Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Klinowski, burmistrz Wadowic. Ateista w kościelnym mieście

Maria Mazurek
Maria Mazurek
Mateusz Klinowski: Wadowiczanie byli zmęczeni  układem, szwindlami, kolesiostwem
Mateusz Klinowski: Wadowiczanie byli zmęczeni układem, szwindlami, kolesiostwem Andrzej Banaś
Księża z ambony grzmieli, że to grzech na niego głosować. Że jest narkomanem i zboczeńcem. - "Mohery" i tak na mnie głosowały. Tyle, że potem szły do spowiedzi - mówi Mateusz Klinowski, burmistrz Wadowic.

Zawsze Pan urzęduje w kolorowym t-shircie?
Przeważnie. Nie mam garnituru. Przy bardziej uroczystych okazjach pożyczam. Za to mam koszulę. Widzi pani, tam wisi. Obok plecaka. Żebym zawsze mógł się szybko przebrać. Szczególnie, że codziennie przyjeżdżam do pracy na rowerze.

Ponoć już na studiach za ten luźny strój się Panu obrywało?
Na studiach i potem, gdy zostałem na uczelni. Byłem facetem w bluzie moro i z długimi włosami. Niektórym na uczelni to się nie podobało. Jak i moje poglądy na temat narkotyków.

Chce Pan ich legalizacji.
Na sam początek: depenalizacji marihuany. Czyli tego, by nie karać za jej posiadanie, nie robić przestępców z ludzi, którym zdarza się zapalić jointa. Często zresztą zapalić z powodów medycznych, bo marihuana ma przecież wiele leczniczych zastosowań. Chciałbym też - nad tym pracujemy w Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej, którą współzakładałem - zmienić świadomość Polaków. Rozpocząć dyskusję. Pokazać, jak zafałszowany jest obraz tak zwanych "miękkich narkotyków". Można polemizować zresztą już nad samym określeniem "narkotyk". Weźmy takie, dostępne w każdym sklepie, energizery.

Kiedyś piłam po kilka puszek dziennie. Nieźle się namęczyłam, gdy postanowiłam to odstawić.
Właśnie. A pewnie zdrowiej byłoby wziąć tabletkę długouwalniającej się, dostępnej w aptece amfetaminy, niż pić po 10 energizerów dziennie. Paradoks? A jednak te energizery uważamy za niegroźne, legalne, niewinne.

A Pan lubi sobie czasem zapalić jointa?

Na to pytanie muszę odpowiedzieć dyplomatycznie: zajmuję się zawodowo narkotykami od lat i wiem, o czym mówię. Choć działanie nie wszystkich sprawdziłem na sobie. Ale jako prawnik i burmistrz muszę też dodać: wedle przepisów posiadanie, a w praktyce nawet spożywanie narkotyków w Polsce jest nielegalne, więc nikomu nie polecam.

Ale na marsze wolnych konopi Pan chodzi.
Jak i na marsze równości. Zawsze staję w obronie uciśnionych, represjonowanych, dyskryminowanych. Na jednych zatrzymuje mnie policja, na drugich rzucają we mnie kamieniami.

Mam kolegów gejów, którzy jakoś uciśnieni się nie czują.

W Krakowie ich pani ma? To zapraszam do Wadowic. Tu by się czuli.

A Pan jest gejem?
A myśli pani, że ma to znaczenie?

Nie sądzę. Z ciekawości pytam.
Otóż sądzę, że w Wadowicach ma duże. Tu ludzie naprawdę słuchają tego, co ksiądz mówi z ambony. A czasem głupio mówi. Zwłaszcza w kampanii wyborczej. Wtedy z ambon można było usłyszeć, że jestem narkomanem i zboczeńcem.

Pana wyborcy to chyba nie były osoby, które specjalnie słuchają księdza z ambony.
Zdziwiłaby się pani. Tak zwane "mohery" też na mnie głosowały. Potem, zamiast na niedzielny obiad, szły do spowiedzi. Bo głosowały na Klinowskiego, a to grzech. To zresztą tylko pokazuje, jak bardzo wadowiczanie byli zmęczeni dotychczasową władzą, całym tym mafijnym układem, szwindlami, kolesiostwem. Wyobraża sobie pani, jak ludzie musieli być wściekli na panią burmistrz, że w rzekomo najświętszym, najbardziej kościelnym z polskich miast, wybrali ateistę?

Pewnie nie zaszkodziło, że podczas kampanii podkreślał Pan szacunek do Chrystusa.
Bez hipokryzji nazywam siebie "ateistą chrześcijańskim". Bo Jezus to dla mnie postać, na której powinniśmy się wzorować. Marginalizowany, prześladowany, prezentował bardzo otwartą, tolerancyjną postawę. To są też moje wartości. Tyle że ja odrzucam całą tę dodatkową, bajkową historię o tym, że Jezus był Bogiem.

A że istnieje jakiś inny Bóg?
Nie wydaje mi się to prawdopodobne. Współczesna nauka nie posługuje się pojęciem Boga.

Ale też nie potrafi wykluczyć Jego istnienia.
Nie potrafi też wykluczyć istnienia orbitującego wokół Słońca czajnika, jak trafnie zauważył Bertrand Russell. Czy to znaczy, że mamy w niego wierzyć? Inna sprawa, że religia sama w sobie jest ciekawym zjawiskiem, pomaga żyć. Ale mnie, w moich kryzysach, nie pomaga.

Ma Pan kryzys po objęciu stanowiska burmistrza?

Łatwo nie jest. Nikt nie mówił, że będzie. Zastałem w urzędzie i całej gminie niezły bajzel, którego posprzątanie wymaga czasu oraz wysiłku. A wyborcy oczekują natychmiastowych zmian. Nie obchodzi ich, że nie puszczają nas przepisy, procedury.

Co Pan rozumie przez "bajzel"?
Pamięta pani, jak pojawił się pomysł o referendum w Wadowicach i sam Tusk, śmigłowcem, przyleciał tu pokazać się przed kamerą z panią burmistrz Filipiak? Niby wręczyć jakieś pieniądze na szpital powiatowy, choć starosta, nadzorujący przecież tę jednostkę, był gdzieś daleko z tyłu? Pomyślałem sobie wtedy: jak daleko musi sięgać ten układ?

Jak daleko, według Pana?

Do polityków PO i PiS znanych z pierwszych stron gazet. A i prokuratura, i sądy bywały nadzwyczaj przychylne, zwłaszcza gdy po cichu w Urzędzie Miejskim pracę znalazł syn prezesa Sądu Rejonowego. Kupiono też lokalne media - mam na myśli portal Wadowice24, którego właściciel otrzymał etat asystenta w urzędzie. Zaprzyjaźnieni przedsiębiorcy mogli liczyć na przywileje, umorzenia należności wobec gminy, dzierżawy nieruchomości za śmieszne kwoty. Tych krnąbrnych prześladowano, niszczono. Przez 24 lata dosłownie sprywatyzowano to miasto, co gorsza pod hasłami wierności Janowi Pawłowi II. Kościół patrzył na to z boku i nie reagował, do końca bronił tamtej ekipy i jej interesów. Organizowano w tej intencji msze, procesje. Zdumiewające.

Pan lubi mówić o układzie, wyliczać, ile znajomych zatrudniała Pana poprzedniczka. Tymczasem pierwsze, co Pan zrobił, to zatrudnił trzy znajome, młode kobiety oraz zespół zaprzyjaźnionych prawników.
Proszę sobie wyobrazić taką sytuację: zostaje pani wybrana przez mieszkańców, wchodzi do Urzędu Miasta i zaczyna ogarniać. Jest pani w stanie zrobić to sama? Wątpię. Sprowadziłem tu zaufanych i wykształconych ludzi z zewnątrz, by mi pomogli zarządzać miastem. Panią wiceburmistrz, Ewę Całus, już dużo wcześniej poprosiłem, by pomogła mi po wygranej - z którą poważnie się liczyłem. Wszyscy, których zatrudniłem, weszli w pensje poprzedników - nie wydałem na nich żadnej dodatkowej złotówki. Ale i tak zaraz podniósł się wrzask, oburzenie.

Bo przeszedł Pan ze strony patrzącej na ręce opozycji na stronę władzy, którą poddaje się krytyce. Dziwi to Pana?

Przywykłem do krytyki jako kontrowersyjny naukowiec, potem jako radny. Przez cztery lata wylano na mnie przecież wiadro pomyj, najgorszych możliwych epitetów. Zabolała inna rzecz - nieodpowiedzialność środowiska dziennikarzy, którzy bez sprawdzenia informacji powtarzają bzdury publikowane na zamówienie, między innymi przez portal Wadowice24. Weźmy tę nieszczęsną kwestię zarobków. Polskę obiegła wyssana z palca informacja, że chcę podnieść sobie pensję o 10 tysięcy złotych. Było zupełnie inaczej, sam opublikowałem po wyborach moją pensję we wpisie na blogu...

W którym stwierdził Pan, że w polityce nie ma miejsca dla społeczników - żeby rzetelnie wykonywać swoją pracę powinni oni zarabiać więcej. To ile Pan by chciał zarabiać?
Pisząc te słowa nie myślałem o sobie. Pieniądze nie są dla mnie takie ważne, bo nie mam rodziny na utrzymaniu, jakichś większych wydatków. Gdybym był pazerny, nie pracowałbym naukowo na Uniwersytecie Jagiellońskim za 2500 na rękę. Szczerze opisałem swoją sytuację finansową, chciałem też zasygnalizować szerszy problem, rozpocząć poważną dyskusję o zarobkach polityków, pracowników samorządowych - raczej niskich w porównaniu do odpowiedzialności. Może niepotrzebnie.

Czemu niepotrzebnie?

Bo dziennikarze w zbiorowym uniesieniu radośnie zrobili ze mnie potwora - symbol zakłamania i pazerności władzy. Cała Polska to komentowała, nie przebierano w słowach. Więc teraz każdy polityk, każdy samorządowiec w kraju widzi, co się stało i myśli: aha, facet napisał coś otwarcie i mu się oberwało, lepiej więc trzymać się daleko od tematyki pieniędzy, niczego nie ujawniać, nie mówić szczerze co się myśli, bo ludzie niedojrzali, bo media szukają sensacji… Środowisko dziennikarzy nie tylko połknęło kaczkę wymyśloną przez Wadowice24, ale zaszkodziło postulatom jawności głoszonym przez organizacje pozarządowe. Ten egzamin media oblały. Poważny temat zarobków w polityce obrócono w tanią sensację. A przecież korupcja skądś się w tej polityce bierze, marna jakość kadry i klasy politycznej też z czegoś wynika. Zarobki to jeden z czynników.

Był Pan jeszcze bohaterem "afery kanapkowej". Ponoć za pieniądze podatników - dwa tysiące miesięcznie - jadał pan kanapki.
Nie sam, nie za 2 tysiące, nie za pieniądze podatników. Kolejna afera wymyślona na siłę. Gdy tu przyszedłem, siedzieliśmy w urzędzie ze współpracownikami od wczesnego rana do późnej nocy. Nie mieliśmy czasu wyjść na obiad. Stąd chciałem, żeby donosili nam tu kanapki - za które płaciłbym z własnej kieszeni. Ale prawnicy poradzili, aby podpisać również umowę na urząd, na wypadek kontroli lub donosu "życzliwego". Przepisy bowiem można interpretować w ten sposób, że zaopatrywanie pracowników w kanapki jest nielegalne. Podpisaliśmy więc asekuracyjnie umowę z jedną z piekarń, ale za pieczywo płaciłem sam - jakieś 100 zł miesięcznie. Gdy opublikowałem, znów z własnej woli, umowę, wybuchła awantura. A przecież poprzednicy wydawali na ciastka miesięcznie 1000 zł zapisane w budżecie. Do tego tysiące złotych w restauracjach. Ale to mnie wypomniano, że obżeram się za pieniądze podatników.

Może po prostu czasem powinien ugryźć się Pan w język?
Rządzić po cichu, w skrytości, jak moi poprzednicy? Nie zamierzam.

Mateusz Klinowski
Urodził się w 1978 roku w Wadowicach. Od pół roku burmistrz papieskiego miasta. Prawnik, filozof, doktor teorii prawa, wykładowca akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim (po zwycięstwie w wyborach na bezpłatnym urlopie), zapalony rowerzysta, ateista, zwolennik legalizacji marihuany, współtwórca Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej, bloger. W Wadowicach przez lata punktował swoją poprzedniczkę, Ewę Filipiak. Kiedy w zeszłym roku wygrał wybory na burmistrza, stało się to sensacją w całej Polsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska