Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces w sprawie Grudnia' 70. Modelowy przykład kompromitacji sądów III RP

Barbara Madajczyk-Krasowska
Proces 81-letniego dziś Stanisława Kociołka po 20 latach rozpocznie się na nowo w Gdańsku
Proces 81-letniego dziś Stanisława Kociołka po 20 latach rozpocznie się na nowo w Gdańsku Robert Kwiatek / Archiwum Polskapresse
Uchylenie przez Sąd Najwyższy wyroku uniewinniającego wobec najważniejszego z żyjących oskarżonych o "sprawstwo kierownicze" w procesie Grudnia '70 to niewątpliwie sukces wszystkich tych, którzy oczekują rozliczenia sprawców tamtej masakry.

Ale z drugiej strony, czy jest się z czego cieszyć, skoro po 25 latach od wszczęcia śledztwa i po 20 lat od rozpoczęcia procesu oskarżeni wymknęli się sprawiedliwości, jedynie dwóch wojskowych dostało wyroki w zawieszeniu, a "kat Trójmiasta", jak nazywano Stanisława Kociołka, nie będzie chodził w glorii "niewinnego"? Młyny sprawiedliwości III RP mielą wolno, zbyt wolno. W tym roku będziemy obchodzić 45 rocznicę masakry grudniowej, podczas której w Gdańsku, Gdyni, Elblągu i Szczecinie śmierć poniosło 45 osób, a ponad tysiąc zostało rannych.

***

Historia tego procesu to, moim zdaniem, wręcz modelowy przykład kompromitacji sądów III RP. Gwoli sprawiedliwości, chlubnym wyjątkiem jest Sąd Apelacyjny w Gdańsku, który na początku procesu nie uwzględniał wszystkich wniosków o opóźnienie czy o niedopuszczenie do procesu, i ostatnio Sąd Najwyższy. Chwalebna jest determinacja gdańskiej prokuratury, a zwłaszcza prokuratora Bogdana Szegdy. Gdyby nie jego postawa, to nie wiadomo, czy doszłoby nawet do takiego finału.

***

W III RP dość szybko upomniano się o osądzenie Grudnia '70. Prokuratura Marynarki Wojennej w Gdyni wszczęła śledztwo 8 października 1990 roku. Prowadził je prokurator kmdr Jan Siemianowski. Na początku zarzutami objęto osiem osób - trzech generałów: Józefa Kamińskiego, Tadeusza Tuczap-skiego, Edwarda Łańcuckiego; czterech pułkowników i podpułkowników: Władysława Łomota, Bolesław Fałdasza, Mirosława Wiekierę, Karola Kubalicę, komendanta słupskiej szkoły MO, oraz kapitana Mariana Zatorskiego.
Po 2,5 roku śledztwa w kwietniu 1993 roku zarzutami objęto także generała Jaruzelskiego i wicepremiera Kociołka.

***

W październiku 1993 roku śledztwo przekazano Prokuraturze Wojewódzkiej w Gdańsku. 7 kwietnia 1995 roku prokurator Bogdan Szegda skierował do Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku akt oskarżenia. Oskarżeniem o "sprawstwo kierownicze" objętych zostało 12 osób: Jaruzelski, Świtała, Kociołek, Tuczapski (wiceminister obrony narodowej), Józef Kamiński (dowódca Pomorskiego Okręgu Wojskowego), Kruczek (dowódca 8 Dywizji Zmechanizowanej), Edward Łańcucki (dowódca 16 Dywizji Pancernej), Wiekiera (dowódca 3 batalionu 55 pułku zmechanizowanego), Wiesław Gop (dowódca plutonu 2 kompanii szkolnej Podoficerskiej Szkoły Obrony Terytorialnej 10 pułku Wojsk Obrony Wewnętrznej), Władysław Łomot (dowódca 32 pułku zmechanizowanego), Fałdasz, (z-ca ds. politycznych dowódcy 32 pułku zmechanizowanego), Kubalica, komendant Szkoły Podoficerskiej MO w Słupsku.

***

Proces się nie rozpoczął, bo sędziowie (najpierw Sądu Wojewódzkiego, potem Okręgowego w Gdańsku) zajmujący się sprawą zwrócili prokuraturze akta do uzupełnienia. Prokurator Szegda odwołał się do Sądu Apelacyjnego, który przyznał mu rację i w październiku 1995 roku akta wróciły do sądu. Ale już w listopadzie sąd postanowił zwrócić sprawę do Sądu Marynarki Wojennej, ale Sąd Apelacyjny i tę decyzję uchylił.

Mimo to proces się nie rozpoczął, bo obrońcy Jaruzelskiego, Świtały, Kociołka złożyli wniosek, by ich klientami zajął się Trybunał Stanu, ponieważ z racji pełnionych wtedy funkcji mieli nie podlegać orzecznictwu sądów karnych. Sąd umorzył postępowanie wobec Jaruzelskiego i Świtały, ale apelacja je odrzuciła.

***

W końcu prokurator Szegda przeczytał akt oskarżenia. Trwało to od czerwca do września 1998 roku. Jednak w listopadzie 1999 roku Sąd Najwyższy orzekł o przekazaniu sprawy do Sądu Okręgowego w Warszawie. Wydawało się, że proces potoczy się dynamicznie, bo oskarżeni, przeważnie mieszkający w stolicy, będą mieli krótszą drogę do sądu. Jednak obrońcy oskarżonych przez dwa lata wykorzystywali różne możliwości prawne, by proces w ogóle się nie rozpoczął. Wreszcie 16 września 2001 roku odbyła się pierwsza rozprawa w Warszawie. Ale rozprawy były często odraczane, bo chorowali oskarżeni i sędziowie. Największym zaniedbaniem było niewyznaczenie sędziego zapasowego. Wobec długotrwałej choroby przewodniczącego składu sędziowskiego spowodowało, że sąd był bezradny.

***

Na opóźnienie procesu wpłynęły także powody obiektywne: umierali świadkowie i oskarżeni, inni byli wyłączani ze względów zdrowotnych. Zmarł także ławnik i w maju 2011 roku proces w sprawie Grudnia musiał się zacząć od nowa. Nowym przewodniczącym składu sędziowskiego został sędzia Wojciech Małek. Ale ława oskarżonych została zredukowana do trzech osób: wicepremiera Kociołka oraz ppłk. Bolesława Fałdasza (oficera politycznego), który brał udział w wydarzeniach od godz. 6 do 9 rano 17 grudnia w Gdyni w rejonie wiaduktu w Gdyni Stoczni, ppłk. Mirosława Wiekiery (dowódcy batalionu), który odpowiada za wydarzenia 16 grudnia przed bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej.
W końcu, w kwietniu 2013 roku Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił Stanisława Kociołka, a ppłk Mirosław Wiekiera i ppłk Bolesław Fałdasz zostali skazani na dwa lata w zawieszeniu. Sąd zmienił kwalifikację ich czynu na udział w śmiertelnym pobiciu. W 2014 roku wyrok podtrzymał Sąd Apelacyjny w Warszawie.


[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki