Władimir Komarow zginął jak bohater, ale nie Kraju Rad

Redakcja
Zabiliście mnie, dranie - krzyczał tuż przed śmiercią Władimir Komarow, a te słowa wychwyciła stacja USA. Komarow zginął, bo Kraj Rad chciał, by to Rosjanin pierwszy stanął na Księżycu

Kiedy statek kosmiczny zbliżał się nieubłaganie do Ziemi, kiedy było już wiadomo, że dla radzieckiego kosmonauty nie ma ratunku, ten krzyczał i wyzywał od najgorszych partyjnych bonzów, że ci - wiedząc o tym, iż Sojuz I jest usterkowy - posłali go jednak na pewną śmierć. Bo dla Kremla liczył się tylko wyścig, by przegonić Amerykanów, by doprowadzić do tego, aby to radziecki człowiek jako pierwszy postawił stopę na Księżycu.

I te niezwykle dramatyczne ostatnie rozmowy radzieckiego kosmonauty Władimira Komarowa przechwyciły tuż przed upadkiem amerykańskie stacje nasłuchowe na terenie Turcji. O tych wydarzeniach świat wiedział, ale nie do końca, teraz te tajemnice sprzed kilkudziesięciu lat ujawnia książka amerykańskich autorów Jamiego Dorana i Piersa Bizony, która pojawi się na rynku za kilkanaście dni i w której opisują oni, że Amerykanie przechwycili rozmowę radzieckich operatorów ze stacji naziemnej z Komarowem w czasie tragicznej misji w 1967 r.

Komarow ruszył w przestrzeń kosmiczną statkiem Sojuz 1. Była to kolejna radziecka misja, która miała przygotować grunt do lądowania Rosjan na Księżycu. Misja miała być realizowana wspólnie z Sojuzem 2, którego start z trzyosobową załogą zaplanowano na dzień następny.

Decyzję o realizacji tego ambitnego programu podjęto na najwyższym partyjnym szczeblu, i to mimo że towarzysze zdawali sobie znakomicie sprawę z tego, na jak niebezpieczną misję posyłają swoich ludzi. Wiedzieli doskonale o dziesiątkach usterek w trzech poprzednich, bezzałogowych lotach modułów nowego typu Sojuz 7K-OK, a także mimo stwierdzania aż 200 różnego rodzaju błędów w Sojuzie 1.

Decyzję o wystrzeleniu statku kosmicznego podjął osobiście sekretarz generalny radzieckiej partii komunistycznej Leonid Breżniew, a namawiał go do tego ówczesny minister obrony marszałek Dmitrij Ustinow. Kreml naciskał, bo obawiano się znacznego opóźnienia, i to o kilkanaście miesięcy, radzieckiego programu księżycowego.

Start Sojuza 1 odbył się 23 kwietnia 1967 r. z kosmodromu Bajkonur. Tuż po osiągnięciu orbity okazało się, że jeden z paneli słonecznych nie rozwinął się tak, jak powinien, to z kolei sprawiło, że aparatura Sojuza 1 dostała mniej niż połowę potrzebnej jej energii elektrycznej.
Ale polecenie z Ziemi nakazywało, by Komarow przystąpił do manewrowania statkiem. Ta próba okazała się nieudana. Wtedy zapadła decyzja o przerwaniu misji i natychmiastowym powrocie kosmonauty na Ziemię. Rozpoczął się ostatni akt tego dramatu, bo po chwili wysiadły urządzenia, które miały sprowadzić statek kosmiczny z orbity. Dlatego Komarow musiał już podczas następnego okrążenia Ziemi rozpocząć manewr ręcznie. Kosmonauta nie miał szczęścia, bo dopadła go kolejna awaria, tym razem nie otworzył się spadochron główny. Komarow próbował jeszcze uruchomić spadochron zapasowy, co jednak udało mu się tylko częściowo. Potem ustalono, że doszło do splątania się jego linek. I w sytuacji gdy statek kosmiczny został pozbawiony prawidłowego hamowania, gnał w kierunku Ziemi z kosmonautą na pokładzie niczym pocisk. Po krótkiej chwili było już po wszystkim, Sojuz 1 rozbił się o ziemię.

Pogrzeb kosmonauty odbył się z pełnym ceremoniałem, uczestniczyli w nim najważniejsi radzieccy politycy, a prochy Komarowa wmurowano w mur Kremla. Na miejscu katastrofy niedaleko Orenburga, kiedy jeszcze bezpieka i ekipy ratownicze nie do końca uprzątnęły teren, miejscowa ludność z resztek zebranych szczątków zbudowała Władimirowi Komarowowi drugi, symboliczny grób.

Okazuje się jednak, że Amerykanie podsłuchali nie tylko ostatnie słowa Komarowa, jakie skierował do radzieckich operatorów, ale także do obecnego na stanowisku kierowania lotem premiera Aleksieja Kosygina. Kosygin do końca starał się pocieszać Komarowa, choć zdawał sobie sprawę, że za chwilę kosmonauta zginie, powtarzał mu, że stał się już radzieckim bohaterem, jak wynika z książki, która się niebawem pojawi na rynku w pewnej chwili Kosygin nie wytrzymał napięcia i zaczął płakać. Nie mógł już udawać, że jest jakiś ratunek dla Komarowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl