowiedziała o wszystkim matce i wychowawczyni w szkole. Po interwencji wychowawczyni u nauczyciela informatyki sytuacja się poprawiła, ale na krótko.

- Zaczęłam dostawać coraz bardziej niepokojące wiadomości od nauczyciela. W pewnym momencie coś we mnie pękło. Wydrukowałam całość i z wychowawczynią poszłyśmy do pana Tadeusza - mówi Dominika. Sytuacja rozegrała się w szkole. Gdy nauczyciel przeczytał wpisy... rozpłakał się i zaczął przepraszać. Jednocześnie zapewniał, że potrzebuje rozmów i kontaktu z Dominiką. - To było po prostu chore - podsumowuje dziewczyna.

Nauczyciel był bardzo nachalny.

- Dostawałam wiadomość takiej treści: "Do tej pory poznałaś tylko moje dobre serce. Nie wiesz jeszcze, jak twardym potrafię być mężczyzną" - mówi Dominika. Poszła z tym do matki, a ta udała się do dyrektor szkoły. Nauczyciela nie spotkała jednak nagana ani reprymenda ze strony dyrektorki szkoły. Skończyło się na krótkim pouczeniu. Nikt nie chciał pozbywać się nauczyciela, który "produkuje" olimpijczyków. Tymczasem coraz więcej uczniów korzystało z pomocy pedagogów i psychologów. - Paranoją było to, że dyrekcja kazała mi przeprosić pana Tadeusza - mówi Dominika. Również nauczyciel opowiadał swoim znajomym historię, jak to Dominika wraz z koleżanką przyjechała do jego domu, aby go przeprosić.

- Nie było takiej sytuacji - mówi dziewczyna. Zamiast przeprosin, dziewczyna usiadła z matką i sporządziły pismo do Kuratorium Oświaty w Łodzi.

Urzędnicy nabrali podejrzeń, przeprowadzili postępowanie wyjaśniające i skierowali sprawę do Prokuratury Rejonowej w Tomaszowie Mazowieckim. - Miało to związek z uchybieniem przez pedagoga godności zawodu nauczyciela przez uporczywe nękanie jednej z uczennic - mówi Marcin Markowski, inspektor wydziału strategii i kadr Kuratorium Oświaty w Łodzi. - Komisja Dyscyplinarna dla Nauczycieli przy Wojewodzie Łódzkim ukarała nauczyciela zwolnieniem z pracy. Jednak jego odwołanie do Komisji Dyscyplinarnej dla Nauczycieli przy Ministrze Edukacji Narodowej spowodowało uchylenie orzeczenia pierwszej instancji.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Zwykły występek

Prokuratura podeszła do sprawy niezwykle poważnie. Przeprowadzono czynności wstępne, zapoznano się z dokumentacją szkolną, pismem rodziców i... odmówiono wszczęcia śledztwa w sprawie możliwości popełnienia przestępstwa. - Na podstawie zebranych materiałów zachowanie nauczyciela zakwalifikowano jako występek, polegający na nieetycznym zachowaniu względem ucznia - mówi Sławomir Mamrot, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim.

Wpływ na decyzję prokuratury miała też niewątpliwie decyzja MEN. Tutaj anulowano karę dla nauczyciela. - Tylko dlatego, że odpowiedzialność dyscyplinarna przedawniła się - dodaje Marcin Markowski.

Nie ma w głowie tyle co w biuście

- Sprawie po prostu ukręcono łeb - mówi zdenerwowany jeden z mieszkańców Popielaw. - Śledczy dostali tylko te informacje, które były wygodne dla szkoły. Poza rodzicami, nikt z dyrekcji gimnazjum nie wspomniał nawet słowem o problemach uczniów szkoły. Wszystkie problemy w małej miejscowości próbowano po prostu zamieść pod dywan.

Tymczasem w piśmie, skierowanym do dyrektor szkoły, gimnazjaliści pisali nie tylko o dziwnym zachowaniu pana Tadeusza, ale też o dziwnym systemie kar, jaki stosował i poniżaniu uczniów. W liście cytowane były słowa nauczyciela: "szkoda, że ta dziewczyna nie ma w głowie tyle co w biuście"; "podnieście swoje dupy"; "wyglądasz w tym jak szmata".

Pani dyrektor dostała informację, że uczniowie czują się obrażani za każdy nawet najmniejszy błąd. Obrażani i niemal natychmiast karani. - Gdy jedna z koleżanek przyszła do szkoły bez mundurka i wymaganego usprawiedliwienia od rodziców za brak obowiązującego stroju, jeden z nauczycieli kazał jej zdjąć bluzkę i chodzić bez - opowiada była uczennica gimnazjum. O tym również poinformowano dyrekcję na piśmie.

Dodatkowo pan Tadeusz prowadził zajęcia dydaktyczne nawet w późnych godzinach wieczornych. "Długie rozmowy o charakterze nieformalnym i nacisk psychiczny, jaki stosował nauczyciel (...), doprowadziły moje dziecko do zaburzeń psychosomatycznych" - napisała do kuratorium mama Dominiki. Gdy dziewczyna weszła w otwarty konflikt z nauczycielem - a nazywając rzeczy po imieniu, gdy zrozumiał, że uczennica nie życzy sobie z nim nieformalnych relacji - zaczął się mścić. W dzienniku uczniowskim wystawiona na koniec semestru ocena "bardzo dobry" została przekreślona i wpisana nowa "niedostateczny". - Dodatkowo zaczęłam być jeszcze bardziej poniżana. Pan Tadeusz próbował przekonywać innych uczniów i nauczycieli, jak złym jestem człowiekiem. Obrażał mnie publicznie i dręczył psychicznie na każdym kroku - opowiada Dominika.

Matka zabrała dziewczynę do psychologa. Jego opinia była druzgocząca dla pana Tadeusza. Dokument przesłany do kuratorium potwierdzał między innymi nieformalne sposoby komunikacji nauczyciela z uczennicą i to w późnych godzinach nocnych: "(...) w ten sposób mogą rozmawiać bądź korespondować osoby dorosłe, dojrzałe emocjonalnie i społecznie. Niektóre wypowiedzi można było zrozumieć jako groźby. Konsekwencją nasilającego się napięcia emocjonalnego były reakcje somatyzacyjne - omdlenia. Osobowościowo Dominika nie potrafiła się bronić, gdyż jest grzeczna, spolegliwa".

Wkrótce na szczęście dziewczyna ukończyła gimnazjum i przeniosła się do jednego z lepszych liceów w Łodzi.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Weronika wezwana na rozmowę

- Gdyby nauczyciel nie był lubiany, uczniowie nie wybraliby go na opiekuna samorządu szkolnego - mówi Małgorzata Lewandowska, dyrektor szkoły. - Widocznie nie do końca rozumie relacje, łączące jej podopiecznego i uczniów.

W 2012 roku naukę w gimnazjum rozpoczęła Weronika Rychwalska. Prześliczna i niezwykle zdolna dziewczyna. Szybko stała się najlepszą uczennicą szkoły, prawdziwą wizytówką gimnazjum. Nauczyciel informatyki dalej nie zmienił swojego podejścia do uczniów, a szczególnie do dziewczynek.

Gimnazjaliści próbowali odreagować sytuację, na portalu społecznościowym Facebook założyli grupę zamkniętą, do której dostęp mieli tylko wybrani uczniowie. Dzielili się tutaj spostrzeżeniami na temat nauczyciela. Było to miejsce, w którym dawali upust swoim emocjom, czuli się bezpiecznie i swobodnie. Często nie szczędzili mocnych słów na temat pedagoga. Tutaj też dzielili się emocjami, związanymi z faktem załamania psychicznego jednej z uczennic gimnazjum, przyjaciółki Weroniki. Dziewczyna pod wpływem zachowań nauczyciela miała trafić do ośrodka leczenia zdrowia psychicznego.

Niestety, na początku maja nauczyciel uzyskał nieautoryzowany dostęp do portalu. Choć nie miał takiego prawa, zaczął przeglądać wpisy. To mu jednak nie wystarczyło: upublicznił wpisy, drukując je i przedkładając dyrekcji jako dowód na to, że uczniowie szargają publicznie jego dobre imię. Rozpoczęły się rozmowy pedagoga z uczniami i rodzicami. Kolejno wzywani do szkoły byli rodzice wszystkich autorów internetowych wpisów.

W feralny czwartek, 14 maja, na rozmowę zaproszono do szkoły rodziców Weroniki. - Rodzic został poinformowany o wpisach oraz o tym, że na razie nie przekazaliśmy sprawy na policję - mówiła radnym gminy Rokiciny dyrektor gimnazjum.

Ojciec dziewczynki dowiedział się też, że z jego córką będzie rozmawiała dyrekcja i pedagog szkolny. Gdy po skończonych lekcjach ojciec przyszedł po córkę do szkoły, dziewczyna była niesamowicie wzburzona. Była przekonana, że dyrektor szkoły przedstawiła sytuację w zupełnie innym świetle niż jej wersja wydarzeń. Kiedy zobaczyła ojca wchodzącego do szkoły, odwróciła się i pobiegła do drugiego wyjścia. Zamknęła oczy i wbiegła na jezdnię wprost pod tira.

Dane nauczyciela zostały zmienione, gdyż nie wyraził zgody na ich publikację. Mimo wielu prób nie udało nam się uzyskać od niego odpowiedzi ani osobiście, ani elektronicznie.

Po tragicznym wypadku śledztwo w sprawie śmierci Weroniki prowadzi Prokuratura Rejonowa w Tomaszowie Mazowieckim. Sprawa prowadzona jest dwutorowo. - Sprawdzamy też, czy działanie osoby dorosłej nie doprowadziło małoletniej do targnięcia się na życie - mówi Sławomir Mamrot. Prokuratora Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim zapoznała się z dokumentacją w sprawie wypadku i z postępowaniem, prowadzonym przed laty. Śledczy nie wykluczają możliwości przejęcia nadzoru nad tym postępowaniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tragedia w Popielawach. Weronika rzuciła się pod tira krzycząc: - Spotkamy się w niebie! - Dziennik Łódzki

Komentarze 240

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
co za pan Tadeusz, ja pamiętam pana Tomasza
D
Dani
Niby lekarz, który rzekomo cos osiagnal, a bledy ortograficzne robi gorsze niz moje dziecko, ktore nota bene mieszka w Anglii i jezyka polskiego w szkole nie ma :-D
w
wawa
wyglada na to, ze chyba dyrektor szkoly p.mgr Lewandowska juz nim nie jest. Trzeba bylo tragedii, zeby przestala nim byc.
Wspolczuje Rodzinie dziewczynki. Poplakalam sie, gdy przeczytalam o Weronice.:(
Ludzie reagujcie, nie dajcie sie zastraszyc.
Kto pozwolil temu czlowiekowi tak dlugo byc dyrektorem i pozwalac na to, co sie tu dzialo?? Temu dziecku nic nie zwroci zycia. Nauczycieli na studiach uwrazliwia sie mowiac im o tym, ze mlody czlowiek ma krycha psychike. Widac nie kazdy nauczyciel nadaje sie na to stanowisko.
Tak z** tej dziewczyny :(
A
And
Przecież opisana sytuacja jest typowym znęcaniem się ze skutkiem w postaci targnięcia się ofiary na własne życie. Wcześniejsze zachowanie nauczyciela jest okolicznością obciążającą. W naszym społeczeństwie problemem jest nieznajomość prawa ale Prokuratura chyba powinna wiedzieć co robić. No chyba, że to jest działacz jedynej słusznej partii..
u
uczennica
Pana podejście do wielu komentarzy jest zwyczajne smutne. Musi być Pan bardzo niedowartościowanym człowiekiem aczkolwiek na pewno są osoby, które to rozumieją i akceptują.
z
zaznajomiona ze sprawą
Prawdopodobnie będą kary, ale za pomówienia i zniesławienia
Użyłam słowa "prawdopodobnie" bo nie chcę się zniżać do poziomu osób, które już wydały wyrok na niewinne osoby
Cierpliwości...
D
Dep-Arr
Kara śmierci dla nauczyciela!!!
A
Adam
Na wstępie chciałbym wyrazić najszczersze współczucie Rodzinie i Przyjaciołom zmarłej Weroniki.

Wiele osób na forum zastanawia się, jakie nieoficjalne relacje łączyły tego nauczyciela z dyrektorką, skoro tak go broniła i chroniła. Prawda jednak zapewne jest banalna. Zaznaczam, że sprawę znam tylko z mediów, ale z ich opisu wyłania się typowy obraz bezwzględnego "producenta olimpijczyków". A taki nauczyciel jest zawsze pupilkiem dyrekcji, chwalonym i nagradzanym. I nie ma się co dziwić, skoro od liczby olimpijczyków w znacznym stopniu zależy dobra ocena zewnętrzna szkoły, co z kolei przekłada się na wysokie notowania dyrekcji oraz grona pedagogicznego u władz oświatowych. Nasz system edukacyjny jest bowiem nastawiony na spektakularne sukcesy uczniów i nie ceni rzetelnego, powszechnego nauczania na solidnym, średnim poziomie. Ten stan trwa zresztą od wielu dziesięcioleci... Polecam film "Szansa" z 1979 roku (reż. Feliks Falk), podobno inspirowany prawdziwymi wydarzeniami. Historia sprzed 40 lat, a w ogólności bardzo podobna, chociaż oczywiście różniąca się w szczegółach.
C
Ciekawy
Zastanawiam się jakimi kompetencjami i doświadczeniem wykazała się szanowna pani dyrektor że to własnie jej osoba zostało obsadzone to stanowisko ?
Nepotyzm i brak kompetencji bedzie zbierał coraz szersze żniwo w tym kraju. Szkoda ze tak tragiczne.
g
grzechu
Trzeba by wprowadzić kodeks Hamurabiego i szybko byłby porzadek w tym chorym kraju bezprawia.
A
Ania
Skoro dyrektorka tak zaciekle broni nauczyciela to albo z nim sypia albo on ma na nią jakiegoś haka. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zachowałby się tak, jak ona. Choć z drugiej strony znam nauczycieli - są totalnie zepsuci i zapatrzeni w siebie. Ważne są dla nich tylko przywileje i święty spokój a dzieci i nauczanie mają gdzieś. Pierwsze co powinno się zrobić to ZLIKWIDOWAĆ KARTĘ NAUVZYCIELA - to samo zło.
A
Ania
To NIE JEST wina rodziców - krew na rękach ma dyrektorka i nauczyciel. Indywidualna nauka to ostateczność - w szkole najistotniejsza jest socjalizacja, kontakt z rówieśnikami. Nie masz bladego pojęcia o tym czego potrzebuje nastolatek.
S
Szninkiel
[dyrektor szkoły jest funkcjonariuszem publicznym, nauczyciel - nie jest (korzysta z ochrony przysługującej funkcjonariuszowi, ale tylko w trakcie wykonywania obowiązków służbowych - lekcje, wycieczki, przerwa). Poniższy tekst nie ma na celu znieważenie kogokolwiek, (bo i tak Weronice to życia nie wróci), a wyłącznie rzeczową, stonowaną wypowiedź. Jednocześnie ochrona danych osobowych nie dotyczy funkcjonariuszy publicznych, a GIODO niejednokrotnie stwierdził, że samo podanie imienia i nazwiska (np. szeregowego pracownika na liście płac) nie stanowi naruszenia danych osobowych w znaczeniu ustawy. Chyba że podano by również adres oraz np. PESEL. Imiona i nazwiska nauczycieli znajdują się na oficjalnej stronie gimnazjum. Nie jesteście o nic oskarżeni i sąd też nie utajnił waszych imion i nazwisk]

"W 2012 roku naukę w gimnazjum rozpoczęła Weronika Rychwalska. Prześliczna i niezwykle zdolna dziewczyna".

Czy ja dobrze rozumiem? Gdyby magister Tadeusz Deka nie włamał się na zamknięte, prywatne forum, to dziewczyna w miesiąc później skończyłaby III klasę i tym samym od września przeniosłaby się do liceum?

Gdyby dyrektor Małgorzata Lewandowska zareagowała spokojnie, w sposób bezstronny, jak przystało na opanowaną, pełną empatii osobę, a nie jak na kogoś gotowego wydrapać oczy i zrujnować życie dzieciakom, (w szczególności tym wrażliwym), powątpiewającym we własnym gronie w metody wychowawcze nauczyciela i jego bezstronność wobec ładnych dziewczyn, to do tragedii by nie doszło.

A gdyby zareagowano wcześniej, to kilka(naście) dziewczyn nie przeżyłoby przez te wszystkie lata stresu i koszmaru.

To Pani jest winna całej sytuacji, Pani dyrektor Małgorzato Lewandowska. Tadeusz był przyczyną koszmaru uczennic i bez wątpienia zachowywał się niewłaściwie, ale za swoich pracowników zawsze odpowiada przełożony. A w Pani - o ile reportaż pokazuje prawdę - młodzież nie miała dostatecznego oparcia (wymuszone przeprosiny nauczyciela przez Dominikę) i co więcej zaogniła Pani całą sprawę wzywając rodziców do szkoły i strasząc ich konsekwencjami wobec uczniów.

Pani, jako osoba z praktyką pedagogiczną decydując się na powyższy wariant musiała się godzić (zamiar ewentualny) z tym, że "najsłabsze ogniwo" nie wytrzyma psychicznie i dojdzie do tragedii. To Pani decyzja sprawiła, że tym "najsłabszym ogniwem" okazała się być osoba najlepsza - miła, wrażliwa dziewczyna (w dodatku, jak czytam, powszechnie lubiana, z której cała szkoła była dumna).

Jak widać liczyły się dla Pani wyłącznie sukcesy w konkursach międzyszkolnych. Z perspektywy czasu jakże mało znaczące. Sprawę wydruku treści rozmów można było w inny sposób rozwiązać, tym bardziej że uczniowie nie pisali ponoć niczego na forach publicznych. Forum zamknięte nie różni się niczym od prywatnych rozmów w realu. Można było na spokojnie zrobić dochodzenie, czy uczniowie konfabulują, przesadzają czy może jednak stworzyli "grupę wsparcia" ze strachu? Ale chyba jednak Pani od lat dobrze wiedziała, że uczniowie mówią prawdę.

Bliscy i przyjaciele Weroniki - przyjmijcie szczere kondolencje. Kiedyś spotkacie się z Nią w niebie, tak jak tego w ostatnich słowach Wam życzyła.
m
malwina
i tak to jest.. szkoła jest dla pani dyrektor i nauczycieli alkową, fakt ze dzieci w gimnazjum maja nas..ne we łbach, to jest najgorszy okres życia dla człowieka, ale szkola i dyrekcja ma chronic, wychowywać, a nie narażać dzieci na przemoc ze strony nauczycieli.ja osobiście na miejscu rodziców(jestem mamą) zrobilabym z tym porzadek wczesniej.albo zabrala dziecko z tej chorej placówki, jesli by interwencja u dyrekcji nie pomogla, albo rozmowila sie na poziomie nauczyciela z nim samym po chamsku.gdzie rodzice byli?
u
uczeń
czyżby pedagog szkolny sempo?:-)))
Wróć na i.pl Portal i.pl