Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ireneusz Mazur o Lotosie Treflu Gdańsk: Ta drużyna to nie jest kopciuszek [ROZMOWA]

Łukasz Żaguń
brak
Z Ireneuszem Mazurem, byłym trenerem kadry, a obecnie ekspertem Polsatu Sport, rozmawiamy m.in. o Lotosie Treflu i reprezentacji Polski.

Za nami kolejny sezon PlusLigi. Było coś, co go wyróżniało od rozgrywek w poprzednich latach?
Na pewno ten sezon od poprzednich odróżniało szalone tempo rozgrywanych meczów. Zespoły miały bardzo mało czasu, żeby budować jakiekolwiek mikrocykle szkoleniowe i przygotowywać się do kolejnych spotkań. W ogóle nie było też czasu na regenerację. Po drugie, w trakcie sezonu zdarzały się niespodziewane rezultaty. Zespoły, które były stawiane w roli żelaznych kandydatów do medalu, potrafiły przegrać z drużynami z dołu tabeli. Tutaj nie było świętych. Każdemu zdarzały się wpadki. W ostatnim sezonie było też więcej ciekawych spotkań, na które wszyscy czekali.

Mówił Pan o szalonym tempie rozgrywek. W przyszłym sezonie ma się to zmienić i prawdopodobnie właściwie już faza zasadnicza zadecyduje o podziale medali. To słuszny kierunek?
Do ideału jest nam oczywiście daleko. Wydaje się jednak, że decyzja jest rozsądna. Wynika ona z troski o zawodników i właściwe przygotowanie zespołów do sezonu w lidze. Trzeba było postawić pewną granicę czasową trwania sezonu, żeby siatkarze mieli czas na odpoczynek i odpowiednie przygotowanie do gry w reprezentacji, która myśli już o występie na igrzyskach olimpijskich. Oczywiście na razie nie mamy jeszcze gwarancji startu w tej imprezie, ale zawodnicy będą o nią walczyć.

Lotos Trefl Gdańsk faktycznie tak bardzo zaskoczył?
To jest ogromna niespodzianka! Przed sezonem nikt przy tej drużynie nawet by się nie zatrzymał, mówiąc o podziale medali. Moim zdaniem, na pewno kluczowa była decyzja o sprowadzeniu trenera Andrei Anastasiego. To w pewnym stopniu podniosło rangę zespołu z Gdańska. On ma wyjątkową umiejętność budowania klimatu w zespole, scalania drużyny, tworzenia atmosfery walki. Ponadto, po mistrzostwach świata pewne nazwiska zawodników, którzy pojawili się w Lotosie Treflu, były już dosyć mocne. Okazało się, że do tego zespołu trafił mistrz świata - Mateusz Mika, co nie tylko było strzałem w tarczę, ale w sam jej środek, a także brązowy medalista tej imprezy Niemiec Sebastian Schwarz. Co więcej, spora grupa zawodników z siódemki, która regularnie pojawiała się na parkiecie, to reprezentanci krajów. Powiem tak - dla mnie zakontraktowanie takiego trenera i zawodników to jest ogromny sukces ludzi, którzy zarządzają tym klubem. Mam tutaj na myśli Piotra Należytego i Dariusza Gadomskiego. To są osoby, które dynamicznie podeszły do kwestii budowania drużyny. Nie bały się podjąć ryzyka.
Powiedziałbym zatem, że ten zespół odniósł nie tylko sukces wynikowy, ale też organizacyjny.

Kiedy rozmawiałem niedawno z prezesem Należytym, mówił mi, że Lotos Trefl miał też trochę szczęścia przy doborze zawodników. Oni świetnie się ze sobą rozumieli na parkiecie, ale też poza nim.
Na szczęście też trzeba sobie zapracować. To nie jest totolotek. Dla mnie szczęście w najlepszym wypadku to może być jedna trzecia składowa całego wyniku. Ale zgadza się, że o sukcesie w głównej mierze zadecydował dobór nie samych zawodników, a ludzi.

W wielkim finale Resovia rzeczywiście była poza zasięgiem Lotosu Trefla?
Nie. Według mnie, o żadnym zespole nie można mówić, że był poza zasięgiem. Powiem tak - to czas kreował Resovię w lidze. Na początku przecież rzeszowianie byli w cieniu ekipy z Bełchatowa. Tej drużynie również przytrafiały się wpadki. Fenomen tego zespołu polegał jednak na tym, że uniknął potknięć w samej końcówce. Nakręcał się w trakcie sezonu, podobnie zresztą jak Lotos Trefl. To była właściwie taka sama droga do sukcesu. Wielki finał jednak już pokazał, że Resovia ma większy potencjał i doświadczenie w różnych sferach. To był świetnie zorganizowany mechanizm. Gdańszczanie natomiast grali cudownie do półfinału. W finale być może pojawiła się mimowolnie i absolutnie nieświadomie myśl: nic się nie stanie, jak przegramy - i to mogło nieco skruszyć twardość gry tej drużyny.

Gdański zespół przebojem wbił się do ligowej czołówki i nasuwa się teraz pytanie, czy zdoła się w niej utrzymać.
Skoro ten zespół awansował do finału, to nie było w tym przypadku. A skoro tak, to znaczy, że ma w sobie dużą moc, wartość i poziom medalowy. To już nie zginie. Musiałoby się zdarzyć coś bardzo negatywnego, by nagle zaczął on pikować głową w dół. Podkreślam - to jest zespół stworzony do gry o medale. Teraz nie może być już tak, jak wcześniej - czyli walczymy o awans do ósemki, może do piątki, czwórki. Nie, absolutnie nie. Ta drużyna powinna grać o medale i to wcale nie będzie obciążenie psychiczne dla zawodników.

Prezes Należyty podkreśla jednak, że cele w przyszłym sezonie nie będą się zmieniały. Oficjalnie nikt o walce o medale nie mówi. Czy to nie jest zbyt asekuracyjne podejście?
To jest pewna strategia zespołu, który stara się chronić zawodników przed nadmierną presją. Ponadto, trzeba zaznaczyć, że prezesi Należyty i Gadomski ewoluują razem z drużyną. Oni też potrzebują trochę czasu, żeby ugruntowała się w nich sensacyjna wręcz historia z medalami i to, że nagle znaleźli się w gronie faworytów do mistrzostwa Polski. Muszą dojrzeć. To są młodzi, wykształceni i bardzo zdolni ludzie. Nie można spodziewać się tego, że tydzień po ostatnim meczu ligowym nagle zwariują i powiedzą, że walczą o klubowe mistrzostwo świata. Dajmy zatem tej drużynie na razie czas, niech się nacieszy sukcesem. Oczywiście dla nas, ludzi stojących z boku, te cele są oczywiste. Sami zresztą też postawimy drużynie pewną poprzeczkę, żeby nie było jej za dobrze.

W przyszłym sezonie Lotos Trefl zadebiutuje w Lidze Mistrzów. Poradzi sobie?
A dlaczego miałby sobie nie poradzić? Przecież tam nie grają juniorzy. To są zawodnicy gwarantujący wysoki poziom sportowy, mają doświadczenie reprezentacyjne i klubowe - mniejsze lub większe, ale nie zmienia to faktu, że jest to dojrzały team. Ta drużyna to nie jest kopciuszek. Według mnie jednak, choć oczywiście nie ja o tym decyduję, najważniejsze dla tej ekipy będą rozgrywki krajowe. Liga Mistrzów to jest ogromny prestiż, wisienka na torcie, ale prawdziwym wyzwaniem będzie PlusLiga. Medal zdobyć jest trudno, ale jeszcze trudniej jest powtórzyć ten sukces.

Pytanie tylko, czy zrozumieją to kibice, którzy od kilku lat przyzwyczaili się do sukcesów reprezentacji i polskich klubów na arenie międzynarodowej.
Oczywiście kibice utożsamiają się z drużyną i później ją oceniają. Często w tych ocenach nie mają litości. Drużynie w rozgrywkach europejskich kibicuje cała Polska, ale najważniejsza jest miłość kibiców konkretnego klubu. I o nią właśnie trzeba dbać. Czasami tacy kibice są w stanie wybaczyć drużynie pewne potknięcia, słabości, mając na uwadze jej całokształt. Oni stanowią pewien mur ochronny dla takiego zespołu przed presją ogólnokrajową.

Porozmawiajmy o reprezentacji Polski. Kilku zawodników ogłosiło koniec przygody z kadrą. Czy to znacząco wpłynie na postawę tego zespołu?
Tego do końca nie da się przewidzieć. Z tej drużyny odeszły dosyć poważne postaci - Paweł Zagumny, Michał Winiarski, Mariusz Wlazły i Krzysztof Ignaczak. Może być zatem pewien problem, jeśli chodzi o utrzymanie poziomu sportowego. Zmiana nastąpiła właściwie na rok przed igrzyskami olimpijskimi. To nie jest komfortowa sytuacja. Trenerzy już teraz zatem wykonują pracę mającą na celu zabezpieczanie się na wszystkich pozycjach. Jednym z tych działań jest próba przystosowania do pozycji atakującego Bartosza Kurka. Przed nami Liga Światowa i już w trakcie jej trwania będziemy mogli jakieś oceny wystawiać kadrze. Moim zdaniem, nie będzie wielkiej przepaści w porównaniu z tym, co było choćby w ubiegłym roku.

Trener Stephane Antiga powołał do kadry trzech zawodników Lotosu Trefla. O ile Mika jest mocnym punktem tej kadry, o tyle zastanawiam się, jakie szanse na grę mają Grzyb i Gacek. Jak Pan to ocenia?
Na razie to jest wróżenie z fusów. Wojtek, u schyłku kariery, jest w świetnej formie i za każdym razem to udowadnia. W tej kadrze jest jednak bardzo duża rywalizacja. Nawet jeśli nie załapie się do kadry, to nie umniejsza jego wartości, bo wielokrotnie już potwierdzał, kto jest graczem z najwyższej półki. Jeśli natomiast trener Antiga na niego postawi, to jestem pewien, że znakomicie odnajdzie się w tej roli i sobie poradzi.

A Piotr Gacek?
Piotrek ciężką pracą wywalczył sobie miejsce w kadrze. Dla mnie to też jest indywidualna decyzja trenera, który ma komfortową sytuację, więc ciągłość dobrej gry jest właściwie zapewniona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki