Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małe urządzenie umieszczone pod skórą chorego może ratować życie

Paweł Patora
Krzysztof Szymczak
Z dr. hab. n. med. prof. nadzw. Jerzym Krzysztofem Wraniczem, kierownikiem Kliniki Elektrokardiologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, która jest organizatorem III Konferencji "W sercu Łodzi", rozmawia Paweł Patora

Skąd pomysł organizowania cyklicznych konferencji poświęconych elektrokardiologii?

Idea tych konferencji wynika z realizowanego od pięciu lat w Łodzi i województwie, z inicjatywy naszej kliniki oraz dzięki finansowaniu przez łódzki oddział NFZ, Regionalnego Programu Zapobiegania Nagłym Zgonom Sercowym "Nie pozwólmy choremu umrzeć po raz drugi". Jest to jedyny w Polsce program profilaktyki wtórnej dotyczący pacjentów, którzy doświadczyli zatrzymania krążenia w mechanizmie albo asystolii, czyli pauzy w pracy serca, albo częstoskurczu komorowego lub migotania komór, czyli bardzo szybkiej akcji serca, która prowadzi do zatrzymania pracy serca.

Na czym polega ten program?

Na tym, że pacjenci, którzy doświadczyli zatrzymania krążenia, trafiają do wyspecjalizowanego ośrodka, w którym są diagnozowani i leczeni, a w razie pilnej potrzeby natychmiast poddawani implantacji, nawet w dni wolne od pracy. Przed uruchomieniem tego programu pacjenci po takich incydentach leżeli wszpitalach rejonowych. Długotrwałe czekanie na specjalistyczne leczenie często prowadziło do powikłań, a nawet zgonów.

Gdzie przyjmowani są pacjenci w ramach programu "Nie pozwólmy choremu umrzeć po raz drugi"?

Do naszej Kliniki Elektrokardiologii mieszczącej się teraz w Centrum Kliniczno-Dydaktycznym przy ul. Pomorskiej 251, a poprzednio w szpitalu przy ul. Sterlinga oraz trzech innych ośrodków: kierowanej przez prof. Jarosława Kasprzaka Kliniki Kardiologii w szpitalu im. Władysława Biegańskiego, kierowanej przez prof. Andrzeja Lubińskiego Kliniki Kardiologii Interwencyjnej i Zaburzeń Rytmu Serca w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym im. WAM przy ul. Żeromskiego oraz kierowanego do niedawna przez prof. Zenona Gawora, a teraz przez doc. Grzegorza Piotrowskiego Oddziału Kardiologicznego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. Mikołaja Kopernika w Łodzi.

Co wspólnego z programem profilaktycznym, o którym rozmawiamy, mają konferencje z cyklu "W sercu Łodzi"?

Pierwsze dwie, które odbyły się w latach 2013 i 2014, miały na celu poinformowanie lekarzy mających wpływ na kierowanie w trybie pilnym chorych do wyspecjalizowanych oddziałów, w jakich przypadkach należy chorych do tych oddziałów kierować. Innymi słowy, chodziło nam o uaktualnienie wiedzy lekarzy naszego województwa z elektrokardiologii - dziedziny, która zmienia się niezwykle dynamicznie.

Czym trzecia konferencja z tego cyklu, która odbędzie się 17 i 18 kwietnia w hotelu andel's, będzie różniła się od poprzednich?

Tym, że do udziału w niej, oprócz pracujących w szpitalach internistów i kardiologów oraz lekarzy pogotowia ratunkowego, którzy najczęściej kierują chorych do naszych ośrodków, zaprosiliśmy też Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce, pielęgniarki, studentów i ratowników medycznych. Do tej pory ponad 700 osób zgłosiło zainteresowanie udziałem w konferencji.

Czego dowiedzą się uczestnicy tegorocznych obrad?

Przede wszystkim poszerzą swą wiedzę o możliwościach współczesnej elektrokar-diologii. A są one olbrzymie. Opierają się nie tylko na działaniach natychmiastowych, ratujących życie pacjentów, u których nastąpiło nagłe zatrzymanie krążenia. Stosujemy też profilaktykę w innych przypadkach. Między innymi wszczepiamy pacjentom kardiowerter-defibrylator czyli urządzenie, które stale czuwa nad pracą serca, a gdy zarejestruje groźną dla życia arytmię, rozpoznaje ją i leczy.

Samo leczy?

Tak. Albo poprzez specjalną stymulację przeciwarytmiczną, albo poprzez wysłanie silnego impulsu elektrycznego, czyli spowodowanie szoku przerywającego arytmię, a tym samym ratującego życie. Możemy więc zabezpieczyć pacjentów o wysokim ryzyku wystąpienia groźnej dla życia arytmii, urządzeniem, które rozpozna arytmię, a następnie ją przerwie. Można je porównać do poduszki powietrznej w samochodzie, która co prawda nie poprawia komfortu jazdy, ale ratuje życie w sytuacji krytycznej.

W jaki sposób umieszcza się to urządzenie w organizmie chorego?

Wszczepiamy je pod skórę, natomiast dochodzące do niego elektrody prowadzimy do serca układem żylnym poprzez nakłucie żyły. Zabieg wykonywany jest w znieczuleniu miejscowym, ale wymaga bardzo specjalistycznej aparatury i doświadczonego zespołu lekarzy. Takim zespołem dysponujemy. Co więcej, jesteśmy pierwszym ośrodkiem w Polsce, który wszczepia pod skórę kardiowerter-defibrylator nowej generacji, spełniający prawie te same funkcje, choć bez wprowadzanych do serca elektrod, tzw. S-ICD. Było to możliwe dzięki wzorowej współpracy z Łódzkim Oddziałem NFZ oraz przychylności dyrekcji naszego Uniwersyteckiego Szpitala im. WAM. Urządzenia te są jedynym rozwiązaniem dla chorych, u których droga żylna do serca jest zamknięta.

Kardiowertery-defibrylatory to niejedyne urządzenia wszczepiane pacjentom w klinice, którą Pan kieruje...

Spełniającym określone warunki pacjentom z niewydolnością serca wszczepiamy tzw. symulator resynchronizujący - urządzenie, które wspiera farmakoterapię u chorych, u których same leki już nie wystarczają. Stanowi ono pomost dla chorych oczekujących na przeszczep serca. Na ogół po zabiegu obserwujemy przejście ciężkiej niewydolności serca w łagodniejszą postać, z którą łatwiej można żyć. Pacjentom, u których występuje wolna akcja serca, z utratami przytomności wywołanymi niedotlenieniem mózgu, w wyniku zatrzymania akcji serca, wszczepiamy rozruszniki. Niektóre rodzaje arytmii, takie jak migotanie przedsionków lczęstoskurcze nadkomorowe lub częstoskurcze komorowe, leczymy stosując zabieg ablacji. Polega on na tym, że w komorze lub przedsionku serca niszczymy grupę komórek stanowiących źródło arytmii.

W jaki sposób?

Poprzez żyły wprowadzamy do serca elektrody, którymi z milimetrową precyzją wypalamy lub zamrażamy komórki odpowiedzialne za arytmię. Do tego zabiegu stosuje się niezwykle skomplikowane komputerowe systemy elektroanatomiczne, które pokazują miejsca powstawania i drogi rozchodzenia się impulsów elektrycznych. Zabiegi te przeprowadzają świetnie przygotowani lekarze elektrofizjolodzy, których wykształcenie trwa od 5 do 6 lat. Mamy w naszej klinice zarówno zespół doświadczonych lekarzy, szkolonych w ośrodkach zagranicznych, jak i najnowszą aparaturę. Wykonując najwięcej zabiegów elektrokardiologicznych w województwie, zdajemy sobie sprawę, że są to działania nieodwracalne. Dlatego każda decyzja o zabiegu musi być przemyślana i perfekcyjnie wykonana.

Jak zmiana lokalizacji wpłynęła na pracę kliniki?

Jesteśmy beneficjentami decyzji władz rektorskich Uniwersytetu Medycznego i dyrekcji szpitala im. WAM, które doprowadziły do otwarcia budowanego przez 38 lat Centrum Kliniczno-Dydaktycznego. Odkąd przenieśliśmy się tutaj, nasi pacjenci leczą się w komfortowych warunkach. Leżą w trzyosobowych salach z węzłami sanitarnymi. Mamy też najnowocześniejszy w Polsce blok operacyjny, z dwiema salami, na których jednocześnie mogą być wykonywane zabiegi wszczepiania urządzeń oraz ablacji. Bardzo poszerzyły się nasze możliwości diagnostyczne i terapeutyczne. Jako ośrodek referencyjny przyjmujemy chorych z powikłaniami elektroterapii, z tzw. burzami elektrycznymi. Usuwamy też pacjentom wcześniej wszczepione w różnych ośrodkach urządzenia, które muszą być eksplantowane z powodu infekcji lub uszkodzenia elektrod. Niewątpliwie fakt pracy w szpitalu wielospecjalistycznym z zapleczem kardiochirurgii, anestezjologii i bazy diagnostyki obrazowej znacząco poprawił komfort naszej pracy i zwiększył bezpieczeństwo leczonych u nas chorych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki