Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezdrowo jeść w życiu tylko torty. Rozmowa z Muńkiem Staszczykiem

Ryszarda Wojciechowska
fot. M. Makówka
Do polityki nie pójdę. Nie ma takiego sztandaru, pod którym mógłbym iść. Nie myślę o Polsce przez 24 godziny na dobę - mówi Zygmunt Muniek Staszczyk z zespołów T.Love i Szwagierkolaska

Szwagierkolaska wraca i za kilka dni usłyszymy zespół w Sopocie na SuperHit Festiwalu. Pewnie łza się w oku zakręci.
Dla nas to będzie koncert jubileuszowy, 20 rocznica wydania przez Szwagierkolaskę pierwszej płyty "Luksus". Płyty bardzo ważnej, nie tylko dlatego że osiągnęliśmy sukces, jakiego się nie spodziewaliśmy. Sam pomysł jej nagrania wyskoczył trochę tak jak filip z konopi. Chcieliśmy zagrać coś, czego nie graliśmy w swoich rodzimych zespołach, ja w T.Love, a Andrzej Zeńczewski w Daab. Na początku chodziło tylko o to, żeby oddać szacunek piosence ulicznej, którą reprezentował Stanisław Grzesiuk. To jego piosenki stały się dla nas inspiracją. Interesujące było także inne instrumentarium, bardziej folkowe, z akordeonem, skrzypcami, banjo, mandoliną. Wtedy wielu pukało się w głowę i pytało - po co Grzesiuk? Kogo to interesuje? Nagraliśmy więc płytę na absolutnym spontanie, bez ciśnienia i specjalnych oczekiwań. Ale jak się okazało, pomysł był strzałem w dziesiątkę. Dostaliśmy za płytę Fryderyka. Ciepło o niej mówił nawet Wojciech Młynarski. No i słucha jej już kolejne pokolenie.

"U cioci na imieninach" i nie tylko doczekało się reedycji płyty. Teraz mamy płytę "Luksus - 20 lat później".
Wydaliśmy ją odświętnie, na winylu. Dodaliśmy dwa nowe utwory - "Lisa Bon" i "Bujaj się Fela", jeden napisany przez nas, drugi przez klasyków piosenki warszawskiej, a wykonywany wcześniej przez Grzesiuka czy Mieczysława Fogga. Nina Terentiew, która przed 20 laty była w pewnym sensie matką chrzestną tego projektu, zaprosiła nas na sopocki festiwal Polsatu.

Co jest takiego chwytliwego w tych piosenkach, że płyta tak świetnie się sprzedała? Ponad 250 tysięcy egzemplarzy.
Wbrew pozorom to są bardzo dobrze napisane piosenki. Mamy tam klimat ferajny, ale jest też o miłości, zdradzie, męskim kodeksie, trochę takim bandyckim, ale również z honorem. Szwagierkolaska chce się tylko przypomnieć. W Sopocie wystąpi z nami Bohdan Łazuka i zaśpiewamy wspólnie "Bal na Gnojnej", który on wykonywał w latach 60.

"Bal na Gnojnej" ujął przede wszystkim syna Stanisława Grzesiuka. Jak wysłuchał waszego "Balu", udzielił płycie błogosławieństwa.
Marek, świętej pamięci, Grzesiuk nie znał nas wcześniej. Kojarzył co prawda T.Love, ale nie był jakimś szczególnym fanem naszej muzyki. Pojechaliśmy do niego jak do ojca chrzestnego, właśnie po to błogosławieństwo. Zobaczył takich rockersów jak my i pierwszego utworu, "Komu dzwonią", wysłuchał z rezerwą. A potem był "Bal na Gnojnej", który go wyraźnie wzruszył. Powiedział: Panowie, dobrze. Tak się zaczęła nasza przyjaźń z Markiem. Pokazał nam nawet słynną banjolę ojca z Myszką Mickey, którą jego tata sam zrobił w obozie koncentracyjnym, o czym można przeczytać w książce Grzesiuka "Pięć lat kacetu".

Dwadzieścia lat temu taka płyta to mógł być ryzykowny ruch, przynajmniej dla fanów T.Love. Dla niektórych to mogła być muzyka obciachowa.
Kompletnie się z takim określeniem nie zgadzam. Te utwory mają w sobie sporą dawkę chuligaństwa i nawiązują trochę do takiego T.Love ulicznego. Bo my też jesteśmy takim zespołem miejskim, proletariackim. Wyszliśmy z punk rocka, ale śpiewaliśmy "Karuzelę", "Garaż". To był jakiś pomost. Dla mnie płyta "Luksus" jest jedną z najlepszych, jakie nagrałem. Z obciachem nie ma nic wspólnego. Powiem pewnie nieskromnie, ale T.Love często wyprzedzał różne mody. Nie twierdzę, że byliśmy prekursorami, ale to u nas na płycie "Al Capone" pojawiło się disco. I wtedy wybrzydzano - jak to zespół z Jarocina może grać disco? A jak potem Kayah nagrała płytę z piosenkami z lat 70., to było OK. My lubiliśmy się bawić konwencjami. I iść trochę tak pod prąd. Wówczas, 20 lat temu, była moda na muzykę grunge, świeżo po śmierci Kurta Cobaina. Młodzi ludzie zakładali martensy, ubierali koszule w kratę i darli się do mikrofonu po angielsku lepiej lub gorzej. A tu nagle wychodzi taki Szwagierkolaska. Świetnie się przy tym bawiliśmy, fantastycznie wczuliśmy się w klimat. To jedna z najlepiej zaśpiewanych przeze mnie płyt. Słuchałem jej niedawno, już zremasterowanej, i poczułem się dumny. Bo to dobry album.

Dla młodego pokolenia to jednak jakaś prehistoria.
W Polsce mało się wie o przeszłości, tej muzycznej też. W Anglii czy w Ameryce wszyscy mają świadomość pewnej ciągłości. Wiedzą i pamiętają, kim był Johnny Cash czy Bob Dylan. A w Polsce pamięć jest krótka. Wszyscy myślą, że rock and roll rozpoczął się od Nirvany. Niestety, to smutne.

Co Pana dzisiaj w polskiej muzyce drażni?
Jeśli coś mnie drażni, to tego nie kupuję. T.Love ma swoją publiczność i to mi wystarczy. Nie mówię publicznie o sprawach, których nie lubię. Bo po co? To jakieś polskie kompleksiarstwo, że każdy każdego atakuje. Jestem z normalnego podwórka, rockandrollowego klimatu, a nie z castingu telewizyjnego. I dla mnie dzisiaj wszystko jest inne. Ale czy to ma mnie drażnić? Nie. My robimy swoje. Nie udajemy w T.Love młodzieżowych koleżków. Jesteśmy wyliniałym zespołem, który gra swoją muzę.

Czasami zdarzało się jednak Panu krytykować.
Jak się tylu wywiadów udzieliło, to się nie pamięta wszystkiego, co się mówiło. Dzisiaj jestem pogodzony ze wszystkim, przede wszystkim ze sobą. I nie chce mi się komuś łatki przyklejać. Zresztą nigdy mnie nie interesowało przyklejanie łatek ani wyścigi. Znam wszystkich muzyków, od Krzyśka Krawczyka po hip-hopowców. Muzyka generalnie jest jedna, bez agresji.

Jak Pan, jako 50-letni facet, patrzy na życie?
Jest w porządku. Pięćdziesiątka minęła mi miło, dwa lata temu. Nie ma żadnej tragedii. Mam dorosłe dzieci. Czasami jestem zmęczony liczbą koncertów. Ale na razie chce mi się jeszcze grać. A jak mi się nie będzie chciało, to przestanę. Mam dystans do sławy, do rock and rolla. Lubię to wszystko, ale nie chciałbym zostać niewolnikiem sceny, cierpieć na to współuzależnienie. Choć z drugiej strony, cenię sobie tych wszystkich bluesmanów, jak choćby B.B. Kinga, który grał do samego końca...

Nie chciałby Pan tak do końca jak B.B. King?
Nie wiem, co będzie jutro. Nie planuję życia szczególnie. Bo planowanie jest niebezpieczne. Wiem tylko, że mamy wkrótce nagrać z T.Love płytę. Ale innych deklaracji nie mam. Generalnie podchodzę do wszystkiego z dystansem. Nie podniecam się tym. Co nie znaczy, że się nie angażuję.

Paweł Kukiz po pięćdziesiątce poszedł w politykę. Panu by taki pomysł przyszedł do głowy?
Ciekawe są losy moich kolegów z roczników 1962-1963. Paweł poszedł w politykę, Darek Malejonek i Tomek Budzyński w religię, Kazik i ja robimy swoje, Robert Gawliński pisze ładne piosenki. Co do Pawła, to on ma taki polityczny temperament i polityką zajmuje się od lat. Ja nie ufam żadnej rewolucji. Dla mnie każda zjada własny ogon. Ale dobrze jest przewietrzyć pokój tak, jak to robi Paweł w tej chwili. On jest w tym dobry, skuteczny. Sam na niego głosowałem, dla tego przewietrzenia pokoju właśnie. Żeby dać prztyczka tak zwanemu establishmentowi w nos, zadufanemu bardzo w sobie. Ale do polityki nie pójdę. Nie ma takiego sztandaru, pod którym mógłbym iść. Nie wierzę w ideę, która mogłaby się sprawdzić. Nie myślę o Polsce przez 24 godziny na dobę. Kocham ten kraj, jestem tutaj i zależy mi na tym, żeby było jak najlepiej.

Co dla Pana jest dzisiaj w życiu ważne, skoro nie kariera, nie polityka?
Każdy dzień do przodu jest ważny. Przyjmuję raczej z pokorą wszystko to, co od losu dostaję. Nie mam takiej życiowej napinki ani hierarchii ważności.

Ale nie może Pan narzekać.
I nie narzekam. Mnie się wszystko w związku z zespołem udało. Mieliśmy dobre piosenki. Lubimy się. Dużo gramy, nieźle zarabiamy. Generalnie nigdy nie daliśmy d...y tak na poważnie. Więc jest dobrze.

A niespełnienia w Pana życiu jakieś są?
Nie tyle niespełnienia, co raczej upadki. Ale z nich wyciąga się wnioski, żeby po raz kolejny nie upaść tak samo. Niezdrowo jeść w życiu tylko same torty.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki